Historia jednego ołtarza

W Polsce z procesją Bożego Ciała spotykamy się już w XIV wieku w Płocku i Wrocławiu. W wieku XVI do Polski przychodzi zwyczaj który przybył z Niemiec, a chodzi dokładniej o tradycję czterech ołtarzy, przy których są czytane cztery ewangelie.

Od dawna jest znany też zwyczaj, że do kościoła na czas Oktawy Bożego Ciała przynoszono wianki z ziół i ziemię z pól. Po zakończonej oktawie brano ziemię i kładziono na polach prosząc Boga o dobre plony a wianki wieszano na ścianach domostw. Wianki te miały ciekawe zastosowanie. Otóż gdy zmarł jakiś domownik wianki te kładziono mu pod głowę.

Zmielone zioła z tychże wianków podawano z wodą chorym zwierzętom aby przywrócić je do zdrowia. Polskie procesje Bożego Ciała dotychczas zachowują swą okazałość i prezentują się bardzo pięknie. Niesie się w nich chorągwie kościelne i przybrane kwiatami feretrony. Uczestniczą w nich tłumnie wierni, a wśród nich strażacy w galowych mundurach. Nie brakuje w nich także dziewczynek w bieli sypiących kwiaty i ministrantów z dzwonkami. Ołtarze procesyjne urządza się z wielkim staraniem i przy czynnym udziale parafian.

Najpierw były długie rozmowy, poszukiwanie inspiracji a potem mozolna praca z dala od ludzkich spojrzeń. Aż nadszedł dzień Bożego Ciała. Wówczas skoro świt gospodarze wraz z sąsiadami wystawiają swoje dzieło na światło dzienne. Za chwilę odbędzie się montaż ołtarza. Żeby tylko nie lunęło…

Cała konstrukcja już na miejscu. Wygląda w porządku. Teraz trzeba zabrać się za udekorowanie podestu. Od dawna wiadomo, że najlepiej do tego celu nadaje się dywan. Żeby przykryć tak rozległe schody jeden nie wystarczy, trzeba zdać się na zasłonki w zbliżonym kolorze.

Wszystko niemal gotowe. Zostało już tylko rozrzucić liście tataraku. Za niespełna dwie godziny przejdzie tędy kilkusetosobowa procesja. Napięcie udziela się wszystkim okolicznym mieszkańcom.

 

Budowa ołtarza cementuje sąsiedzkie relacje. Rąk do pracy nie brakowało, na koniec wszyscy pozowali do wspólnej fotografii. W obawie przed deszczem ich wspólne dzieło zostało okryte zabezpieczającą folią.

Nadeszła długo oczekiwana chwila. Jako pierwsi pojawiają się strażacy w galowych mundurach. Słychać orkiestrę dętą intonującą pieśń „Bądźże pozdrowiona Hostyjo Żywa”.

Teraz czas na kościelne chorągwie i feretrony  niesione przez gospodynie reprezentujące miejscowości należące do parafii. To najbarwniejszy element procesji.

Kulminacyjny punkt programu. Miejscowy proboszcz dzierży w dłoni monstrancję, kieruje ją tradycyjnie we wszystkie strony, a dzieje się to przy akompaniamencie orkiestrowych trąbek. Ołtarz „dzielnie znosi” całą celebrę, gospodarze mogą być z siebie dumni, wszystko się udało.

Kolejne ołtarze czekają. Ksiądz w asyście strażaków niosących baldachim kontynuuje procesję. Za nim rusza tłum wiernych.

Uczestnicy procesji wyrażają pozytywne opinie o ołtarzu. Podoba im się prostota a zarazem precyzja tego projektu. Niektórzy sięgają po aparaty fotograficzne, by potem spokojnie przeanalizować każdy detal na ekranie komputera.

Podczas procesji koniecznie należy zerwać przy każdym ołtarzu brzozową gałązkę. Potem trzeba je zasuszyć i zachować do przyszłego roku. Według ludowych wierzeń mają one uchronić domowników od pożaru.

W tym roku swój ołtarz przygotowała także orkiestra dęta. Pomysłowo wykorzystano tu instrumenty. Roztrąby stały się kwietnymi wazonami, a tuba posłużyła za postument dla monstrancji.

Kolejny ołtarz zdominowała postać papieża Jana Pawła II. Tuż nad nim góruje wizerunek Jezusa Miłosiernego. W oczy rzuca się kwiecista dekoracja brukowanego podestu.

Ostatni z ołtarzy sporządzony został w przykościelnym ogrójcu. Tutaj wykorzystano sporo motywów leśnych, nie zabrakło zatem mchu, igliwia i brzozowych pni.

 

Tekst i fot. Przemysław Chrzanowski 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!