Pańszczyzna – echa dyskusji z działaczami organizacji wiejskich

_DSC7522zaja23466xxIC

W ostatnich latach ukazało się szereg publikacji poświęconych pańszczyźnie oraz jej roli i znaczeniu dla rozwoju Polski. Jan Sowa w „Fantomowym ciele króla” sformułował zarzuty mówiące, że za zacofanie i upadek I Rzeczpospolitej odpowiadała szlachta oraz stworzony przez nią system stosunków społeczno-gospodarczych oparty o bezpłatną i przymusową pracę chłopów. Z kolei Kacper Pobłocki autor „Chamstwa” opisał przemoc i maltretowanie chłopów, które nieodłącznie wiązały się z pańszczyzną. Natomiast w „Ludowej historii Polski” Adam Leszczyński opowiedział na nowo dzieje naszego kraju z uwzględnieniem obecności chłopów w historii.

Idąc tym tropem porozmawialiśmy o pańszczyźnie z uczestnikami XX Ogólnopolskiego Spotkania Organizacji Działających na Obszarach Wiejskich w Starych Jabłonkach – sołtysami, działaczami stowarzyszeń i grup nieformalnych.

Interesowało nas w jaki sposób pańszczyzna jest współcześnie obecna, z czym się kojarzy, jak wpływa na nasze życie i życie wspólnot lokalnych i, czy może być czymś więcej, niż tematem badań naukowych. Czy może on „napędzać do działania”, bo w sumie nie chodzi o to, aby tylko działać, ale mieć też historie i opowieści, które nas prowadzą.

Rozpoczęliśmy od pytania: Z czym kojarzy się słowo pańszczyzna?


Anonymous (Queen Mary Master), Public domain, Wikimedia Commons.

Praca, która nigdy się nie kończy

Pańszczyzna kojarzy mi się z przemocą, pracą która nigdy się nie kończy. Pracujesz od rana do nocy i nic z tego nie masz. Nie masz oszczędności, nie masz majątku – zauważyła jedna z uczestniczek dyskusji.

Wszystko to prawda. Ziemia nie należała do gospodarza, jej właścicielem był pan. Była dzierżawiona danej rodzinie, a w zamian oczekiwano nieodpłatnej pracy w folwarku. Wymiar pańszczyzny systematycznie zwiększał się od XVI wieku. Również prawdą jest, że przemoc fizyczna i psychiczna była nieodłącznymi składowymi pańszczyzny. Stosowano ją, aby  zmusić chłopów do jeszcze cięższej pracy. Kary cielesne wymierzano po uważaniu, ponieważ pan miał władzę sądowniczą nad chłopem. Nie można było opuścić też miejsca zamieszkania, było się przypisanym do ziemi. Oddawano do 90% zysków wypracowanych z gospodarstwa. To co pozostawało pozwalało na egzystencję na poziomie minimum – za mało aby żyć, za dużo żeby umrzeć. Większość z tego, co wypracowali chłopi było „przechwytywane” przez panów i przejadane.

Kiedy mojej matce nie podobało się, jak wykonałem jakieś zadanie, to miała zawsze jeden komentarz „odrobiłeś jak pańszczyznę” – dodaje kolejna osoba.

Pańszczyzna jest synonimem pracy wykonywanej niedbale i opieszale. Chłop nie odrabiał pańszczyzny przez chwilę. Latem musiał stawić się przed świtem na polu i pracować do zmierzchu. Praca trwała kilkanaście godzin, z dwugodzinną przerwą w środku dnia. Fizycznie taka praca była bardzo trudna do zniesienia. Trzeba było rozłożyć siły na cały dzień. Po pracy na pańskim należało obrobić własny kawałek ziemi. Praca na roli nie była jedyną wykonywaną na rzecz dworu. Chłopi mieli na przykład jeździć z pańskim zbożem albo byli wysyłani po towary do miasta, pełnili straż nocną przy dworze, bądź też pilnowali zwierząt. To kiedy pracowali na swoim? Jeśli były warunki, to w nocy. Sytuacja chłopów też nie była cały czas taka sama. W XVI wieku była względnie dobra, natomiast po Potopie Szwedzkim chłopów sprowadzono do roli półludzi, musieli tylko harować.

 

Kredyt nasz powszedni

W spektaklu w „Imię Jakuba S.” wyreżyserowanym przez Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego, który kilka lat temu wywołał dyskusję na temat dziedzictwa pańszczyzny, jedna z osi konfliktu związana jest z kredytem. Młodzi ludzie, potomkowie chłopów chcą zaciągnąć pożyczkę w banku na 30 lat na zakup mieszkania w Krakowie. Otrzymanie kredytu wiąże się z szeregiem upokorzeń, przez które muszą przejść. W czasie naszej dyskusji pojawił się głos o kredycie na prowadzenie gospodarstwa:

Moja rodzina prowadzi duże gospodarstwo rolne, żeby móc produkować i sprzedawać musiała zaciągnąć kredyty – na zakup maszyn, nasion, dzierżawę ziemi. Nie ma takiej możliwości, aby np. z powodu choroby w danym roku nie uprawiać ziemi, bo nie byłoby z czego spłacić kredytu, ale też wypadlibyśmy z obiegu.

