Miejscowy plan zagospodarowania – narzędzie wpływu mieszkańców

ZBRzaja

Rozmawiam z Krystianem Połomskim, który od 8 lat prowadzi program Fundacji Wspomagania Wsi „Nasza przestrzeń. Konsultacje społeczne dokumentów planistycznych”.

Piotr Subotkiewicz, Witryna Wiejska: Jaki jest cel programu „Nasza przestrzeń. Konsultacje społeczne dokumentów planistycznych”?

Krystian Połomski, Fundacja Wspomagania Wsi: Program „Nasza Przestrzeń” ma za zadanie pomóc mieszkańcom zwiększyć ich wpływ na najbliższe otoczenie, na miejsca, w których żyją i mieszkają poprzez planowanie przestrzenne i udział w konsultacjach dokumentów planistycznych.

W dużym uproszczeniu chodzi o to, czy jako mieszkańcy będziemy mogli wpłynąć na decyzje o powstaniu w sąsiedztwie naszego domu zakładu produkcyjnego, fermy przesyłowej bądź placu zabaw. Następnie, czy w związku z tą inwestycją będziemy mieli okazję wypowiedzieć się, a nasze opinie i postulaty zostaną wzięte pod uwagę przez władze gminy.

 

Ile gmin wzięło udział w programie?

Było to ponad 60 małych, wiejskich gmin z całej Polski. Odbyło się kilkaset spotkań, w których uczestniczyło kilkanaście tysięcy osób.

 

Jak planowanie przestrzenne wygląda w praktyce?

Jest abstrakcyjne, wymaga wyobraźni, umiejętności planowania i przewidywania, a także znajomości przepisów prawa, programów graficznych, zachowań ludzkich, znajomości geografii, geologii etc.

Planując rozwój jakiegoś miejsca trzeba to sobie najpierw wyobrazić, a następnie przelać to na papier, poruszając się w ramach obowiązujących reguł prawnych. Należy też wziąć pod uwagę dostępne dane oraz potrzeby i oczekiwania mieszkańców.

W obowiązującym w Polsce systemie prawnym planowanie przestrzenne może być realizowane przy pomocy dokumentów planistycznych tj. Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy oraz Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego.

 

Czym różni się studium od planu miejscowego?

Każdy z tych dokumentów zawiera mapę oraz tekst. W studium jest zapisana polityka przestrzenna gminy. Jest to dokument o charakterze strategicznym, mówiący o tym, w jakim kierunku gmina może się rozwijać.

Plany miejscowe są prawem miejscowym, zawierają szczegółowe zapisy i to na ich podstawie wydawane są decyzje o pozwoleniu na budowę. Studium sporządza się dla całej gminy, a planów może być kilka. Są małe wiejskie gminy, które mają ich kilkadziesiąt.

To co ważne – plany miejscowe muszą być zgodne ze studium, czyli jeśli dany teren w studium jest zarezerwowany pod zabudowę, to w planie nie może być zarezerwowany pod park. Plany miejscowe określają warunki zabudowy, które należy spełnić, jeśli chcemy coś wybudować. Zawierają m.in. zasady kształtowania zabudowy, minimalne i maksymalne parametry wysokości budynków, gabaryty budynków, liczbę miejsc parkingowych i wiele innych. Jest kilka publikacji, które to dość szczegółowo i w przystępny sposób opisują.

 

W jaki sposób działania programu wpływają na proces planowania przestrzennego w gminie?

Procedura sporządzania dokumentów planistycznych jest wieloetapowa. Praktyka prowadzenia konsultacji tych dokumentów jest taka, że mieszkańcy mogą się wypowiedzieć w momencie, kiedy ten dokument jest już prawie gotowy. Wygląda to tak – projektant już przygotował projekt, urząd gminy rozesłał go do kilkudziesięciu instytucji opiniująco-uzgadniających i po zebraniu opinii i uzgodnień, wyłożył do publicznego wglądu oraz ogłosił możliwość składania uwag.

