Ogród przyjazny klimatowi i żywiący rodzinę

AOzaja

Kamila i Bogdan Kasperscy to właściciele małego, rodzinnego i ekologicznego gospodarstwa rolnego z przydomowym ogrodem, w którym uprawiają warzywa, owoce, zioła i kwiaty na potrzeby swojej 3 osobowej rodziny, a także klientów. W ekologicznych praktykach ogrodniczo-rolniczych wykorzystują elementy permakultury i bioróżnorodność. Stosują ciekawe techniki ekologicznych upraw i metody uzyskiwania dużej ilości próchnicy w glebie, zatrzymywania wody, czy obrony przed szkodnikami i chorobami roślin. I uzyskują imponujące plony ze swojej pracy! Doświadczeniem dzielą się z innymi ogrodniczkami i ogrodnikami. Inspirują całą Polskę i wszystkich, którzy chcą uprawiać swoje ogrody w podobny sposób. Prowadzą edukację przez warsztaty w ogrodzie i przez Internet. A miejsce, w którym żyją i pracują nazwali Anielskimi Ogrodami.

Monika Mazurczak-Kaczmaryk: Chciałabym zacząć naszą rozmowę od miejsca, w którym uprawiacie swój ogród?  Co to jest za miejsce i jak właściwie się tam znaleźliście?

POWRÓT DO ZIEMI PRAOJCÓW

Bogdan Kasperski: Angielskie Ogrody znajdują się w zachodniej Polsce, w województwie lubuskim, czyli „laski, piaski i kraski” – tak się często mówi. Bo choć jest to najcieplejsze miejsce Polski, to ziemie są tutaj słabe.

Znaleźliśmy się na tych ziemiach, bo tu się urodziliśmy i tutaj chodziliśmy do szkół, aczkolwiek w różnych miejscowościach. Wyjechaliśmy do Warszawy za pracą, tam się spotkaliśmy. Na wsi została babcia, mama Kamili, moja mama też mieszkała niedaleko, więc ciągle z tej Warszawy przyjeżdżaliśmy do Budachowa. I w końcu przyjechaliśmy na stałe, żeby zaopiekować się babcią, która miała już 80 lat. Stwierdziliśmy, że ważniejsza jest opieka nad członkami rodziny, niż robienie kariery w Warszawie. Babcia ma na imię Aniela. Oczywiste jest więc, że nazwa Anielskie Ogrody jest na jej cześć.

Jak tutaj zamieszkaliśmy, to się okazało, że jak poszliśmy do sklepu we wsi, to nie było w nim dobrej jakości jedzenia. Prościej było kupić dobre warzywa i owoce na targowisku pod blokiem w Warszawie niż w Budachowie. W tej wsi przez ostatnie 20-30 lat nastąpiła zmiana społeczna – ludzie przestali uprawiać jedzenie. Musieliśmy po żywność jeździć do miast, które są dość daleko: 15 km do Krosna Odrzańskiego, 50 km do Zielonej Góry. Wtedy postanowiliśmy, że zwiększymy areał ogrodu do pół hektara koło domu. I zaczęliśmy uprawiać większość roślin do jedzenia.

W ten sposób zaczęła się nasza przygoda z ogrodnictwem na poważnie. Obydwoje mieliśmy jakieś doświadczenia z dzieciństwa. Nasi dziadkowie zawsze mieli ogrody, w których się żywili. Nasi rodzice też zawsze mieli ogrody. Ale my jesteśmy tym pokoleniem, które się przemieszczało, więc ciężko było nam przywiązać się do konkretnego miejsca. Dopiero kiedy przeprowadziliśmy się do Budachowa, to się związaliśmy z ziemią. Zaczęliśmy tworzyć ogród. I to jest tak, że on nas trzyma, a my trzymamy się jego.

Na czym polega ekologia w Anielskich Ogrodach?

PRZYRODA UCZY WŁAŚCIWEJ EKOLOGII

Na początku nie mieliśmy do końca świadomości, na czym będzie polegała ekologia, którą w tej chwili stosujemy. Nasze pojęcie o niej było bardziej miejskie. Powszechne pojęcie ekologii jest związane bardziej z tym, co myślą ludzie, niż z tym, co „myśli” przyroda. Jest to pojęcie czysto ludzkie.

