Rzeka, która znika

Czy to możliwe, żeby średniej wielkości rzeka w ciągu kilkudziesięciu lat zamieniła się w zarośniętą strugę? Patrząc na Prosnę, meandrującą przez teren województw: opolskiego, łódzkiego i wielkopolskiego, stwierdzimy, że na przestrzeni ostatnich dwóch dekad jej koryto zawęziło się miejscami do nieco ponad metra.

Niegdyś szeroka na 6-7 metrów rzeka zarosła sitowiem, rozmaitymi krzewami i siewkami drzew. Linia brzegowa bywa tutaj niedostępna dla człowieka. Sytuacja staje się krytyczna latem, kiedy dodatkowo rozwija się bujna roślinność wodna. Wpływa to na wzrost tak zwanego współczynnika szorstkości, a tym samym większe napełnienie i tak ciasnego koryta. Łatwo się domyślić, czym to skutkuje.

– Wystarczy, że spadnie trochę więcej deszczu, a rzeka „wychodzi” z brzegów i zalewa okoliczne łąki oraz pola uprawne. Straty, jakie ponoszą z tego powodu rolnicy, są ogromne – informuje Jan Musiałek, radny gminy Łubnice, szef miejscowej spółki wodnej.

 – Walkę z tym problemem rozpoczęliśmy w 2005 roku, kiedy to odbyło się spotkanie z przedstawicielami Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Uzyskaliśmy wówczas zapewnienie, że w 2006 roku zostaną zarezerwowane środki finansowe na wykonanie niezbędnych prac, mających na celu poprawienie drożności przepływu wód rzeki Prosny.

Na obietnicach się skończyło

Żadnych pieniędzy na regulację koryta jednak nie przeznaczono. Sprawa drgnęła w 2007 roku, kiedy to przedstawiciele poznańskiego RZGW przyjechali do Łubnic i wespół z zainteresowanymi stronami dokonali lustracji w terenie. Stwierdzili, że inwestycje w zakresie oczyszczenia koryta są konieczne i ponownie zadeklarowali, że będą na to szukać pieniędzy.

– Kiedy znów nic się nie ruszyło, postanowiliśmy zwrócić się z prośbą o interwencję do wojewody wielkopolskiego. Ten natomiast skierował pismo do znanego nam już dobrze Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. W odpowiedzi zamieszczono nowe „rewelacje”. Odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obarczono częściowo osobę fizyczną, posiadającą jaz i elektrownię wodną. W myśl przepisów człowiek ten winien konserwować koryto na odcinku ponad kilometra – opowiada Jan Musiałek.

Wicedyrektor RZGW w Poznaniu zwrócił uwagę na jeszcze jeden istotny jego zdaniem problem.

 – System melioracyjny doliny rzeki Prosny opiera się na sieci rowów szczegółowych oraz kanałów odprowadzających. Wizje terenowe przeprowadzone w latach ubiegłych pozwalają sformułować wniosek o znacznych zaległościach w prawidłowym ich utrzymaniu – stwierdza Witold Kaminski.

Poznańskie RZGW dał też do zrozumienia, że nie przyjmuje do wiadomości faktu zaistnienia jakichkolwiek szkód w produkcji rolniczej.

– Ewentualne straty finansowe w uprawach, wynikające z braku regulacji rzeki Prosny, należałoby rozpatrywać indywidualnie , analizując konkretną skargę rolnika i ustalając faktyczną przyczynę ewentualnych podtopień. Kłopot w tym, że nie mamy żadnych wniosków o odszkodowania za podtopienia, wynikłe z braku regulacji tego cieku wodnego.

Kasa jest, ale nie dla Prosny

– W połowie 2008 roku dowiedzieliśmy się, że raczej nie mamy szans na załatwienie sprawy. Powód? Jak zawsze: brak pieniędzy. Środki, które zarezerwowano na gospodarkę wodną w Skarbie Państwa, przeznaczone są rzekomo tylko na te prace, które są niezbędne z uwagi na bezpieczeństwo budowli, konieczność zapewnienia żeglugi, czy ograniczenia zagrożeń powodziowych. A regulacja Prosny przecież do takich nie należy… I do nikogo nie trafia, że ostatnio prace konserwatorskie na tej rzece prowadzono w połowie lat 60. Przez 45 lat Prosna musiała zamienić się w zarośniętą strugę. I nie jest to wina ani rolników, ani spółek wodnych, ani lokalnych samorządów.

Sprawa „oparła” się na Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W korespondencji sygnowanej przez ówczesnego wójta Eugeniusza Książka (obecnie na emeryturze) ponownie wyartykułowano prośbę o sfinansowanie inwestycji mającej na celu oczyszczenie koryta Prosny. I znów nic.

Teresa Zoń, zastępca dyrektora Departamentu Inwestycji i Nadzoru Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie, stwierdziła, że:

– W pierwszej kolejności należy podejmować prace w miejscach, gdzie jest zagrożone życie ludzkie i mienie o znacznej wartości. Liczne wnioski o regulację koryt czy odbudowę uszkodzonych brzegów rzek przenoszone są na kolejne lata, gdy wysokość przyznanych z budżetu państwa środków pozwoli na ich realizację. Tej trudnej sytuacji, zarówno dla administratorów cieków, jak i obywateli, nie można uniknąć w warunkach niedostatecznego finansowania tych zadań przez budżet państwa – powtarza Teresa Zoń.

– Nie jest zatem możliwym wskazanie terminu realizacji prac regulacyjnych, jak również prac mających na celu zwiększenie ochrony przeciwpowodziowej. Tym samym brak fizycznych możliwości realizacji tych zadań nie powinien być utożsamiany z urzędniczą opieszałością oraz niewykonywaniem statutowych obowiązków. Pragnę zapewnić, że wszelkie zgłoszenia o konieczności wykonania takich prac są rejestrowane przez pracowników poznańskiego RZGW i włączane do planu robót. Jednakże wykonanie powyższych prac w przyszłości będzie zależało od ilości dostępnych środków.

