„Harleyowcy” do wsi zawitali

repository_HARLEYOWCY_moto-1miniXYZAXxY

Ryk silników słychać już od rana. Z rur wydechowych wydobywa się grzmot przypominający dźwięk, jaki generuje startujący samolot. Raz po raz wieś „rozdziera” pisk opon, a nad domostwami unosi się swąd spalonej gumy. Kto za tym wszystkim stoi? Motocykliści. 

Motocykli całe mnóstwo. Dla wielu fascynatów jednośladów to nie lada gratka, by przyjrzeć się prawdziwym cackom.


Są przepiękne. Dosiąść takiego i pomknąć w siną dal – to marzenie niejednego prawdziwego faceta. Problemem mogą być niestety pieniądze. Każdy z tych motocykli wart jest grubo ponad 50 tys.


Nieco z tyłu zaparkowali swe maszyny amatorzy sportowej jazdy. Nie wiedzieć czemu, ich motocykle nie cieszyły się tak wielkim zainteresowaniem publiczności, jak te dostojne, chromowane monstra. Pewnie ludzie mają złe skojarzenia, tyle się przecież słyszy o wypadkach z udziałem „ścigaczy”. Mało kto pochwala jazdę z prędkością bliską 200 km na godz.


Za chwilę parada. Poprowadzi ją specjalnie na tę okazję przygotowany wóz, stylizowany trochę na amerykańskiego monster trucka. Warto przyjrzeć się temu projektowi, jego pomysłodawca (właściciel lokalnego warsztatu samochodowego) wykazał się nie lada wyczuciem. Zadbał o każdy detal, a wszystko po to, by na jeden dzień stać się… miejscowym szeryfem.


Paradę czas zacząć. Dopiero teraz, kiedy ruszyli, widać skąd przybyli. Po tablicach rejestracyjnych, nalepkach, emblematach klubowych można się zorientować, że są tu goście z niemal całej środkowej Polski.


Ponad 200 motocykli zamruczało jednostajną, niskotonową kanonadą. Przywołując słowa Tuwima: „Najpierw powoli, jak żółw ociężale, ruszyły maszyny…” Ale nie po szynach i wcale nie ospale. Widok wspaniale wypucowanych jednośladów zrobił na zebranych olbrzymie wrażenie.


Kiedy wszyscy już sobie pojechali, pojawił się posiadacz bodaj najstarszej maszyny zlotu. Wiekowa Jawa odpaliła od pierwszego kopa i w atmosferze gromkich oklasków dołączyła do motocyklowego „peletonu”.


Po paradzie przyszedł czas na konkursy. Motocykliści lubią się bawić na przykład w tzw. „jazdę wolną”. Konkurencja polega na tym, by do mety dojechać… na końcu.


Choć trudno w to uwierzyć, w tej rywalizacji dzielnie spisywały się także kojarzone z zawrotnymi prędkościami „ścigacze”. Co ciekawe – w wolnej jeździe, ostatecznie najlepiej spisał się posiadacz najszybszego motocykla.


Motocyklowy zlot zatrząsł wsią nie tylko z powodu ryczących silników, ale i za sprawą rockowego koncertu. Przy doskonałych brzmieniach jednego z wrocławskich cover bandów równie dobrze bawili się i goście i gospodarze.

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!