Duch Wyszehradu

3

Dwadzieścia lat temu ówczesne województwo katowickie nawiązało współpracę z węgierskim komitatem (odpowiednikiem województwa) Borsod-Abaúj-Zemplén. Na poziomie gmin partnerstwo zainicjował Ogrodzieniec, który we wrześniu 1994 roku zawarł odpowiednie porozumienie z węgierskim Bogácsem.

Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Przede wszystkim oba kraje stały się częścią Unii Europejskiej, a województwo katowickie – województwem śląskim. Mimo tych zasadniczych, geopolitycznych i administracyjnych przeobrażeń, współpraca przetrwała, choć jej formy ewoluowały.

Wydawać by się mogło, że przynależność do europejskiej wspólnoty powinna sprzyjać zacieśnianiu wzajemnych kontaktów, poszerzać krąg odwiedzających się i coraz lepiej poznających Węgrów i Polaków. Patrząc z perspektywy czasu, wnioskowanie takie nie jest niestety w pełni poprawne.

Próby przed występami na Węgrzech.

Powszechne dziś międzynarodowe umowy miast, gmin, powiatów i województw mają w założeniu służyć propagowaniu zagranicą własnej kultury, tradycji, regionalnej i lokalnej specyfiki, mają także upowszechniać wiedzę o miejscach, z którymi się formalnie współpracuje i ludziach te miejsca zamieszkujących. Przed dwudziestu laty wiele wskazywało na to, iż w przypadku Ogrodzieńca i Bogácsa taki efekt zostanie osiągnięty.

Początek był nader obiecujący. Przygotowane na obczyźnie Dni Kultury Polskiej pozwoliły naszym grupom folklorystycznym szerzej się zaprezentować. W ślad za ludowymi zespołami Bogács odkrywać zaczęła także młodzież. Ruch był zresztą dwukierunkowy. Autokar przywoził do Ogrodzieńca młodych Węgrów i w powrotną podróż zabierał młodych Polaków. Problem w tym, że w liczącym nieco ponad dwa tysiące mieszkańców Bogácsu większość zainteresowanych zdążyła z czasem poznać gościnny Ogrodzieniec, natomiast ich miejscowość stała się dla nas nieco mniej gościnna.

Podróże kształcą

Siłą Bogácsa są baseny termalne, które, jak w polskiej Białce czy Bukowinie Tatrzańskiej, ściągają amatorów pluskania się w naturalnie podgrzewanej i dobroczynnie oddziaływującej na organizm wodzie. Tą atrakcją zainteresowali się w międzyczasie Niemcy i właśnie do ich możliwości finansowych dostosowano tamtejszą ofertę. Przedsiębiorczy Węgrzy wprowadzili dwujęzyczne menu w restauracjach, wobec zasobnych turystów zaczęli akcentować swą germanofilię. Wyjazdy zorganizowanych grup stały się dla nas po prostu za drogie.

1
Kompleks basenów termalnych w Bogacsu.

Zinstytucjonalizowana kooperacja zredukowana została do corocznych, odbywanych pro forma wizyt i rewizyt przedstawicieli samorządów obu gmin. Nie znaczy to jednak, że obywatele Ogrodzieńca wymazali ze swojej marszruty kierunek Bogács. Wręcz przeciwnie; na tamtejszym termalnym kąpielisku coraz donośniejszy echem rozlegają się znane nam wszystkim słowa. Jesteśmy na Węgrzech widoczni, acz bez wzajemności. Wpływu Madziarów na rodzimą rzeczywistość można natomiast doszukiwać się w stosunku do przyjezdnych.

