Nie mieć swej małej ojczyzny, to jakby żyć w ugornej pustce jałowizny – pisał poeta Kazimierz Wierzyński. Słowa te zdają się cenić Członkowie Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Skomlińskiej, które w tym roku obchodzi okrągły jubileusz 20-lecia swego istnienia. Większość z nich funkcjonuje gdzieś daleko w świecie, ale nie w oderwaniu od lokalnej rzeczywistości. Żyją problemami swojej rodzinnej miejscowości i są skorzy do poświęceń dla jej dobra.
Historia powstania stowarzyszenia sięga początków lat 90. ubiegłego stulecia. To właśnie wtedy w głowach trzech przyjaciół z ławy szkolnej zaczęła kiełkować pewna myśl… Jednym z nich był Aleksy Zaremba.
– Pochodzę stąd, ale od 1968 roku mieszkam w Oleśnie. Tam właśnie od lat działa Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Oleskiej, wokół którego zawsze powstawało wiele interesujących inicjatyw. Idea uruchomienia podobnej organizacji w Skomlinie narodziła się podczas koleżeńskiego spotkania. Wraz z Ireneuszem Mielczarkiem oraz profesorem Janem Małolepszym (prezes SMZS – przyp. red.) doszliśmy do wniosku, że można byłoby utworzyć stowarzyszenie, skupiające rodaków „rozrzuconych” po Polsce i świecie oraz aktywnych mieszkańców miejscowości. Mieliśmy świadomość, że nasze wspólne działanie może przynieść Skomlinowi wiele dobrego w sferze gospodarczej i kulturalnej. Nowa organizacja miała też ułatwić nasze wzajemne kontakty, które na przestrzeni dziesięcioleci bardzo się rozluźniły, albo całkowicie zatarły – wspomina Aleksy Zaremba, wiceprezes SMZS.
Od pomysłu do przemysłu
– Pomysł mieliśmy, ale trzeba było do niego przekonać całą armię ludzi gotowych poświęcić się dla swojej miejscowości. Najlepszym momentem do swego rodzaju agitacji okazał się dzień… Wszystkich Świętych. To właśnie wtedy można było natknąć się na kolegów z ławy szkolnej, którzy gremialnie przybywali do Skomlina, by pomodlić się nad mogiłami najbliższych. O rodzącym się stowarzyszeniu rozmawialiśmy na cmentarzu z Mietkiem Cekusem, Kazikiem Jakubowskim, z Jurkiem Sołtysiakiem i dziesiątkami innych osób. Wszystkich zaprosiliśmy wówczas do restauracji na spotkanie, gdzie przedstawiliśmy będącą jeszcze w powijakach koncepcję funkcjonowania rodzącej się organizacji. I tak nasza początkowo górnolotna idea zaczęła się urzeczywistniać.
– Czym dla mnie jest stowarzyszenie? Myślę, że mój głos nie jest w tej kwestii odosobniony. Odczuwam taką potrzebę, żeby coś od siebie dać. Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Skomlińskiej jest dla mnie najważniejszą organizacją, aczkolwiek działam także na rzecz innych lokalnych inicjatyw. Włączam się w nie na polu organizacyjnym oraz finansowym. Jeśli mam taką możliwość, staram się dzielić tym, czego się dorobiłem – tłumaczy Aleksy Zaremba.
Z samorządem w jednej drużynie
Od zarania dziejów Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Skomlińskiej blisko współpracuje z miejscowym samorządem. Dość powiedzieć, że kolejni wójtowie stale angażowali się w prace zarządu tej organizacji. Ponadto SMZS korzysta z adresu i siedziby tutejszego urzędu gminy.
Stowarzyszenie zawsze angażowało się w organizację sportowych imprez
masowych. Wiceprezes SMZS Aleksy Zaremba oraz wójt Grzegorz Maras
wręczają nagrody najmłodszym uczestnikom dorocznego Biegu Wiosny.
– Nasza współpraca ma bardzo szeroki zakres. Działamy zarówno na polu gospodarczym jak i kulturalnym. Ja do grona członków stowarzyszenia dołączyłem w 1998 roku, czyli dokładnie wtedy, kiedy zostałem wójtem. Krótko potem podjęliśmy się wspólnego wyzwania, jakim była budowa eksperymentalnej, jak na owe czasy, betonowej drogi, wiodącej do miejscowości Zbęk. Prace na tym odcinku okazały się bardzo owocne, szosa do dziś funkcjonuje w nienagannym stanie. Potem była wspólna budowa przyszkolnego boiska do piłki koszykowej i realizacja kilku projektów, mających na celu zaktywizowanie młodzieży wiejskiej. Finansowo wspierały nas w tych działaniach Fundacja Wspomagania Wsi oraz Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności. Nie można pominąć uczestnictwa SMZS w działaniach na rzecz rozwoju sportu w naszej gminie, w gestii jego zainteresowania są drużyny piłkarskie, siatkarskie, sekcja strzelecka działająca w naszym LOK-u. Stowarzyszenie włącza się ponadto w organizację dorocznego turnieju szachowego i powiatowych igrzysk sportowych – wylicza Grzegorz Maras, wójt gminy Skomlin.
