Zarabianie przez Internet

Uczciwe osiąganie dochodów w sieci jest możliwe, warto jednak uważać na ogłoszenia naciągaczy, doradzających jak błyskawiczne wzbogacić się dzięki Internetowi. Naiwnych niestety wciąż nie brakuje.

Na opisy „rewelacyjnych i prostych” sposobów powiększenia stanu swojego konta natknął się z pewnością każdy, kto przegląda strony internetowe i korzysta z poczty elektronicznej. Doświadczenie podpowiada wprawdzie, że nic w życiu nie ma za darmo, ale pokusa zarobienia dużych pieniędzy przy minimalnym wysiłku często okazuje się silniejsza. Korzystają z tego autorzy kolejnych cudownych recept na dojście do fortuny w krótkim czasie. Najczęściej jedynymi osobami, które coś zyskują na realizacji ich pomysłów są oni sami.

Od łańcuszków do prania pieniędzy

Najbardziej prymitywną metodą wyłudzania pieniędzy pod pozorem wprowadzania w doskonały biznes jest zachęcanie do udziału w przedsięwzięciach będących skrzyżowaniem łańcuszka e-mailowego z tradycyjną piramidą finansową. Do wciągania kolejnych naiwnych służą zakładane specjalnie w tym celu strony internetowe, reklamujące „cudowne systemy”, bądź rozsyłane do Internautów e-maile.

Jak to działa? Aby się dowiedzieć z reguły najpierw trzeba przebrnąć przez niekończące się zapewnienia, że to świetny i legalny interes, że ludzie którzy weszli do „systemu” zarobili krocie pracując po 20 minut dziennie, a właściwie nic nie musieli robić, ponieważ pieniądze same spływały na ich konta. Dopiero po przebrnięciu całej litanii podobnych „zaklęć”, które mają tylko jeden cel – uśpienie czujności nieufnego czytelnika – dowiadujemy się, że cała filozofia systemu polega na przelaniu za pomocą internetowego systemu płatności PayPal drobnej kwoty na konto właściciela jednego z adresów e-mailowych wymienionych na krótkiej liście, dopisaniu do listy własnego adresu i puszczeniu łańcuszka dalej (np. do swoich znajomych) w nadziei, że jak największa liczba spragnionych łatwego zarobku zrobi to samo.

Naciągaczom sprzyja fakt, że żądza szybkiego wzbogacenia się u wielu osób okazuje się silniejsza, niż zdrowy rozsądek. Najbardziej spektakularnym przykładem tego zjawiska jest zawrotna kariera tzw. nigeryjskiego oszustwa.

Mechanizm jest banalnie prosty: Internauta otrzymuje list od nieznanego nadawcy, który informuje o możliwości skorzystania z niezwykle korzystnej oferty, np. kredytu, bądź zarobienia dużych pieniędzy w zamian za pomoc w odzyskaniu rodzinnej fortuny nadawcy, zamrożonej na skutek przewrotu politycznego w jakimś egzotycznym kraju.

Inny wariant oparty jest na informacji o niebotycznej wygranej na zagranicznej loterii. We wszystkich przypadkach warunek udziału w zyskach jest taki sam: należy dokonać drobnej wpłaty, w celu pokrycia kosztów manipulacyjnych. Informacja o konieczności dokonania wpłaty nie pojawia się od razu. Nadawca e-maila z początku zachęca tylko odbiorcę do nawiązania z nim kontaktu, żądania pojawiają się później, gdy ofiara „połknie haczyk” – czyli uwierzy, że zdobycie obiecanej fortuny jest możliwe. Oczywiście po wpłaceniu pieniędzy osoba licząca na łatwy zarobek, nic nie dostaje, ale nadawca nie zrywa z nią kontaktu. Przedstawia kolejne warunki, wciągając ofiarę w psychologiczną grę, mamiąc ją obietnicami, według których majątek wciąż wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko pokryć dodatkowe koszty: łapówek dla skorumpowanych urzędników, prowizji bankowych, itd.

Jak wyjaśnia Jerzy Kosiński z Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, oszustwo to znane jest w wielu krajach pod różnymi nazwami. Do Polski e-maile tego typu przychodziły z początku głównie z Nigerii (stąd nazwa), w Hiszpanii mówi się o włoskim oszustwie, a w Czechach o… polskim.

– Jednym z popularnych ostatnio sposobów naciągania amatorów łatwego zarobku jest otwieranie fikcyjnych aukcji z wykorzystywaniem systemu escrow. W normalnym obrocie handlowym system ten polega na powierzeniu pieniędzy przeznaczonych na realizację transakcji tzw. trzeciej stronie, która ma być gwarantem bezpieczeństwa całej operacji. Oszuści tworzą atrapy takich podmiotów i kuszą w serwisach aukcyjnych niewiarygodnie niskimi cenami oferowanych towarów. Nabywca wierzy, że na straży jego pieniędzy stoi trzecia strona transakcji, tymczasem wszystko jest jednym wielkim oszustwem. W ten sposób oferowane bywają najróżniejsze produkty, od materiałów budowlanych, przez samochody, po żywność – opowiada Jerzy Kosiński.

