Zmagania bocianów białych o przetrwanie stają się coraz bardziej dramatyczne w obliczu intensywnej urbanizacji, przekształceń w rolnictwie i zmian klimatycznych. Rozmawiamy z Ireneuszem Kaługą, prezesem Grupy EkoLogicznej, pasjonatem ochrony ptaków, który od 30 lat poświęca się ratowaniu bocianów. Opowiada o swoich doświadczeniach, wyzwaniach, edukacji społecznej i tym, jak zmienia się relacja ludzi i bocianów. Dzieli się także fascynującymi faktami na temat migracji tych ptaków, w tym niezwykłych podróży rekordzisty o imieniu Ataman. Mimo trudności, podkreśla wagę działań edukacyjnych i ochronnych, które mogą pomóc w zatrzymaniu niekorzystnych trendów dla przyszłości gatunku.
Piotr Subotkiewicz, Witryna Wiejska: Proszę opowiedz o tym, czym zajmuje się Grupa EkoLogiczna?
Ireneusz Kaługa: Grupa EkoLogiczna jest organizacją pozarządową o zasięgu krajowym. Jesteśmy organizacją zajmującą się ochroną ptaków. Naszym sztandarowym gatunkiem jest bocian. Działania ochronne, które prowadzimy są systematyczne i kompleksowe. Począwszy od edukacji ekologicznej, która obejmuje spotkania edukacyjne z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi, a skończywszy na ochronie bocianów na terytorium Libanu, nad którym to bociany lecą i są tam niestety często zabijane. Po drodze jest ochrona siedlisk, gniazd, działalność badawcza, czyli obrączkowanie bocianów i zakładanie im nadajników. Każda z tych gałęzi jest szeroko rozbudowana. Jest tego naprawdę bardzo dużo.
Kiedy zacząłeś się tym zajmować? Od kiedy Twoją pasją jest niesienie pomocy bocianom?
Bocianami zajmuje się już od 30 lat. Pierwszego bociana uratowałem, gdy byłem w szóstej klasie szkoły podstawowej. Tamten bocian został porażony prądem. Zająłem się nim i przez 9 dni wypuszczałem na łąki, gdzie się odżywiał, a ja szukałem dla niego pomocy. To mi się udało. Wtedy Siedlce były jeszcze miastem wojewódzkim i z urzędu wojewódzkiego przyjechał po bociana żuk, który zawiózł go do ZOO, do Warszawy. Od tego czasu rozpoczęła się historia, która trwa do dziś.
Dwa bociany w drodze do azylu.
Właśnie dzisiaj udało mi się chwycić dwa bociany, które nie odleciały i siedziały na mrozie, co może przy braku pokarmu być zagrożeniem dla tych ptaków. Ludzie codziennie dzwonili z prośbą o interwencję, ale dotychczas nie dawało się ich chwycić, a dzisiaj jeden z nich (młody ptak) pozwolił się złapać. Kolejny – dorosły bocian nie latał, i okazało się, że ptak, był przy swoim gnieździe. Wychował 4 pisklęta i przy tym samym gnieździe został porażony prądem. No i nie odleciał. Nocował dokładnie pod gniazdem – na piwnicy. Tak był przywiązany do miejsca, że nie odchodził od niego. Udało się go złapać po zmroku. Do transportu dołączyła jeszcze słonka, która przelatując uderzyła w linie energetyczne.
Na Facebooku Grupy EkoLogicznej zamieściłeś instrukcję o tym, jak należy postępować z bocianami w okresie zimowym: „Zimującego bociana należy obserwować i interweniować dopiero w razie konieczności. Wskazówką do interwencji jest osłabienie objawiające się zbliżaniem do zwierząt gospodarskich czy ludzi”. Ciekawe jest to, że normalnie zimujący bocian nie daje się złapać, ale jak gdyby czując, że sobie sam nie poradzi, zbliża się do ludzi.
