Rozmawiam z Agnieszką Dusznik – malarką z Pracowni Art Pictura z Bukowska – gminnej wsi koło Sanoka. Bukowsko to wioska z wielokulturową historią i bogatą tradycją ludową. Znana jest z działalności licznych kapeli ludowych, w tym kapeli Bukowianie. W pierwszą niedzielę lipca organizowany jest tutaj Ogólnopolski Festiwal Bukowskie Prezentacje Folkloru Młodych.
Monika Kaczmaryk: Jak się Pani znalazła w Bukowsku? Czy to Pani rodzinna miejscowość?
Agnieszka Dusznik: Tutaj moja prababcia się urodziła i każda z Jej córek dostała pole. To pole przeszło na moją babcię, z babci na mamę, a mama mi je przepisała. Ja urodziłam się i mieszkałam w Sanoku, ale z Bukowskiem byłam związana od dzieciństwa, bo mój dziadek – Edward Filipczak grał w kapeli ludowej Bukowanie i on zaraził mnie miłością do muzyki ludowej. Gram na skrzypcach i biorę udział w różnych festiwalach folkowych. I zawsze o to Bukowsko zahaczałam, bo tu się odbywają koncerty muzyki ludowej. Dziadek mi pisał nutki i ja występowałam. I kiedy tu przyjechałam już z mężem i zobaczyliśmy to moje pole, to tak się nam spodobało, że już chcieliśmy tu zostać.
Jakie były początki Pani twórczości?
Skończyłam studia plastyczne, zrobiłam też licencjat z muzyki. Na IV roku studiów urodziłam pierwszą córkę. W pewnym momencie realistycznie podeszłam do życia i „usiadłam” w biurze rachunkowym, które prowadziła moja mama. Dwa lata tak pracowałam. Kiedy urodziłam drugą córkę, mieszkaliśmy już w Bukowsku. I wówczas pojawiła się okazja. Zadzwoniła do mnie siostra z wiadomością, że w Centrum Kultury w Cisnej szukają nauczyciela gry na skrzypcach. Zgłosiłam się i zostałam przyjęta. Zostawiłam te papierki w biurze rachunkowym i zaczęłam codziennie jeździć z Bukowska do Cisnej (prawie 60 km).
Od kiedy maluje Pani ikony? Jak to się zaczęło?
Zaczęło się 12 lat temu, jeszcze zanim zamieszkałam w Bukowsku. Zostaliśmy zaproszeni na uroczystość Komunii Świętej, a dziewczynka była z artystycznej rodziny i zażyczyła sobie na prezent ikonę. Jeszcze wtedy ikony nie były tak popularne w okolicach Sanoka.
Matka Boska Włodzimierska – prezent dla rodziców.
Co prawda przed studiami chodziłam na lekcje malowania do pana Jerzego Wójtowicza – ikonopisarza z Sanoka. Uczył mnie malarstwa i przygotowywał do egzaminu na studia. Już wtedy przypatrywałam się, jak On pracuje przy ikonach, jak łączy farby z żółtkiem, jak robi grunty, jak złoci ikony. Była to całkiem inna technologia malowania i nastawienie do pracy. Strasznie mi się to już wtedy podobało, zwłaszcza jak On zasiadał do tego ikonopisania z powagą, z bezdechem. Wiedziałam, że to nie powstaje zwykły obraz, tylko coś większego, coś, co ma wartość i treść. To nie jest namalowanie martwej natury, czy wyrzeźbienie kształtu….
Ikona Ucieczka Św. Rodziny do Egiptu.
Wracając do historii z prezentem. Poszłam na miasto kupić ikonę. Wróciłam zmachana bez ikony, bo żadna mi się nie podobała. Stwierdziłam, że zrobię ją sama! Kupiłam książkę o ikonach. I w jeden dzień namalowałam swoją pierwszą ikonę na starej desce, kierując się tymi zasadami wyczytanymi w książce. Nie zrobiłam tego jak trzeba, ale tak powstała pierwsza ikona. To było w maju, w lipcu zrobiłam drugą ikonę dla rodziców na ich rocznicę ślubu. Tę ikonę najbardziej lubię. I ta praca tak mnie wkręciła, że trwa do dzisiaj.
Ikona Świętej Rodziny.
Pocztą pantoflową się rozeszło, że maluję. Ludzie zamawiali i wracali do mnie z kolejnymi zamówieniami. Ta praca to jest niesamowita sprawa: mogę tak siedzieć i malować, malować… Uczę się dalej. Chciałabym zaczerpnąć wiedzy teoretycznej, może podejmę studia teologiczne. Nie wiem, czy życia mi starczy! Jeszcze jestem trochę młoda i wiele rzeczy chciałabym zrobić.
Zdjęcia z wystawy prac Agnieszki Dusznik w Gminnym Centrum Kultury i Ekologii w Cisnej.
Czy zna Pani innych artystów malujących ikony w Bieszczadach? Czy się spotykacie, rozmawiacie, wymieniacie informacjami? Może ktoś z nich stał się dla Pani jakąś inspiracją?
Kiedy zrezygnowałam z pracy w biurze rachunkowym w Sanoku i zaczęłam pracę w Cisnej, poznałam tam wspaniałych ludzi, wielu artystów np. panią Agnieszkę Słowik-Kwiatkowską, panią Teresę Goździecką, czy panią Jadzię Denisiuk.