Gród nad Prosną też walczy

Swoją batalię o oczyszczenie rzeki rozpoczął niedawno samorząd Wieruszowa. Tutaj szerokość koryta nie budzi większych zastrzeżeń, bowiem brzegi są od lat pielęgnowane przez gminne służby. Powstał nawet uroczy bulwar różany, który swą nazwę zawdzięcza, jak łatwo się domyślić, krzewom kolczastych kwiatów. Problemem jest natomiast niski poziom wody.

– Argumentacja Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu jest nie do przyjęcia. Brak środków finansowych na regulację naszej rzeki doprowadzić może do zniszczenia w niej życia biologicznego. Ponadto ujemnie wpłynie również na estetykę miasta, nie bez przyczyny zwanego grodem nad Prosną – tłumaczy Iwona Szkopińska, burmistrz Wieruszowa.

Poziom wody w rzece w obrębie miasta jest niespotykanie niski, to właśnie dlatego rzeczne dno porośnięte jest bujną roślinnością. Przyczyn tego zjawiska władze gminy dopatrują się między innymi w demontażu zasuw na jazach (niewielkich tamach, spiętrzających wodę) w Mieleszynie, Piaskach, Dobrymgościu i Chróścinie. Z tego powodu woda spływa wprost z progu bez piętrzenia, a to z kolei powoduje niski stan rzeki.

Bezrybne bagno?

Woda sięgająca najwyżej do kolan – tego nie są w stanie zrozumieć dawni amatorzy kajakarstwa. Jeszcze kilka lat temu w Wieruszowie funkcjonował profesjonalny klub kajakarski, na rzece były wówczas idealne warunki do uprawiania tego sportu.

– Dziś można sobie co najwyżej popływać dnem po piasku i rzecznym zielsku – konstatują z przekąsem. Teraz już nawet o wyczynowy sport nikomu mnie chodzi, ważniejszy jest aspekt turystyczny. Powiat wieruszowski posiada bogatą ofertę dla obieżyświatów, pełno tu szlaków turystycznych: pieszych, rowerowych, a nawet konnych. Skoro Prosna meaandruje wzdłuż całej południowo zachodniej części powiatu, to czy nie warto byłoby wytyczyć trasę spływu kajakowego. Z pewnością letnicy byliby zadowoleni. Warunek jest jeden – trzeba oczyścić rzeczne koryto i zadbać o stosowny poziom wodnego nurtu.

Za głowy łapią się także wędkarze. Do niedawna Prosna była bardzo polecanym, choć mało znanym akwenem. Można tu było złowić niemal każdą słodkowodną, żyjącą w naszych warunkach klimatycznych rybę. O czystości jej wód świadczyć może fakt, że w wielu miejscach można spotkać raki.

– No i cóż z tego, skoro rzadko gdzie można stanąć z wędką sobie ot na brzegu. Kiedyś starałem się przedrzeć przez gąszcz dzikich krzewów, ale musiałem zawrócić, bo gałęzie dosłownie weszły w koryto. Nie miałem gdzie się podziać, więc lekko zdenerwowany całą sytuacją, wsiadłem na motor i udałem się nad Wartę – opowiada Krzysztof Ciężki, wędkarz ze Skomlina, miejscowości położonej nieopodal Prosny.

– Jedyne sensowne miejsca dla wędkarzy to zlokalizowane w obrębie głównego koryta niewielkie zalewy. Mój ulubiony to ten, który znajduje się w Bolesławcu. Do dzisiaj można tam złowić naprawdę porządną sztukę. Jeśli jednak problem będzie się pogłębiał, z naszej rzeki za chwilę zostanie co najwyżej bezrybne bagno.

Co mówi prawo?

Zgodnie z ustawą Prawo Wodne (Dz.U. z 2005 roku Nr 239, poz 2019 z późn. zm.):

  • Utrzymywanie wód stanowi obowiązek ich właściciela.
  • Obowiązek utrzymywania tworzących brzeg wody budowli lub murów nie będących urządzeniami wodnymi należy do ich właścicieli, a w kosztach utrzymania tych budowli lub murów właściciel wody uczestniczy proporcjonalnie do odnoszonych korzyści. Podziału kosztów dokonuje, w drodze decyzji, organ właściwy do wydania pozwolenia wodno-prawnego.
  • Utrzymywanie śródlądowych wód powierzchniowych polega na zachowaniu lub odtworzeniu stanu ich dna lub brzegów oraz na konserwacji lub remoncie istniejących budowli regulacyjnych w celu zapewnienia swobodnego spływu wód oraz lodów, a także właściwych warunków korzystania z wody (…).
  • Do obowiązków właściciela śródlądowych wód powierzchniowych należy:

1)      zapewnienie utrzymywania w należytym stanie technicznym koryt cieków naturalnych oraz kanałów, będących w jego władaniu;

2)      dbałość o utrzymanie dobrego stanu wód;

3)      regulowanie stanu wód lub przepływów w ciekach naturalnych oraz kanałach stosownie do możliwości wynikających ze znajdujących się na nich urządzeń wodnych oraz warunków hydrologicznych;

4)      zapewnienie swobodnego spływu wód powodziowych oraz lodów;

5)      współudział w odbudowywaniu ekosystemów zdegradowanych przez niewłaściwą eksploatację zasobów wodnych;

6)      umożliwienie wykonywania obserwacji i pomiarów hydrologiczno-meteorologicznych oraz hydrogeologicznych.

 

Przemysław Chrzanowski

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!