Jak dzieci w wieku przedszkolnym rozwijają swoją samodzielność?

Alternatywne formy edukacji wczesnoszkolnej, takie jak Kluby Przedszkolaka, są doskonałą okazją do rozwijania samodzielności w okresie od 3 do 5 roku życia.

Dzieci potrzebują do tego wsparcia, motywacji i pomocy ze strony osoby dorosłej. Mistrzostwem byłoby, gdyby każdy dorosły umiał równoważyć elementy. Niestety, czasem przesadza z pomocą, a właściwie wyręcza dzieci w ich obowiązkach – ubiera dzieci (nawet 6-8 letnie), karmi, sprząta zabawki, usługuje dziecku. Rodzice są przekonani, że jeszcze będzie czas na samodzielność.

Ze swoich doświadczeń zgromadzonych w ciągu dwóch lat pracy jako nauczycielka w Klubie Przedszkolaka miałam okazję zobaczyć rozmaite sytuacje. Najbardziej jaskrawym przykładem był 5-letni chłopczyk, który, wchodząc do środka, nie podejmował próby uwolnienia się z ubrania, jak to robiły pozostałe dzieci (ściągały czapkę zdejmowały buty i czym prędzej przystępowały do zabawy).

Chłopczyk ten stał i czekał, aż osoba, która go przyprowadziła, zdejmowała z niego ubranie. Na moje zachęcanie do zdjęcia chociaż czapki, malec wzruszał ramionami i mruczał – „Nie umiem”. Trwało to, aż do momentu, gdy na forum grupy zaczęliśmy mówić o samodzielności. O tym, że do klubu chodzą duże i dzielne dzieci, że fajnie jest samodzielnie się ubierać i rozbierać. Na zachętę obiecałam, że dla samodzielnych dzieci będą dyplomy i nagrody. Na spotkaniu z rodzicami, też poruszyłam ten problem.

Mamy miały więcej obaw niż dzieci, gdyż mówiły: „To jeszcze małe dzieci.”, „Nie wolno zbyt wiele od nich wymagać.”, „Jeszcze się nauczą.” Próbowałam je przekonać, że to jest właściwy czas na naukę i wyjaśniłam, że dziecko potrzebuje wsparcia rodziców, a nie wyręczania, bo tylko wspierając, zapewnimy im prawidłowy rozwój. Posypały się tez głosy od mam, których dzieci były bardzo samodzielne jak na swoje 4 lata. Opowiadały, że gdy ktoś próbował je ubierać lub wyręczać w takiej innej czynności, mówiły stanowcze „Nie! Ja sam.”.

Inne mamy, które chciały im „tylko pomóc”, były dość zaskoczone ich samodzielnością. Wywiązała się dyskusja pomiędzy tymi, które chciały pomagać, a tymi, których dzieci samodzielnie sobie radziły w wielu codziennych czynnościach. Po dłuższej wymianie zdań stwierdziły zgodnie, że wsparcie dziecka w samodzielnym działaniu jest bardzo trudne, gdyż włącza się „automat”. Jako najczęstszą przyczynę wyręczania swoich dzieci mamy podawały:

  • obawę, że dziecko będzie płakało, gdy sobie nie poradzi,
  • strach przed stłuczeniem, rozlaniem, zniszczeniem rzeczy codziennego użytku,
  • chęć utrzymania porządku w domu wynikającego z przekonania, że w domu, gdzie jest małe dziecko, musi być czysto,
  • strach, że pobrudzi sobie buzię, ręce, ubranie, a co za tym idzie, wszystko dookoła siebie,
  • oszczędność czasu, bo ta sama czynność dorosłemu zajmie chwilę, a dziecko potrzebuje więcej czasu.

Dalsza dyskusja potoczyła się w ten sposób, że mamy wyręczające dały się przekonać argumentom mam pozwalającym na samodzielne działanie swoich dzieci. A żeby to ujednolicić, podjęliśmy wspólną decyzję, o tym, że Klub Przedszkolaka będzie dobrym miejscem na samodzielne działanie i tu powala się dzieciom na większą swobodę (oczywiście według naszych granic, które określa Umowa). O naszym przedsięwzięciu następnego dnia poinformowałam nieobecne na spotkaniu mamy. Porozmawialiśmy też o tym na forum grupy z dziećmi i dzieci się bardzo ucieszyły, że będą miały nowe obowiązki. I tak, same zaproponowały chęć pomocy w pracach porządkowych w klubie, że same wyjmują pomoce dydaktyczne (kartki, farby, kredki, kleje) i sprzątają je po skończeniu pracy. Zauważyły też, że sami muszą wytrzeć, gdy coś się rozleje, tylko muszą zapytać, którą ścierką, żeby nie wycierać stolików ścierką do podłogi.