Atrakcyjne mogą się również wydawać oferty pracy polegającej na pośrednictwie finansowym.

– Zaczyna się od e-maila z następującą propozycją: będziesz otrzymywał na swoje konto przelewy, potrącał sobie prowizję w wysokości 8-10 proc. od wpłaconych kwot i przelewał pieniądze dalej, na podane konto. Prosta praca, zajmuje 2-3 godziny dziennie, a można dużo zarobić. Tyle, że to udział w praniu brudnych pieniędzy, Internauta staje się ogniwem w przestępczym łańcuchu. Udział w takim procederze to przestępstwo – ostrzega Jerzy Kosiński.

W sieci można też spotkać ogłoszenia o sprzedaży publikacji zawierających porady jak zarobić w Internecie. Na forach internetowych Internauci dzielą się opiniami na ich temat. Poradniki takie można podzielić na dwie kategorie. W jednej mieszczą się opisy metod, które są w istocie różnymi rodzajami oszustw. Można tu znaleźć m.in. sposób na wyłudzanie pieniędzy od Internautów odwiedzających strony erotyczne i zostawiających na nich komentarze ze swymi adresami e-mailowymi.

Druga kategoria to publikacje (np. w postaci e-booków) przedstawiające ogólnie znane partnerskie programy reklamowe, dostępne bezpłatnie – kupując je Internauta słono płaci za coś, co może mieć za darmo, jeśli tylko trochę poszuka w sieci. Przykładem może być sprzedawanie po 100 zł „porad” jak zarobić dzięki programowi Google AdSense.

Legalnie i bez cudów

Jeśli chodzi o poważne propozycje zarobkowania w sieci, to są one skierowane przede wszystkich do Internautów, którzy prowadzą własne serwisy. Wspomniany program Google AdSense pozwala wydawcy danej strony na wyświetlanie na niej reklam tekstowych, graficznych, bądź wideo, zaproponowanych przez Google (właściciel strony nie ma wpływu na treść wyświetlanych reklam, są one dobierane automatycznie).

Reklamy mogą być kierowane kontekstowo lub na wskazane miejsca docelowe. Aby pojawiały się na stronie, jej administrator musi dokonać odpowiedniej modyfikacji kodu, potrzebna jest więc choćby podstawowa znajomość języka HTML. Wynagrodzenie zależy od wybranego modelu płatności – premiowane może być kliknięcie w reklamę, lub jej wyświetlenie. Wybrać można także sposób przyjmowania wynagrodzenia (czek, transfer elektroniczny oraz przelew do odebrania w lokalnej agencji Western Union). Wysokość zarobków jest trudna do jednoznacznego określenia, gdyż zależy od wielu czynników, takich jak typy i ceny wyświetlanych reklam oraz oczywiście ruch na danej stronie. Wynagrodzenie otrzymuje się po przekroczeniu progu dochodów, wynoszącego 100 dolarów, lub 70 euro.

Oczywiście przed przystąpieniem do programu każdy chciałby się dowiedzieć ile może na nim zarobić. Zdanie na ten temat można sobie wyrobić na podstawie doświadczeń Internautów, którzy wzięli udział w programie – w sieci dostępne są opracowane przez nich kalkulatory. I tak na przykład, korzystając z jednego z nich, można obliczyć, że prowadząc stronę o charakterze informacyjnym, odwiedzaną dziennie przez 500 użytkowników, da się zarobić 51 zł miesięcznie.

Na większy zarobek, rzędu 64 zł miesięcznie, może przy takim samym ruchu liczyć właściciel specjalistycznego serwisu (np. o fotografii). Choć autor kalkulatora zastrzega, że wykonał go na podstawie obserwacji swoich stron, wypowiedzi właścicieli innych witryn zamieszczanych na forach, blogach itp. i nie należy traktować jego wskazań jako pewnik, to opinie użytkowników, którzy dokonali własnych obliczeń za jego pomocą są podobne. Wynika z nich, że osiągnięcie zawrotnych dochodów jest mało realne, ale przy dobrym rozmieszczeniu reklam można liczyć na zarobki pozwalające pokryć koszty prowadzenia strony, takie jak opłacenie miejsca na serwerze.

Za co płacą reklamodawcy?

