Jak walczyć z hejtem w swojej społeczności?

Jak walczy? z hejtem w swojej spo?eczno?ci_

Organizacje działające na wsi, sołtysi, lokalni liderzy robią fantastyczne rzeczy, ale większość z nich płaci za swe sukcesy wysoką cenę. To nie tylko ciężka praca i wyrzeczenia. To także walka z tymi, którzy podcinają im skrzydła. Czy bezpodstawna krytyka musi być wpisana w życie każdego społecznika? Takie pytanie zadaliśmy członkom internetowej społeczności Działamy Dla Wsi. To właśnie tam opowiedzieli nam o hejcie, z którym spotykają się na co dzień.

– Hejt ze strony mieszkańców i kierowany bezpośrednio do mnie był przykry, ale można go ignorować i robić swoje. Ludzie się boją konsekwencji (to nie są bajki z mchu i paproci, to jest wiejska rzeczywistość, układy jak ze średniowiecza), więc trudno im jest okazywać w takich sytuacjach poparcie dla osoby hejtowanej, ale to nie znaczy, że nie udzielają wsparcia nieoficjalnie. Mnie pomagała świadomość, że przeciwko każdemu hejterowi jest kilka tysięcy innych osób, nawet jeśli się nie odezwały. Ale zupełnie nie poradziłam sobie z hejtem uprawianym za plecami, w gronach osób, które kompletnie nie znają mnie ani spraw jakich dotyczyły. I po prostu się wycofałam. Hejt w małej społeczności jest zabójczy, dosłownie. Ale życie nie znosi próżni. Ja mam ogromną satysfakcję, że nawet jeśli mnie nie udało się czegoś osiągnąć, to ponad 10 lat to było wystarczająco dużo, żeby „wychować” kolejne pokolenie świadomych, odpowiedzialnych i ostrożniejszych mieszkańców, którzy dbają o nasze sprawy lokalne – w emocjonalnym wpisie do sprawy odnosi się Katarzyna Helena Mańko.

 

– Jestem dumna z siebie, że wytrzymałam 20 lat. Teraz już odpuściłam i jestem na sołtysowskiej „emeryturze”. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że będzie mi tak dobrze bez sołtysowania. Teraz uszczęśliwiam samą siebie. Życzę Wam kochani samych słonecznych dni – komentuje Regina Szpindler.

 

– Nigdy nie pomyślałabym, że bycie sołtysem to tak niewdzięczny i ciężki kawałek chleba. Hejt jest ciągle. Prawda jest taka, że to sołtys jest na pierwszej linii frontu i to sołtys zbiera często niezasłużenie cięgi za wójta czy gminę… Niedawno zeznawałam w sądzie w sprawie jednego z mieszkańców sołectwa. Od drugiego usłyszałam, że wieś mi tego nie wybaczy, że tamtego tak bronię. Strasznie jest ciężko, gdy jest się samemu i nie ma się wsparcia w innych. Nie chcą się angażować i pomagać mi to ok, ale niech nie krytykują i nie podcinają mi skrzydeł, bo naprawdę o wszystko ludzie się czepiają żali się Paulina Frątczak.

***
Te i inne komentarze zamieszczone pod facebookowym postem sprowokowały nas do zastanowienia się nad problemem hejtu w organizacjach pozarządowych. O głos w sprawie poprosiliśmy Maję Winiarską-Czajkowską, ekspertkę ds komunikacji społecznej, warsztatów i projektów.

Przemysław Chrzanowski: W jakich sytuacjach możemy spodziewać się hejterskich ataków?

Maję Winiarska-Czajkowska: – Problem hejtu dotyczy tych liderów, którzy bardzo aktywnie działają na rzecz lokalnych społeczności. Jest akcja, jest reakcja. Zawsze będzie ktoś niezadowolony. Wystarczy zrobić chodnik po jednej stronie, wtedy będą atakować ci, którzy chcieliby mieć go po stronie przeciwnej. Jeśli pozyskamy pieniądze na imprezę integracyjną, zaraz znajdą się tacy, którym nie będzie odpowiadał jej program. Albo, że nie podali wody, tudzież postawili dzieci pod wiatą, albo, że ich tam nie postawili… Czasem pojawią się też na pozór nieszkodliwe uwagi, ale jednak wskazujące na to, że mogłoby być lepiej. W naszej kulturze nie ma zwyczaju pozytywnego komentowania, zwykle komentarze mają wydźwięk negatywny i pesymistyczny. Tego zresztą uczą nas media, które zasypują odbiorców przede wszystkim złymi informacjami. Te dobre, niosące pozytywny przekaz, emituje się gdzieś na końcu serwisów.

Skąd się to w ludziach bierze?