W tej dyskusji najważniejszy jest ten fragment mówiący o niepewności jutra. Z dnia na dzień można stracić cały swój majątek. Jest to pewnego rodzaju podobieństwo pomiędzy tym, co było kiedyś, a tym co jest teraz. Chłop nie był właścicielem majątku, zdarzały się przypadki, kiedy bywał przenoszony z dnia na dzień do innego miejsca, bądź był sprzedawany wraz z rolą. Jan Sowa twierdzi, że podstawowa różnica pomiędzy niewolnictwem a pańszczyzną polegała właśnie na tym. Niewolnika można było kupić na targu. Chłopa można było kupić z ziemią, nie mógł opuścić miejsca zamieszkania bez zgody pana. Można też było go odziedziczyć w spadku.


Józef Chełmoński, Bociany, Public domain, Wikimedia Commons.

Dwór i szubienica – ślady w krajobrazie

Dyskusja toczy się dalej.

Moja babcia mówiła mi, że jej babka odrabiała pańszczyznę. Tam, gdzie teraz we wsi stoi dom moich sąsiadów, tam kiedyś był dwór. Teraz nie ma po nim śladu, bo po wojnie dwór rozebrano – ktoś przywołuje wspomnienie rodzinne.

A u nas z kolei, jak się jedzie do Gdańska była górka, na której stała szubienica.

Zarówno dwór, jak i folwark, a także szubienice oraz układy pól są śladami po pańszczyźnie. Nawet jeśli fizycznie nie ma dworu, to pozostał on w pamięci mieszkańców. Natomiast szubienice, umiejscawiane na górze, w widocznym miejscu, były likwidowane w XIX wieku. Przypominały o poddaństwie osobistym chłopów. Najbardziej świadczyły o dowolności wymierzania kar. Za to samo przewinienie można było stracić życie, jak również oberwać kilka batów.

 

Pańszczyzna w drobiazgach

Pojawia się też całkiem sporo innych głosów. Jak zwykle, przy tego typu rozmowach okazuje się, jak bardzo Polska jest zróżnicowana regionalnie. Jak odmienne są lokalne historie. W dyskusji wzięły udział osoby z trzech zaborów. W Prusach uwłaszczenie chłopów odbywało się na podstawie umów, zgodnie z literą prawa. W Galicji gospodarstwa były rozdrobnione i nieustannie dzielone wśród rodzin. Nie ma jednej historii Polski.

Jestem z zaboru rosyjskiego, szukam korzeni mojej rodziny, dotarłam do dokumentów pisanych po rosyjsku, których nie możemy przetłumaczyć – jedna z sołtysek dzieli się swoim problemem.

Pochodzę z woj. mazowieckiego, ze wschodniej jego części i u nas we wsi są sady. Jak była praca, to ludzie chodzili do sadu codziennie i pracowali po kilkanaście godzin. W końcu nasz ksiądz zainterweniował i wytknął właścicielowi, że zmusza ludzi do pracy także w niedziele. Od tej pory niedziele są wolne. – kolejny głos.

 

Bunt

Chłopi nie byli bezwolną masą. Też buntowali się przeciwko nadmiernym obciążeniom. Mogli uciec z dóbr pana wraz z inwentarzem, podpalić zabudowania dworskie, bądź też wziąć udział w chłopskich buntach, o czym szerzej pisze Michał Rauszer w publikacji pt. „Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich”.

Ciekawe, że jedna z uczestniczek naszego spotkania usłyszała od swojego wójta.

Po co Ty tam pojedziesz na spotkanie? Będą Was tylko buntować.

Czasami bunt polega na otwarciu się na nowe treści, ludzi, opinie, a czasami na opuszczeniu swojej gromady.

Te czapki marszczone w dłoniach, ta uniżona postawa, kulenie się w sobie, udawanie głupka, to oczywiście były reakcje na bicie i poniżanie – kolejna osoba dołącza do dyskusji.

Jedną z postaw, którą chłop mógł prezentować było okazywanie nadmiernej uniżoności, uprzejmości i gorliwości względem pana. Jest to znany i opisany mechanizm przystosowawczy charakterystyczny dla niewolników. Przejawia się on np. w stroju, postawie ciała, języku.

Jak my idziemy do urzędu to też czasami nas tak traktuje się z góry, że człowiek mimowolnie łapie tę czapkę w ręce i zaczyna ją miętosić – następny głos.

 

Nie generalizuj!

