Rozmowa z Andrzejem Sochą – rolnikiem spod Krakowa, który założył kolektory słoneczne i uzyskał na nie dofinansowanie w ramach programu dopłat z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pan Socha od ponad piętnastu jest rolnikiem, wcześniej przez trzydzieści pracował na etacie poza rolnictwem. Rozmawiamy o jego pracy, przedsiębiorczości i chęci zmierzenia się z nowinkami, spośród których ostatnią, a i największą są coraz w Polsce popularniejsze kolektory słoneczne. Na ten temat odpytuję mojego rozmówcę szczególnie.
Zacznę ogólnie: Czy jest pan człowiekiem otwartym na nowinki techniczne?
Powiedziałbym, że to jest w dzisiejszych czasach konieczne na roli, trzeba ciągle coś nowego szukać. Ale my w rodzinie jesteśmy otwarci na nowe w szerokim tego słowa znaczeniu, także na użytek prywatny. Dla przykładu od wielu lat używamy w kuchni Thermomix. Poza tym od dawna – zanim w Polsce stały się popularne – mamy pościel z wełny merynosa i odkurzacz piorący. Także to, co nowe nie jest nam straszne, wręcz przeciwnie – ciekawi.
Jak pan obserwuje sąsiadów czy znajomych z okolicy, to co pan o nich sądzi – czy ci ludzie są przedsiębiorczy oraz otwarci na nowości, szukają ich, są nimi zainteresowani?
Raczej tak. Na przykład moi dwaj sąsiedzi działają intensywnie i to, że tak powiem szeroko. Jeden pod folią uprawia kwiaty, zaś drugi montuje instalacje gazowe w samochodach.
Sądzi pan, że przedsiębiorczość idzie w parze z owym otwarciem na nowe?
Kiedyś chowało się dwie, trzy świnki i jedną krówkę, a teraz rocznie 20, 30 czy nawet 50-60 sztuk. Trzeba się rozwijać. Przy czym dodam, że zasadniczo zajmujemy się uprawą czosnku. A co do pańskiego pytania, to wydaje mi się, że tak, nawet powiedziałbym, iż często są nierozłączne.
A jak to się właściwie stało, że został pan rolnikiem? Czy rodzice pana lub żony nimi byli?
I moi, i żony. Takie były czasy i sytuacja z pracą , a że rodzice byli już w podeszłym wieku, więc podjęliśmy taką decyzję.
A czy bliskość dużego miasta – w pańskim przypadku Krakowa – jakoś wpływa na przedsiębiorczość czy innowacyjność?
Czy ja wiem… Duże firmy są bliżej nas niż Kraków.
No tak, ale może te firmy są w tym miejscu właśnie dlatego, bo blisko jest Kraków?
Pewnie tak, bo to duża aglomeracja, więc taki wpływ – choćby jako rynek zbytu – jest.
Jak pan uważa – kto, oraz jak powinien zachęcać do tych dwóch postaw, tzn. przedsiębiorczości i otwarcia na nowe? Państwo, samorząd, a może fundacje i organizacje pozarządowe?
Uważam, że przy tak wysokich podatkach to rząd powinien wyciągnąć rękę, jakoś pomóc, pokazać, zachęcić.
Ale może nie należy o wszystko obwiniać rządu i wskazywać na niego tudzież państwo, jako na tych, którzy powinni być motorem czy choć inicjatorem wspomnianych pozytywnych postaw?
Faktycznie jest tyle instytucji rolniczych, jak choćby u nas Małopolska Izba Rolnicza, tylko jakoś, nie wiem czemu, działają, że tak powiem ospale…
A może mniejsza z tym kto, ale ktoś powinien wyciągnąć rękę, pokazać, zachęcić?
Tak, to prawda i na pewno wszelka pomoc by się przydała.
Przejdźmy do kolektorów słonecznych, które pan posiada od…?
Od września zeszłego roku.
Jak to się stało, że się pan nimi zainteresował?
Nie wiem w jaki sposób, po prostu zgłosiła się do mnie firma je montująca. Najpierw przyjechał jeden przedstawiciel firmy, a gdy wyraziłem wstępne zainteresowanie, zjawił się następny, z rurką będącą zasadniczą częścią tego rodzaju kolektorów jakie mi polecali (tzw. próżniowo-rurowe przyp. ŁDz). Wyjaśnił nam, na jakiej zasadzie to działa i jakie przynosi oszczędności. Po namyśle z żoną zdecydowaliśmy się na tę ofertę, tym bardziej, że firma instalującą obiecała załatwić wszystkie formalności, w tym związane z kredytem i dopłatami. Faktycznie się z tego świetnie wywiązali.
