Jak zatroszczyć się o bocianie gniazda?

GNZDA

Marzec jednoznacznie kojarzymy  z budzącą się do życia wiosną. Pośród wielu jej zwiastunów zapewne najwięcej radości dają powracające nad Wisłę bociany. Dzięki nowoczesnym systemom monitorowania obserwatorzy znają szczegóły ich lotów, wiadomo, że niebawem opuszczą one kontynent afrykański i dotrą do Europy. Co zastaną w swych miejscach lęgowych? Czy ich gniazda będą w należytej kondycji? Jak przekonuje Ireneusz Kaługa z Grupy EkoLogicznej, w tej kwestii możemy  bocianom znacznie dopomóc.

Przemysław Chrzanowski, Witryna Wiejska: Zdecydowana większość gniazd bocianich zlokalizowana jest obecnie na słupach energetycznych.  Nic więc dziwnego, że szczególną troską siedliska te otaczają administratorzy sieci. Na czym polega ich działanie?

Ireneusz Kaługa, Grupa EkoLOgiczna: – Na terenie powiatu siedleckiego wypracowaliśmy dobrze funkcjonujący schemat działań w tym zakresie. Każdego roku prowadzimy inwentaryzację wszystkich okolicznych gniazd, dzieje się to między innymi przy okazji obrączkowania ptaków. Oceniamy wówczas kondycję siedlisk. Określamy w których lokalizacjach należy zainstalować platformy, bo na przykład bociany założyły gniazdo wprost na przewodach. W innych sytuacjach zalecamy, by zdjąć część materiału w celu odciążenia słupów, które pod naporem bocianich budowli mogłyby runąć i doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji w ich otoczeniu. Energetycy bardzo chętnie zapraszają nas, byśmy asystowali im w tych pracach w roli konsultantów.

A co w przypadku regionów, w których nie funkcjonują  organizacje społeczne nakierowane na ochronę zwierząt?

– Tutaj zwykle sami mieszkańcy bacznie przyglądają się gniazdom i z reguły potrafią dostrzec zagrożenia. Kiedy rzecz dotyczy słupów energetycznych, chwytają za telefony i informują o konieczności przeprowadzenia prac konserwatorskich. Ważne jest to, by zadziałać w określonym czasie. Energetycy mogą pracować przy gniazdach po zakończeniu sezonu lęgowego, czyli po 15 października. Teoretycznie z wszystkimi zgłoszeniami muszą się uporać do 1 marca, ponieważ właśnie wtedy rozpoczyna się nowy sezon. A pracy jest naprawdę mnóstwo, proszę sobie wyobrazić, że w ostatnich miesiącach tylko na terenie naszego powiatu zamontowano 40 platform. To potężne działanie logistyczne i finansowe.

Bocianie gniazda zlokalizowane są również poza sektorem energetycznym, kto powinien się o nie zatroszczyć?

– Zdecydowana większość siedlisk dotyczy jednak słupów energetycznych, na naszym terenie to około 70 procent wszystkich gniazd.  Pozostałe zlokalizowane są na słupach wolnostojących i w najmniejszym stopniu na drzewach. W pierwszym przypadku pielęgnacja polega na tym, że co kilka lat zrzuca się część materiału, by poprawić stabilność konstrukcji. W tym procesie zwykle partycypują gminy, które zwykle same z siebie nie podejmują żadnych działań, ale reagują na sugestie takich organizacji jak nasza, czy wspomnianych mieszkańców. Jeśli chodzi o gniazda zlokalizowane na drzewach, prace polegają przede wszystkim na cięciach pielęgnacyjnych. Jak już wspomniałem, wiele z tych zabiegów wykonujemy podczas obrączkowania młodych bocianów. Kiedy widzimy nagromadzenie wybujałych pędów, które wręcz uniemożliwiają dorosłym ptakom bezkolizyjne wejście do gniazda, staramy się je usunąć.

Podobnie postępujemy z drzewami, które w przyszłości mogłyby stać się siedliskami dla bocianów. Mieszkańcy sugerują nam, że konkretne drzewo leży w gestii ich zainteresowania, jednak ostatecznie nie decydują się na założenie gniazda ze względu na zbyt gęsto porośniętą  koronę.

Prace konserwacyjne przy gniazdach bocianich wiążą się zapewne z niemałymi wydatkami. Koszty modernizacji gniazd na słupach bierze na siebie energetyka, a co z pozostałymi?

