Kiedy samorząd, sołtysi i mieszkańcy grają do jednej bramki

33

Rozmawiam z Zuzanną Komornicką – koordynatorką programów i specjalistką ds. komunikacji i promocji Funduszu Lokalnego Masywu Śnieżnika, stowarzyszenia które działa na obszarach powodziowych Kotliny Kłodzkiej. Do rozmowy włącza się też mama Zuzanny – Dorota Komornicka, współzałożycielka tego stowarzyszenia, która obecnie pełni funkcję prezesa. Rozmawiamy o tym, jak Fundusz Lokalny Masywu Śnieżnika buduje odporną społeczność na Ziemi Kłodzkiej we współpracy z różnymi podmiotami lokalnymi. 

Monika Mazurczak-Kaczmaryk: O jakim miejscu w Polsce będziemy rozmawiać? Proszę, przedstaw czytelnikom Witryny Wiejskiej Waszą organizację.

Zuzanna Komornicka: Fundusz Lokalny Masywu Śnieżnika to organizacja z Bystrzycy Kłodzkiej w Sudetach. Fundusz działa od 1997 roku. Powstała, gdy nasz region nawiedziła powódź i wtedy moja mama – Dorota Komornicka zobaczyła gigantyczną potrzebę wsparcia tych wszystkich ludzi, którzy byli poszkodowani, ale nie wiedziała jak sformalizować te działania, aby zachęcić innych do pomocy powodzianom. I tak w skrócie powstał pomysł założenia lokalnej organizacji.

Na co dzień tworzymy przestrzeń, gdzie cała społeczność może o siebie wzajemnie dbać i się rozwijać. Działamy na obszarze 4 gmin: Bystrzyca Kłodzka, Stronie Śląskie, Międzylesie, Lądek Zdrój. Od 1997 roku prowadzimy przede wszystkim Program Działaj Lokalnie, przyznajemy w nim mini granty grupom inicjatywnym, działającym przy szkołach, bibliotekach, OSP, KGW, sołtysom, domom kultury. Każdy może aplikować ze swoimi pomysłami, które integrują, wyzwalają społeczną energię, ale też wpływają na poprawę jakości życia społeczności lokalnych.

Druga część naszej działalności to jest Program Stypendialny o nazwie „ Z rączki do rączki”, skierowany do utalentowanych dzieci i młodzieży głównie z niezamożnych rodzin, aby miały szansę na dobrą edukację.

Wspieramy wszelkie projekty edukacyjne w obszarach sport, zdrowie, kultura, sztuka. Działamy głównie dla młodzieży i dla seniorów.

Od 15 września 2024 historia zatoczyła koło. Ze względu na to, że ponownie nawiedziła nasz region powódź, musieliśmy zdywersyfikować swoje działania i wyspecjalizowaliśmy się w zarządzaniu kryzysowym i w budowaniu odpornej społeczności. W zależności od etapu powodzi realizowaliśmy bardzo konkretne działania.

Nakreśliłaś obraz tego co robicie. To teraz zapytam, jaką rolę odgrywa w Waszych działaniach samorząd lokalny? Rozumiem, że w Waszym przypadku to są przynajmniej 4 samorządy. Czy ta współpraca się układa, czy to tylko potencjalne źródło dotacji, czy coś więcej?

My od początku naszej działalności mamy bardzo dobre relacje z samorządami lokalnymi. Bierze się to z tego, że mamy dużą potrzebę łączenia kropek i wykorzystywania potencjału i zasobów poszczególnych sektorów i instytucji. Często jesteśmy inicjatorami spotkań, gdzie do wspólnego stołu zasiadają przedstawiciele władz lokalnych, biznesu, instytucji publicznych, jak szkoły, domy kultury czy biblioteki i wspólnie dyskutujemy o tym, jak możemy wykorzystywać swoje zasoby, by rozwiązywać problemy społeczne, które tak naprawdę dotyczą nas wszystkich. Bo wszyscy gramy do jednej bramki, tylko nie zawsze wiemy, że mamy takie możliwości. Ja to widzę na różnych spotkaniach i szkoleniach, które prowadzę. Choć to banalne, ale ludzie często nie wpadną sami na pomysł, żeby razem się zastanowić, co mogą zrobić, by rozwiązać jakiś problem. Wkrótce będziemy mieli np. naradę społeczną dotyczącą izolacji seniorów i ich wykluczenia transportowego. Temat został zainicjowany przez Fundację Biedronki, zajęcia będzie prowadzić Fundacja Stocznia, a Fundusz Lokalny Masywu Śnieżnika jest odpowiedzialny za kwestie organizacyjne i zaproszenia kluczowych liderów, sołtysów, działaczy i przedstawicieli z różnych sektorów.