My byśmy chcieli, aby ciężar tych konsultacji przenieść na początek tej procedury – zanim te dokumenty trafią do opinii i uzgodnień, zanim wszystko będzie narysowane. Im wcześniej mieszkańcy się wypowiedzą, tym lepiej, bo dzięki temu będzie okazja do wypracowania wspólnego stanowiska, zabezpieczenia interesu różnych stron, a nie tylko, na przykład inwestora.

 

Czy cała gmina musi być pokryta planem miejscowym?

Oczywiście, że nie. Tylko dlatego, że coś będzie zapisane w prawie miejscowym nie oznacza, że będzie skuteczniej chronione. Uchwalenie planu dla całej gminy, to są niemałe koszty. Takie dokumenty należy aktualizować co kilka lat, a to rodzi kolejne koszty.

Rekomendowałbym tworzenie planów miejscowych dla większych skupisk ludzkich – dla sołectw. Pozwoli to uniknąć niechcianych inwestycji. Ważne jest, żebyśmy wiedzieli, gdzie mogą one powstawać. Czy mamy takie grunty? Gdzie to będzie najmniej uciążliwe i z największym pożytkiem dla wszystkich?

 

Czy mieszkańcy mogą uczestniczyć w tej procedurze planistycznej?

Są takie trzy momenty, w których mieszkańcy mogą się wypowiedzieć na temat tych dokumentów.

Pierwszy – kiedy wójt/burmistrz/prezydent zaprasza do składania wniosków związanych z powstającym dokumentem. Przypomnę, to jest ten etap, na którym nam w projekcie „Nasza Przestrzeń” najbardziej zależy.

Drugi – już po tym, kiedy projekt „wróci” do urzędu po uzgodnieniach – etap wyłożenia. Można wówczas przyjść na spotkania publiczne i zapoznać się z dokumentem.

Trzeci – składanie uwag, ma miejsce wówczas, jeśli uznamy, że ten dokument nie spełnia naszych oczekiwań, coś nie zostało uwzględnione. Piszemy uwagę, składamy i później ona musi być rozpatrzona. Tylko trzeba zmieścić się w terminach ustawowych. One są zawsze podawane w ogłoszeniach na BIP bądź stronie urzędu.

 

Czy trzeba czekać na to, aż ta procedura zostanie ogłoszona, żeby złożyć wniosek?

Zgodnie z Kodeksem Postępowania Administracyjnego wniosek do urzędu gminy można złożyć zawsze. Co z tego, że będzie on dotyczył np. zmiany przeznaczania naszej działki, zmiany zapisów w studium etc. Mieszkańcy nie muszą czekać, aż wójt/burmistrz/prezydent ogłosi, że zbiera wnioski do danej procedury. Złożenie wniosku do gminy jest zawsze takim sygnałem wysłanym przez mieszkańca do urzędu gminy, że jest sprawa, którą warto się zająć.

 

W jaki sposób mieszkańcy powinni działać, kiedy dowiedzą się, że w ich sąsiedztwie ma powstać „niechciana inwestycja” i w jaki sposób legalnie powinni się do tego odnieść, żeby było to skuteczne?

Przede wszystkim należy sprawdzić, czy w danym miejscu może powstać ta inwestycja. Czy dla danego obszaru jest obowiązujący plan miejscowy regulujący kwestię zabudowy? Jeśli nie ma i ta inwestycja jest odbierana jako zagrażająca dla życia i zdrowia, to należy naciskać na wójta/burmistrza/prezydenta o szybkie podjęcie przez radę gminy prac nad planem miejscowym. Zapisy planu miejscowego mogą zabronić prowadzenia pewnego rodzaju działalności.

