Zboże poszło w komin

repository_ZBO_zboZe-na-opaL-1midi
Nasi przodkowie doznaliby szoku, gdyby dowiedzieli się, czym obecnie ogrzewamy swoje mieszkania. W piecach przydomowych kotłowni spala się bowiem już nie tylko węgiel, miał czy drewno. Ostatnim hitem stało się zboże. Miniona zima pokazała, że do tego paliwa przekonało się wielu rolników.

Początkowo trudno było znaleźć chętnych do rozmowy na temat spalania żniwnego płodu, kręcili nosami, odwracali się na pięcie… Bo niby trochę wstyd. Zapach unoszący się nad wieloma domostwami zdradzał jednak zawartość kotłownianych zasobników. Wszędzie czuć było aromat rodem z piekarni, a z kominów wydobywał się bieluteńki dym. I właśnie po zapachu wpadliśmy z reporterską wizytą do gospodarstwa agroturystycznego pana Ryszarda Tuza w Chróścinie.

Tradycja przegrywa z ekonomią

– Palę owsem, nie ukrywam tego. Mam piec przystosowany do spalania eko-groszku, wystarczyło przestawić nieco parametry sterownika, by móc zasilać kocioł zbożem. Tak jak w przypadku węgla, wystarczy tylko zasobnik wypełnić ziarnem i przez dwa, trzy dni do kotłowni mogę nie zaglądać – opowiada gospodarz. – Pewnie tak jak dla wszystkich, liczy się dla mnie ekonomia tego przedsięwzięcia. Prowadząc całoroczne gospodarstwo agroturystyczne, ogrzewam kilka obiektów, w których goszczę czasem po kilkadziesiąt osób. Poza tym z tego źródła doprowadzam ciepłą wodę do kuchni i sanitariatów, ze zboża korzystam zatem przez 12 miesięcy w roku. Przy mojej działalności trzeba liczyć każdy grosz, jeśli mogę zaoszczędzić w skali roku 2-3 tysiące złotych, to dlaczego miałbym nie skorzystać?

Zbożem można palić także w kotłach zasilających obiekty o dużej kubaturze.
Potrzebne są tylko: zasobnik, podajnik i dmuchawa (sprzężone ze sterownikiem).

Pan Ryszard bazuje na owsie. Przez całą zimę płacił jakieś 270 złotych za tonę tego zboża, tymczasem tona wspomnianego eko-groszku to wydatek rzędu 700 złotych. Wiadomo, że zboże nie jest tak kaloryczne jak węgiel, ale i tak się opłaca. – Z moich obliczeń wynika, że aby osiągnąć określoną temperaturę, piec potrzebuje połowę więcej zboża niż groszku. Ale to i tak bardzo się opłaca.

Wie o tym doskonale także Roman Kozak, który do niedawna w swoim piecu palił kosztownym miałem węglowym. Każdego dnia zasypywał kocioł nowym wsadem, wcześniej wynosząc po kilka wiader popiołu. – Od kolegi dowiedziałem się, że w „miałowcu” można palić zbożem. Postanowiłem spróbować. Tyle, że postawiłem na żyto, bo w mojej okolicy owsa nikt nie sieje. No i wychodzi, że worek żyta i worek miału spala się u mnie w 24godziny. Jedyna przeróbka polega na tym, iż na spód kładę karton. Odpalam od góry i to wszystko. Żyto spala się o wiele sensowniej, gdyż nie smrodzę dymem sobie ani sąsiadom, można dosypywać cały czas, nie trzeba w ogóle pieca przeładowywać. Poszukałem i znalazłem trzech gospodarzy, którzy przechowują zboże w silosach i bardzo chętnie sprzedają, pewnie takich znajdzie się o wiele więcej. Jeżeli ktoś ma „miałowca” i trochę szczerych chęci, to naprawdę można w tych patologicznych czasach dość tanio ogrzać dom – opowiada Roman Kozak, internauta z okolic Leszna.

Masz ziemię, masz paliwo

Jeszcze taniej jest wtedy, kiedy samemu się to „nowe” paliwo wyprodukuje. Po raz pierwszy spróbował tego Adam Jaśkiewicz. Odziedziczył po dziadkach kawał gruntu, na 15 arach postawił dom i urządził ogród, resztę wydzierżawił. I tak funkcjonował przez ostatnich kilka lat. Kiedy pewnej nocy jego kotłownia wybuchła, pomyślał, że dwa razy do tej samej wody wchodził nie będzie. – Piec miałowy mnie zawiódł, ale z drugiej strony w zakupie był najtańszy. Postanowiłem jednak pójść z duchem czasu i postawiłem na ekologię. Wybrałem nowoczesny piec opalany peletem. Sprasowane trociny miały być tańsze od węgla, okazało się, że czystość i bezobsługowy charakter kotła mają swoją cenę. Za tonę płacę po 650 złotych. W skali sześciomiesięcznego sezonu grzewczego to naprawdę sporawy wydatek. Pod koniec tegorocznej zimy postanowiłem spróbować mieszać pelet z owsem. Efekt był zaskakujący: bez zmian ustawienia sterownika piec doskonale radził sobie ze spalaniem nowego paliwa. Z czasem udało mi się całkowicie przejść na zboże – opowiada Adam Jaśkiewicz. – Nigdy wcześniej nie byłem rolnikiem, ale w takich okolicznościach postanowiłem sam zająć się działką, którą do tej pory miałem w dzierżawie. To wygodne, bo mam ją tuż za płotem. Z dwóch hektarów powinienem zebrać jakieś 10-12 ton. Po odliczeniu kosztów związanych z obrobieniem pola, opryskami i młóceniem powinienem mieć sezon grzewczy za „friko”.