Przyroda szybko nas nauczyła tej właściwej ekologii. Zaczęliśmy od takiego klasycznego ogrodu, w którym posialiśmy trawę i zaczęliśmy sadzić różne rośliny. Wydzieliliśmy też miejsce na warzywnik. I przyroda „przysłała” do nas pędraki guniaka czerwczyka, które zaczęły zjadać nam ogród i ten piękny, wysiany trawnik. Mieliśmy tych pędraków ogromne ilości, nawet 170-180 sztuk na metrze kwadratowym! Doradzano nam, aby zastosować chemię, która zabije te pędraki, ale i wszystko inne. Wówczas nie było jeszcze środków bardziej eko.

Zamówiłem środek na pędraki przez Internet. Ale jak przeczytałem etykietkę, to stwierdziłem, że nie mam odpowiedniej maseczki, która mnie ochroni, nie mam też odpowiednio bezpiecznego opryskiwacza, że generalnie cały ten oprysk jest zbyt niebezpieczny i w ogóle mi się nie podoba, że ta chemia zabije wszystko, co jest w tej ziemi, łącznie z dżdżownicami.

Zacząłem szukać informacji. Mieliśmy już tutaj podłączony Internet i byłem przekonany, że coś znajdę na te pędraki. Przecież w przyrodzie każdy ma swojego wroga. I to z Internetu dowiedziałem się, że to jeże zjadają z apetytem pędraki. Mieliśmy tutaj starą szopkę, w której jeże sobie zimowały tradycyjnie, od wielu, wielu lat i jak robiliśmy jakieś porządki w tym miejscu, to je tam znaleźliśmy.

Postanowiłem wówczas, że zadbam bardziej o te jeże i je rozmnożę. Zbudowaliśmy w dwóch narożnikach ogrodu jeżowniki, czyli takie miejsca, gdzie jeże mogą zbudować gniazdo i bezpiecznie zimować. Są to miejsca bardziej dzikie, pełne chaszczy, gałęzi i krzewów. Poprzecinaliśmy siatkę w ogrodzeniu, bo jeże muszą się przemieszczać, wędrować dookoła ogrodu, zdobywać pożywienie i załatwiać swoje jeżowe sprawy.

Jeże zasiedliły jeżowniki, rozmnożyły się i w przeciągu roku, dwóch – wyjadły wszystkie pędraki! W tej chwili jeże mocno kontrolują populację różnych pędraków i ślimaków. Znajdujemy maksymalnie jednego pędraka na metrze kwadratowym, jeżeli w ogóle jest. Nauczyliśmy się też, które miejsca są bardziej podatne na pędraki, a które mniej. Nasza wiedza całkowicie się zmieniła. Te pędraki powodowały, że w tym ogrodzie nic nie mogło urosnąć, nawet trawa. Można ją było po prostu odrywać i zwijać. A pędraki żyją w ziemi około 3- 4 lat, zanim się przepoczwarzą. Tak to przyroda szybko nawróciła nas na właściwą ekologię.

Następnie, założyliśmy gospodarstwo. Stwierdziliśmy, że jak mamy już pół hektara ziemi, to może dokupimy jeszcze pole, a po historii z jeżami, że oczywiście będziemy gospodarstwem ekologicznym. I tak to się zaczęło.

Jak się ma stosowana w Anielskich Ogrodach ekologia do wydajności upraw?

WYHODOWAĆ WYSOKIEJ JAKOŚCI JEDZENIE DLA RODZINY

Podstawowym naszym zadaniem w tym ogrodzie jest to, żeby wyhodować jedzenie, możliwie wysokiej jakości, właśnie dla rodziny. Jak założyliśmy gospodarstwo ekologiczne, to zaczęli przyjeżdżać do nas doradcy rolni oraz inspektorzy z jednostki certyfikującej na kontrolę gospodarstwa.

Zauważyli, że robimy dużo różnych rzeczy, aby ogród wydał plon. Pierwszymi takimi konstrukcjami były górki i wały permakulturowe. Jak już wiadomo z historii z jeżami, nasz ogród nie był zaplanowany od razu jako ogród permakulturowy. Ale każda zmiana ma jakieś konsekwencje w dłuższym okresie. Tak właśnie wpłynęły na to miejsce wały permakulturowe. Ogród cały czas ewoluuje, cały czas się zmienia i uczy nas.