Czy wtedy znał pan innych ludzi, którzy mieli kolektory słoneczne?
Nie, wtedy jeszcze nie znałem nikogo takiego, a w moim rejonie nikt ich nie miał. Byliśmy pierwsi.
Co dla pana było ostatecznym, bądź najmocniejszym argumentem za decyzją na tak? Program dopłat z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej?
Tak, choć moim zdaniem nie do końca jest to realizowane zgodnie z zapewnieniami, jakie dostaliśmy na początku. Chodzi o to, że musieliśmy od dopłaty odprowadzić podatek od wzbogacenia. Poza tym myśleliśmy, że bank nie będzie pobierać dodatkowych opłat, a okazało się, że każda operacja kosztuje parę złotych. Niestety jedno i drugie wyszło dopiero po zamontowaniu kolektorów i podpisaniu wszystkich niezbędnych dokumentów.
Kolektory słoneczne służą przede wszystkim do podgrzewania wody (jak to się fachowo mówi wody użytkowej) i/lub wspomagania zasilania w energię innych odbiorników ciepła, czyli CO. Nawiasem mówiąc program dopłat NFOŚiGW ograniczony jest do budynków mieszkaniowych oraz wspólnot mieszkaniowych, ale kolektory mogą rzecz jasna podgrzewać – lub chłodzić! [patrz przypis pod artykułem – pkt.1] – inne budynki, można je także wykorzystywać do innych celów np. podgrzewania wody basenowej.
U mnie służą tylko do podgrzewania wody.
A czym pan do tej pory podgrzewał wodę?
Piecem centralnego ogrzewania na węgiel. W zimie, w dni kiedy nie ma słońca także muszę ogrzewać tym sposobem, ponieważ kolektory nie są w stanie tego zapewnić.
Czy przedstawiono panu wyliczenie odnośnie oszczędności, jakie przyniosą kolektory?
Oczywiście. (ŁDz: wedle Jana Chutko – przedstawiciela firmy, który montował kolektory u pana Sochy oszczędność wynosi średnio do 70% w ciągu roku). Swoją drogą wcześniej miałem bojler elektryczny i pod koniec tego okresu płaciłem za prąd już 500 zł miesięcznie! Co tu dużo mówić miałem dość – zdenerwowałem się, zrezygnowałem i zacząłem palić węglem, bo mnie to taniej wychodziło. Tak się faktycznie stało, zaoszczędziłem niemało. Z tego co szacuję, to do września tego roku, czyli przez rok będę ze dwie tony węgla do przodu. Do tej pory zużywałem przez zimę siedem-osiem ton, a w tym roku dopiero cztery, więc może nawet więcej zaoszczędzę. Dla przykładu – przez ostatnich kilka ładnych, słonecznych dni (początek marca przyp. ŁDz), nie musiałem używać pieca do podgrzewania wody. Kolektory w zupełności wystarczały i to przy ustawieniu wody na 50-60 stopni C. Dodam, że wodę używa u nas sześciu domowników.
Przeczytałem, że: „Jeśli dom był wcześniej ogrzewany energią elektryczną, inwestycja powinna się zwrócić w sześć lat; jeśli olejem opałowym lub gazem – po latach dwunastu”. Myśli pan że to możliwe?
Sądzę, że tak.
Zapytałem o to Jana Chutko. Skorygował to nieco mówiąc, że w przypadku ogrzewania prądem lub olejem opałowym inwestycja zwraca się po pięciu latach, gazem po sześciu-siedmiu, zaś węglem ośmiu. JC: „Żywotność takiej instalacji to ok. dwadzieścia lat. Po tym okresie można dalej z niej korzystać, tyle że spada jej sprawność. Rocznie 1-2%”. Dodał, że oszczędność w przypadku instalacji wspomagającej ogrzewanie wynosi ok. 20% rocznie (w tym również 100% ciepłej wody użytkowej), ale tylko w przypadku ogrzewania podłogowego lub typu convector, montowanie jej do innych typów (kaloryfery o wysokiej pojemności wody) się nie opłaca.
Jak wyglądała procedura skorzystania z owego programu? Najpierw należy zwrócić się do banku, który zawarł umowę o współpracy z NFOŚiGW (lista dostępna pod tym linkiem ). Co zadecydowało w pańskim przypadku o wyborze banku?