Czyli to jest taki model Waszego działania – współpraca i integrowanie różnych partnerów lokalnych i zasobów do rozwiązywania lokalnych problemów…..

Ten model się świetnie sprawdza w sytuacji kryzysowej. Bo wówczas mamy gigantyczną skalę zniszczeń i ludzkiego dramatu. Ostatni rok sprawił, że nabraliśmy doświadczenia. Wiemy jak działać, znamy swoje role, zarówno władze lokalne i inne organizacje, jak domy kultury, OSP czy sołtysi, którzy muszą dbać o swoich mieszkańców. To wymaga jednak udoskonalenia, jeszcze bardziej wyspecjalizowanego know-how.

Dlatego też powstaje Akademia Społecznej Odporności, czyli przestrzeń wymiany wiedzy, praktycznych narzędzi i doświadczeń, która pomoże lokalnym liderom przygotować się na sytuacje kryzysowe oraz wzmacniać codzienną odporność swoich społeczności. Będziemy to finansować z darowizny 2 mln zł, którą otrzymaliśmy od Fundacji PKO Banku Polskiego. To program uczący jak współpracować, uruchamiać lokalne zasoby i budować poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców. Dzięki niemu kluczowi liderzy społeczni będą mogli działać szybciej, skuteczniej i bardziej świadomie. Nie tylko reagując na kryzysy, ale także zapobiegając ich skutkom i tworząc silniejsze więzi w społeczności.

Jestem już po rozmowie m.in. z burmistrzami i wybranymi sołtysami. Wkrótce wspólnie usiądziemy do stołu i będziemy dyskutować jak stworzyć systemowe podejście do budowania odporności na przyszłe kryzysy. Bo sytuacja jest taka, że np. wciąż czekamy na decyzje Wód Polskich dotyczące tego, czy, kiedy i które regiony mogą zostać zalane, a także na rozwiązania w zakresie odbudowy infrastruktury, finansowania zabezpieczeń przeciwpowodziowych, czy jasne procedury współdziałania służb. My jednak nie chcemy czekać. Już teraz przygotowujemy serię spotkań i szkoleń z zakresu obrony cywilnej, interwencji kryzysowej, zarządzania wolontariuszami, dialogu społecznego, logistyki dostaw, a także wsparcia psychologicznego dla mieszkańców i liderów lokalnych. Wiemy, że w sytuacjach kryzysowych skala potrzeb jest ogromna – zarówno materialnych, jak i emocjonalnych – dlatego chcemy zbudować kompetencje, które pozwolą nam działać sprawniej, efektywniej i bardziej solidarnie.

Kiedy zapytałam burmistrzów, czy woleliby osobne spotkania dotyczące Akademii Odporności Społecznej, czy jedno wspólne, wszyscy zgodnie opowiedzieli się za tym drugim rozwiązaniem. Chcą, aby było wyraźnie widoczne, że stanowimy wspólnotę kilku gmin, która potrafi łączyć różne zasoby i korzystać z odmiennych perspektyw poszczególnych partnerów. To właśnie w takim gronie możemy najlepiej wypracować rozwiązania, które będą służyć całemu regionowi.