To nie zawsze jest regułą, ale zasygnalizowałem, że to może tak być, że jeśli warunki się bardzo pogorszą i ptaki nie będą miały co jeść, będą na tyle osłabione, że nawet latający ptak może pozwolić się schwytać. Mamy takie przypadki w zasadzie każdego roku.
Jeśli ptak jest zdrowy, w dobrej kondycji i wie jak pokarmu szukać, to nawet przy minus 17 stopniach kilka razy jeździłem, żeby go schwytać i nie udało się. Bocian przezimował i nic mu się nie stało. Ten akurat zachował się inaczej. Przez ostatnie 3 dni, kiedy padał śnieg i był mróz, nie znalazł pokarmu i sfrunął pod gniazdo. Był już na tyle osłabiony, że zmusiło go to do sfrunięcia. Wczoraj to przewidywałem i dzisiaj to się sprawdziło. Szczęśliwie te obydwa ptaki udało się spakować do pudeł, a azyl zgodził się je przyjąć i będą bezpieczne.
Co się z nimi stanie później?
Później będą wypuszczone. Zobaczymy co będzie z tym dorosłym, bo ma problem ze skrzydłem. Muszą go zbadać lekarze specjaliści w azylu. Młody ptak na pewno będzie wypuszczony na wolność, to jest tylko kwestia czasu. Musi przezimować w azylu i zostać dobrze odkarmiony.
Jeśli ktoś napotka takiego bociana, który jest w niebezpieczeństwie, jest zagrożony, to ma prawo zgłosić się o pomoc do swojej jednostki samorządowej, która ma obowiązek udzielenia pomocy, prawda?
Tak, samorządy mają to to w swoich kompetencjach. Ustawa o ochronie przyrody i rozporządzenie o ochronie gatunkowej to są akty prawne mówiące o tym, że właściwy urząd gminy czy starostwo powiatowe, czyli generalnie jednostki samorządu terytorialnego są władne i powinny interweniować.
Te przepisy nie są jednak jednoznacznie wskazujące, że to tak musi być. Niestety niektóre urzędy gmin notorycznie się od tego uchylają. Mamy interpretację prawników Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska sprzed kilku lat, która mówi, że są władne i powinny interweniować urzędy gminne, starostwa powiatowe czy jednostki wyższego rzędu.
Ale niestety nie zawsze tak jest.
13. Akcja Obrączkowania Bocianów Białych na terenie powiatu siedleckiego.
Istnieje zagrożenie, że bocian podzieli los innych ptaków, które zniknęły z naszego krajobrazu. Tak, jak na przykład kraska. Czy to rzeczywiście jest realna przyszłość dla bociana? W czym to zagrożenie się przejawia? W jakich obszarach najbardziej jest to widoczne?
Kraska i bocian to gatunki krajobrazu rolniczego. Musimy o tym pamiętać. Obydwa gatunki zdobywają swój pokarm na łąkach i pastwiskach. Kraski częściej na pastwiskach, bo związane są z dużymi zwierzętami, na odchodach których polują na duże owady.
Bociany też są związane z rolnictwem i to rolnictwem ekstensywnym, do którego już nie wrócimy. Mam tu na myśli dwukrotne koszenie łąk – w maju i w sierpniu, co było sprzyjające dla bocianów.
Dzisiaj mamy rolnictwo bardzo intensywne i nawet w mojej rodzinnej miejscowości widzę, że rolnicy koszą już nawet czterokrotnie, a czasami pięciokrotnie. Wiąże się to też z bardzo niskim koszeniem i intensywnym nawożeniem. W takich miejscach pokarmu dla bociana jest bardzo mało, więc systematycznie ustępuje.
Powodem jest przekształcenie krajobrazu rolniczego, intensyfikacja rolnictwa, no i generalnie wzrost powierzchni obszarów pod kukurydzą i pod rzepakiem.
