– Jeżeli chce się komuś dowalić, to często używa się albo słowa „pedał”, albo „wieśniak”. Zacząłem się zastanawiać, czy te dwie grupy nie mogą sobie pomóc – mówi pochodzący ze wsi Kurówko Daniel Rycharski.
Kiedy przebywał dłużej we Francji, z dystansu, widział, że dużym problemem polskiego społeczeństwa jest coraz silniejszy podział. Z jednej strony jest Polska mocno konserwatywna i tradycyjna, z drugiej liberalna, wolnościowa. Lata 2019-2020 były też początkiem mocnych ataków urzędników państwowych na społeczność LGBTQ+ – władza wymyśliła sobie nowego wroga i poprzez wypowiedzi rozwijała systemową homofobię. Objawiała się ona niekiedy regionalnie tzw. „strefami wolnymi od LGBT”. Jednocześnie Daniel Rycharski obserwował różne zmiany zachodzące na wsi, między innymi znikanie kolejnych gospodarstw rolnych. Kiedyś ludzie utrzymywali się w ten sposób, nawet jak mieli 15 hektarów, udawało im się wiązać koniec z końcem.
– Kiedy wróciłem do Polski, zacząłem się zastanawiać, czy te dwie grupy nie mogą sobie pomóc. Tym bardziej, że jeżeli chce się komuś dowalić, to często używa się albo słowa „pedał”, albo „wieśniak”. Jako że czytam dużo literatury antropologicznej, wiedziałem, że kiedyś w Choroszczy pod Białymstokiem było tak, że ze względu na przepełnienie szpitala psychiatrycznego, część pacjentów oddano pod opiekę mieszkańcom okolicznych wsi. Ci pierwsi zostali w ten sposób niejako uwolnieni, ci drudzy dostali dodatkową pomoc w gospodarstwie – opowiada Daniel Rycharski.
W ten sposób zainspirował się do stworzenia podobnego projektu, który nazwał „Opieka rodzinna”. Znalazł osoby ze społeczności LGBTQ+, które potrzebowały pomocy i zgodziły się wyjechać na jakiś czas na wieś oraz rodziny tam, które były gotowe przyjąć je pod swój dach. Całość wyszła bardzo dobrze, bo w każdym z pięciu przypadków udało się zbudować silne i bliskie relacje, a tym samym dać sobie wzajemnie różnego rodzaju wsparcie.
– Pokazało to moim zdaniem, że te podziały, które mamy stereotypowo w głowach w rzeczywistości przebiegają zupełnie inaczej, a na pewno inaczej niż chcieliby tego politycy – tłumaczy Daniel Rycharski.
Chodziło mu również o zwrócenie uwagi na fakt, że ludzie mieszkający na wsi niekiedy również są jedną z mniejszości. Bo o ile jest tak, że okolice wiejskie dużych aglomeracji, w odległości kilkudziesięciu kilometrów, zaludniają się, o tyle im dalej od dużych miast, tym wsie są coraz bardziej opustoszałe. A ponieważ tematyka wiejska od zawsze była bardzo istotna dla Daniela Rycharskiego, postanowił też zrobić na ten temat wystawę. Chodziło o pokazanie mikrohistorii rolniczych, zanik kultury chłopskiej, religijność ludową, kult maryjny. Całość umieścił w niedawno opuszczonym gospodarstwie w swojej rodzinnej wsi Kurówko (gmina Gozdowo, powiat sierpecki, województwo mazowieckie).
– To dom moich sąsiadów, którzy kiedyś byli jednymi z liderów rolnictwa, ale w którymś momencie przestało się to opłacać. Wyprowadzili się do miasta, dojeżdżają tam jednak codziennie, by dokarmiać kury i inne zwierzęta. Uznałem, że to dobre miejsce na wystawę, która opowie o w zasadzie końcu tej wsi w dotychczasowym kształcie – opowiada Daniel Rycharski.
