Żyć blisko natury jest niełatwo. Trzeba ją rozumieć, odczytywać niepozorne sygnały, które stale wysyła. Potem wystarczy już tylko się dostosować do jej odwiecznych prawideł, by żyć z nią w harmonijnym związku. Tę umiejętność posiedli państwo Głowienkowscy, mieszkający z dala od ludzkich siedlisk, na skraju lasu, tuż nieopodal miejscowości Maręże (woj. łódzkie).
Z przyrodą za pan brat jest przede wszystkim pani domu. Bacznie przygląda się roślinom, zwierzętom, obserwuje fazy księżyca, a ze wszystkiego wyciąga konstruktywne wnioski. Polegając na swoich spostrzeżeniach oraz intuicji potrafi przewidzieć jak w najbliższej przyszłości zachowywać się będzie natura. Czy będzie prószyło, siąpiło deszczem, albo dotkliwie wiało – pani Barbara z pewnością o tym wie.
– Jesteśmy rolnikami, żyjemy z ziemi. Nasza praca jest w pełni zależna od pogody, dlatego dobrze wiedzieć, jaka aura nas czeka w najbliższych dniach. Wystarczy zwracać uwagę na pewne szczegóły, to nic nadzwyczajnego – mówi Barbara Głowienkowska.
– Na przykład warto obserwować mrówki.. Kiedy wychodzą z ziemi i wspinają się wysoko po długich źdźbłach trawy, drzewach, lub murach zabudowań, pewnym jest, że będzie padał deszcz. I nie chodzi tu jakiś drobny kapuśniaczek, a prawdziwą, czasem kilkudniową ulewę. Wtedy z pewnością nie warto planować poważnych prac polowych.. Mrówki przeczuwają, że będzie istny potop, więc uciekają spod ziemi, czasem usypują przy tym wysokie kopce. Po ulewie zawsze jednak po sobie sprzątają. To, co wyniosły, zabierają z powrotem.
Pani Barbara przekonuje, że jej zainteresowania wiążą się przede wszystkim
z wykonywanym zawodem. Rolnictwo w pełni zależne jest od pogody,
więc trzeba co nieco na jej temat wiedzieć.
Pani Barbara ma kilka innych sposobów na to, by dowiedzieć się, czy będzie padał deszcz. Jak mówi, warto przyjrzeć się księżycowi. Jeśli jest w pełni, a jego tarcza otoczona jest żółtą koroną, możemy być pewni, że nazajutrz – co najmniej pokropi.
Burzę i deszcz wietrzą latem jaskółki. Kiedy nisko latają nad ziemią, wiadomo, że nie ma sensu wybierać się na przykład po siano na łąkę.
Jesienią natomiast wieści o opadach przynoszą stada wron i gawronów, które obsiadają zagony. Gdy pole staje się aż czarne od tego ptactwa, można porzucić myśli o ziemniaczanych wykopkach.
Przyroda daje także wiele sygnałów, dzięki którym można określić pogodę długoterminową. Występuje szereg zjawisk, wieszczących ciężką, albo lekką zimę, czy też rychłe nadejście wiosny.
– O tym, że tegoroczna zima będzie lekka było wiadomo już od jesieni. Zwykle w pierwszej połowie października kopiemy buraki. Wtedy właśnie na niebie można obserwować masę dzikich gęsi, które zbite w swych doskonale zorganizowanych kluczach odlatują na południe. Tym razem było ich bardzo niewiele, widzieliśmy je zaledwie kilka razy. To pozwalało nam już wówczas sądzić, że najprawdopodobniej zima będzie niezbyt dotkliwa – opowiada pani Barbara.
– Co więcej, te gęsi, które wtedy odleciały, już powróciły. Wypada więc sądzić, że będziemy mieli w tym roku rychłą wiosnę. Potwierdza to także zachowanie gili, które jeszcze niedawno masowo obsiadały gałęzie naszej śliwy w ogrodzie. Od pewnego czasu nie widzę ich czerwonych, rzucających się w oczy – brzuszków. Pewnie wietrząc nadejście wiosny – odleciały tam, gdzie jest nieco chłodniej.
Wielu cennych wiadomości na temat aury dostarcza wnikliwa obserwacja drzew. Jeśli wewnątrz pnia jesienią życie zamiera i na wiele miesięcy zastyga żywica, to jest to wyraźny sygnał, że mrozu w tę zimę nie zabraknie. Tak zachowujące się drzewo jest łakomym kąskiem dla zainteresowanych jego wycinką. Zmagazynowana na zimę żywica, skutecznie spaja drewniane włókna, co gwarantuje niezwykłą trwałość na przykład desek, wyciętych z takiego pnia. W tym sezonie jest zupełnie inaczej, żywica wcale nie zastygła, drzewa nie zrobiły sobie „zimowych ferii”. Przyglądając się temu zjawisku, z łatwością można wywnioskować, że nadejście wiosny to kwestia zaledwie kilku tygodni. Wygląda też na to, że nie ma co spodziewać się opadów śniegu. Skromna ilość białego puchu w tę zimę była zresztą do przewidzenia. „Informowały” o tym buki, które nie obrodziły żołędziami. Kiedy jest ich mnóstwo, obfite opady śniegu to rzecz pewna.
– Mamy tu nieopodal zaprzyjaźniona wiewiórkę. Dzięki niej wiemy, czy pogoda w danym sezonie będzie wietrzna, czy też spokojna. Jeśli buduje ona gniazdo wysoko w koronie drzewa, możemy być pewni, że nie będzie zbyt mocno wiało. W zeszłym roku na jesień układała zielone gałązki na niższych konarach, które nawet w czasie gwałtownej wichury byłyby w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo. No i to sprawdziło się, przecież praktycznie, co drugi dzień wieją teraz bardzo silne wiatry – mówi pani Barbara.
O zmianach w pogodzie informują ją nie tylko gile, gawrony i dzikie gęsi. Państwo Głowienkowscy maja to szczęście, że tuż za ich zagrodą, wśród wysokich traw zadomowiły się przepiękne żurawie. Zawitały do nich przed kilkunastu laty. Trafiły na znakomite warunki i zostały. Teraz każdego roku na świat przychodzą tu kolejne pokolenia tych majestatycznych ptaków. Ich przybycie zawsze zapowiada nadejście wiosny. Kiedy pani Barbara je tylko zauważy, chwyta za telefon i dzwoni do wieluńskiej stacji meteorologicznej. Potem w radiowym eterze można usłyszeć komunikat, w którym „pan od pogody” oficjalnie komunikuje, iż definitywnie kończy się zima, bo pod Marężami „wylądowały” żurawie…
– Absolutnie nie neguję tego, co można dowiedzieć się na temat prognoz pogody z telewizji, czy radia. Nad ich przygotowaniem pracują setki osób, którzy dysponują super sprzętem. Warto jednak pamiętać, że Pan Bóg zawsze jest szybszy od całej tej armii ludzi i ich komputerów – kwituje Barbara Głowienkowska.
Przemysław Chrzanowski
Fot . Autor