Rozmawiam z Marcinem Rechuliczem – prezesem lokalnego Stowarzyszenia Czajnia z Tomaszowa Lubelskiego. Organizacja ta działa od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej, a to już ponad 20 lat. Odnosi niemałe sukcesy w swojej społeczności i ma wpływ na wiele spraw. Czy samorząd lokalny dostrzega potencjał tej organizacji i czy traktuje ją jako partnera? W jaki sposób układa się ta współpraca i czy zawsze się udaje?
Monika Mazurczak-Kaczmaryk: Na jakim terenie działa Stowarzyszenie Czajnia, co robi i jakie problemy społeczne stara się rozwiązywać?
Marcin Rechulicz: Stowarzyszenie Czajnia od początku swojej działalności jest związane z Tomaszowem Lubelskim. W swojej pracy skupiamy się na działaniach nie tylko w Tomaszowie. Podstawowym obszarem jest powiat tomaszowski, o charakterze rolniczym i składający się z małych miejscowości. Cześć naszych działań sięga obszaru województwa, a nawet dalej. Zdarza nam się również realizować przedsięwzięcia poza granicami Polski, głównie (z racji położenia) na pograniczu polsko – ukraińskim, a także na Słowacji, w Czechach, Niemczech.
Obecnie trzonem naszej działalności są dwa filary. Pierwszy z nich to edukacja. Prowadzimy dwie szkoły: Szkołę Podstawową w miejscowości Przeorsk, 8-9 km od Tomaszowa oraz Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Kostki Starowieyskiego w miejscowości Łaszczów, które jest na terenie powiatu, 25 km o miasta. I właśnie edukacja formalna stała się pierwszym nurtem naszej działalności od kiedy w 2012 roku przejęliśmy szkołę podstawową a potem w 2019 – liceum. To są dwie szkoły, których miało nie być. Obydwie szkoły udało nam się uchronić od likwidacji i prowadzić z niemałymi sukcesami. Bo jak przejmowaliśmy szkołę w Przeorsku liczyła ona 21 uczniów, a teraz uczy się w niej ponad 70 uczniów, co w sytuacji demograficznych problemów na naszym terenie i w całej Polsce należy uznać za sukces. I ta szkoła stabilnie funkcjonuje. Natomiast liceum przejęliśmy w 2019 roku i równolegle zetknęliśmy się z pandemią, a potem z wojną w Ukrainie, którą mamy kilkanaście kilometrów stąd. A jednak odnieśliśmy też niemały sukces, patrząc na liczbę uczniów. Jak ją przejmowaliśmy w szkole uczyło się 51 uczniów, w tym 17 w klasie maturalnej. Teraz mamy ponad 170. Ale tych sukcesów jest znacznie więcej. Liceum ma charakter szkoły mundurowej, stawiamy na wolontariat, duże osiągnięcia mamy w edukacji przyrodniczej, prowadzimy też naukę obsługi dronów w szkole. Jesteśmy z tego bardzo dumni.
Kolejny obszar działalności to wspieranie organizacji pozarządowych i aktywnych osób. Prowadzimy konkursy dotujące ich inicjatywy. Jesteśmy lokalnym operatorem Programu Działaj Lokalnie, a także Funduszu Inicjatyw Obywatelskich – FIO w partnerstwie z innymi organizacjami na terenie woj. lubelskiego. Zostaliśmy również operatorem w programie „Moc Małych Społeczności”, wspólnie z trzema innymi organizacjami na terenie naszego województwa. Ten obszar, który my nazywamy aktywizacją społeczności lokalnej, wspieraniem organizacji pozarządowych, wspieraniem ich aktywności to drugi filar naszej działalności.