Łąki i pastwiska są zaorywane i przekształcane w pola. Często jest to robione nielegalnie. No bo trzeba też pamiętać, że w poszczególnych województwach są wyznaczane pewne poziomy procentowe użytków zielonych, które nie mogą być obniżone. Niestety jest to robione w dziwny sposób, że jednak znikają, są zaorywane i zmniejsza się ilość dostępnych powierzchni m. in. dla bociana.
Bocian jest generalnie związany z łąkami i pastwiskami. To są takie miejsca, na których najczęściej spotkamy polujące ptaki. Zmniejszanie się powierzchni terenów żerowiskowych i tym samym intensyfikacja rolnictwa na tych obszarach powoduje, że bocian ma coraz mniej jedzenia, coraz mniej par lęgowych przystępuje do lęgu i jest to duży problem.
13. Akcja Obrączkowania Bocianów Białych na terenie powiatu siedleckiego.
Jest też scalanie gospodarstw – łączenie w duże powierzchnie, co coraz częściej obserwujemy.
Na szczęście na terenie powiatu siedleckiego mamy ponad 40% gospodarstw o powierzchni do 5 ha. Jest jeszcze duże rozdrobnienie i dlatego bocian ma się u nas dobrze. Na takich niewielkich działkach są sadzone różne rośliny i jest to dla bociana bardzo sprzyjające. Większe działki przedzielają miedze. Wśród nich są ekotony. (strefy przejściowe pomiędzy dwoma ekosystemami. przyp. red.)
Wszystkie te miejsca są sprzyjające temu, żeby bociany mogły żerować. W związku z tym populacja naszych siedleckich bocianów jest stabilna. Mamy tutaj około 500 par lęgowych, które wychowują rocznie około 1200 młodych. Na razie sytuacja jest bardzo dobra.
Na drugim biegunie mamy na przykład województwo opolskie, gdzie w ciągu ostatnich 10 lat bociania populacja spadła o 40%. To już jest duże zagrożenie dla egzystencji bociana. Tam obszary łąkowe są przekształcane na grunty orne. Masowo sieje się kukurydzę i rzepak. Tam bocian ustępuje z roku na rok i widzimy to wyraźnie. Na naszych oczach tempo zanikania bociana rośnie.
Jestem świeżo po zjeździe grupy badawczej bociana białego. Przez 3 dni dyskutowaliśmy o tym, jak sytuacja wygląda w poszczególnych województwach. Niestety dane są mało optymistyczne dla tego gatunku. My tu jeszcze na wschodzie mamy dobre warunki, ale w zachodniej części naszego kraju, już widać dramatyczne spadki liczebności populacji bociana.
Co możemy zrobić, aby to zmienić?
Zachować łąki i miejsca, gdzie bociany mają żerowiska. Ale ja mam świadomość, że nie zmierzamy do tego, by rolnictwo na powrót stało się ekstensywne. Nasza wieś się zbroi w sprzęt, gospodarstwa się modernizują. Nie damy kontry rolnictwu przyszłości. Mamy małe wysepki, na których możemy jeszcze zachować to rolnictwo w miarę tradycyjne i nie tak intensywne.
Takim elementem wsparcia mogą być na niektórych obszarach programy rolnośrodowiskowe, które są instrumentem wspólnej polityki rolnej Unii Europejskiej. W Polsce też są prowadzone. Zgodnie z nimi termin koszenia łąk jest przesunięty od 15 czerwca, co jest sprzyjające dla bocianów.
Programy te przeznaczone są dla takich rolników, którzy gospodarują ekstensywnie. Ale takich działek nie jest dużo. W mojej pracy doktorskiej kiedyś to analizowałem i starałem się pokazać rozmieszczenie gniazd na tle programów rolnośrodowiskowych. Jest jednak ich ciągle zbyt mało, by mogły mieć znaczący wpływ na populację bociana. Lokalnie oddziałują jednak pozytywnie.