Zmieniają się też nasze potrzeby, wiedza i doświadczenie względem tego miejsca. Wiemy już co rośnie, a co nie rośnie. To jednak wymagało troszeczkę czasu i zrozumienia tego konkretnego miejsca, w tej konkretnej lokalizacji, w tej konkretnej wsi.

Dowiedzieliśmy się, że tu na przykład „schodzi” do nas zimne powietrze, bo jesteśmy niżej, i że uwarunkowania wilgotnościowe, jakie panują w ogrodzie niektóre rośliny lubią, a niektóre nie. To się cały czas zmienia. Ale podstawowym celem uprawy ogrodu stało się wyhodowanie jedzenia, czyli głównie warzyw i owoców. W ogrodzie musiały znaleźć się też kwiaty, bo w domu mieszkały trzy kobiety: babcia, teściowa i żona Kamila. Kama na przykład uwielbia hortensje, więc zaczęliśmy tworzyć dobre warunki dla nich, dodając elementy permakulturowe np. rabatki lekko wyniesione dla hortensji bukietowych, bo one lubią wodę i potrzebują dużo światła.

Z czasem wprowadzaliśmy kolejne elementy. Jednym z nich jest ogród okrągły, założony na bazie koła o średnicy 7 metrów, po to, żeby łatwo było go podlewać. Takie było założenie pierwotne. W pierwszych latach nie mieliśmy w ogóle problemów z wodą, uprawialiśmy ogród bez podlewania. Ale zaczynamy doświadczać tutaj zmian klimatu. Województwo lubuskie jest jednym z tych województw w Polsce, które jest najbardziej zagrożone suszą i ostatnie lata dają nam przekonanie, że trzeba działać! Te działania są naprawdę alarmujące i naprawdę pilne. Wszyscy jedziemy na jednym wózku. Nie tylko, tutaj, lokalnie, w tym lubuskim, tylko jako mieszkańcy całej Ziemi.

WIĘKSZA BIORÓŻNORODNOŚĆ SPRZYJA NASZEMU OGRODOWI

Kolejnym etapem po działaniach, które użyźniały glebę i pozwalały wyhodować warzywa i  owoce, była całkowita rezygnacja z różnego rodzaju środków, które powszechnie nazywa się ekologicznymi dlatego, że robi się je domowym sposobem. Zrezygnowaliśmy z ich stosowania, bo zauważyliśmy, że wówczas niszczymy taśmę pokarmową w ogrodzie.

Proszę podać jakiś przykład.

Jeżeli naszą kapustę zaczynają zjadać gąsienice bielinka kapustnika i my na przykład tych gąsienic się całkowicie pozbywamy, to w efekcie wpływamy na to, że mniej jest też ptaków, bo to ptaki i wiele różnych innych zwierząt tymi gąsienicami się żywi.

W ten sposób zrozumieliśmy, że jeżeli będziemy nawet w sposób ekologiczny wykonywać różnego rodzaju opryski (bo to zazwyczaj są opryski), to ogród będzie ubożał. Jeśli pojawiają się jakieś mrówki albo mszyce, to można je odstraszyć lub zabić na wiele różnych sposobów, także za pomocą preparatów nazywanych mianem ekologicznych.

Pojawia się jednak pytanie: czy to  jest jeszcze ekologia, kiedy coś zabijamy? Doszliśmy do wniosku, że zamiast zabijać lepiej jest zadbać o większe życie, o to, żeby w tym ogrodzie było więcej gatunków, i żeby te gatunki równoważyły się same.

Ludzie nie powinni wykonywać pracy za drapieżniki. Mrówki można posypać cynamonem i one wyniosą się w jakieś inne miejsce, bo ten cynamon będzie im przeszkadzał. Jeśli chce się je zabić, to można je polać wrzątkiem – to drastyczna metoda, ale ludzie tak robią. Jeszcze określają tę metodę jako ekologiczną, bo przecież użyli tylko czystej wody. Tylko gdy już nie będziemy mieli tych mrówek w ogrodzie, to też nie będzie przylatywał do nas dzięcioł zielony. A on na przykład mógł częściowo wyjadać mrówki i chociażby te pędraki. Zależności przyrodnicze są tak skomplikowane.

