Fundusz Feministyczny opublikował raport „Mieszkanki wsi w działaniu: lokalne rewolucje”. Badanie objęło siedem województw i oparło się na rozmowach z 63 kobietami z 23 miejscowości. Publikacja pokazuje historie i doświadczenia kobiet z małych społeczności – ich energię, współpracę i dążenie do większej niezależności. Te zmiany nie dzieją się na oczach mediów, ale w codziennym życiu – podczas rozmów przy stole, spotkań w remizach strażackich i wiejskich świetlicach. Kobiety nie tylko organizują życie w swoich społecznościach, ale też próbują na nowo określić role i zasady, które przez lata wydawały się niezmienne.
Rozmawiam z Justyną Frydrych z Funduszu Feministycznego i Sylwią Urbańską, badaczką, współautorką raportu.
Skąd pomysł na ten raport? Co sprawiło, że Fundusz Feministyczny postanowił przyjrzeć się bliżej aktywistkom z terenów wiejskich i przeprowadzić tak duże badanie?
– Geneza raportu związana jest z działalnością Funduszu Feministycznego, który założyłyśmy w 2018 roku na fali przebudzenia feministycznego w Polsce, czyli masowych protestów przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Wtedy sądziłyśmy, że aktywizm, który będziemy wspierać, to będą głównie miasta, ale bardzo szybko okazało się, że to właśnie kobiety z terenów wiejskich zaczynają się zgłaszać do Funduszu ze swoimi pomysłami i potrzebami; tych grup było coraz więcej. To od kobiet z Sułkowic, z Dobrzycy, z małych miejscowości, uczyłyśmy się, czego potrzebują kobiety mieszkające na wsi. Koła gospodyń wiejskich pokazały nam, jak wygląda społeczna aktywność kobiet w Polsce i jak bardzo jest ona potrzebna poza metropoliami – wspomina Justyna Frydrych.
– Te grupy wyciągnęły nas z bańki miejskiego feminizmu. Zrozumiałyśmy wtedy, że zmiana – ta codzienna, lokalna rewolucja – zaczyna się również przy wspólnym stole, w kuchni czy remizie strażackiej. Raport jest próbą oddania głosu tym kobietom, które często są niedostrzegane w analizach społecznych czy nawet feministycznych. – dodaje.
Czy badanie pokazuje, czym różni się aktywizm wiejski od tego w mieście? Czy kobiety na wsi działają inaczej?
– Wsie oddalone od miast, w których prowadziłyśmy badania, stwarzają inne wyzwania niż duże miejscowości. Najważniejszą różnicę wyznacza specyfika środowiska, skala i styl działania. Działaczki na wsiach rzadko nazywają siebie aktywistkami – ten termin kojarzy im się zwykle z wielkimi protestami w miastach. Ich działania są mniej widoczne, ale często dużo bardziej skuteczne. Nie tylko zmieniają jakość życia konkretnych osób lub grup, ale nierzadko całych społeczności – na przykład walczą o dostęp do lekarza, wspierają chore osoby, organizują wydarzenia dla dzieci, czy osób starszych, inicjują we wsiach budowy lub remonty sal do regularnych spotkań i aktywności. Robią to codziennie, nie tylko od święta czy w odpowiedzi na kryzys. Na wsi nie ma anonimowości – każdy zna każdego, łatwo o ocenę, czasem o plotki. Dlatego do działania potrzeba ogromnej odwagi i elastyczności, umiejętności rozwiązywania konfliktów, mówienia językiem, który zrozumie każdy w okolicy – mówi Sylwia Urbańska.
Jak to działa, że tak tradycyjne zajęcie, jak gotowanie, staje się dla kobiet na wsi sposobem na przejęcie inicjatywy i decydowanie o sobie?
– Wbrew stereotypom, gotowanie czy prowadzenie festynów to nie tylko podtrzymywanie tradycji. Za tym kryje się ogromny kapitał społeczny i doświadczenie organizacyjne kobiet. W praktyce te działania uczą asertywności: kobiety coraz częściej decydują o tym, kiedy, dla kogo i na jakich zasadach gotują, uczą się odmawiać i bronić wartości swojej pracy przed nadużyciami polityków czy firm, które chciałyby korzystać z ich pracy za darmo, zwłaszcza przy okazji różnych kampanii czy wydarzeń – mówi Justyna Frydrych.
– Poza tym działaczki zmieniają znaczenie tej codziennej praktyki, jaką jest przygotowywanie jedzenia. Chcą się spotykać, robić coś dla społeczności, ale przy okazji mieć z tego przyjemność. Nierzadko to właśnie starsze kobiety z KGW – wbrew stereotypom – odmawiają “lepienia pierogów”. Mówią “dość” harówie i ciężkiej pracy! W zamian wolą na przykład aktywizować sportowo społeczność – dodaje Sylwia Urbańska.
Czy Wasze spostrzeżenia z terenu zgadzają się z dominującym obrazem polskiej wsi?