Procedura uchwalania planu miejscowego trwa wiele miesięcy, więc lepiej byłoby działać wyprzedzająco. Nie zawsze musimy działać w trybie „awaryjnym i gaszenia pożarów”. Można dużo wcześniej zaprosić mieszkańców na konsultacje, do rozmów na temat kierunków rozwoju gminy.

 

Chyba nie jest to łatwe. Nie istnieje ustawa „odorowa”, która mogłaby nam określić np. odległość miejsca hodowli wielkoprzemysłowej od zabudowań.

Jest to luka prawna, która właśnie w wielu miejscach powoduje konflikty i niedogodności dla mieszkańców. Ale też nie fetyszyzujmy prawa. Można do tego całego zagadnienia podejść w inny sposób. Mieszkańcy zawsze mają prawo wypowiedzieć się, jak dana inwestycja wpłynie na ich życie i domagać się od wybranych w wyborach przedstawicieli podjęcia działań.

Jeśli dzieje się coś niepokojącego, to zaczynamy się organizować w grupy sąsiedzkie. Budujemy koalicję osób, które są przeciwko, albo domagają się wpływu na to, co powstanie. Zwracamy się do liderów społeczności – do sołtysów, do radnych, którzy z kolei kontaktują się z urzędnikami pracującymi w gminie oraz z wójtem i występują z wnioskiem o przeprowadzenie konsultacji.

Choćby po to, aby ta inwestycja była w innym, bardziej dopasowanym do charakteru miejscowości kształcie. Kiedy konsultacje dochodzą do skutku, to dobrym zwyczajem jest zaproszenie na spotkanie inwestora oraz eksperta, który będzie prezentował niezależny punkt widzenia.

W ten sposób postępowaliśmy w „Naszej Przestrzeni”. W jednej z gmin dyskusja dotyczyła wyznaczenia obszarów pod nową hodowlę wielkoprzemysłową. Inwestor mówił, że wpływy z podatków dla gminy w związku z tym, że powstaną kurniki, będą bardzo duże. Niezależny ekspert przedstawiał analizy, z których wynikało, że będą znikome. Na obawy mieszkańców związane z odorem inwestor odpowiadał, że zastosowane będą filtry powietrza. Ekspert odpowiadał, że filtry to oczywiście dobry pomysł, ale nie zawsze są one skuteczne. Wnioskiem z tych konsultacji nie było wprowadzenie zakazu budowy kurników, tylko zalecenie, że ta działalność ma być prowadzona w mniejszej skali i tylko we wskazanych miejscach.

 

To, co powiedziałeś, jest bardzo ważne – ludzie powinni kontrolować, co się dzieje u nich w gminie. Nie można sobie żyć w nieświadomości i zakładać, że wszystko będzie dobrze.

Dlatego aktywność mieszkańców jest tu kluczowa. Sprawdzanie, co się dzieje, monitorowanie strony internetowej, rozmowy z wójtem, rozmowy z radnymi, w razie potrzeby związywanie grup, stowarzyszeń, szukanie pomocy prawnej.

 

Czy przez te 8 lat spotkałeś się z takimi sytuacjami, gdzie był jakiś konflikt? Planowane inwestycje nie były w zgodzie z tym, czego chcieli mieszkańcy?

Takich sytuacji było bardzo wiele. To jest codzienne życie polskich samorządów. Na przykład w jednej z gmin przez którą przechodzi autostrada było przesądzone, że powstanie pewna inwestycja i nie można jej po prostu zakazać, bo samorząd nie dysponował tak ogromnymi środkami, aby zapłacić odszkodowanie.

Wówczas konsultacje polegały na wypracowaniu ograniczenia negatywnego wpływu na życie mieszkańców. Ta inwestycja nie była „bez sensu” dla wspólnoty, dawała nowe miejsca pracy i bardzo wymierne wpływy z podatków do budżetu gminy. Płynęły z niej pewne korzyści.

 

A czy były takie inwestycje bez sensu?