Wszystko to wzięli na siebie przedstawiciele firmy, którzy powiedzieli, że z tym bankiem współpracują. Tam zostały złożone wszystkie stosowne papiery, ja z żoną tylko pojechałem podpisać umowę.
Wniosek o kredyt i dotację także za państwa załatwili?
Tak, jedyne co musieliśmy sami załatwić i następnie przedstawić, to nasza zdolność kredytowa. (Kredyt jest niezbędny do uzyskania dofinansowania z wspomnianego programu przyp. ŁDz)
Konieczne jest podpisanie umowy z wykonawcą. Czy owa umowa jest prosta i jasna, czy raczej szczegółowa i skomplikowana?
Naszym zdaniem prosta, wszystko było jasno wytłumaczone.
Na stronie NFOŚiGW podano, że protokół końcowy odbioru przedsięwzięcia i przekazania do eksploatacji powinien być podpisany przez: wykonawcę, kredytobiorcę (inwestora) oraz inspektora nadzoru, posiadającego uprawnienia budowlane odpowiedniej specjalności. Czy owego inspektora także zapewniła firma montująca kolektory?
Owszem.
A jak wyglądała sama procedura odbioru?
Trzy dni po montażu przez wykonawcę, który pokazał mi jak działa instalacja, zjawił się inny przedstawiciel tej firmy. Sprawdził on czy wszystko działa i podpisaliśmy końcowy protokół. Tyle.
Następnie udaliście się państwo do banku z tym protokołem i fakturami, prawda?
Zgadza się (komentarz Jana Chutko pod artykułem – pkt.2).
Po przyznaniu dofinansowania, pieniądze te trafiały na konto firmy czy państwa?
To się odbyło jeszcze inaczej. Na początku mieliśmy bardzo wysokie raty kredytowe za kolektory. Dofinansowanie dostaliśmy dopiero po trzech miesiącach i wtedy bank przysłał rozpiskę zmniejszonych rat na cały rok. (Jan Chutko: „NFOŚiGW ma obowiązek przesłać dotację do 3 miesięcy po uruchomieniu kredytu”).
Innymi słowy dofinansowanie zmniejszyło raty za kredyt?
Dokładnie tak, o mniej więcej połowę.
Ile państwu w sumie zajęły wszystkie sprawy związane z montażem kolektorów?
Śmiesznie mało! Dwa razy byli u mnie przedstawiciele firmy, by zaprezentować ofertę i dogadać szczegóły. Później w ciągu tygodnia czy dwóch przywieźli cały materiał. Montaż trwał niecałe trzy dni. Później sprawdzili, nastąpił odbiór, zaplombowali i tyle. Byłem zdziwiony, że tak szybko to poszło. Tym bardziej, że u mnie był problem ze spadem dachu.
Do tego wrócimy, a teraz chciałem zapytać, gdzie są owe kolektory założone?
Tam, gdzie jest najwięcej słońca, czyli na dachu, a dokładnie na mniej niż połowie jego powierzchni. To są trzy kolektory z niewielkim odstępem między nimi.
Czy ta powierzchnia dachu z kolektorami wyraźnie się odróżnia od reszty?
Oczywiście, widać to za daleka. Większość ludzi patrzy z zainteresowaniem, co też ja mam na dachu.
Wróćmy do problemu spadu dachu, o którym pan wspomniał.
Nic wielkiego, po prostu pracownik firmy źle obliczył kąt spadu dachu, a chodzi o istotny – właściwy kąt nachylenia kolektorów. Trzeba było przerobić uchwyty do ich montażu.
A jak wygląda obsługa kolektorów?
Jest bardzo prosta, właściwie to jej nie ma – wszystko się samo, automatycznie włącza i wyłącza. Jeśli coś się dzieje mam dzwonić do serwisu, którego pracownik ma się zjawić w ciągu 12 godzin i usunąć usterkę.
Jak długo obowiązuje gwarancja?
Pięć lat. Po tym okresie mam wymienić w nich płyn – glikol. (Jak wyjaśnił przedstawiciel wspomnianej firmy opłatę ponosi klient. Jest ona zależna od wysokości domu, zwykle pomiędzy 300 a 500 zł; kwota ta uwzględnia także koszta tej usługi).
Co uważa pan za najtrudniejsze w całym procesie? Czy są jakieś elementy szczególnie skomplikowane, takie które powinny być uproszczone? Nie byliście państwo do końca zadowoleni z tego ile ostatecznie dostaliście dofinansowania, prawda?