Inne nasze działania powiązane są z tymi dwoma, głównymi obszarami. Wspieramy wolontariat i np. uczestniczymy w Programie Korpus Solidarności. Nasze Liceum jest pewnego rodzaju punktem wyjścia do wielu działań. Traktujemy edukację szeroko. Nie skupiamy się tylko na edukacji formalnej. Ta szkoła to dobro wspólne, unikalna instytucja na tym terenie, na którym działa. Chcieliśmy, żeby to była szkoła działająca na rzecz społeczności lokalnej. My tę społeczność lokalną zidentyfikowaliśmy, zdiagnozowaliśmy, określiliśmy jako wspólnotę 6-7 gmin. Później nam się to ułożyło w krainę geograficzną, która się nazywa Grzędą Sokalską i zaczęliśmy działać na rzecz tej krainy. Wydaliśmy pierwszą historyczną mapę tego terenu i przewodnik. Organizujemy rajdy, co pomaga popularyzować ten region. Z tego wychodzi wiele nowych rzeczy np. otwieranie turystycznych przejść polsko-ukraińskich, przygotowanie wystaw o dziedzictwie kulturowym, jak również przygotowanie wystaw o wartościach przyrodniczych czy kulturowych Grzędy, organizowanie prelekcji, koncertów, spotkań autorskich itd.
To wszystko „wypączkowało” ze szkoły, z naszych działań edukacyjnych, w których aktywizujemy całą społeczność lokalną. To jest obszar problematyczny, gdyż borykamy się z wieloma problemami społecznymi np. depopulacją, wykluczeniem komunikacyjnym. Staramy się – na miarę naszych możliwości – rozwiązywać te problemy. Organizujemy wiele wyjazdowych zajęć dla młodych ludzi, by pokazywać im świat. Na przykład, co roku spotykamy się w innej części Polski i pomagamy w organizacji jakiegoś lokalnego przedsięwzięcia. Dzisiaj np. jesteśmy z naszymi uczniami na Mazurach wspólnie z 3 innymi organizacjami z Polski na wydarzeniu, które nazwaliśmy Poligonem Wolontariatu i pomagamy w organizacji lokalnego przedsięwzięcia. Mamy sporo takich inicjatyw na rzecz młodzieży z terenów wiejskich. Szkoła to jest dobro wspólne wielu miejscowości gminnych. Budujemy pewną tożsamość tej społeczności np. poprzez konkursy wiedzy na temat Grzędy Sokalskiej.

Podsumowując, mamy dwa główne obszary działań: edukacja i organizacje pozarządowe. I do każdego z tych obszarów podchodzimy dość szeroko. Tą edukacją może być w zasadzie wszystko. Staramy się młodzieży pokazywać świat w różnych obszarach. I animować w takim patriotyzmie lokalnym i budowaniu tożsamości. Nie chcemy, by uczniowie myśleli, że teren na którym mieszkają jest nudny, mało ciekawy. Pokazujemy im jego walory. Czasem to robimy tak, że zapraszamy do nas turystów, oni mówią, że tu jest fajnie i wtedy młodzi zaciekawiają się miejscem. Myślą, że skoro przyjechali ludzie z zewnątrz i mówią, że jest fajnie, to może faktycznie tak jest.
W czym pomagają Wam samorządy lokalne, powiatowe, wojewódzkie? Jaka jest ta relacja Stowarzyszenia z samorządami? I od czego Pana zdaniem zależy udana współpraca?
Duże i trudne pytanie, bo nie ma takiej prostej odpowiedzi. My mamy dobre, a nawet bardzo dobre relacje z niektórymi samorządami, a z niektórymi fatalne. To zależy od obu stron, od ludzi. Współpracuje się dobrze, jeśli dwie strony tego chcą, jeśli burmistrz jest interpersonalnie w porządku i stoją za nim ludzie, to wtedy jest dobrze.
I edukacja jest przykładem tego, że samorządy nam zaufały i powierzyły nam do prowadzenia dwie szkoły. Podstawówka była prowadzona przez gminę, która ogłosiła konkurs na jej prowadzenie. Myśmy przystąpili do tego konkursu, wygraliśmy i gmina powierzyła nam część majątku, chociażby budynek. W tym przypadku, to była nasza inicjatywa, bo przystąpiliśmy do konkursu. Natomiast jeśli chodzi o Liceum w Łaszczowie, które miało być zlikwidowane, to samorząd do nas przyszedł i ówczesna pani burmistrz zapytała, czy chcielibyśmy poprowadzić to Liceum. To był wyraz zaufania do nas ze strony samorządu.