To są takie, które nie dają wielkich wpływów do budżetu, ale też powodują np. bardzo duże zanieczyszczenie środowiska. Sporo z nich właśnie dotyczyło lokalizacji kurników, ferm.

Na wsi nie można po prostu zabronić działalności rolniczej. Mieszkańcy też tego nie chcą. Jak mówią, wieś ma być wsią i ma służyć produkcji żywności. Dlatego kiedy na ten temat odbywały się konsultacje, to mieszkańcy ważyli racje. Często wypracowywano kompromisowe rozwiązania i zapisy w dokumentach planistycznych zezwalały na powstanie takich obiektów tylko do pewnej wielkości.

Niestety są przykłady takich inwestycji, które są bezmyślnie lokowane, tj. w taki sposób, który przekreśla dorobek i osiągnięcia wspólnot z ostatnich 30 lat. To była na przykład sprawa lokalizacji kurników w sąsiedztwie „Garncarskiej wioski” bądź też głośna sprawa z Kruszynian.

To są miejsca o niezwykłych wartościach kulturowych, jest w nich zapisane dziedzictwo wsi, dziedzictwo naszego kraju. Od kilkudziesięciu lat mieszkańcy, działacze społeczni dbali o to dziedzictwo i udostępniali je turystom. Krok po kroku, mozolnie z dnia na dzień tworzyli te miejsca. A tu nagle przychodzi inwestor i chce w sąsiedztwie wybudować ogromny kurnik, nie zwracając uwagi, na wartość historyczną, kulturową, gospodarczą tych miejsc.

 

To jak się bronić w takich sytuacjach?

Uchwalić plan, obserwować strony internetowe samorządu, zaglądać do Biuletynu Informacji Publicznej i być czujnym. Jeśli przeglądając BIP natrafimy na dokument „raport oddziaływania na środowisko” – to oznacza, że procedura pozwolenia na budowę już się toczy i warto sprawdzić, co to za inwestycja.

Nawet jeśli przegapimy termin złożenia uwag do tego raportu, to nie wszystko jest przesądzone. Te raporty można zaskarżać w postępowaniach administracyjnych. Można wykazywać, że są niespójne, przygotowane niestarannie, zawierają nieaktualne dane. To wszystko trwa i dana inwestycja nie powstanie wówczas z dnia na dzień.

Warto też powiedzieć, że w sytuacjach ekstremalnych należy zwracać się do różnych organizacji – Koalicji Stop Fermom Przemysłowym, Fundacji Wspomagania Wsi, urzędu wojewody, Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie zapominajmy o Rzeczniku, w biurze RPO było wiele spraw, które zajmowały się takimi przypadkami.

 

Jesteśmy grupą mieszkańców, mamy piękną przyrodniczo okolicę i mamy marzenie, aby wybudować jakąś atrakcję turystyczną – trasę rowerową, czy punkt widokowy. Jak się za to zabrać?

W każdym urzędzie gminy pracują osoby od inwestycji, planowania przestrzennego. Są one skarbnicą wiedzy na temat prawa, procedur i tego wszystkiego, o co musimy zadbać np. prowadząc jakiekolwiek prace budowlane. Warto się z nimi skonsultować na początku.

Do realizacji danego pomysłu dobieramy sojuszników. Owi sojusznicy mogą być różni. Budujemy grupę osób wokół sprawy, przekonujemy innych do naszego pomysłu, wciągamy w działania sołtysa i radnych. Nie musimy wszystkiego robić sami.

Możemy też zwrócić się do Lokalnej Grupy Działania. Może to, co chcemy zrobić, wpisuje się w cele i strategię LGD.

 

W jaki sposób możemy sfinansować taką inwestycję? Kto może nam w tym pomóc?

Po pierwsze z majątku własnego – jeśli masz pieniądze, to możesz działać. Mieszkańcy mogą zorganizować zrzutkę, mogą wyłożyć własne środki, nie zawsze musimy myśleć o tym, że „gmina da, bo ma”. Jak ktoś da, to za chwilę chce od nas sprawozdania, faktury, a  za chwilę są kontrole etc.

