Beata Jakubiak, sołtyska Wójtowa w gminie Barczewo (woj. warmińsko-mazurskie), została niedawno wyróżniona w prestiżowym konkursie „Sołtys Roku”, organizowanym przez redakcję Gazety Sołeckiej. To nagroda przyznawana społecznikom, którzy wyróżniają się szczególnym zaangażowaniem i pracą na rzecz lokalnych wspólnot. Działalność sołtysów pokazuje, że prawdziwa siła wsi tkwi we współpracy – zarówno między mieszkańcami, jak i z władzami samorządowymi. Tylko dzięki wspólnemu wysiłkowi możliwe jest rozwiązywanie problemów, planowanie inwestycji i budowanie poczucia wspólnoty. Z laureatką rozmawiamy o jej motywacjach, sukcesach oraz o tym, jak ważny jest dialog pomiędzy sołtysami a samorządami dla rozwoju lokalnych społeczności.
Przemysław Chrzanowski, Witryna Wiejska: Jesteś laureatką dorocznego plebiscytu „Sołtys Roku”. Czym zasłużyłaś sobie na to wyróżnienie?
Beata Jakubiak, sołtyska wsi Wójtowo: – Trudno mówić o własnych zasługach – staram się po prostu wypełniać funkcję sołtysa jak najlepiej. To, że znalazłam się w zacnym gronie docenionych przez kapitułę konkursową, zawdzięczam przede wszystkim mojej radzie sołeckiej, która zgłosiła moją kandydaturę. Co ciekawe, jeśli chodzi o moje zeszłoroczne dokonania, nie były one szczególnie spektakularne w porównaniu z wcześniejszymi latami. Niemniej konsekwentnie uczestniczyliśmy w cyklicznych akcjach, takich jak Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, czy Operacja Czysta Rzeka, akcje charytatywne, akcje pomocowe czy festyny integracyjne. Jako członkini zarządu Stowarzyszenia Sołtysów Warmii i Mazur zorganizowaliśmy pierwszą konferencję dla sołtysek i sołtysów z regionu, która była strzałem w dziesiątkę i odpowiedzią na potrzeby koleżanek i kolegów.
Prężnie działała także nasza kawiarenka integracyjna, a liczne imprezy środowiskowe wzmacniały więzi w społeczności. Cennym osiągnięciem było zajęcie 9. miejsca w konkursie „Czysta i piękna zagroda – estetyczna Wieś ”.

Za prace na terenie sołectwa w formie utworzenia „Wójtowskiego trójstyku” , skrzyżowanie ulic obsadzone gazonami oraz kwiatami, a także prace na tzw. boisku leśnym – stworzenie ścieżki zmysłów, grządek aromaterapii. Uporządkowaliśmy pobliski las i stworzyliśmy tam strefę wypoczynku – zawiesiliśmy hamaki „chillout-zone sołtyski”.
Otrzymaliśmy za to nagrodę pieniężną, dzięki której wspólnie z mieszkańcami zakupiliśmy potrzebne materiały do dalszych prac. Położono polbruk w wiacie spotkań, zakupiliśmy leżaki oraz nowe rośliny. „Chillout zone” okazało się, że najchętniej korzysta z tego młodzież i bardzo potrzebowała takiego miejsca, choć wcześniej nikt nie zdawał sobie z tego sprawy.
Naszym innowacyjnym projektem jest także „Rada Sołecka on Tour” – wyjazdowe spotkania rady do różnych części rozległego Wójtowa, tak aby lepiej poznać mieszkańców i ich problemy. Zostałam wybrana na drugą kadencję niemal jednogłośnie i za punkt honoru postawiłam sobie, aby członkowie rady sołeckiej zajmowali się nie tylko sprawami swojego najbliższego otoczenia, ale także innych rejonów miejscowości.
Wójtowo jest „sypialnią” Olsztyna, co wiąże się z szybkim napływem mieszkańców i rosnącymi wyzwaniami. Brakuje oświetlenia ulicznego, dróg, część posesji podczas ulew jest podtapiana, ze względu na wysokie wody gruntowe – takie problemy pojawiają się regularnie. Staramy się jednak jasno komunikować, że nie ignorujemy żadnych trudności i dzięki temu udaje nam się znajdować wspólny język i rozwiązania.