Ten koniec wiejskości jest czymś, co go mocno interesuje. Sam pochodzi ze wsi, cała jego rodzina wciąż na niej mieszka, więc jako że jest człowiekiem rodzinnym, często ich odwiedza. Widzi też, że obecnie dużo mówi się o ludowej historii Polski, pojawiają się kolejne książki i artykuły na ten temat. Jak przyznaje Daniel Rycharski, po studiach nabrał świadomości, że istnieje niepisana zasada, że jeżeli chce się osiągnąć awans społeczny, to należy odciąć się od swoich korzeni, w tym przede wszystkim od wiary, stać się trochę nowym człowiekiem.
– Wiara jest dla mnie jednak ważna, chociaż moje podejście do niej przechodziło przez różne etapy. Wydaje mi się, że wnoszę więc w świat społeczności LGBTQ+ swoją duchowość, a także ludowość. Bardzo też ciekawi mnie to, jak wygląda religia na wsiach, bo ona często ma w sobie pierwiastek, nazwałbym to, „magiczny”, to znaczy często różne praktyki idą w kontrze do tego, co jest napisane chociażby w Piśmie Świętym – zauważa Daniel Rycharski.
W tym przypadku też stara się łączyć ze sobą różne, często uznawane za odległe od siebie, kwestie. Bo skoro Matka Boska przez lata była sojuszniczką wykluczonych, to czemu obecnie nie mogłaby pełnić tej funkcji również w stosunku do osób ze społeczności LGBTQ+? Stąd różne dzieła sztuki, które przedstawia światu Daniel Rycharski mocno łączą ze sobą wątki religijne i queerowe (związane ze społecznością LGBTQ+).
Wieś jest też dla niego czymś, co kojarzy się zarówno z wypoczynkiem, jak i bezpieczeństwem. Przyznaje, że często czuje się na niej o wiele bardziej komfortowo niż w dużym mieście. Ważne znaczenie ma dla niego również natura, zwierzęta. Uważa, że rolnicy zwykle mają bardzo dobre relacje ze zwierzętami, które traktują jak członków rodziny. Tym, co zaburzyło tę więź jest jednak rolnictwo przemysłowe. Zwraca więc uwagę na różnego rodzaju paradoksy.
– Moją strategią artystyczną często jest pokazywanie świata niejako na opak, wywracanie czegoś do góry nogami, łączenie nieoczywistych elementów. Przykładem tego niech będzie koryto, które obłożyłem jednogroszówkami, czyli zamieniłem je w coś nie tylko pięknego, ale i na swój sposób liturgicznego – opowiada Daniel Rycharski.
Swoją sztuką stara się zwracać uwagę na różne rzeczy, jak również zmieniać perspektywę. Chociaż nie uważa, że kultura chłopska sama w sobie jest homofobiczna, nie ukrywa, że widzi, iż wiele osób ze społeczności LGBTQ+ spotyka się na wsi z bardzo złym traktowaniem. Sam zresztą zrobił projekt artystyczny, którym był krzyż wykonany z drzewa, na którym samobójstwa popełniały osoby queerowe.
Czytaj także >>> Rycharski: Projekt, w którym jest duch
– Jednocześnie widzę duży potencjał dobra i solidarności, który wciąż jest jeszcze do ujawnienia. Robię różne rzeczy zarówno w mikroskali, jak i bardzo dużej. Sam nie mam bardzo złych doświadczeń, w Sierpcu i okolicach jestem szanowany. Wydaje mi się, że udało mi się zrobić coś na rzecz poprawy sytuacji i zawalczyć z nienawiścią na tle orientacji seksualnej. Dużo jest jeszcze do zrobienia, ale mam też sporą nadzieję, że obecnie wiele spraw szybciej pójdzie do przodu. Bardzo bym chciał, żeby TVP wyświetliła film inspirowany moją historią, „Wszystkie nasze strachy”. Jeżeli chodzi o przyszłość, to zdecydowanie jestem optymistą – podsumowuje Daniel Rycharski.
Jesteś zainteresowana_y działaniem na rzecz osób LGBT+ i chcesz zacząć działać już teraz? Potrzebujesz wsparcia w tym temacie? Chcesz porozmawiać? Skontaktuj się z nami!