Podam inny przykład. Przyjechała do nas dwójka niemieckich dentystów mobilinym dentobusem. Mają pracować przez 5 dni i co 30 minut przyjmować pacjentów. Tych pacjentów trzeba powiadomić i zachęcić do wizyty. Jak ich znaleźć? Nie chcemy robić tego sami. Choć mamy swoje wewnętrzne bazy, wolę zaangażować innych ludzi, żeby też poczuli się sprawczy, a także żeby siebie odciążyć. Dlatego zadzwoniłam do Urzędu Miasta w Bystrzycy Kłodzkiej i zapytałam, gdzie w gminie ustawić ten dentobus, które miejsce będzie najlepsze i jak dotrzeć do pacjentów, żeby to zrobić wspólnie z gminą. Poprosiłam rzeczniczkę Pani Burmistrz – Agnieszkę Wierszałowicz, by na grupie na WhatsAppie wysłała zapytanie do wszystkich sołectw, a jest ich w gminie 31. I po paru dniach już mieliśmy odzew od sołtysów, jakie jest zainteresowanie wizytą mieszkańców w dentobusie.

Podobnie wygląda sytuacja przy projekcie „Babciowóz”, który odpowiada na problem wykluczenia transportowego, dotykającego wielu mieszkańców wsi. W niektórych miejscowościach autobus kursuje raz dziennie, a czasem nie pojawia się wcale. Dlatego planujemy uruchomić specjalne „babciowozy”. Dzięki wsparciu firmy ANG Odpowiedzialne Finanse, która udostępni swój transport, raz w tygodniu z każdej wioski będziemy zabierać seniorki i seniorów na zakupy, pomagać im w przeniesieniu toreb do auta, a następnie dowozić bezpiecznie do domu i zanosić sprawunki pod drzwi.

Choć po powodzi nawiązaliśmy wiele nowych kontaktów, wiemy, że nie każdy senior od razu nam czy kierowcy zaufa. Dlatego tak ważna jest współpraca z sołtysami, KGW i OSP – to oni są naturalnymi pośrednikami i gwarancją zaufania, które w przypadku osób starszych, narażonych na oszustwa, ma kluczowe znaczenie. To jest tak, że my jako organizacja potrzebujemy wsparcia innych, połączenia tych kropek, żeby taki mechanizm, niemalże ekosystem mógł funkcjonować. I to się dokładnie wpisuje w naszą misję, bo tworzymy przestrzeń, gdzie każdy o siebie dba, może być zaopiekowany i każdy może się rozwijać.

Jestem bardzo ciekawa, jak ten pomysł zadziała w praktyce. Jeśli się sprawdzi, chciałabym, aby przerodził się w systemowe rozwiązanie na wzór BlaBlaCar’a*. Na początku to my zapewnimy transport dla seniorów, ale z czasem mogłoby to działać tak, że mieszkańcy jadący do miasta zatrzymują się najpierw na przystanku i zabierają ze sobą seniorki czy seniorów, a później odwożą ich z powrotem. W ten sposób powstanie trwały, wspólnotowy mechanizm rozwiązywania problemu wykluczenia transportowego.

Czyli chodzi najpierw o pokazanie tego rozwiązania i stworzenie jakiegoś rytuału lokalnego?

Rytuał to świetne słowo, bo chodzi o coś więcej niż sam transport. To budowanie zwyczaju, który z czasem stanie się naturalną częścią życia wsi i symbolem troski o siebie nawzajem. Dzięki temu wspólnota będzie silniejsza, a seniorzy poczują się bezpieczniej i pewniej w codziennym życiu.

Poza małymi dotacjami, przyznajecie stypendia. Chciałam zapytać, jak je finansujecie?

W programie stypendialnym „Z rączki do rączki” mamy głównie darczyńców indywidualnych, a nasz program stypendialny dostał wyróżnienie jako dobra praktyka w jednym z ogólnopolskich konkursów. Stypendia otrzymują studenci – 200 złotych miesięcznie, uczniowie szkół ponadpodstawowych – 150 złotych, uczniowie szkół podstawowych – 70 złotych miesięcznie. I tak np. Zosia dostaje 70 złotych miesięcznie. W małych, niezamożnych społecznościach lokalnych 70 złotych miesięcznie to może być dużo dla jednej osoby, więc znajdujemy dwie osoby, z których każda wpłaca co miesiąc 35 złotych na stypendium dla Zosi. Program funkcjonuje dobrze, zazwyczaj każdy darczyńca otrzymuje ręcznie napisany list od swojego stypendysty. Czasem się zdarza, że darczyńcy się wzruszają tymi listami i dodatkowo coś dzieciom fundują. W okresie świątecznym wszyscy stypendyści piszą listy do darczyńców. Co roku mamy około 40 stypendystów, a w tym roku – w roku powodzi aż 270 stypendystów.