Podobne doświadczenia mamy w przypadku Grzędy Sokalskiej – samorządy wspierają nas przy okazji różnego rodzaju rajdów, organizacji konkursów i wydarzeń. Gdyby nas nie wspierały, to inicjatywy nie miałyby takiego zasięgu. Jednak reklamując tę Grzędę Sokalską my też pomagamy w realizacji misji tych samorządów i to jest super. Trafiamy w potrzeby samorządów, bo im też na tym zależy. I to jest dobre.
Przy okazji konkursów grantowych np. Działaj Lokalnie, w którym jesteśmy lokalnym ośrodkiem grantowym, z niektórymi samorządami współpracujemy. Przeznaczają one część środków na dotacje lokalne w tym Programie. Niektóre nie chcą tego robić. Samorządy, które widzą trochę szerzej, nie chcą sterować tym konkursem. Ale są takie, które myślą: „my damy Wam pieniądze, ale macie dać tym i tym”. I tu się zaczynają tarcia. Czasami z wielkim hukiem samorządy rezygnują ze współpracy, mówiąc jacy to my jesteśmy źli. Ale my wiemy, że nie na tym to polega, żeby w konkursach lokalnych wspierać znajomych wójta.
Mamy bardzo słabe doświadczenia we współpracy z powiatem. Właściwie tej współpracy nie ma. Zaczęło się źle od momentu, gdy przejęliśmy Liceum od Miasta Łaszczów, bo to ono prowadziło tę szkołę. To było ewenementem, bo szkoły średnie są prowadzone zwykle przez powiat. I w momencie, w którym Miasto przekazało nam Liceum, powiat zaczął nas traktować jako konkurencję, uważając, że zabieramy im uczniów. Poza tym weszliśmy też w spór z powiatem w obszarze dziedzictwa kulturowego. Chodziło nam o wpisanie pewnego obiektu na listę zabytków i okazało się, że jesteśmy dla powiatu wrogiem śmiertelnym. Pod tym względem współpraca jest niestety zła, ale to wynika chyba z tego, że my czujemy się niezależni od samorządu i chcemy realizować swoją misję. To jest dla nas bardzo ważne. Chcemy, by przychodzili do nas ludzie i mówili co ich boli, bo sami czasem boją się wystąpić przeciwko władzy samorządowej. Od 2004 roku budowaliśmy tę organizację po to, by była silna, niezależna i mogła mówić to, co myśli i robić to, co może. W przypadku powiatu, cała złość się skupiła na nas jako na organizacji, a nie na ludziach, którzy bali się wystąpić przeciwko władzy samorządowej.
Tak więc podsumowując, mamy z wieloma samorządami fantastyczną współpracę, ale mamy też złą. Wszystko zależy od ludzi, też od pewnego rodzaju – proszę mnie dobrze zrozumieć – gry interesów. Choć my bazujemy na interesie społecznym, bo prowadzimy szkołę nie po to, by na niej zarabiać, tylko by ją prowadzić, utrzymać i by była wartością dla społeczności lokalnej. Chociaż wiadomo, że ona jest związana z pieniędzmi, że trzeba ludziom płacić, trzeba pewne rzeczy organizować, my też jesteśmy zatrudnieni w tych szkołach.
Samorządy też mają zadania własne, a to też jest interes społeczny i misja. Jeśli obie strony podchodzą do swoich zadań jak do misji społecznej, to pewnie ta współpraca lepiej się układa. Zapytam w tym miejscu o Wasze finansowanie. Jesteście niezależną, wolną organizację, czułą na problemy ludzi. Chciałam zapytać o Wasze źródła utrzymania, na ile są zróżnicowane i pozwalają Wam na swobodnie funkcjonowanie?
Czujemy się niezależną organizacją. Naszą siłę budowaliśmy na tym, by nie być uzależnionymi finansowo. Oczywiście szkoły otrzymują dotacje z jednej i drugiej gminy, a te dotacje wynikają z przepisów prawa oświatowego. Pieniądze idą za uczniem. Samorząd ma obowiązek wypłacać nam pewną pulę środków wg stawki, którą wynegocjowaliśmy na etapie tworzenia szkół lub wynika to wprost z przepisów prawa. Zaznaczę, że pieniądze są znacznie niższe niż w szkołach samorządowych, ale są wynegocjowane w taki sposób, że samorząd musi to zobowiązanie zrealizować. Ta współpraca układa się dobrze z obydwoma samorządami, te środki przepływają.