Google AdSense to tylko jeden z przykładów tzw. programów afiliacyjnych, opierających się na współpracy dużych reklamodawców z właścicielami stron internetowych. Reklamodawcy płacą zwykle za ruch przekierowany na ich strony ze stron partnerów, tzw. afiliantów (ten model płatności nazywany jest cost per click) oraz za wykonanie przez Internautów, którzy weszli na ich stronę za pośrednictwem witryn partnerskich, określonych czynności.

Afiliant może więc otrzymać wynagrodzenie za wypełnienie przez internautę formularza, zarejestrowanie się na stronie sprzedawcy (w modelu cost per lead), bądź dokonanie zakupu (model cost per sale)).

Za pionierski wśród programów afiliacyjnych uważany jest projekt internetowej księgarni Amazon, która poprzez linki na stronach swoich afiliantów promowała książki ze swej oferty.

Z punktu widzenia reklamodawcy tym co wyróżnia programy afiliacyjne spośród innych form reklamy jest ścisłe uzależnienie ponoszonych nakładów od osiągniętych efektów. Choć modeli płatności jest wiele, łączy je jedno: afiliant otrzymuje wynagrodzenie, jeśli zamieszczona na jego stronie reklama okazała się skuteczna.

Jak pozyskać reklamodawców? Na rynku działają podmioty pośredniczące między właścicielami stron, a dużymi reklamodawcami. Reprezentując z jednej strony wielu właścicieli stron generujących pojedynczo względnie nieduży ruch, ale stanowiących dużą siłę razem, z drugiej zaś reklamodawców o znaczących budżetach reklamowych, mogą optymalnie zaplanować kampanię i opracować ofertę korzystną dla obu stron.

Zasady takiej współpracy mogą być podobne jak w przedstawionych powyżej programach afiliacyjnych, ale bywają też bardziej przyjazne dla właścicieli małych stron.

Na przykład Internetowy Dom Mediowy Net oferuje wynagrodzenie m.in. za liczbę emisji poszczególnych form reklamowych (Internauta po prostu ogląda wyświetlaną reklamę, nie musi nic robić), lub wyświetlanie banera przez określony czas, sceptycznie podchodzi natomiast do modelu cost per click.

„Staramy się nie sprzedawać w modelu CPC, gdyż płacenie za kliknięcie nie jest naszym zdaniem miarodajnym wynagrodzeniem za kampanię. Ilość kliknięć jest zbyt uzależniona od wyglądu samej kreacji na co IDMnet ani witryna nie mają zwykle wpływu. Podobne podejście mamy do modelu CPA (który wynagradza tylko za konkretne akcje), gdzie nie chcemy, aby współpracujące z nami witryny brały ryzyko za jakość reklamowanego produktu czy usługi. W takich przypadkach staramy się lansować modele hybrydowe, które gwarantują witrynom część przychodów za emisję reklam a część jest płacona od efektu (kliknięcie, akcja)” – czytamy na stronie firmy.

A może dziennikarstwo?

Czy nie prowadząc własnej witryny, nie chcąc nic sprzedawać, można zarobić w Internecie?

Tak, na przykład zostając autorem tekstów dla któregoś z portali, których liczba wciąż rośnie. Najłatwiej nawiązać współpracę z serwisami specjalistycznymi – do tego jednak, oprócz dziennikarskiego zacięcia, potrzebna jest również wiedza z danej dziedziny i gotowość do mozolnego przeszukiwania Internetu w poszukiwaniu informacji. Wiele z portali opiera się bowiem nie na treściach stworzonych specjalnie na zamówienie, a na przetworzonych informacjach, pochodzących z innych stron (do czego ich właściciele najczęściej się nie przyznają).

Współpracowników poszukują portale plotkarskie, motoryzacyjne, finansowe. Nie wszystkie oferty współpracy są poważne, przed przystąpieniem do pracy należy więc dokładnie dowiedzieć się o warunki. W odpowiedzi na pytanie można niekiedy otrzymać wiadomość taką, jak ta – dotycząca pisania tekstów na podstrony w serwisie o rynku pracy:

„Jeżeli jest Pani zainteresowana proszę przesłać przykładowy tekst. Długość ok. 250 słow. Każdy tekst sprawdzamy, dlatego też nie może być on kopiowany z Internetu. Test sprawdzający polega na wyszukaniu w wyszukiwarce google.pl czy nie widnieje na żadnym ze stron. Stawka jaką płacimy za jedną pod stronę to 2 zł” (pisownia z błędami za oryginałem, wyr. pb).

Przy odrobinie szczęścia można jednak trafić również na poważne oferty. Po okresie eksploatacji treści z gazet, własne teksty zaczynają publikować również największe portale. Oryginalne tematy, opracowane wyłącznie na podstawie informacji znalezionych w Internecie, można ciekawie przedstawić i znaleźć na nie nabywcę.

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!