Jak docieracie do tych dzieci? Jest jakaś procedura konkursowa?

Ogłaszamy kryteria, są to m.in. wyniki w nauce, dochody rodziny, szczególne osiągnięcia i zaangażowanie społeczne. Gdy ogłaszamy konkurs, oznaczamy w mediach społecznościowych szkoły, inne organizacje i instytucje. Większość szkół i grup udostępnia te informacje i to się po prostu nakręca. Wysyłamy też informację do lokalnych grup dyskusyjnych ze sporymi zasięgami. W tej sprawie też widać to partnerstwo z samorządami, które publikują nasze ogłoszenia u siebie na profilach.

Czy w swoich radach, komisjach stypendialnych czy grantowych macie przedstawicieli samorządów lokalnych?

Formalnie nie. Jednak wśród członków naszego stowarzyszenia mamy burmistrzów, którzy wspierają naszą działalność. W komisjach pracują zazwyczaj przedstawiciele biznesu, osoby ze środowiska oświatowego, seniorzy i radni, a także z młodzieżowych rad np. z Kłodzka. Dzięki takiej różnorodności perspektyw nasze komisje nie są towarzystwem wzajemnej adoracji. Bywa, że dyskusje przy podejmowaniu decyzji – np. o dotacjach w programie Działaj Lokalnie są bardzo żywe, a nawet burzliwe, bo każdy ma swoich faworytów i argumenty. Kluczowe jest jednak to, że proces jest przejrzysty i oparty na merytorycznych kryteriach. Dbamy o to, aby decyzje były niezależne, a wsparcie trafiało do najlepszych projektów – nie dlatego, że kogoś lubimy, ale dlatego, że jest to uzasadnione i zgodne z misją programu.

Ciekawi mnie, czy kiedy potrzebujesz otrzymać jakąś informację z gminy, to uzyskujesz ją w bezpośredniej relacji z urzędnikami, czy też te kontakty są sformalizowane?

Nasze kontakty z gminami są przede wszystkim bezpośrednie i oparte na zaufaniu. Paradoksalnie to powódź uświadomiła nam, że tak naprawdę działamy w trybie kryzysowym niemal cały czas. Przykład sprzed kilku lat pokazuje to najlepiej: zadzwoniła do nas dyrektorka szkoły z informacją, że jeden z uczniów stracił mamę i grozi mu pobyt w domu dziecka. Okazało się jednak, że chłopiec ma mieszkanie, które wymagało pilnego remontu, aby po uzyskaniu pełnoletności mógł zabrać do siebie siostrę i stworzyć im dom. Jeden telefon do burmistrzyni Renaty Surmy wystarczył – następnego dnia mieliśmy pełną instrukcję co zrobić i instytucji, które natychmiast włączyły się w pomoc.

Tak samo wygląda to dziś – gdy dzwonimy do burmistrzów, od razu deklarują, że skontaktują się z dyrektorami OPS-ów, aby zweryfikować potrzebne dane i zapewniają nam szybki kontakt zwrotny. W czasie powodzi stanęliśmy też przed praktycznym problemem. Nie mieliśmy magazynu na dary, które zaczęły do nas spływać. Ktoś podpowiedział, żeby poprosić burmistrzynię o pomoc. Zrobiliśmy to i w krótkim czasie otrzymaliśmy przestrzeń magazynową, która do dziś świetnie służy mieszkańcom.

Dzięki temu wiemy, że współpraca z samorządami nie musi być nadmiernie sformalizowana, żeby działała skutecznie. Kluczowe są dobre relacje, otwartość na dialog i szybka reakcja – i to właśnie sprawdza się w kryzysie najlepiej.