Żadne nasze źródło nie jest w sposób istotny uzależnione od widzimisię samorządu. Przez lata o to dbaliśmy, na tym bazowaliśmy. Mieliśmy takie propozycje działań, z których rezygnowaliśmy, gdy miało nas to wiązać zbyt mocno. Umiemy to powiedzieć samorządom. Dla nas fundamentem jest budowanie niezależności długofalowo, a finanse są bardzo istotne. Nie mamy tylko jednego źródła. Staramy się dywersyfikować źródła finansowania, a w przypadku tych szkół, które prowadzimy i które zdominowały nasz budżet, to warto podkreślić, że są to dotacje oświatowe, przekazywane za pośrednictwem samorządów.
Około ¾ naszego budżetu stanowią środki oświatowe. Nie jesteśmy jednak organizacją, której budżet jest związany w 99% tylko ze szkołami, jak to często bywa w przypadku organizacji pozarządowych prowadzących szkoły. U nas stanowi on około ¾. Na poziomie budżetu rocznego mamy 6 mln złotych, około 4,6 mln to są dotacje oświatowe, pozostałe – prawie 1,5 mln złotych to były inne nasze działania. Dla organizacji działającej na terenach wiejskich to nie jest mało. Nie jesteśmy wielką, ale też już nie małą organizacją, bo zatrudniamy ok. 50 osób. Mamy status organizacji pożytku publicznego i prawie 400 tys. złotych otrzymaliśmy z tytułu 1,5% podatku – to też coś, co buduje naszą niezależność.
Na koniec zapytam o współpracę z samorządami w sytuacji kryzysowej. Czasem jest tak, że właśnie wtedy ta współpraca się zaczyna. A jak było u Was w 2022 roku, gdy wybuchła wojna w Ukrainie?
Pomoc Ukrainie w naszej organizacji nie pojawiła się nagle – była naturalną konsekwencją relacji, które budowaliśmy z Ukraińcami już od 2007 roku. Kiedy wybuchła wojna, dla nas oczywiste było to, że musimy pomóc naszym przyjaciołom. Nie spodziewaliśmy się jednak, że działania przybiorą tak dużą skalę. Bardzo szybko okazało się, że kluczowe jest połączenie tych, którzy chcą pomagać, z tymi, którzy tej pomocy potrzebują. Ten mechanizm był nam dobrze znany z modelu Funduszu Lokalnego, w ramach którego działamy.

Początkowo zakładaliśmy współpracę z lokalnymi samorządami, jednak szybko stało się jasne, że jesteśmy w stanie stworzyć alternatywną sieć wsparcia – opartą na organizacjach pozarządowych z Polski, Ukrainy i innych krajów Europy. Dysponowaliśmy własnym transportem i kontaktami z odbiorcami pomocy, dlatego mogliśmy bezpośrednio przekazywać wsparcie ukraińskim organizacjom. W ten sposób, krok po kroku rozwijaliśmy niezależny system działania.
Zdarzało się, że współpracowaliśmy z samorządami, jednak w niektórych sytuacjach mieliśmy poczucie, że próbowały przejąć kontrolę nad całym procesem, m.in. uniemożliwiając nam samodzielne przewożenie pomocy humanitarnej przez granicę i wymagając, by odbywało się to wyłącznie za ich pośrednictwem. Było to dla nas nie do zaakceptowania – posiadaliśmy bowiem własne kontakty, przyjaciół i sprawdzone ścieżki działania. Dlatego zdecydowaliśmy się podążać własną drogą, bazując na posiadanych zasobach. Samorząd realizował swoje działania, a my – swoje.

Doświadczenie niesienia pomocy Ukrainie okazało się dla naszej organizacji przełomowe. Dzięki niemu weszliśmy do ogólnopolskich sieci organizacji, udowodniliśmy, że sektor pozarządowy może skutecznie działać w sytuacjach kryzysowych, a budowanie niezależności pozwala nam reagować szybko, sprawnie i w sposób długofalowy.
Dziękuję za rozmowę.