W natłoku obowiązków czasem opadam z sił, ale wtedy z pomocą przychodzą ludzie, z którymi współpracuję także poza sołectwem. Rada sołecka zawsze stoi ze mną ramię w ramię, ogromne wsparcie otrzymuję też od seniorów – w zamian za organizowane dla nich inicjatywy „Srebrni niebagatelni” mogę liczyć np. na pomoc w kolportażu ulotek czy informowaniu mieszkańców.

Co Cię napędza, motywuje do działania?
– Napędzają mnie właśnie ludzie – zarówno ci z najbliższego otoczenia, jak i ci z którymi spotykam się poza miejscowością, uczestnicząc w różnych zlotach działaczy z terenów wiejskich, gdzie razem dzielimy się radościami i troskami ze swoich miejscowości. Częste szkolenia gdzie podnoszę swoje kompetencje, aby jak najlepiej wykonywać funkcje sołtyski. Zdobytej wiedzy nie zatrzymuję dla siebie, tylko chętnie się dzielę z innymi, aby żyło nam się lepiej w tych naszych małych ojczyznach
Mamy różnorodnych mieszkańców, wielu z nich w ostatnich latach przeprowadziło się do Wójtowa z Olsztyna i okolic. To dla nas ważna grupa, którą staramy się zintegrować, bo może w dużym stopniu wpływać na jakość funkcjonowania miejscowości. Staramy się ich przekonywać, że liczy się nie tylko własne podwórko, ale też to, co znajduje się przed nim – wspólna przestrzeń, o którą wszyscy powinniśmy dbać. Budujemy poczucie odpowiedzialności za całą miejscowość, za sposób, w jaki się integrujemy i spędzamy czas. Bywa, że mieszkamy kilka lat na jednej ulicy i nie znamy swoich imion – my staramy się to zmieniać.
Efekty tej pracy widać w trudnych momentach. Pewnego Sylwestra, kiedy wszyscy szykowali się do zabawy, nagle wybuchł pożar u sąsiadów. Mieszkańcy rzucili przygotowania i ruszyli na pomoc, przyjmując poszkodowanych pod swój dach. To był piękny gest solidarności – moment, z którego jako sołtyska jestem bardzo dumna.
Dumą napawa mnie także to, że mój głos jest słyszalny – kiedy zgłaszam jakąś potrzebę, zawsze znajdzie się ktoś, kto zareaguje. Często mieszkańcy sami biorą sprawy w swoje ręce, naprawiają drobne rzeczy, organizują się. Korzystamy z osiedlowych grup na WhatsAppie i Facebooku, myślę o tym, aby je scalić i usprawnić komunikację, a może nawet wydawać lokalny biuletyn? Mamy już nazwę , wymyśloną z poprzednim sołtysem Adamem Perczyńskim „To i Owo – Wójtowo” , tylko jeszcze brak mocy przerobowych, szukamy chętnych do pomocy.
Ogromną radość daje mi też młodzież. W Wójtowie działa młodzieżowa grupa muzyczna oraz klub wolontariatu. To niesamowite widzieć, jak młodzi ludzie koncertują przy świetlicy, pokazują swoje talenty, nie uciekają z energią do miasta, ale dają rozrywkę i radość nam wszystkim.
Jakie znaczenie ma dla Ciebie tytuł „Sołtysa Roku”?
– To ogromne wyróżnienie znaleźć się w tak szacownym gronie. Większość laureatów tegorocznej edycji znam osobiście – spotykaliśmy się na różnych wydarzeniach w całej Polsce. To ludzie z ogromną wiedzą i pasją, którzy mnie inspirują. Cieszę się, że od lat możemy wymieniać się doświadczeniami i wzajemnie wspierać.
Z tej współpracy zrodziło się m.in. Stowarzyszenie Sołtysów Warmii i Mazur, które współtworzyłam. Już zorganizowaliśmy pierwszą, bardzo udaną konferencję. Nie musimy jeździć w głąb Polski po wiedzę – tworzymy przestrzeń do rozwoju u siebie. Odważyłam się też stanąć „po drugiej stronie” – prowadzę szkolenia dla sołtysów, dzielę się wiedzą i dobrymi praktykami.

Wójtowo leży w sąsiedztwie dużego miasta. Jak pracuje się sołtysowi z lokalnym samorządem?