My się potrafimy świetnie organizować i integrować jako społeczeństwo w kryzysowych sytuacjach i to pokazuje sprawa uchodźcza z ostatnich lat i te powodziowe. Zresztą trudno pominąć powódź z września z 2024 czy 1997 roku w przypadku Waszej organizacji. Jednak chciałam dopytać, czy w Programie Działaj Lokalnie, w którym przyznajecie małe dotacje na inicjatywy lokalne w czterech gminach, otrzymujecie jakieś wsparcie finansowe od samorządów lokalnych?

Kiedyś tak i może powinniśmy do tego wrócić. My nie mamy problemów z samorządami. Ale wsparcie programów grantowych przez samorząd to jest jeszcze jedno dodatkowe zajęcie, trzeba pojechać znowu na sesje, bo są nowi radni, radnym przedstawić cele programu. Sądzę, że gminy by się zgodziły, bo to nie są to duże pieniądze, a służą społecznościom gminnym. Natomiast otrzymujemy wsparcie promocyjne od samorządu. Gminy udostępniają nasze informacje, posty, ogłoszenia. Zapraszają nas, kiedy realizują swoje działania. Teraz np. mamy sporo ubrań w magazynach, więc dzwonię do urzędu miasta i pytam czy planują jakiś kiermasz, żeby te ubrania wystawić. A oni nie pytają mnie „po co”, tylko pytają „na kiedy?”.

Kiedy zaczęła się powódź zadzwoniliśmy najpierw do burmistrzów z pytaniem, gdzie oni widzą naszą rolę i czego potrzebują od nas. I na przykład przewodniczący Starostwa od razu powiedział co jest potrzebne i w jakim tempie, a były burmistrz Lądka od razu zadzwonił, że potrzebne są do OSP pralki i suszarki, bo ludzie nie mają gdzie prać – włącza się do rozmowy współzałożycielka Funduszu Lokalnego – Dorota Komornicka.

Wiesz, do momentu powodzi nie współpracowaliśmy z innymi OSP. Kupiliśmy wszystkim jednostkom pralki i suszarki, by mieszkańcy mogli tam przychodzić i prać swoje ubrania. To samo było w domu kultury. Pralki i suszarki do dziś są w każdej OSP, niemalże w każdej wiosce, teraz mogą korzystać z nich strażacy.

Czyli samorząd traktuje Was po partnersku, a to nie jest takie powszechne w Polsce.

Mamy samorządy, z którymi współpraca układa się świetnie, ale są też takie, gdzie jest to trudniejsze. To często nie kwestia złej woli, ale raczej różnych podejść do działania, czy innego tempa pracy.

Przykładem jest gmina, którą objęliśmy wsparciem po powodzi – miejscowość, w której nie ma lokalnych organizacji, a sytuacja mieszkańców wciąż jest bardzo trudna. Pomagaliśmy tam seniorom i rodzinom w potrzebie, organizowaliśmy karty zakupowe i materiały budowlane. Dzięki zaangażowaniu pani wójt i jej radnej każdy, kto potrzebował, otrzymał wsparcie.

Później zaproponowaliśmy wspólne, systemowe rozwiązania – na przykład poradnik dotyczący rozliczania zasiłków powodziowych. Początkowo wydawało się, że przygotujemy go razem, ale ostatecznie gmina zdecydowała się opracować własne materiały. Szkoda, bo widzieliśmy w tym potencjał do budowania trwałej współpracy, ale uszanowaliśmy tę decyzję i podzieliliśmy się efektami wypracowanymi z innymi OPS-ami. Finalnie gminne materiały nie powstały, więc zgłosili się do nas z prośbą o możliwość dopisania się do naszego opracowania. Ponieważ poradnik był efektem pracy konkretnych osób z innych gmin, nie mogliśmy tego zrobić – byłoby to nie fair wobec partnerów, którzy włożyli w niego swój czas i wiedzę. Jednocześnie jasno powiedzieliśmy, że mogą swobodnie korzystać z gotowych materiałów w swoich działaniach informacyjnych. Dla nas najważniejsze jest, żeby mieszkańcy mieli dostęp do rzetelnych wskazówek i mogli uniknąć problemów przy rozliczeniach.

