Dłużyna i Węzina – dwie wsie na Żuławach Elbląskich. Dawniej dzieliła je rzeka Wąska. Dzisiaj Węzinę i Dłużynę rzeka łączy.
– Na wsi mieszkam od 7 lat. Gdy przyjechaliśmy tutaj pierwszy raz, obejrzeć jeszcze nie nasz dom, urzekł mnie spokój i piękno okolicznych krajobrazów. I dom oczywiście, który stał „pośrodku niczego”. Półtora kilometra od wsi i dobre 500 metrów od zabudowań za rzeką.
Dom stał dwa lata opuszczony. I nie zginęło w nim nic. Nawet stara, żeliwna wanna, stojąca w sadzie pod jabłonką nadal była tam, gdzie zostawili ją dawni właściciele. Pomyślałam wówczas, że tu muszą mieszkać wspaniali ludzie – opowiada Joanna Włodarska.
– Dom kupiliśmy i z czasem okazało się, że rzeczywiście sąsiadów mamy świetnych. Byli życzliwi, pomocni – lecz osobni.
Nowym gospodarzom bardzo szybko udało się wtopić w lokalną społeczność. Po roku zaproponowano pani Joannie, by startowała w wyborach do Rady Gminy. Odmówiła, przekonując, że zbyt krótko tu mieszka, nie zna wszystkich problemów mieszkańców, no i nie jest rolniczką, a okoliczne wsie to przede wszystkim gospodarstwa rolne.
Podczas tych rozmów „przedwyborczych” narodził się pomysł założenia stowarzyszenia. Bo przecież jest tyle możliwości rozwoju dla wsi, tyle środków finansowych, tyle konkursów – trzeba tylko po nie sięgnąć. I tak powstało Stowarzyszenie „Dwie Wsie”, które skupia mieszkańców z obu miejscowości. Na stanowisko prezeski powołano panią Joannę.
Dożynki Gminne 2014 – stoisko Stowarzyszenia „Dwie Wsie”.
– Jednak samo stowarzyszenie to tylko byt i nie da się nic zrobić bez wspólnej pracy i zaangażowania ludzi. Na początku nie było łatwo. Wielu nie widziało sensu w jakimkolwiek działaniu.
Przełomem były dożynki w sąsiedniej miejscowości i pomysł pani wójt, by w naszej kaplicy odbyła się msza dożynkowa. Tyle, że kaplica była w opłakanym stanie. Grzyb na ścianach, dziury w podłodze i… mrowisko we framudze okna. Nieopatrznie podczas spotkania organizacyjnego w gminie, wyrwało mi się: „To my do dożynek kaplicę wyremontujemy!”. Pani wójt z lekkim niedowierzaniem przyjęła tę deklarację, a ja w drodze do domu byłam już przerażona własnym pomysłem – wspomina Joanna Włodarska.
– Natychmiast zwołano naradę wiejską. Okazało się, że wszyscy, którzy przyszli (a było ze 40 osób) poczuli się dumni, że w naszej małej miejscowości, w starej kaplicy, pierwszy raz od nie wiadomo ilu lat, ma szansę odbyć się takie wydarzenie.
Najpierw ruszyliśmy po wsiach „z kapeluszem”. Od domu do domu. Każdy cośkolwiek wrzucił. Ten, co miał więcej – stówkę, albo dwie. Ten, co mniej – choćby dyszkę. Każda złotówka była na wagę złota. Znalazło się kilku większych sponsorów, Gmina zrobiła elektrykę i kupiła płyty do załatania podłóg. Wszystkie prace wykonywaliśmy sami. Skrobaliśmy, tynkowaliśmy, malowaliśmy. Nawet trzej panowie wydelegowani przez Urząd Gminy w ramach prac interwencyjnych, zaangażowali się bez reszty. W ramach obowiązków mieli pracować po trzy godziny dziennie. Pracowali po kilkanaście, mówiąc, że przecież trzeba skończyć na czas. Daliśmy radę – na mszę kaplica jaśniała.
Od tamtych dni minęły 3 lata. Przez ten czas zaktywizowani mieszkańcy odnowili dwa mosty, zagospodarowali skwer w centrum Węziny, założyli wioskę tematyczną „Żuławska Wieś Tradycji” i odtwarzają dawne zwyczaje kulinarne Żuław. Wybudowali (z projektu) w świetlicy piec chlebowy, organizują warsztaty serowarskie i chlebowe, a w tym roku zrobili generalny remont świetlicy, pozyskując środki z funduszu Programu Odnowy Wsi.
Remont świetlicy wiejskiej, czyli wolontariusze w akcji.
Warsztaty serowarskie i chlebowe.
Produkt warsztatów.
Akcja „Zielony Skwer”
– Mieszkańcy widzą, że i ja – jako prezeska, i pani sołtys – wiceprezeska, i radna – nie boimy się zwykłej, czasem ciężkiej roboty. I na każde hasło rzucone na naszej stronie facebookowej lub na blogu stowarzyszenia, odpowiadają, ofiarując swój czas, pracę, czasem samochód do przewiezienia większego transportu. Okazało się, że moje nieopatrzne: „To my zrobimy remont!” zintegrowało wsie. Ostatnio, gdy trzeba było zabezpieczyć na skwerze drewniane ławy i stoły na zimę – zrobiło to dwóch panów, którzy dawniej woleliby ten czas spędzić na przykład na rybach. Stwierdzili, że: „Przecież to nasze, nie może się zmarnować!” – z pasją opowiada Joanna Włodarska
Dlaczego tak się dzieje? Bo w ludziach obudziło się poczucie wspólnoty. Oni muszą mieć wspólny cel, by chciało im się chcieć. Muszą czasem przywołać wspomnienia, jak dawniej, w wiejskiej świetlicy spotykali sie przy okazjach mniej i bardziej uroczystych, jak się razem bawili. I muszą uwierzyć, że możliwe jest to również tu i teraz. I że wszystko zależy właśnie od nich samych.
***
Joanna Włodarska jest jedną z laureatek konkursu „Działamy dla wsi” zorganizowanego przez Witrynę Wiejską.