Dyskusja zahaczyła o historię Państwowych Gospodarstw Rolnych. Czy ludzie tam pracujący byli pozostawieni w sytuacji chłopów pańszczyźnianych? Na początku lat 90. zlikwidowano w Polsce PGR-y. Z dnia na dzień wiele tysięcy osób znalazło się bez środków do życia. Jedna z uczestniczek dzieli się wspomnieniem.

Ja miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo w PGRze. Nasz PGR był wzorowo prowadzony i to chyba dlatego nam niczego nie brakowało. Kiedy pojechałam na studia, to ja naprawdę nie odstawałam od rówieśników. Miałam za sobą i kolonie i wycieczki, wizyty w teatrze, także pochodzenie z PGR-u nie musi automatycznie oznaczać, że człowiek miał gorzej.  

Tutaj dotknęliśmy problemu otoczenia społecznego, prawnego, w którym przychodzi nam działać i żyć. Nie zawsze jesteśmy twórcami tych systemów. W społecznym odbiorze, w latach 90. PGR-y funkcjonowały, jako synonim mało efektywnej pracy. O osobach, które w nich pracowały mówiono, że były leniwe, niezaradne. Historia uczestniczki zaprzecza temu wyobrażeniu. Ale też w opowieściach o byłych PGR-ach było dużo kalek językowych, stereotypów, które można by z powodzeniem stosować do opisu pracy chłopów pańszczyźnianych. Na rozbrojenie i pogłębienie tego wątku już zabrakło nam czasu.


Leon Wyczółkowski, 'Orka na Ukrainie’ Public domain, Wikimedia Commons.

To o czym jest ta historia o pańszczyźnie?

To jest też taki sposób życia, że ktoś z góry mówi Ci, co masz robić. To hamuje inicjatywę, chęć zmiany. Ciąży nam to bardzo w Polsce, hamuje nasz rozwój. Politykom łatwo jest stosować ten mechanizm, bo ludzie mają w podświadomości swoją niewolę. Jesteś własnością pana i musisz odrabiać pańszczyznę, a z drugiej strony jest to wygodne, bo nie musisz się martwić podejmowaniem decyzji. Największą pretensję można mieć do osób sprawujących władzę, że nie dają ludziom przestrzeni na wypracowanie własnych pomysłów. Przejawia się to tym, że np. w wielu gminach nie ma wyodrębnionego funduszu sołeckiego. To odcina ludziom możliwość decyzji i myślenia. Tworzy się taki bezwolny lud, którym łatwo się manipuluje. Jest to takie antydemokratyczne.

Związek pańszczyzny z naszymi wyborami politycznymi, poczuciem wolności i swobody działania jest jedną z kluczowych kwestii. Im bardziej czujesz się wolny, tym więcej masz ochotę zdziałać, robić. Im bardziej partnerskie relacje samorządu z organizacjami, tym lepiej rozwijają się wspólnoty. Ludzie chcą działać, angażować się, wychodzić poza kręgi rodzinne i robić coś razem. Takimi zorganizowanymi wspólnotami, które jasno definiują swoje interesy, dobrze się ze sobą dogadują i umiejętnie rozwiązują konflikty – trudniej jest manipulować. Władza tego nie lubi.

Pańszczyzna jest bardziej w nas, niżbyśmy sobie tego życzyli. Może być czymś, co zdecydowanie siedzi w nas głębiej i „wychodzi” przy okazji. Jest czymś, co się w nas uruchamia pod wpływem różnych wydarzeń.

Pańszczyzna jest częścią dziedzictwa Polek i Polaków. Wypartą i niechcianą pamięcią, gdzieś na obrzeżach pamięci zbiorowej. Nie daje nam zbyt wielu powodów do dumy, nie jest radosnym paliwem napędzającym nas do pokonywania kolejnych trudności w życiu społecznym. Może być natomiast historią o buncie i niezgodzie, o walce o swoje prawa i o chęci zmiany na lepsze. Mierzymy się z tym dziedzictwem.

Usłyszeliśmy, że osoby aktywnie działające na rzecz swoich społeczności znają i interesują się historią lokalną, krytycznie na nią patrzą, ale też podchodzą do niej z humorem i dystansem.

Zdecydowanie potrzebujemy więcej rozmów, w których będziemy mogli ten temat omówić i wyciągnąć wnioski dotyczące naszego codziennego życia i podejmowanych przez nas decyzji.

Kolejne wybory za pasem – samorządowe, parlamentarne i inne. To w nich najbardziej odtworzy się nasza struktura pańszczyźniana. Czy wygra wolność, czy zniewolenie? Pytanie pozostaje otwarte.

***

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

cała Polska
24.04.2024
- 30.04.2024
Cała Polska
22.04.2024
- 09.05.2024
cała Polska
24.04.2024
- 30.04.2024
Cała Polska
22.04.2024
- 09.05.2024

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!