To było najlepsze, co mogło mi się w życiu przytrafić. Mieszkańcy Cisnej otworzyli mi oczy na inny świat. Co prawda na początku nie było to związane z plastyką, ale z muzyką. Uczyłam dzieci gry na skrzypcach, a dorosłych – śpiewu. Na lekcje śpiewu (solfeżu) przychodziły starsze kobiety. Ten ich zapał do nauki ogromnie mi imponował!
Zdjęcia z wystawy prac Agnieszki Dusznik w Cisnej.
W Cisnej uczyłam 3 lata z rzędu. Po pierwszym roku nauki gry na skrzypcach i śpiewu, moje starsze uczennice „wciągnęły” mnie w ikony, które robiła w swojej pracowni pani Jadwiga Deniusiuk. Ja im opowiadałam, co robię u siebie w pracowni, a one stwierdziły, że mnie odwiedzą i zobaczą, co ja maluję? Przyjechały do mnie, zobaczyły i stwierdziły, że zrobią mi wystawę. I zrobiły. Wystawa w Cisnej była wspaniała! Trwała aż 4 godziny, cała kapela z Lisznej przyjechała (w której też gram), przyszło bardzo dużo ludzi.
Zespół Lisznianie podczas wystawy twórczości Agnieszki Dusznik w Cisnej.
Dzięki tym ludziom z Cisnej mam teraz inne podejście do świata. Mogę powiedzieć – zmądrzałam, albo zwariowałam raczej! W każdym razie zmieniłam podejście do życia. Zaczęłam pracować od rana do wieczora w pracowni ikon. Malowałam ikonę za ikoną pod czujnym okiem pani Jadzi Denisiuk. To Ona postawiła mnie na baczność! Jeździłam do Cisnej, malowałam, prowadziłam zajęcia w Centrum Kultury. Zaczęłam robić to, co lubię!
Ikona Bożego Narodzenia.
Które ze świętych postaci najbardziej Panią inspirują do malowania, czy jest taka postać?
Nie wiem dlaczego to Michał Archanioł zawsze za mną chodzi, albo na mnie „wpada”. Nawet w dzień moich urodzin jest też Jego Święto. Gdzieś we mnie siedzi. Jak już zaczęłam się wgłębiać w Jego historię, to odkryłam, że nawet w herbie Sanoka jest Michał Archanioł. Potem zaczęłam poznawać historię innych Świętych, ale to zawsze On był dla mnie najważniejszy!
Autorka z ikoną Michała Archanioła.
Co daje Pani impuls do malowania: zamówienia, książki, kontakt z przyrodą, rozmowa z kimś?
Wiele rzeczy w życiu przytrafia mi się spontanicznie, nagle, znienacka. Tak jak z ikonami. Ale zawsze byłam w życiu zawzięta, mówiłam sobie: a może spróbuję zrobić to sama? Ikon właściwie uczyłam się sama. Poszłam raz do pewnej pracowni ikon w okolicy, bo chciałam tylko zapytać o deskę: co zrobić, żeby się bąbelki w gruncie nie zrobiły? Ale zostałam wyproszona. I wtedy się zawzięłam! Powiedziałam sobie, że zrobię to sama!
Koptyjska Ikona Przyjaźni.
Co jeszcze Pani tworzy, poza ikonami?
Ja wszystko maluję. W Bezmiechowej jest 6 moich prac na szkle w restauracji. Właściciel przywoził mi stare okna i je malowałam, choć nigdy wcześniej nie malowałam na szkle. Nie boję się nowego. Malowałam kurtynę do Teatru w Rzeszowie, obrazy olejne, anioły na deskach. Malowałam w prywatnym domu na ścianie las. Lubię trudniejsze sprawy – nie boję się wyzwań!
Malowane na szkle okna w Ośrodku w Bezmiechowej.
Malowane na szkle okna w Ośrodku w Bezmiechowej.
Malowane na szkle okna w Ośrodku w Bezmiechowej.
Malowane na szkle okna w Ośrodku w Bezmiechowej.
Raz zadzwonił do mnie prezes dużego sklepu budowlanego z Miejsca Piastowego i zapytał, czy umiem robić coś ze słomy? Odpowiedziałam: pewnie! Choć tak naprawdę nigdy nic ze słomy nie robiłam. Zamówił u mnie kilka słomianych figur 2 metrowych reniferów! Dał mi tylko tydzień na ich wykonanie. Zrobiłam projekt, stolarz mi przygotował stelaże. I zrobiłam te renifery, jak usiadłam na jednym, to nogi mi z niego zwisały! Potem jeszcze uszyłam im uzdy, pomalowałam rogi na czerwono…
Renifery ze słomy autorstwa Agnieszki Dusznik.
Od 15 roku życia gram też w zespole Lisznianie z moim dziadkiem i z tatą. Poza tym od 3 lat prowadzę zajęcia z pisania ikon na Uniwersytecie Ludowym Rzemiosła Artystycznego w Woli Sękowej. Lubię wyzwania w życiu!
Anioł i Agnieszka Dusznik.
Czy mieszkanie na wsi sprzyja pracy artysty? Jak żyje się na wsi artyście?
Miejsce sprzyja. Mam plan, żeby wybudować sobie małą galerię. Może ktoś do mnie przyjedzie? Bieszczady się cały czas rozwijają i są w modzie.
Malowane na drzwiach do domu.
Ja jestem typem samotnika, a teraz w trakcie pandemii – jestem nim jeszcze bardziej. Malowanie, muzyka i ogród to moje pasje, moje szalone hobby. Robię to, co kocham! Życie jest za krótkie, trzeba robić to, co się kocha.
Laguna Wenecka – obraz olejny.
Dziękuję za rozmowę!
Agnieszka Dusznik, Art. Pictura, Bukowsko
***