No tak, bo z 8000 dotacji, trzeba było oddać 1700 jako podatek, więc zostało nam 6300. Innych uwag nie mamy, procedura jest prosta o ile oczywiście trafi się na dobrą firmę. A nagłośnienie tego programu jest spore, dużo reklam i informacji, choćby w telewizji i Internecie.
Czy firma przedstawiła państwu jakieś kolektory do wyboru czy rekomendowała konkretne?
Zaproponowali te najnowsze, rurkowe. Zresztą płaskich nie chciałbym na pewno, bo one potrzebują więcej słońca by się nagrzać. Te które mam działają nawet w zimie i to jak są przyprószone śniegiem, jeśli tylko wyjdzie słońce zaczynają pracować.
A czy skomplikowane było ich włączenie w system pańskiego domu?
Nie, bo akuratnie tak mam umiejscowioną kotłownię, że monterzy przeszli z dachu przez strych, kanałem wentylacyjnym do niej. Nie potrzebne było wiele przeróbek, w ciągu jednego dnia udało się podłączyć zasobnik.
Muszę powiedzieć, że bardzo nas pozytywnie zaskoczyły kolektory, choć już wcześniej trochę o nich słyszeliśmy. U nas w domu zużywa się dużo wody – mam założony zasobnik na 400 litrów wody. Tu dodam, że wykonawca zawsze przelicza ilość osób dostosowując w ten sposób pojemność zasobnika i ilość kolektorów.
Z tego co pan mówi, to gdyby się pojawiło u państwa w domu więcej osób to trzeba, by ten system rozbudować.
Niewątpliwie.
Na co by pan uczulił? Może są jakieś „pułapki”, szczególnie trudne elementy w całej opisanej powyżej procedurze?
Rozmawiałem sporo z przedstawicielami firmy i jej monterami. Zwrócili mi oni uwagę, że nie zawsze się zakłada kolektory na dachu domu, czasem np. na garażu. Ważne jest to, by było to miejsce najlepiej naświetlone. Sam znam kogoś kto ma kolektory zamontowane na ziemi, no ale to już zależy od fachowości firmy.
Sąsiedzi, znajomi bądź rodzina poszli pańskim przykładem? Wypytywali pana? Jeśli tak to głównie o co i jakie były ich głównie obawy czy wątpliwości?
Już ze dwadzieścia osób mnie wypytywało, jak to działa, czy się opłaca. Na co ja, że kąpie się w ciepłej wodzie, bez konieczności palenia w piecu – super sprawa! Jeśli tylko jest słońce mam ciepłą wodę. W zeszłym roku, jak mi założono kolektory to miałem z nich ciepłą wodę do początku listopada.
Polecałem tę firmę, bo jak obiecali wszystko za mnie załatwili i sami się dopytywali czy doszły dokumenty, czy wszystko dobrze działa itd. Jesteśmy bardzo zadowoleni i każdemu polecamy to rozwiązanie techniczne. Główny argument za, to naprawdę wyraźna oszczędność.
Dofinansowanie, które uzyskał pan Andrzej Socha na kolektory słoneczne pochodzi z programu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Oficjalnie jest on nazwany: „Częściowe spłaty kapitału kredytów na kolektory słoneczne”. Więcej informacji na stronie NFOŚiGW
rozmawiał i opracował Łukasz Dziatkiewicz
foto: www.hoven.pl
***
1) Odnośnie chłodzenia przez kolektory słoneczne Jan Chutko wyjaśnia: „Automatyka posiada tzw. program schładzania rewersyjnego wody w zasobniku. Program ten jest niezbędny, kiedy użytkownicy budynku wyjeżdżają na więcej niż kilka dni, więc nie odbierają wody. Wówczas w nocy, kiedy kolektor i glikol jest chłodny włączany jest ten program i woda z zasobnika się chłodzi. Zatem kolektor może chłodzić jedynie wodę w zasobniku.
2) Jan Chutko: „Na terenie Krakowa i okolic, wszystkie odbiory techniczne wraz z fakturami, również składa firma. Tak jak pan Socha wspomniał wcześniej klient wybiera się do banku tylko raz. Upewniałem się u osoby, która robiła odbiór u pana Sochy, iż protokół był dostarczony przez nas. Prawdopodobnie pan Socha był w banku jeszcze raz, ponieważ nie wpłacił prowizji bankowej od razu”.