Wydaje mi się, że prawie nie ma na świecie naukowców, którzy wiedzą jak bardzo to jest skomplikowane. Dlatego przestaliśmy w Anielskich Ogrodach upraszczać albo doszukiwać się tych wszystkich powiązań i wtrącać się w życie ogrodowe, za to obstawiliśmy jedno, że przyroda jest mądrzejsza od człowieka. Jeżeli zbudujemy dużą bioróżnorodność, głównie po stronie zwierząt żyjących dziko w ogrodzie, to te zwierzęta pozwolą nam zachować także równowagę po stronie roślin, które my chcemy uprawiać.

 

KRÓTKA HISTORIA WARZYW – DŁUGA HISTORIA „SZKODNIKÓW”

Musimy mieć też pełną świadomość, że warzywa są roślinami bardzo mocno zależnymi od człowieka. W większości nie występują dziko w naszym kraju i są całkowicie zależne od tego, co zrobi z nimi człowiek. Za to „szkodniki” – w rozumieniu ludzkim, które potrafią zjadać nam te warzywa, nie żywią się tylko tymi warzywami. One są lokalne, stąd. Może za wyjątkiem np. stonki. Kiedyś jej nie było, ale jak zaczęliśmy uprawiać ziemniaki, to się pojawiła i właściwie też już jest lokalna.

I tak troszeczkę jest z innymi zwierzętami typu ślimaki bezskorupkowe. Ślimaki bezskorupkowe przywieźli do Polski ludzie i to nie tak dawno temu, bo w latach 80. Od tego czasu się coraz bardziej rozmnażają. Więc wracając do warzyw, mamy tutaj do czynienia z 30-40 letnią historią wielu warzyw. Niektóre warzywa nie były kiedyś tak popularne w Polsce, jak w tej chwili. Znowu mamy lata 80., kiedy zaczęliśmy uprawiać cukinie czy kabaczki. Te warzywa mają krótką historię w naszych ogrodach i w naszych kuchniach. A wydaje się, że były uprawiane od bardzo dawna.

Żyjemy obecnie w czasach, kiedy mamy największy dostęp do warzyw, jaki kiedykolwiek mieliśmy. Wiele osób jednak nie wie, albo nie zadaje sobie pytania, jak te warzywa rosną w polskich warunkach. Ktoś mówi w marcu: o, świeża papryka, ale aż 30 zł za kilogram! Co to ma znaczyć?

Tak, trzeba mieć świadomość, że mamy marzec i papryka w sklepie będzie pochodziła albo z innych krajów, albo będzie hodowana w całkowicie sztucznych warunkach, albo może być wyciągana jeszcze z jakiejś chłodni. Ale raczej to nie będzie już polska papryka. Dlatego, że to nie jej sezon, więc ona będzie bardzo droga.

Kiedyś, 40 – 50 lat temu to się czekało na te pierwsze ogórki, na pierwsze pomidory. Teraz oczekujemy, że jak pójdziemy do sklepu, to ogórki i pomidory będą stale dostępne, wyśmienite w smaku przez cały rok, w grudniu na Boże Narodzenie, wiosną na Wielkanoc i latem, i jeszcze w równej cenie. Tak nie jest i tego uczy właśnie ogród. Czekania i sezonowości.

Obstawienie idei, że duża bioróżnorodność daje nam gwarancję równowagi w ogrodzie i w efekcie mniej pracy, to jest chyba nasza naczelna idea w tej chwili, którą się kierujemy w zakresie ekologii. Nie jest to do końca związane ze standardami  ekologii rolniczej. Zresztą w tej chwili pojęcie ekologia jest bardzo mocno zawłaszczane przez różnych ludzi, na różne potrzeby.

Jest nadużywane…

Tak, nadużywane. My mamy bardzo prostą definicję rozumienia ekologii. Uważamy, że ekologia musi się odnosić do innych gatunków. Jeśli się nie odnosi do innych gatunków a do wytworów ludzkich, to nie jest ekologią. Na przykład mówi się, że samochód elektryczny jest ekologiczny. W jakieś części samochód może oczywiście dotyczyć innych gatunków. Powiedzmy jednak sobie otwarcie, że jest to dzieło człowieka i służy człowiekowi, a jeżeli chodzi o wpływ na inne gatunki to prędzej można samochodem najczęściej jakiś gatunek rozjechać niż wesprzeć. Staramy się więc nie używać określeń „ekologiczny” względem samochodu, wiatraków czy paneli fotowoltaicznych. Można użyć po prostu jakiś innych określeń – energooszczędne, niskoemisyjne, ale nie ekologiczne. Dlatego promujemy definicję, że produkty i działania ekologiczne to te, które służą wielu gatunkom, a nie tylko człowiekowi.

