Rok 2023 to czas celebrowania 160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego. W całej Polsce realizowane są projekty, dzięki którym można lepiej poznać okoliczności tych dramatycznych wydarzeń. Szczególnie popularne są widowiska historyczne, w których rekonstruktorzy odgrywają sceny z roku 1863. Takowe w minioną niedzielę zaprezentowano w Skomlinie (woj. łódzkie). Były piękne stroje, sceneria jako żywo przeniesiona z XIX- wiecznej wsi, armatnie wystrzały i emocje okraszone łzami wzruszenia.
Była to pierwsza rekonstrukcja historyczna w Skomlinie. Uczestniczyło w niej łącznie ponad 40 rekonstruktorów reprezentujących grupy: Złoty Krzyż, Projekt Historyczny – Konspiracja, GRH ’39-’45, Izba Tradycji i GRH 25 Dywizji Piechoty, Ludność cywilna okolic Wielunia oraz Klub pasjonatów historii wsi Mokrsko. Całość koordynowało Stowarzyszenie Historyczne Gloria Victis.
Prezes tej organizacji Ireneusz Karbowski pełnił rolę narratora, na bieżąco przybliżał widzom historyczne fakty i tym samym pozwolił w pełni zrozumieć przyczyny, przebieg i konsekwencje najdłuższego i największego powstania w dziejach Polski, zakończonego upadkiem i ostrymi represjami ze strony zaborcy.
***
Życie we wsi toczy się jak co dzień. Domownicy krzątają się przy obejściu. Nie spodziewają się, że niebawem przyjdzie im stanąć oko w oko z carskimi żołnierzami.
Jesteśmy na polu bitwy gdzieś między Skomlinem i Wróblewem. Dochodzi do krótkiej wymiany ognia, ale patrol jest mało liczny, a oddział powstańczy duży. Patrol w pośpiechu opuszcza pole, wycofuje się.
Powstańcy natknęli się już na Moskali, póki co nikt nie ucierpiał. Szykują się do kolejnego starcia. Mają ze sobą sztandar, na którym widnieją symbole odnoszące się do wiary, miłości do ojczyzny, patriotyzmu.
Naprzeciwko powstańczego oddziału wychodzi carska piechota. To regularnie uzbrojeni żołnierze, są wyszkoleni, działają zgodnie ze sztuką działań artyleryjskich. Proces ostrzału nie przebiega jednak płynnie, ładowanie karabinów to czynność wieloetapowa. Sprawny żołnierz carski oddawał maksymalnie trzy strzały na minutę.
Powstańcy dysponują gorszą bronią. Są wyposażeni w strzelby myśliwskie, niejednorodne pistolety. Chłopi, których było mnóstwo w powstańczych szeregach, przekuwali kosy na sztorc, a do walki szli po błyskawicznym szkoleniu, które absolutnie nie gwarantowało sukcesu w starciu z wrogiem.
Na tyłach powstaje lazaret, czyli prowizoryczny szpital pod chmurką, do którego za moment trafią ranni powstańcy. Koledzy dźwigają zakrwawionych, przekazują ich pod opiekę kobiet udzielających pierwszej pomocy we wspomnianym lazarecie.
Rosjanie kanonadą ostrzeliwują Polaków. Co rusz słychać huk armaty, która dziesiątkuje powstańcze szeregi. Los bitwy wydaje się być przesądzony.
Po lazarecie krzątają się młode dziewczyny ze stowarzyszenia Gloria Victis. Idealnie odtwarzają swoje role. Twierdzą, że do wszystkich rekonstrukcji przygotowują się bardzo sumiennie. Bazują na doświadczeniu i szerokiej wiedzy historycznej. Cały czas się rozwijają, stale szyją nowe stroje, udoskonalają je, podglądają jak ubierają się koleżanki z innych grup.
Rosjanie podejmują pierwszą próbę szturmu. Atakują także kosynierzy. Celne strzały piechoty i armatnie kule przeciwko nędznie uzbrojonym chłopom? Nikt im nie może odmówić serca do walki, ale to jak porywanie się z motyką na słońce. Ich atutem jest walka wręcz, ale zwykle pod naporem carskiego ognia muszą się wycofywać.