Zdajemy sobie sprawę, że współpraca z samorządami zawsze zależy od ludzi – od ich priorytetów, czasu, sposobu działania. Dla nas ważne jest, aby być otwartym i elastycznym, bo wierzymy, że tylko dzięki współpracy można realnie odpowiedzieć na potrzeby mieszkańców. Czasami wymaga to cierpliwości i schowania ambicji do kieszeni – bo często nie chodzi o to, kto firmuje działanie, ale o to, żeby ludzie dostali pomoc wtedy, kiedy jej najbardziej potrzebują.

Może to była obawa przed oddaniem części inicjatywy w Wasze ręce?

Być może, ale wiesz, mam cały czas w głowie taką myśl. Był u nas kiedyś Hiszpan, który robił badania, jak organizacje typu fundusze lokalne radzą sobie w sytuacjach kryzysowych. I zadał mi pytanie: jaki my mamy wzór na pomaganie? I to dało mi do myślenia. Bo jeśli chodzi o indywidualne potrzeby, jeśli ktoś jest choć trochę życzliwy, to ja jestem otwarta na pomoc takiej osobie. Ale jak przyjdzie ktoś bardzo roszczeniowy, kto mnie atakuje na dzień dobry, to mój stosunek  do tej osoby siłą rzeczy się zmienia. To nie oznacza, że tej osobie odmówię wsparcia, ale energia współpracy jest zupełnie inna.

Dlaczego o tym mówię? Bo w przypadku tej słabej współpracy z jednym z samorządów, zastanawiam się, czy mam w sobie gotowość, żeby ponownie próbować – na przykład przy Akademii Odporności. Czy powinnam dzwonić, zabiegać, przypominać się, skoro druga strona sama przerwała kontakt? Chyba nie, bo wolę działać z tymi, którzy naprawdę chcą iść z nami do przodu. I w tym jest też szersze pytanie – czy jako liderzy lokalni, sołtysi, potrafimy czasem schować dumę do kieszeni i działać wspólnie, nawet jeśli nie zawsze jest łatwo? I czy to w ogóle kwestia dumy i poczucia „kto tu jest ważniejszy”, czy raczej czegoś znacznie głębszego? Warto jednak dodać, że współpracujemy z sołtysami z tego regionu i ta współpraca układa się naprawdę nieźle. Mamy zapewniony stały przepływ informacji, dzięki czemu szybciej reagujemy na potrzeby mieszkańców i możemy skuteczniej planować dalsze działania.

Mogły tu jeszcze zaważyć polityczne sprawy, bo polityka w naszym kraju potrafi bardzo namieszać we wzajemnych relacjach. Może ktoś coś powiedział w urzędzie negatywnego o Waszej organizacji. Czasem to są sprawy, których nawet się nie domyślisz, szkoda tylko tej społeczności.

Co ciekawe, kiedy rozmawiamy z sołtysami z tej gminy, często słyszymy od nich pytania i sygnały: dlaczego nie prowadzimy u nich programów grantowych czy stypendialnych? Oni by bardzo chcieli, ale nie wiedzą, jak to zainicjować. Z drugiej strony my też mamy swoje ograniczenia. Jeśli zbytnio rozszerzymy działalność, możemy stać się mniej skuteczni w naszych macierzystych gminach.

W sytuacjach kryzysowych kluczowa jest lokalna weryfikacja zasobów. Kiedy wiem, że jedzie do nas pomoc, na przykład elementy ogrodzeń, ziemniaki czy siano, nie mogę przechowywać tego w małym magazynie użyczonym przez gminę. Potrzebuję czegoś większego, lepiej zorganizowanego. Dlatego stworzyłam grupę na Messengerze, w której są np. sołtysi i strażacy z OSP. Wrzucam tam pytania: gdzie możemy przechować żywność, kto ma zadaszenie, skąd wziąć wózek widłowy itd. I zgłasza się rolnik z Waliszowa, który udostępnia przestrzeń.