Zaczęliśmy od zrobienia porządków szafce z artykułami sanitarnymi. Oznakowaliśmy ścierki, aby każda ścierka miała inny symbol i do czego innego służyła. Okazało się, że najbardziej potrzebne nam będą ręczniki papierowe, bo nimi można wytrzeć rozlane picie, rozchlapany serek i rozlane farbki. Niektóre dzieci nie wiedziały, do czego służą ręczniki kuchenne, więc gdy tylko koledzy im wytłumaczyli, natychmiast uznali to za „super pomocnika samodzielnego przedszkolaka” i że „bez ręcznika nie można samodzielnie nic zrobić”.

Gd nadszedł sezon przeziębień, duży problemem dla niektórych dzieci była umiejętność samodzielnego wydmuchiwania nosa w chusteczkę higieniczną. Żeby nauczyć dzieci „wysmarkiwać” nos w chusteczkę, zrobiliśmy konkurs na „Najlepiej wydmuchany nos”. Siedząc w kółku na dywanie w środku postawiliśmy duże opakowanie chusteczek higienicznych. Każdy przedszkolak miał za zadanie wyjąć chusteczkę i złożyć ją na pół, jedną ręką przytknąć przez chustkę jedną dziurkę nosa i dmuchnąć, po czym to samo zrobić z drugą dziurką. Może to była czynność zbyt prozaiczna, ale większość dzieci, albo w ogóle nie potrafiła sobie z tym poradzić, albo dmuchali przez obie dziurki naraz, co powodowało nieprzyjemne przytykanie uszu. Mieliśmy przy tym niezły ubaw, gdyż mama dyżurująca była tuż po przeziębieniu i został jej jeszcze katar, więc razem z nami (trochę udając) korzystała z nauk. Konkurs zakończył się nagrodzeniem wszystkich dzieci, a dla wszystkich „dmuchaczy” wręczyłam dyplomy, mamie również. Od tej pory „dmuchacze” przypominają dorosłym idącym na dyżur o przyniesieniu chusteczek higienicznych.

Podobnie wyglądała sprawa z umiejętnością zakładania skarpet. Zaczęło się od tego, że graliśmy w kolory i dzieci skuszone oddawały fanty i nieraz były to skarpety. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że po wykupieniu fantów-skarpet, dzieci nie umiały ich założyć na stopę. Urządziliśmy podobny konkurs, tym razem „skarpetowy”. Maluch w domu najczęściej nie chce tego robić, ale w grupie to co innego… Jeden chłopczyk tak się starał, że w pośpiechu zgubił swoją skarpetę od pary. Gdy poszukiwania nie przyniosły rezultatu, siedząca obok dziewczynka zauważyła, że ten założył obie skarpety na tę samą nogę. Nie muszę dodawać, ile było śmiechu. Odnieśliśmy też kolejny sukces, bo dzieci w mgnieniu oka opanowały tę czynność i obiecały, że już od teraz będą same zakładały skarpety.

Wspólnie z dziećmi robiliśmy też ćwiczenia w ubieraniu i rozbieraniu się. Najbardziej zdziwioną minę miała mama jednego z przedszkolaków, która odwiedziła nas w ciągu dnia. Weszła, a tu cała grupa dzieci stała ubrana po czapki, szaliki, rękawice. Na pytania „co się tu dzieje?”, „gdzie się wybieracie?”, dzieci naraz zaczęły tłumaczyć, że to ćwiczenie samodzielności. I natychmiast zaczęły demonstrować przećwiczoną trzykrotnie czynność. Najpierw zdjęły rękawice i schowały do kieszeni, a następnie ściągnęły czapki i szaliki. Potem zdjęły kurtki i do jednego rękawa schowały czapkę, a do drugiego szalik. Mama próbowała pomagać, ale spotkała się z ostrym sprzeciwem dziecka, a nawet wyszarpywaniem ubrań z rąk. Przedszkolaki dostały ogromne brawa, a mamusi paluszkiem potrząsały, że tak nie wolno, bo przedszkolak umie sam się ubrać.

Wszyscy rodzice dostali słoneczka z napisem „Dziękuję za dotychczasową pomoc, ale od dziś jestem samodzielnym przedszkolakiem, więc sam się ubieram!” i podpis dziecka. Dwie mamy z niedowierzaniem pokręciły głową i skwitowały „No zobaczymy, jak to będzie…”. Wstawiłam się za ich synami i poprosiłam, aby ich pochwaliły, bo dzielnie sobie radzą. Zaznaczyłam, że teraz w domu rodzice powinni ich motywować i nagradzać za samodzielne działania, zachęcać do demonstrowania nowej umiejętności przy nadarzających się okazjach, bo dziecko musi dane umiejętności utrwalać. Prosiłam, aby nie zaniechać pracy z dzieckiem w dni wolne lub kiedy ma gorszy dzień, jest chore lub gdy płacze, ponieważ tylko ciągłość takich działań daje pożądane rezultaty. Zaznaczyłam, że dziecko potrzebuje na początku więcej czasu, zaś rodzice cierpliwości do dzieci, a na pewno się uda.