 

Czy ogród zapewnia całoroczne wyżywienie Waszej rodzinie? Czy jesteście w stanie metodami ekologicznymi wyprodukować w nim wszystko, czego potrzebujecie?

WYDAJNOŚĆ OGRODU A KUCHNIA I SPIŻARNIA

Ja pokazuję to mniej więcej w taki sposób. Jeden człowiek potrzebuje około jednego kilograma warzyw dziennie przez rok, średnio. Warzywa liczymy brutto, biorąc pod uwagę to, że czasami chcemy je obrać. Oczywiście to zależy od sposobu postępowania z tymi warzywami, ale średnio to jest 1 kg. Jeśli mamy jednoosobową rodzinę, to potrzebujemy około 350 – 360 kg rocznie. Jeśli mamy 2 osoby, to będziemy potrzebowali 720 kg. A ja jak będą 3 osoby, to trzeba liczyć około 1.200 kg do 1.500 kilogramów.

Oczywiście wskaźnik wagowy jest trochę umowny, bo czymś innym są ziemniaki, czymś innym pomidory czy cebula, a jeszcze czymś innym jakieś zioła. W przeliczeniu na kilogramy zioła, kwiaty jadalne i niektóre rośliny są po prostu lekkie. Możemy przyjąć, że na jedną osobę potrzebujemy około 350 – 400 kg warzyw rocznie. I to się da zrobić. Pół hektara to jest za dużo, żeby wyhodować te warzywa, wystarczy około 600-800 m2, ale jeżeli będziemy chcieli mieć także owoce rosnące na drzewach, to pół hektara może być z kolei troszeczkę za mało. I nie liczymy tutaj zbóż, bo ze zbożami to pół hektara będzie za mało na taką 3-4  czteroosobową rodzinę. Natomiast jeżeli chodzi o warzywa i część owoców, to jesteśmy w stanie osiągnąć stosunkowo dobry wynik i bez problemu z takiego areału wyżywimy rodzinę wysokiej jakości, ekologicznymi produktami.

Jest jeszcze jeden warunek. Wydajność ogrodu jest ściśle związana z kuchnią, ze spiżarnią i z czasem, który możemy poświęcić na przetwarzanie plonów w momencie, kiedy one są najlepsze. Wychodzimy z takiego założenia, że gdyby jedna osoba pracowała w ogrodzie i w kuchni, to jest w stanie zapewnić takiej 3-4 osobowej rodzinie, zarówno plony, jak i ich przetworzenie. To taka praca, która zabiera połowę czasu w ogrodzie i połowę czasu w kuchni.

Można powiedzieć, że to jest etat?

No właśnie. Ale trzeba też wiedzieć, że jeżeli chcemy wyhodować tyle tych warzyw i żeby były to różne gatunki, to jednak musimy poświęcić ogrodowi czas zarówno rano, jak i wieczorem. I to jest dla wielu ludzi nieosiągalne ze względu na ich pracę zawodową. W ogrodzie pracuje się w godzinach porannych i wieczornych, a nie w południe. Zresztą w południe w ogrodzie, szczególnie podczas letnich upałów raczej nie jest wskazane, żeby cokolwiek robić, nie powinno się podlewać, zrywać, pielić, podwiązywać roślin. Można jedynie spacerować i podziwiać.

C.D.N.

 

Jest to pierwsza z czterech części rozmowy z Bogdanem Kasperskim z Anielskich Ogrodów w Budachowie o wyzwaniach współczesnego ogrodnictwa, które żywi i jest przyjazne klimatowi.

Fot. archiwum Anielskich Ogrodów

Internetowa Akademia Anielskich Ogrodów – kursy ogrodnictwa ekologicznego

www.anielskieogrody.pl

facebook.pl/anielskieogrody – Polub – mówią, że jest fajnie 🙂

youtube.com/c/AnielskieOgrody

instagram.com/anielskieogrody

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

cała Polska
24.04.2024
- 30.04.2024
Cała Polska
22.04.2024
- 09.05.2024
cała Polska
24.04.2024
- 30.04.2024
Cała Polska
22.04.2024
- 09.05.2024

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!