Niewykluczone, że zagraniczne indywidualne doświadczenia i obserwacje stanowiły jedną z przyczyn większej otwartości zwykłych ludzi wobec przybyszów z bliższych i dalszych stron. Dwadzieścia lat temu nikt w Ogrodzieńcu nie przyjąłby obcych pod swój dach, a tym bardziej nie traktowałby takiego przyjęcia jako źródła stałych dochodów. Pod tym względem Bogács, podobnie jak całe Węgry, daleko nas wyprzedzał. Tam niemal każdy dom od dawna udziela turystom schronienia, a gospodarze starają się, by pobyt u nich pozostawiał miłe wspomnienia i chęć ponownych odwiedzin. Dziś takie myślenie nie jest w Ogrodzieńcu ewenementem, co świadczy o sporych i pozytywnych zmianach mentalności mieszkańców.

Ładna sumka od ambasadorów

Okrągłe rocznice wypada w szczególny sposób podkreślać i eksponować. Spektakularne przypominanie o sięgającej dwóch dekad współpracy ma jednak istotny feler. Wymaga określonych nakładów finansowych, tym większych, im bardziej okazałe i efektowne ma być czczenie. Burmistrz Ogrodzieńca Andrzej Mikulski, od trzech kadencji sprawujący swój urząd, postanowił wyciągnąć rękę po europejskie pieniądze, tym razem z nie tak często eksploatowanego w Polsce Funduszu Wyszehradzkiego. Gmina wzięła na siebie przygotowanie spełniającego ostre kryteria projektu, zatem spadł na nią główny ciężar planistyczno-koncepcyjnej roboty. Pomysł spodobał się w Bogácsu, a od niedawna rządząca nim Edit Csendesné Farkas naprawdę poważnie podeszła do sprawy.

2
Pozostały wspaniałe wspomnienia.

By liczyć na pieniądze, należało włączyć w to przedsięwzięcie przedstawicieli pozostałych dwóch krajów (Słowacji i Czech) tworzących Grupę Wyszehradzką. Tak się korzystnie składa, iż partnerskim ośrodkiem Ogrodzieńca jest także słowackie Spišské Podhradie (Spiskie Podgrodzie), zaś ogrodzienieckie mażoretki trenuje dojeżdżająca z Czech Kateřina Kubíčková.

W projekcie zapisano międzynarodowe spotkania dziecięcych i młodzieżowych zespołów artystycznych, najpierw w Bogácsu, potem w Ogrodzieńcu. Kilkudniowym mitingom miały towarzyszyć publiczne występy wszystkich uczestników, zwiedzanie okolicy, integracyjne ognisko i wieńczące dzieło parady głównymi ulicami. Dokooptowani do imprez Słowacy i Czesi pokrywaliby koszty transportu swoich grup do Polski i na Węgry. W grudniu 2013 roku Rada Ambasadorów Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego zaakceptowała projekt i wsparła go ładną sumką dwunastu tysięcy siedmiuset pięćdziesięciu euro.

4
Integracyjne ognisko.

Kilka miesięcy później imponująco brzmiące zapisy doczekały się równie imponującego wdrożenia. W Bogácsu było radośnie, interesująco, efektownie. Rano próby, potem wycieczki i pokazy. Dla wielu dzieci z Polski był to pierwszy zagraniczny wyjazd. Pozostały po nim wspaniałe wspomnienia i motywacja, by szlifować swoje talenty. Wyszechradzkim przyjaciołom zrewanżowaliśmy się adekwatnym natężeniem gościnności i troski o ich dobre samopoczucie.

5
Rewizyta w Ogrodzieńcu.

***

Wkrótce w ogrodzienieckim Urzędzie Miasta i Gminy rozdzwoniły się telefony. Z całej Polski padały pytania i deklaracje: „Jak żeście to zrobili?”, „Chcemy pójść waszym śladem”. Obchody dwudziestolecia polsko-węgierskiego partnerstwa odświeżyły wzajemne relacje, dały im nowy impuls. Andrzej Mikulski chce kontynuować ten nowy rozdział. Zdaje się, że w Bogácsu, Spišskim Podhradiu i czeskim Těrlicku (Cierlicku) myśli się podobnie.

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!