Powstańczy dowódca decyduje się oszczędzić cierpienia swoim ludziom i zarządza odwrót. Po przegrupowaniu zapewne jeszcze raz ruszą do walki. Po chwili wiadomo, że nic z tego. Część powstańców ucieka w popłochu, inni poddają się. Carscy żołnierze wpadają do lazaretu, są bardzo brutalni. Nie wszyscy są w stanie znieść ich agresję.
– Popłakałam się wtedy. To było tak realistycznie odegrane – relacjonuje jedna z rekonstruktorek. – Widziałam też łzy u ludzi wśród publiczności. To daje nam poczucie, że takie lekcje żywej historii są bardzo potrzebne.
Dowódca wierzy, że Rosjanie potraktują ich honorowo. Wszak poddali się, oszczędzili dalszego rozlewu krwi. Ale oni nigdy nie uznawali powstańców za równoprawnych żołnierzy. Nazywali ich zdrajcami i buntownikami.
Carscy żołnierze nie zachowują się również honorowo wobec kobiet, czy rannych powstańców, których siłą wyrzucają z lazaretu.
Wśród pojmanych znajduje się wspomniany Jan Przybyłowicz, zarządca majątku w Skomlinie. Jak głosi historia, został on stracony, być może tak wyglądały jego ostatnie chwile. W symbolicznej scenie wieńczącej godzinną rekonstrukcję zostaje on odprowadzony do miejsca kaźni.
Carscy żołnierze w odwecie za opór stawiany przez powstańców palą całe wsie.
– Bardzo się cieszę, że mieszkańcy mojej miejscowości tak licznie przybyli, by oglądać tę wspaniałą lekcję historii. Wspomniano tu dwie ważne dla Skomlina postacie: Jana Przybyłowicza oraz Adolfa Szmidta.
Ten pierwszy był rządcą tutejszego majątku. Warto zaznaczyć, że dzisiejsza rekonstrukcja miała miejsce na terenie kompleksu podworskiego. To lokalizacja bardzo dobrze komponująca się z realiami powstania styczniowego. Jan Przybyłowicz nie rezydował tu zbyt długo, ale nasza miejscowość była dla niego niezwykle ważna. Dał temu wyraz w przedśmiertnym liście, w którym zakomunikował, że wszystkie swoje rzeczy zostawił właśnie w Skomlinie. Ów list znajduje się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Postanowiłem pobawić się w twórcę scenariusza kolejnej odsłony filmu “Vinci”, stąd z wspomnianego muzeum nie zginęła jedynie słynna “Dama z łasiczką”, ale i interesujący nas list – z przymrużeniem oka tłumaczy Damian Orłowski, nauczyciel historii w Białej i Naramicach, mieszkaniec Skomlina.
– Adolf Szmidt natomiast spędził w naszej miejscowości swą młodość Urodził się w Wieluniu, ale wraz rodzicami przeniósł się do Skomlina, bo tu jego ojciec otworzył karczmę. Prawdopodobnie już wówczas, kiedy na naszym terenie pojawił się pierwszy oddziałek Oksińskiego, obaj panowie do niego przystąpili.
– Powstanie styczniowe dla nas historyków jest bardzo trudnym tematem, ponieważ stale trafiamy na mnóstwo sprzecznych źródeł informacji. Bitwy, które dzisiaj rekonstruujemy tak naprawdę były potyczkami i trwały bardzo krótko. Mamy tak niewiele sprawdzonych informacji na ten temat, że trudno złożyć je w logiczną całość – podsumowuje Damian Orłowski.
Organizatorami inscenizacji były: Gminna Biblioteka Publiczna w Skomlinie i Urząd Gminy Skomlin. Rekonstrukcję dofinansowano w kwocie 10 tys. zł ze środków Biura „Niepodległa” w ramach Programu Dotacyjnego „Powstanie Styczniowe 1863 – 1864”. Jest ona częścią projektu „Ocalić od zapomnienia – 160. rocznica Powstania Styczniowego”.
Tekst i fot. Przemysław Chrzanowski