Są niestety pomysły zalesiania nieużytkowanych działek w dolinach niektórych rzek. Na przykład w dolinie Liwca czy Bugu mamy już duże obszary łąk i pastwisk niekoszonych zupełnie. Czyli na jednym biegunie mamy rolnictwo bardzo intensywne, a na drugim porzucanie gospodarowania.
Dla przykładu, w gminie Korczew, przepięknej gminie nadbużańskiej, notujemy już około 2 procentowe roczne spadki liczebności bociana. Do niedawna obszar ten bardzo sprzyjał gniazdowaniu bocianów.
Niestety populacja spada, bo gmina z rolniczej stała się gminą turystyczną, czyli nikt po prostu nie kosi, a powinny być koszone duże powierzchnie w odpowiednim okresie roku. Jest to też związane z hodowlą zwierząt, bo łąki były koszone na siano. Teraz robi się siano kiszonki, a krowy nie są już wypasane.
Bociany są związane z rolnictwem i te przekształcenia, które teraz obserwujemy, są dla nich niekorzystne.
Wykład podczas festynu integracyjnego „Pożegnanie bocianów”.
Właściwie to jedynie, co może pomóc to działania takich pasjonatów, jak Ty oraz przekonywanie i edukacja rolników i włodarzy gmin, żeby zostawiali jakieś miejsca, w każdej gminie dla bocianów. Przecież bocian jest ważny dla naszej kultury i tradycji. Gdybyśmy mieli sobie wyobrazić, że od jutra nie będzie żadnego bociana, że już go nigdy nie zobaczymy, byłoby to bardzo smutne.
Kiedyś też tak myślałem, ale dzisiaj coraz więcej osób mówi nam, „zabierajcie te bociany, bo one nam brudzą”. Nie sądziłem, że doczekam takiej chwili, że ludzie, u których bociany się gnieżdżą będą mówić, że bociany im przeszkadzają. Nie sądziłem, że to będzie w ogóle możliwe.
Energetycy przekładający gniazda na platformy kiedyś nie zabierali materiału gniazdowego, który zrzucili ze słupa, a dzisiaj muszą go zabierać, bo mają awantury, jeśli tego nie zrobią. Muszą transportować ten materiał na składowiska odpadów. Kiedy słyszałem 10 czy 15 lat temu, że takie rzeczy dzieją w Małopolsce, to myślałem sobie, no tak, Kraków, miasto, ale na wsi nigdy do tego nie dojdzie, a dzisiaj do tego dochodzi.
Albo ludzie mówią, że bocian siada. Jak zabezpieczyć budynek, żeby nie siadał? Stosują różne odstraszacze włącznie z tym, że próbują likwidować gniazda, które znajdują się w sąsiedztwie budynków. To jest dla mnie niepojęte, ale tak się dzieje.
Podobnie jest ze skrzynkami lęgowymi na blokach, które są ocieplane. Czasami mamy różne spory. Ludzie pytają ‘a czemu na naszym bloku’? Ale na naszym bloku wcześniej były ptaki w tych miejscach, które teraz są dla nich zamknięte. Przed termomodernizacją były w pęknięciach muru, pomiędzy płytami, a teraz zniszczyliśmy im miejsca lęgowe. No i zgodnie z prawem musimy to skompensować instalując skrzynki. „No to na drzewach zawieście a nie na budynku”. Nie pomaga tłumaczenie, że ptaki muszą być blisko miejsc, w których lęgły się wcześniej.
W tym roku zrobiliśmy badanie na temat tego, jak głęboko bocian jest obecny w kulturze, czy jest to gatunek znany, jakie są przesądy, czy jest lubiany itd. Już po analizie około 60 ankiet nasuwa się wniosek, że niestety to nastawienie bardzo się zmieniło. Stosunek ludzi do bocianów zmienia się na niekorzyść. To jest bardzo smutne i nie napawa optymizmem.