I nie mogło być inaczej! Wszystkim poszło sprawnie, tylko jedna dziewczynka wynegocjowała z mamą, że sama ubiera się jednego dnia, a drugiego ubiera ją mama. Przedszkolaki wytłumaczyły dziewczynce i jej mamie, która była tego dnia na dyżurze, że obie nie dotrzymują naszej umowy. Pouczone przez przedszkolaki obiecały, choć niechętnie, że będą stosować się do umowy.

Innym ciekawym przypadkiem była 5-letnia dziewczynka, którą do klubu przywoził tata, bo mama była już w pracy. Gdy mama ją odbierała, często była zdziwiona ubiorem córki. W rozmowie okazało się, że ich córka jest tak samodzielna, że oprócz samodzielnego ubierania, decyduje również o tym, co ma założyć. Nie zawsze był to dobry wybór, gdyż dziecko nie brało pod uwagę warunków pogodowych. Poradziłam mamie, by przygotowywała wieczorem córce dwie wersje ubrania – jedną na dzień cieplejszy i drugą na chłodniejszy, a tata ma podpowiedzieć córce wybór ubrania stosowny do pogody. Ten wyjątkowo samodzielny przedszkolak był z tego rozwiązania zadowolony. Tym bardziej, że dotychczasowy ubiór był powodem wielu sprzeczek między rodzicami i szkoda by było, gdyby samodzielność dziecka była powodem do niezadowolenia rodziców.

Dzieci, które dotychczas były w domu z kimś dorosłym, były często wyręczane lub po prostu nie chciały czegoś zrobić. Tak było np. ze sprzątaniem po sobie zabawek. Z rozmów z rodzicami wynikało, że po dzieciach sprzątają dorośli. Jako powody rodzice podali dwie przyczyny:

  • dzieci są jeszcze małe i ktoś dorosły musi po nich sprzątać,
  • dzieci nie chcą po sobie sprzątać.

W naszym Klubie Przedszkolaka jako zasadę przyjęliśmy, że dzieci same po sobie sprzątają i że nim wezmą nową grę, muszą sprzątnąć tą, którą bawiły się wcześniej. Żeby dzieci dobrze to zrozumiały, wyrzuciliśmy na dywan trzy rodzaje klocków w trzy miejsca – każde oddzielnie, po czym zebraliśmy je do właściwych pojemników. Dzieci skwitowały takie działanie, że to łatwizna. Następnie znowu wyrzuciliśmy klocki – wszystkie razem w jedną stertę i mieliśmy za zadanie zebrać wszystkie klocki do właściwych pojemników. Dzieci szybko zauważyły, że klocki pomieszały się i tym razem zebranie ich jest trudniejsze. Na tej zasadzie wspólnie doszliśmy do wniosku, że tak powstaje bałagan. Dzieci wyciągnęły wnioski, że mały bałagan łatwiej jest uprzątnąć nawet przedszkolakowi, a duży zmęczy nawet dorosłego.

Jeden z klubów znajduje się na osiedlu pomiędzy dwoma blokami, w których mieszkają dzieci do niego uczęszczające. Nieraz zdarza się, że dzieci przychodzą do klubu „trochę” samodzielnie. Rodzic, stojący w wejściu do klatki schodowej, obserwował, jak dziecko same idzie do klubu (dziecko nie musiało przechodzić przez ulicę, bo budynki znajdowały się tuż obok siebie). Poniekąd sytuacja rodziny tego wymagała, ponieważ urodziło się młodsze rodzeństwo i dzielny, samodzielny przedszkolak mógł pomóc w ten sposób mamie. Czasem też przedszkolak schodził na dół z kartką do sklepu po małe zakupy, przez to wzrastało jego poczucie wartości.

Samodzielność dzieci w naszych Klubach Przedszkolaka rozwija się dynamicznie. Dzieci same wyjmują kartki i kredki, po skończonej pracy sprzątają po sobie, dają prace do podpisania i wkładają do swojej szufladki lub wieszają na tablicy. W domu również zrobiły galerię swoich prac, dyplomów i z dumą pokazywały je odwiedzającym ich dom.

Poprzez samodzielne działania dzieci stały się bardziej pewne siebie, chętnie biorą udział we wszystkich przedsięwzięciach, umieją się pochwalić swoimi osiągnięciami i wytworami.

***

Zdarzenia przeze mnie opisane mogą się wydawać prozaiczne, ale dla naszej małej klubowej społeczności są ważne i mogą okazać się pomocne w rozwiązywaniu trudności wychowawczych występujących u dzieci w wieku przedszkolnym.

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!