– Jestem pełen uznania dla ludzi, którzy poświęcają swój czas, a często i niemałe pieniądze na rzecz naszej miejscowości. To osoby o wielkiej charyzmie. Zawsze służą mądrą radą, potrafią pomóc przetrwać ciężkie chwile.
Bo wszyscy jesteśmy z jednej ławy…
Stowarzyszenie od początku angażuje się w sprawy oświatowe. Dzięki niemu uczniowie oraz studenci korzystają z wielu form gratyfikacji. SMZS pomaga w organizacji wycieczek szkolnych, dotuje imprezy sportowo-rekreacyjne, funduje stypendia dla uzdolnionych młodych ludzi. A podczas dorocznego festynu organizuje wielką loterię, w której główną nagrodą jest rower.
– Staramy się w ten sposób nie tylko pomagać w realizacji młodzieńczych marzeń, ale i budować pozytywny wizerunek naszej organizacji – mówi Jarosław Preś, jeden z pierwszych członków stowarzyszenia, dyrektor Zespołu Szkół w Skomlinie. – Mam nadzieję, że stowarzyszenie będzie nadal pozytywnie wpływać na życie wielu młodych ludzi i przyczyni się do budowania ich edukacyjnego kapitału. W moich oczach jest to organizacja, dzięki której nasza placówka mogła zrealizować wiele ciekawych pomysłów. Mnie osobiście członkostwo w stowarzyszeniu daje sposobność obcowania z bardzo ciekawymi ludźmi. Wielu z nich osiągnęło spektakularne sukcesy. Imponuje mi to, że nie trawi ich obojętność, że wtedy, kiedy trzeba, potrafią podać pomocną dłoń. Poza tym budujące dla mnie jest to, że tak niewielka organizacja jaką jest SMZS, potrafi działać niezwykle skutecznie i w sposób bardzo konkretny wpływać na życie lokalnej społeczności.
– Dla członków stowarzyszenia szkoła była swego rodzaju punktem wyjścia. To tu przed laty się spotykaliśmy, tu dorastaliśmy, borykaliśmy się ze wspólnymi problemami. Naturalnym posunięciem była w tym kontekście organizacja zjazdu absolwentów. Doszło do niego w 2000 roku. Zdaniem wielu uczestników tego niecodziennego wydarzenia, było to jedno z bardziej istotnych osiągnięć SMZS. W jego przygotowanie włączyli się wszyscy pracownicy naszej placówki – wspomina Krzysztof Domagała, nauczyciel historii w miejscowym Zespole Szkół. – Siłą stowarzyszenia są arcyciekawi ludzie, gdyby nie oni, nie mógłbym poznać wielu interesujących faktów, nie znalazłbym się w tylu ciekawych miejscach. Dzięki stowarzyszeniu popularna historia wsi mojego autorstwa mogła trafić do szerokiego grona czytelników.
W młodych siła
Dzisiaj stowarzyszenie obchodzi swój okrągły jubileusz. Jest to prężnie funkcjonująca organizacja, ale jej los w niedalekiej przyszłości zależał będzie od nowego pokolenia.
– To się dzieje na naszych oczach. W nasze szeregi wkraczają młodzi ludzie, którzy wnoszą dużo świeżości. Chcą działać i pokazują, że dysponują szerokimi możliwościami. Stowarzyszenie ma przed sobą kolejne wyzwania. Myślę tutaj choćby o sfinalizowaniu prac przy remoncie XVIII- wiecznego spichlerza, utworzeniu czegoś w rodzaju izby pamięci, czy kolejnych inwestycjach w obiektach sakralnych. Skoro mówimy o przyszłości, to byłoby wspaniale, gdyby działania stowarzyszenia nie ograniczały się do jednej miejscowości. Wszak ziemia skomlińska to nie tylko Skomlin. Na takie zmiany jesteśmy otwarci już teraz – deklaruje Aleksy Zaremba.
Reprezentantem młodego pokolenia jest Roman Furman, który od niedawna zasiada również w składzie zarządu. W ostatnich tygodniach sen z powiek spędzała mu organizacja jubileuszowego festynu. Jak postrzega stowarzyszenie?
– W mojej opinii ma to być organizacja apolityczna, skupiającą ludzi, którzy starają się bezinteresownie pomagać skomlińskiej społeczności. Byłoby świetnie, gdyby nasze stowarzyszenie stało się płaszczyzną do wspólnego działania wszystkich lokalnych organizacji i instytucji. Mam tu na myśli Ochotniczą Straż Pożarną, orkiestrę, Stowarzyszenie Kobiet Aktywnych, Gminny Ośrodek Kultury i Sportu, chór kościelny, placówki oświatowe. Moim zdaniem taka współpraca mogłaby w przyszłości przynieść tylko korzyści – kwituje Roman Furman.
Fot. Autor