Nie byliśmy pierwsi

Jak pisze prof. dr hab. Witold Podkówka z Akademii Rolniczej w Szczecinie, koncepcja spalania ziarna owsa jest powszechnie znana i od dawna stosowana w Szwecji. W naszym kraju stosunkowo nowa, jednak rolnicy wykazują nią duże zainteresowanie choć pewną przeszkodą jest bariera mentalności, wynikająca z dużego szacunku do ziarna zboża. Jednak działanie edukacyjne, świadomość ekologiczna oraz sytuacja gospodarcza rolnika wskazują, że ten kierunek użytkowania owsa pozwoli na poprawienie rentowności gospodarstwa i z czasem rolnicy nie będą mieli uprzedzeń. Tradycje należy szanować, jednak wolny rynek ma swoje prawa, które decydują o poziomie życia rodziny rolnika.


Najtaniej jest wtedy, kiedy dysponujemy własnym areałem, na którym możemy zasiać
alternatywne paliwo. Po odliczeniu kosztów, związanych z uprawą zboża,
opał na zimę możemy mieć nawet za darmo.

Nowa technologia zagospodarowania ziarna owsa stwarza nowe możliwości zagospodarowania do produkcji ekologicznego nośnika energii, który można wykorzystać w gospodarstwie do ogrzewania pomieszczeń. Wartość opałowa ziarna owsa wynosi około 17,1 MJ/kg, zaś węgla kamiennego średniej jakości 25,6 MJ/kg. Z tego wynika, że 1 tonę węgla kamiennego średniej jakości można zastąpić przez 1,5 tony ziarna owsa. Ziarno owsa spala się dobrze w tradycyjnych kotłach węglowych, wyposażonych dodatkowo w specjalny palnik i podajnik ziarna. Cena palnika jest wysoka i wynosi około 10 tys. zł, zaś pojemnik około 1,5 tys. zł i ślimak podający ziarno około 1,3 tys. zł. Są specjalistyczne kotły o pełnej automatyce, które cechuje bardzo wysoka sprawność – ponad 90%. Na rynku krajowym funkcjonują firmy oferujące nowe kotły do spalania ziarna owsa. Kotły te są przeznaczone do ogrzewania gospodarstwa rolnego, mogą być montowane w kotłowniach budynków publicznych np. szkołach, jak również do ogrzewania hal produkcyjnych.

Za wykorzystaniem owsa na cele grzewcze przemawia jego niska cena, 2-krotnie niższa niż pszenicy i węgla kamiennego. Zawartość łuski i tłuszczu powoduje dobre spalanie, owies jest łatwy do transportu, magazynowania i dozowania do kotła. Produktem ubocznym uprawy owsa jest słoma, która może być wykorzystana jako surowiec ekologiczny do wzbogacenia gleby w próchnicę lub jako źródło energii w kotłowniach rolniczych.

O zbożu myślą giganci

Niska cena owsa to sygnał już nie tylko dla właścicieli gospodarstw indywidualnych. O spalaniu zboża zaczęły w tych okolicznościach myśleć miejskie ciepłownie. Prezesi kilku tego typu przedsiębiorstw zaproponowali, by cenę skupu tony zboża przeznaczonego do spalania ustalić na 250-280 złotych. Ciepłownie mogłyby kupić od razu kilkaset tysięcy ton ziarna. Z pewnością byłby to zabieg bardzo opłacalny, bo dziś za tonę miału muszą płacić spółkom węglowym ponad 400 złotych, a za węgiel prawie 600 zł. Jedna z grup energetycznych przeprowadziła już pierwsze testy. Ze spalania tysiąca ton zbóż, uzyskano bardzo dobry wynik energetyczny. Ponadto, jak zauważyli fachowcy, ze spalania zboża nie ma popiołu, tak jak z miału, co jest dodatkowym atutem produkcji ciepła ze zboża. Jednym z warunków wykorzystania zboża na tak wielką skalę jest wyposażenie ciepłowni w tak zwane kotły pyłowe. W nich można bowiem spalać prawie wszystko. Tam gdzie występują kotły rusztowe, można co najwyżej spalać zboże wymieszane z węglem.

A kwestie etyczne?

No właśnie. Czy nasi przodkowie czasem nie przewracają się w swych mogiłach, kiedy płody rolne okupione często morderczym wysiłkiem, hektolitrami wylanego potu po prostu „idą” w komin? Czy w tej sytuacji kwestia opłacalności to jedyne słuszne kryterium? A gdzie przywiązanie do odwiecznych wartości? Gdzie sens poetyckich strof wieszcza Norwida, który głosił, że: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba…. Tęskno mi, Panie…”?
– Wszystko rozumiem, ale skoro mam możliwość zaoszczędzić parę złotych, to dlaczego miałbym z tej szansy rezygnować. Szanuję tradycję i od dziecka jestem przyzwyczajony, że przed rozkrojeniem każdego bochenka chleba robi się na nim znak krzyża. Ale dzięki temu, że palę owsem, paradoksalnie na ten chleb codziennie mnie stać – zdawkowo tłumaczy Adam Jaśkiewicz.

 

Przemysław Chrzanowski

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!