– Z frustracji, bo komuś coś wychodzi. Czasem w grę wchodzi zazdrość, że ktoś ma umiejętności gromadzenia ludzi z dobrą energią wokół ciekawych wyzwań. To naturalne, że nie wszyscy mamy taki dar, ale rzadko potrafimy to zaakceptować. Jeśli on potrafi, a ja nie, to najlepiej go skrytykować, nie dać mu satysfakcji. Co wówczas dzieje się z działającym liderem? Zaczyna odnosić wrażenie, że napastliwych komentarzy jest zdecydowanie więcej niż tych optymistycznych. Pojawia się obawa, że kolejne działanie także może skutkować falą niezadowolenia.

Jaką taktykę przyjąć przy kolejnych aktywnościach – tak, aby ograniczyć hejterskie ataki?

– Jeśli mówimy o komentarzach internetowych, wpisywanych pod postami w mediach społecznościowych, albo na witrynach organizacji – koniecznie należy zamieścić regulamin, który precyzyjnie wyznaczy zasady zabierania głosu. Musi się w nim pojawić dokładna informacja o tym jakie komentarze będą usuwane i po ilu ostrzeżeniach będziemy blokować aktywność konkretnego użytkownika. Jeśli będziemy konsekwentni w administrowaniu zasobami na stronie, ludzie na pewno się zdyscyplinują. Z dobrze egzekwowanym regulaminem witryna sama się czyści – proszę mi wierzyć. Dobrze jest mieć wsparcie ze strony „swoich” ludzi, którzy odpowiedzą na hejt, obronią lidera, napiszą pozytywny post. Chodzi o swego rodzaju przeciwwagę dla fali złych komentarzy, które zafałszowują prawdziwy obraz udanego wydarzenia. Bardzo dobrym pomysłem jest też umieszczenie logotypu akcji „Stop hejt”. Dzięki niemu dajemy wyraźny sygnał, że nie zgadzamy się na agresywne zachowania, że potencjalny hejter sobie u nas „nie poskacze”.

Rozmawiamy o hejcie internetowym, ale w naszych społecznościach zjawisko to od zawsze występuje w wersji „analogowej”…

Ten rodzaj hejtu wybucha zwykle podczas zebrań wiejskich odbywających się w realu. W tłumie zawsze łatwiej rzucić obelgą. Tutaj wskazana jest obecność grupy wsparcia, która obroni atakowanego sołtysa, prezesa prężnie działającego stowarzyszenia, czy lidera nieformalnej organizacji. Wystarczy zaprezentować odmienne zdanie, powołać się na twarde argumenty. Jeśli zdobią to dwie, trzy osoby, hejterski przekaz przepadnie.

A co z plotkami, które także bywają hejtem – tyle, że w wersji tradycyjnej, kiedy to za plecami ktoś dyskredytuje nasze aktywności?

Jeśli przysłowiowy Kowalski rozpuszcza krzywdzące plotki, to trzeba sprawdzić czy w jakikolwiek sposób uczestniczy on w lokalnych wydarzeniach. Jeśli jest taka możliwość, to dobrze jest go do czegoś zaangażować. Być może jego hejterskie zachowanie jest spowodowane brakiem osobistego zaproszenia… Niektórzy tego właśnie potrzebują. Trzeba zaznaczyć, że takie podejście do sprawy wymaga od lidera dużego samozaparcia i zdystansowania się wobec agresywnego jegomościa. To prostszy wariant, ten trudniejszy dotyczy osoby, która za żadne skarby nie daje się wciągnąć we wspólne działanie. Wówczas należy rozejrzeć się z kim taka osoba obcuje i dotrzeć do jego środowiska. W sytuacji totalnego wyobcowania hejter zwykle staje się mniej napastliwy. Ostatecznym rozwiązaniem są pisma przedprocesowe. Wywołują one efekt mrożący krew w żyłach i zazwyczaj skutkują zaniechaniem wrogiej aktywności.

Czy jest szansa na to, że kiedykolwiek uodpornimy się na hejt?

Najważniejsze jest tutaj poczucie własnej wartości. Jeżeli wewnątrz jesteśmy ugruntowani i wiemy, że to co robimy jest właściwe i profesjonalne, mamy szansę zdystansować się do bezpodstawnych ataków. Błędem wśród liderów jest to, że biegną od projektu do projektu i nie… fetują sukcesu. Nie odkłada się w nich odczucie świętowania i swego rodzaju autogratyfikacji. W pamięci nie zostawiają tego, że robią dobrze różne rzeczy, przyjmują natomiast agresywne komentarze hejterów i nie są w stanie się przed nimi obronić. Fetowanie sukcesów buduje odporność – pamiętajmy o tym!
***

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!