Przez ostatnią dekadę wieś była traktowana przez polityków – zwłaszcza z prawej strony – jako zaplecze wyborcze. A to umocniło jednowymiarowy obraz wsi jako bastionu konserwatyzmu. Do tego dochodziły także krzywdzące stereotypy i serialowe karykatury mieszkańców wsi. Tymczasem, przyglądając się lokalnym społecznościom, widzimy różnorodność. Wieś jest aktywna, organizuje się, działa, a także emancypuje. We wsiach aktywność jest codziennością, bo stawką jest walka z wykluczeniami. Od 2018 roku, dzięki zmianom prawnym dotyczącym finansowania kół gospodyń wiejskich, emancypacja naprawdę nabrała tempa. Pieniądze, które miały wspierać „tradycyjne wartości”, paradoksalnie pomogły wielu kobietom stać się niezależnymi i samodzielnymi – mówi Sylwia Urbańska.
Jak to się stało, że pieniądze, które miały wspierać tradycyjne role, w rzeczywistości pomogły kobietom się uniezależnić?
Dzięki zmianom prawnym w 2018 roku kobiety mogły zakładać koła gospodyń wiejskich z osobowością prawną i przede wszystkim dostać stabilny, regularny dostęp do funduszy publicznych na różnorodne projekty i działania.
Te pieniądze (8 tysięcy złotych na działalność dla grup do 30 osób, 9 tysięcy dla kół liczących od 31 do 75 członków i 10 tysięcy dla większych) – trafiły do kobiet i zamiast „umacniać tradycyjne role”, paradoksalnie stworzyły przestrzeń do wychodzenia z domu, sprawdzania się w rolach publicznych. Uruchomiły nowe – często nowatorskie – inicjatywy. W wyniku tych politycznych i społecznych przemian to właśnie kobiety na wsi stały się ważnymi, choć wciąż często niewidzialnymi aktorkami zmiany społecznej.
W ten sposób, pieniądze które miały wzmacniać tradycyjne role, przyczyniły się do emancypacji kobiet, które zaczęły wspólnie działać, uczyć się nowych umiejętności i tworzyć sieci wsparcia – mówi Sylwia Urbańska.
Jakie największe bariery i wyzwania wymieniały kobiety podczas badań i spotkań?
Najczęściej pojawiały się takie tematy, jak ograniczony dostęp do infrastruktury kulturalnej, edukacyjnej, transportu, czy usług zdrowotnych. A nawet podstawowych miejsc do spotkań – w niektórych wsiach nie ma nawet sklepu. Inne bariery to też czasem niechęć lokalnej społeczności do zmiany, plotki, zarzuty o osobiste korzyści, trudności z dostępem do pieniędzy, zbyt duża biurokracja przy wnioskach o granty, czy niewystarczające wsparcie od władz lokalnych. Kobiety działające społecznie nierzadko dokładają własne środki – opłacają paliwo z własnej kieszeni, udostępniają samochody, sprzęt lub domy na spotkania, albo same finansują materiały. Zmagają się też ze zmęczeniem, wypaleniem, brakiem instytucjonalnego zaplecza. Rekompensatą jest satysfakcja z widocznych efektów swojej pracy i uznanie w społeczności i wśród sąsiadów. Jeśli to jest, to podtrzymuje motywację do dalszego działania. Ważne są też wsparcie innych kobiet, wymiana energii i doświadczeń – to fundament lokalnej zmiany– podsumowuje Sylwia Urbańska.
Na koniec, jak konkretnie Fundusz Feministyczny wspiera aktywistki wiejskie, w tym członkinie kół gospodyń wiejskich? Jaką pomoc mogą od Was otrzymać?
Przede wszystkim jest to wsparcie finansowe. Mamy programy grantowe – można zgłosić się bez skomplikowanych formularzy, nawet jako nieformalna grupa bez żadnego doświadczenia. Proces aplikowania jest łatwy i przyjazny, proste są też zasady rozliczania. Do tej pory nabory były organizowane w styczniu, ale przyszły rok będzie wyjątkowy ze względu na trudną sytuację finansową w całym sektorze. Planujemy jednak specjalny program grantowy tylko dla kobiet z terenów wiejskich, żeby nie musiały konkurować z miejskimi organizacjami o fundusze. Oprócz pieniędzy budujemy sieci wsparcia, organizujemy zjazdy, spotkania, żeby aktywistki z różnych miejsc mogły się poznać i wymieniać doświadczeniami. Największą zaletą takich spotkań jest to, że różne osoby i grupy mogą nawiązać relacje – mówi Justyna Frydrych.
– Warto śledzić nasz newsletter, Facebooka i kontaktować się bezpośrednio przez naszą stronę – jesteśmy otwarte na współpracę i doceniamy każdą inicjatywę – dodaje na zakończenie.
Na zdjęciach KGW Załęże Duże, autorka: Agata Kubis.
PRZECZYTAJ RAPORT „MIESZKANKI WSI W DZIAŁANIU: LOKALNE REWOLUCJE”.