– Dla gminy Barczewo jesteśmy – jak to czasem określam – „dojną krową”. Mamy około 1700 mieszkańców, wielu z nich prowadzi działalność gospodarczą i płaci wysokie podatki. Oczekujemy więc proporcjonalnego zaangażowania ze strony gminy. W poprzedniej kadencji większość moich wniosków inwestycyjnych było zamiatane pod dywan. Słyszałam: „Oj, Wójtowo znowu czegoś chce”. Nie rozumiano, że miejscowość rozwija się w błyskawicznym tempie, a mieszkańcy oczekują bezpiecznych dróg, chodników, oświetlenia czy dostępu do mediów.
Mamy tylko 8 km do Olsztyna i w praktyce stanowimy jego dzielnicę. To wyzwanie komunikacyjne – musimy prowadzić dialog zarówno z władzami gminy, jak i pamiętać o planach miasta, które rośnie i ma ambicje wchłaniania okolicznych miejscowości. Takie doświadczenia ma gmina Purda, której część mogła już być w granicach Olsztyna, gdyby nie stanowczy opór władz , współpracy miedzy samorządami i mieszkańców. Dlatego trzeba być czujnym.
Co zmieniło się w drugiej kadencji Twojego sołtysowania?
– Przede wszystkim odbyły się wybory samorządowe, w których również wystartowałam. Dziś oprócz funkcji sołtysa pełnię także rolę wiceprzewodniczącej rady gminy. Sukcesem jest również to, że w radzie zasiada aż sześciu sołtysów z okolicznych miejscowości – po raz pierwszy głos wsi jest tam tak silnie reprezentowany.
Zmieniła się też ekipa w ratuszu, co wpłynęło na lepsze postrzeganie problemów wsi. Udało nam się zainteresować sprawami sołectw nie tylko radnych, ale i urzędników. Zapraszałam ich do Wójtowa, aby zobaczyli nasze problemy na własne oczy, a nie tylko zza biurka. Dzięki temu udało się ruszyć sprawy, które ciągnęły się od dekad.
Jak wygląda dziś dialog pomiędzy sołtysami a władzami gminy?
– Już kilka lat temu doprowadziliśmy do tego, że sołtysi spotykają się raz w miesiącu w magistracie, tuż przed sesją rady. Walczyliśmy o to, aby te spotkania odbywały się w godzinach popołudniowych, bo wcześniej kolidowały z pracą zawodową i wielu sołtysów nie mogło w nich uczestniczyć. Udało się też uniezależnić diety od obecności na sesjach. Naszym sukcesem jest również utrzymanie funduszu sołeckiego, który jest podstawowym narzędziem naszej codziennej pracy.
Wielokrotnie doświadczyliśmy braku komunikacji ze strony poprzednich władz, a teraz mamy dialog na odpowiednim poziomie. Czujemy sprawczość, nasz głos jest słyszalny, a potrzeby traktowane poważnie – zarówno przez burmistrza, jak i radnych. Oczywiście, nie zawsze się zgadzamy, ale mamy poczucie, że jesteśmy partnerami.

Czy tytuł Sołtyski Roku otworzył dla Ciebie drzwi, które wcześniej były zamknięte?
– Myślę, że tak. Faktem jest, że zapraszano mnie do gabinetów marszałka województwa, wojewody czy starosty. Oczywiście cieszę się z tych spotkań i uścisków dłoni, ale zawsze proszę też o wsparcie i pomoc w naszych działaniach. Dzięki temu wyróżnieniu wiem, że jestem osobą, z którą trzeba się liczyć. Czasem spotykam przedstawicieli władz przy okazji różnych wydarzeń – pretekstem do rozmowy jest właśnie mój tytuł. Stałam się bardziej rozpoznawalna i staram się przekuwać to w realne zainteresowanie naszymi sołeckimi sprawami.
Wspominasz o inwestycjach, integracji, dialogu z samorządem. Czy jest jeszcze coś, co trapi Rzeczpospolitą Sołecką?
Funkcjonujemy w realiach zagrożenia wynikającego z sytuacji za naszą wschodnią granicą. Bardzo zależy mi na tym, aby sołtysi byli szkoleni w zakresie obrony cywilnej – nie tylko włodarze na wysokich szczeblach. To do nas w pierwszej kolejności zgłaszają się mieszkańcy w sytuacjach kryzysowych.
Warmińsko-Mazurskie leży blisko terenów pod wpływem Federacji Rosyjskiej, ludzie czują zagrożenie. Dlatego rozmawiałam z wojewodą, burmistrzem, starostą o pomocy materiałowej, i gromadzeniu zasobów. Ale to wciąż niewystarczające. Sołtysi mają ogromny potencjał i powinniśmy być włączeni w system obrony cywilnej.
***