To pokazuje siłę społeczności, ale jednocześnie rodzi pytanie: co się stanie, jeśli zmienią się władze lokalne i nasze dotychczasowe nieformalne ustalenia przestaną działać? To nie powinno opierać się na „przysłowiową gębę”. Powinniśmy mieć jasno spisane zasady – np. stały magazyn kryzysowy, gdzie przechowywane są łopaty, osuszacze i inne niezbędne narzędzia, które w sytuacji kryzysowej można natychmiast uruchomić. To buduje prawdziwą odporność społeczności.

Masz rację, samorząd tworzą ludzie, co 5 lat są wybory, zmieniają się ludzie. Organizacje, które opierają się zbyt mocno na samorządach i słownych ustaleniach mogą wiele stracić. Czyli ważna jest ta dywersyfikacja źródeł, narzędzi i umowa. Wy jesteście bardzo otwartą organizacją i samorządowcy też odwzajemniają się Wam otwartością. Poza tym współpracujecie z bardzo różnymi podmiotami i macie już wypracowaną przez lata swoją markę.

Organizacje, które opierają swoją działalność wyłącznie na dobrej woli władz lokalnych, osobistych relacjach i ustnych ustaleniach, narażają się na ryzyko utraty ciągłości działań. Zmiana samorządu, priorytetów czy osób decyzyjnych może sprawić, że dotychczasowe wsparcie nagle zniknie. Dlatego tak ważne jest, aby współpraca była formalizowana i uzupełniana o inne źródła finansowania, partnerstwa czy zaplecze organizacyjne.

Naszą siłą jest to, że jesteśmy organizacją otwartą i tę otwartość często spotykamy również po stronie samorządów. Współpracujemy z bardzo różnymi partnerami i przez lata wypracowaliśmy rozpoznawalną markę, która budzi zaufanie.

Po powodzi mieliśmy tego wyjątkowy dowód. Podczas spotkania władz lokalnych w Urzędzie Miasta z Panią Wojewodą Anną Żabską, burmistrzyni Renata Surma publicznie powiedziała, że jedna z największych prac wykonanych w regionie została zrealizowana dzięki Funduszowi Lokalnemu Masywu Śnieżnika. Dowiedzieliśmy się o tym od innych osób i było to dla nas bardzo miłe zaskoczenie. Zadzwoniliśmy od razu, aby podziękować za te słowa, a Pani Burmistrz odpowiedziała po prostu: „To jest oczywiste”.

Niby drobiazg, ale przypomina, jak ważne jest, by dziękować sobie nawzajem, bo takie gesty wzmacniają relacje i pokazują, że nasza praca ma sens.

To jest bardzo ważne co mówisz, dobrze jest podziękować, to podtrzymuje więzi i pokazuje, że obie strony się szanują.

Jak robimy Galę Społecznika Roku, gdzie zgłaszane są przez społeczność osoby aktywne mamy zawsze przedstawicieli samorządów. Nie jest to spotkanie sformalizowane, nie ma na nim przydługich wystąpień. Tam nikt nie udaje, staramy się o autentyczność, empatię, zrozumienie, aby tworzyć miejsce, gdzie wszyscy jesteśmy razem.

 Dziękuję za rozmowę.

*BlaBlaCar –  to największy na świecie serwis wspólnych przejazdów (ridesharing) dla osób podróżujących na długich dystansach. Założony został w 2006 roku we Francji i działa w 22 krajach, w tym od 2012 roku w Polsce. Platforma łączy kierowców mających wolne miejsca w samochodzie z pasażerami jadącymi w tym samym kierunku, umożliwiając współdzielenie kosztów podróży bez możliwości zarobku przez kierowcę.

Fundusz Lokalny Masywu Śnieżnika
Wójtowice, ul. Górna 19,
57-516 Stara Bystrzyca
tel. +48 748 111 88
e-mail: flms@ng.pl

 

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Wybrane gminy 3. województw
01.11.2025
- 14.11.2025
Woj. warmińsko-mazurskie
03.11.2025
- 22.11.2025
Żyrardów
03.12.2025
- 05.12.2025
Wybrane gminy 3. województw
01.11.2025
- 14.11.2025
Woj. warmińsko-mazurskie
03.11.2025
- 22.11.2025
Żyrardów
03.12.2025
- 05.12.2025

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!