Czasami po prostu łatwiej jest coś sfinansować samemu i uniknąć całej biurokracji związanej z rozliczaniem przedsięwzięcia. Musimy pamiętać, żeby dokładnie poinformować osoby z którymi działamy, na co wydaliśmy środki. Bo jakiekolwiek niejasności, czy podejrzenia w tej kwestii są w stanie zadusić w zarodku każdą inicjatywę i skłócić mieszkańców.

Po drugie – Fundusz Sołecki. Wprowadzamy tę inicjatywę do budżetu sołeckiego. Idziemy na zebranie, przedstawiamy pomysł, głosujemy.

Po trzecie zewnętrzny grantodawca – lokalny, krajowy, międzynarodowy.

Po czwarte urząd gminy. W urzędach pracują osoby, które chętnie wysłuchają naszych pomysłów i mogą być pomocne w ich realizacji. Warto umawiać się na spotkania z jakąś już konkretną, przemyślaną wizją.

Często wójtowie mówią, że kiedy mieszkańcy do nich przychodzą z jakimś pomysłem, to oni  chcieliby wiedzieć, czy ten pomysł ma jakiekolwiek poparcie wśród innych mieszkańców. Czy za tym pomysłem stoi jedna osoba, czy też połowa mieszkańców wsi.

Najlepiej na takie spotkanie przyjdźmy z listą osób popierających taki projekt. Co ważne nie należy też oczekiwać, że gmina zrealizuje ten pomysł z własnego budżetu. Urzędy gmin mają dostęp do różnych źródeł finansowania, które nie są dostępne dla „zwykłych mieszkańców”.

Mogą też prowadzić przedsięwzięcia, które ze względu na skalę, poziom skomplikowania nie są dostępne dla stowarzyszenia. W „Naszej Przestrzeni” często było tak, że wspólnie z mieszkańcami wypracowywano założenia, co do tego, jak ma być urządzone dane miejsce. Następnie urząd gminy deklarował, że poszuka źródeł finansowania dla tego pomysłu. Tylko to nie dzieje się od razu i czasami trzeba zaczekać na odpowiedni moment.

 

Czy mógłbyś jeszcze na sam koniec polecić jakieś nasze poradniki, które powstawały podczas trwania projektu, które byłyby pomocne dla mieszkańców i urzędników?

 

Te poradniki, o których za chwilę powiem są dostępne na Witrynie Wiejskiej i na stronie Fundacji Wspomagania Wsi.

 

„Wszystko jasne”  – podpowiada, w jaki sposób można skutecznie zapraszać mieszkańców na spotkania.

 

Niezbędnik moderatorki” podpowiada, jak dobrze poprowadzić spotkania, żeby się porozumieć i wypracować wspólne ustalenia, jakimi zasadami powinny kierować się osoby moderujące, żeby „nie przepychać własnych wizji i pomysłów”, ale wypracować coś wspólnie.

 

Konsultacje planu miejscowego. Instrukcja obsługi” – jest to instrukcja prowadzenia konsultacji dla sołtysów i urzędników. Są w niej przykładowe scenariusze spotkań.

 

Rzecz o dziedzictwie na wsi”, „Aby na wsi było ładniej”, „Każde miejsce opowiada swoją historię”  – zawierają całą masę inspiracji na temat tego, jak wykorzystać i spożytkować dziedzictwo wsi dla dobra mieszkańców.

 

***

 

Filmy dokumentujące działania w ramach programu Nasza Przestrzeń

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

cała Polska
24.04.2024
- 30.04.2024
Cała Polska
22.04.2024
- 09.05.2024
cała Polska
24.04.2024
- 30.04.2024
Cała Polska
22.04.2024
- 09.05.2024

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!