– Tutaj wydatki leżą po stronie samorządu. Każda gmina ma podpisaną umowę na konserwację oświetlenia ulicznego. Firmy, które się tym zajmują dysponują specjalistycznymi wysięgnikami. Wystarczy dotrzeć do wójta, lub osoby, która zajmuje się środowiskiem i rolnictwem, by wystarali się o taki sprzęt na pół godzinki, kiedy specjaliści od światła akurat będą w okolicy. Kolejnym krokiem będzie znalezienie odpowiedniej osoby, która dokona naprawy gniazda. Z pewnością dobrze się sprawdzi w tym zadaniu energiczny strażak, który zaopatrzony w toporek i pilarkę na pewno sprosta wyzwaniu. W taki sposób koszty modernizacji bocianiego siedliska można ograniczyć do minimum.

Dlaczego zatem czekać na specjalistów od oświetlenia ulicznego, czy z takim wyzwaniem nie poradziliby sobie członkowie lokalnej jednostki OSP?

– Z doświadczenia wiem, że w gminach ochotnicze straże pożarne nie dysponują wozami zaopatrzonymi w wysięgniki czy drabiny. Takie pojazdy zwykle występują na wyposażeniu komend powiatowych.  A te zwykle są mocno obłożone akcjami ratunkowymi. Zresztą staramy się nie angażować tych służb do prac pielęgnacyjnych przy gniazdach. Strażacy mają swoje, zwykle bardzo trudne wyzwania. Oczywiście, gdy warunki są sprzyjające, a aura nie rokuje przykrych następstw, sięgamy po pomoc druhów ochotników. Spieszą nam z pomocą gdy na przykład młode zaplącze się w sznurek.

A co na to sami mieszkańcy? Czy bociany są w stanie po powrocie z zagranicznych wojaży wyczuć, że ktoś „majstrował” przy ich siedlisku?

– Absolutnie nie. Ludzie często pytają mnie czy potem bociany nie porzucą młodych, albo czy jaj nie zniszczą? Ptaki nie zachowują się w tej sytuacji tak jak ssaki, które mają silny węch i mogłyby poczuć czyjeś oddziaływanie. Bociany w żaden sposób nie są w stanie wyczuć ludzkiej ingerencji. Niemniej sugerowałbym powierzenie prac przy gnieździe profesjonalistom. Mam tu na myśli obrączkarzy, lub lokalnych ornitologów, którzy interweniując nawet podczas sezonu lęgowego będą wiedzieli jak się zachować.

Czy mógłbym samodzielnie wybudować platformę i niejako zaprosić bociany do siebie?

– Oczywiście. Od razu jednak zaznaczę, że cały koszt musi wziąć pan na siebie, ponieważ na takie działania nie ma żadnego finansowania zewnętrznego. Aby się za to zabrać najpierw należy ocenić, czy lokalizacja jest właściwa, w bliskiej okolicy bociany muszą mieć dostęp do żerowisk – najlepiej łąki i pastwisk. Z moich badań wynika, że optymalna odległość od takich miejsc to maksimum półtora kilometra. Niestety, najczęściej takie atrakcyjne lokalizacje są już zajęte. Nie ma problemu jeśli w okolicy bociany gniazdują w koloniach, w innym przypadku pary przeganiają się i nasze wysiłki spełzną na niczym.

Kiedy powyższe warunki można spełnić, w pierwszej kolejności  należy rozejrzeć się z drzewem, na którym zamontujemy drewnianą platformę. Kolejny etap to wyściółka i tu ponownie najlepiej sprawdzi się specjalista zajmujący się ptakami, a to z uwagi na kolejność i sposób ułożenia poszczególnych warstw. Kiedy jednak nie mamy dogodnego drzewa w okolicy, stawiamy słup. Jeśli jest drewniany, to analogicznie platforma także musi być drewniana, w przypadku słupów betonowych, zawsze stosujemy platformy metalowe. Do zainstalowania takich konstrukcji potrzebujemy kilku rosłych mężczyzn, ciągnika, a jeśli ktoś ma takie możliwości – także ładowarki HDS.

Zawsze udaje się panu zasiedlić nowe gniazda?

– Niestety nie. Zajmuję się bocianami od 30 lat i ciągle uczę się ich zachowań. Obecnie prowadzimy obserwację ptaków powracających do rodzimych gniazd, 7 bocianów zaopatrzyliśmy w nadajniki i codziennie weryfikujemy trasy ich przelotów. Proszę mi wierzyć, niespodzianek nie brakuje. Jeden z naszych wyprawił się do domu centralnie przez pustynię. Doświadczenie podpowiada, że to się nie miało prawa zdarzyć, a jednak…

***

Warto zajrzeć:

https://www.facebook.com/Grupa-EkoLogiczna-819352728079590/

http://www.grupaekologiczna.org.pl/

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!