Członkowie i sympatycy Grupy EkoLogicznej podczas 13 Akcji Obrączkowania Bocianów Białych na terenie powiatu siedleckiego.
Rozmawiamy w przededniu spotkania w ramach projektu Zakorzenione, gdzie również będziesz obecny. Powiedz proszę, jakie działania w ramach tego programu prowadzi Grupa EkoLogiczna?
Dostaliśmy zaproszenie do programu Zakorzenione, napisaliśmy wniosek, który został wysoko oceniony i zaakceptowany. My dopiero nasz projekt zaczynamy. Chcemy chronić bociany, zabezpieczać gniazda, znakować, prowadzić edukację. To jest grupa, która będzie nas wspierała w naszych działaniach do maja przyszłego roku.
Generalnie większość działań prowadzimy społecznie, absolutnie bez żadnych środków, dlatego, że jesteśmy do nich przekonani.
Jeden przykład. Podsumowując i pokazując nasze działania badawcze i praktyczną ochronę na zjeździe grupy badawczej bociana białego wyliczyłem, że w ciągu 13 lat przejeździłem w terenie obrączkując bociany, czytając obrączki, zakładając nadajniki – 19 700 kilometrów.
W ciągu 13 lat, wolontariusze wraz ze mną obrączkując, bez żadnego wynagrodzenia i poświęcając swój czas, przepracowali około 1500 godzin. Tylko obrączkując bociany średnio 9 dni w roku. To pokazuje skalę tego, co robi jedna nieduża organizacja.
Nie mówię już o projekcie libańskim, gdzie przekonujemy i edukujemy Libańczyków, aby nie zabijali bocianów.
Spotkanie edukacyjne w libańskiej szkole.
Czy tam się coś zmienia?
Dzieje się dużo. Są bardzo pozytywne wnioski. Przede wszystkim powstał tam szerszy ruch na rzecz ochrony ptaków migrujących. Nawiązaliśmy kontakty ze szkołami, mamy swoich partnerów, mamy ornitologów, którzy są naszymi przedstawicielami i monitorują przestrzeganie prawa. Różne naciski spowodowały, że osoby, które tego prawa nie przestrzegają, trafiają na czarną listę i mają zakaz wjazdu do strefy Schengen. To jest bardzo ważna informacja. Mamy dobrze rozbudowane kontakty z polską ambasadą w Bejrucie, która nas wspiera. Generalnie dzieje się dużo pozytywnych rzeczy.
Niestety to co się dzieje obecnie w Libanie, nie sprzyja rozwojowi projektu.
W ostatnich latach nie było dobrego klimatu do wspierania naszych działań. Składaliśmy wnioski i nie mogliśmy trafić. W tym czasie, niestety smutno to się mówi, ale były wspierane tylko koła gospodyń wiejskich i ochotnicze straże pożarne. Ja mam takie odczucie i po prostu to widzę, że skupiano się na tym, żeby pozarządowe organizacje przyrodnicze niewiele mogły zdziałać.
Miejmy nadzieję, że teraz coś się zmieni w tej kwestii.
Mam nadzieję że powieje wiatr zmian i coś zostanie tutaj uporządkowane. Cieszę się z takich małych projektów, jak na przykład Zakorzenione, że trochę przez te kilka miesięcy poprawimy, że będziemy mogli komuś zapłacić za to, żeby zawiózł bociany do azylu. To jest jedna z takich rzeczy pozytywnych.
Nawiązując do edukacji, proszę powiedz jak to jest z bocianimi odlotami. One gdzieś w połowie sierpnia zaczynają szykować się do odlotu. Może byśmy to nakreślili, jak sprawa wygląda z ich podróżami do ciepłych krajów?
Nasze bociany odlatują mniej więcej od 8 sierpnia. Pierwsze odlatują młode, które wychowały się w tym roku i ptaki, które nie miały lęgów, czyli tak zwane ptaki nielęgowe. One lecą jako pierwsze. Startują z terenu naszego powiatu około 8 sierpnia i tak mniej więcej do 15 ta frakcja zabiera się i odlatuje.
Później lecą systematycznie już ptaki, które miały w danym roku lęgi. Wcześniej odlatują te, które miały mniej liczne lęgi, bo one szybko odbudowują się energetycznie na podróż – te z jedynkami i dwójkami. Na końcu odlatują takie, które miały czwórki czy piątki, bo one potrzebują dużo więcej energii, żeby się odbudować, żeby zgromadzić zapasy na tę trudną podróż.
Jak daleko lecą?
Miejsca, do których w pierwszej kolejności przylatują nasze bociany, są oddalone o 6,5 tysiąca kilometrów i znajdują się na pograniczu Sudanu i Czadu. Mówię to na podstawie odczytów z nadajników. Mamy teraz 12 bocianów z nadajnikami. W tym roku jeden młody bocian 6,5 tysiąca kilometrów pokonał w zaledwie 3 tygodnie.
Ale mamy bociana rekordzistę – Atamana, który lata do RPA, a to już jest 9,7 tys. kilometrów.
To jest coś niebywałego. Leci na pogranicze Sudanu i Czadu, tam przebywa mniej więcej do lutego. Na początku lutego, nasze bociany ruszają w drogę powrotną w kierunku Europy, a Ataman wtedy leci … na południe – do RPA. Ma tam dwa swoje ulubione miejsca, między innymi na składowisku odpadów.
Tam przebywa 2 miesiące, po czym podejmuje wędrówkę na północ. Przylatuje do Polski w maju. Wtedy jego gniazdo jest już zajęte. Wysiadują w nim inne ptaki. Ataman rozbija jajka i wyrzuca parę zajmującą gniazdo, pilnuje go i odlatuje do Afryki na początku września.
W ubiegłym roku zrobił coś niebywałego. Leciał mniej więcej półtora miesiąca do RPA. Przyleciał w miejsce, gdzie zawsze przylatuje już w godzinach popołudniowych. Następnego dnia, już o dziewiątej rano ptak nieoczekiwanie ruszył w drogę powrotną na północ.
To rzeczywiście jest wyczynowiec.
Bociek Ataman w ciągu roku pokonuje około 19,5 tysiąca kilometrów.
To jest coś niesamowitego i dlatego powinniśmy pamiętać, że te ptaki są wyjątkowe, są z nami związane, mamy je w sercu. Warto przekazywać wiedzę o bocianach.
Właśnie jesteśmy w trakcie cyklu 70 spotkań edukacyjnych w szkołach, gdzie przekazujemy tą wiedzę. Ciągle o tym mówimy. Ankieta, którą ostatnio przeprowadzaliśmy potwierdza, że ludzie są coraz bardziej świadomi roli jaką odgrywa bocian, jego miejsca w kulturze oraz roli przyrodniczych organizacji pozarządowych takich jak np. nasza.
Bywają chwile, że jestem zniechęcony, zmęczony. Czasami zastanawiamy się, po co to robimy? Trzeba to robić. To jest praca u podstaw. Są powody i tych powodów jest bardzo dużo. Powinniśmy to robić. Ktoś jest pilotem, lata i to jest jego zawód. A ktoś się rodzi ornitologiem,– liczy ptaki i prowadzi edukację ekologiczną.
Kiedy wychodziłem dzisiaj rano do radia, na rozmowę o bocianach, spotkałem moich sąsiadów. No i sąsiadka pyta mnie czy idę do pracy? Przez chwilę się zawahałem. Odpowiedź mogła być tylko jedna: nie, nie idę do pracy, bo to co robię, jest moją pasją. Ja nigdy nie pracowałem.
Zdjęcia pochodzą z Facebooka Grupy EkoLogicznej.