Z nastawieniem na dialog i wspólne szukanie dróg wyjścia

Foto. Joanna Stebel

Rozmowa z Krystianem Połomskim, współautorem książki „Od pałaców po kurniki. Pięć gminnych historii z klimatem w tle”.

Piotr Subotkiewicz, Witryna Wiejska: Trzymam w ręku nowo wydaną książkę Fundacji Wspomagania Wsi „Od pałaców po kurniki. Pięć gminnych historii z klimatem w tle”. Skąd wzięła się potrzeba jej napisania?

Krystian Połomski, Fundacja Wspomagania Wsi: Do sprawy można podejść nieco filozoficznie. Opowiadanie historii to jedna z podstawowych ludzkich cech – w ten sposób próbujemy opisać świat i lepiej go zrozumieć.

Przez kilkanaście lat prowadziłem w Fundacji Wspomagania Wsi program „Nasza Przestrzeń”, który wspierał samorządy w prowadzeniu dialogu z mieszkańcami na temat planowania przestrzennego.

Czy temat gospodarowania przestrzenią to rzeczywiście zagadnienie techniczne, zarezerwowane dla urzędników?

Na pozór to dziedzina zarezerwowana dla urzędników, urbanistów czy ekspertów, a w rzeczywistości dotyczy każdego mieszkańca – zarówno wsi, jak i miasta. Każdy z nas przecież gdzieś mieszka i na co dzień styka się z nowymi inwestycjami, ochroną przyrody, terenami zielonymi, korzysta z placów zabaw, parków czy plaż.

Prędzej czy później w naszej najbliższej okolicy powstanie nowa inwestycja np. osiedle domów jednorodzinnych, biogazownia, ferma, supermarket – coś, co nas zaskoczy. Chodzi o to, by być na to przygotowanym, nie działać w trybie awaryjnym, lecz mieć już wcześniej przemyślane to, jak chcemy, by rozwijała się nasza wspólnota.


Ilustracja książki, autorka: Monika Kida.

W książce znajdziemy pięć historii opisujących sytuacje w różnych gminach, gdzie pojawiły się problemy związane właśnie z planowaniem przestrzennym. Jaka była rola Fundacji w ich rozwiązaniu?

Książka jest zapisem różnych historii, które wydarzyły się w trakcie współpracy Fundacji z gminami. Wspieraliśmy je w rozwiązywaniu konkretnych problemów, z którymi samorządy i mieszkańcy mierzą się na co dzień – takich jak susza i brak wody, niszczejące zabytki czy nagłe inwestycje w sąsiedztwie osiedli (np. kurniki, spalarnie śmieci). Nasze działania były zaprojektowane tak, by odpowiadać na te wyzwania we współpracy z samorządami i mieszkańcami. Chcieliśmy zobaczyć, co się wydarzy, gdy mieszkańcy faktycznie zaangażują się w te procesy.

 

Czyli działania w ramach programu skierowane były zarówno do samorządów jak i samych mieszkańców?

Naszym celem nie było tylko pomaganie samorządom w rozwiązywaniu jednostkowych problemów, ale przede wszystkim uświadomienie mieszkańcom, że mają narzędzia i prawo, a nawet moralny obowiązek, by decydować o swoim otoczeniu. Trzeba pochwalić gminy, które zamiast zamykać się w gabinetach, zdecydowały się na współpracę z mieszkańcami.

 

Jak popularna jest taka postawa wśród samorządów?

Wszyscy się tego uczymy, nie ma tu prostych odpowiedzi. Samorządy, które zgłosiły się do projektu, już wykazały chęć zmiany. Często jednak problemy, z którymi się mierzą, przerastają skalę pojedynczej gminy. Szukanie rozwiązań wymaga odwagi, nieszablonowego działania i zmiany sposobu komunikacji z mieszkańcami.

Jako Fundacja oferowaliśmy moderację spotkań, wsparcie ekspertów oraz fachową pomoc. Bywało, że ich ekspertyzy pomagały samorządom przejść przez trudne sytuacje. W programie „Nasza przestrzeń” skupialiśmy się nie tylko na konsultacjach dokumentów, ale na angażowaniu różnych grup i budowaniu dialogu.

W książce opisane są historie ludzi – urzędników, sołtysów, członkiń kół gospodyń wiejskich – którzy mieli odwagę mierzyć się z lokalnymi problemami i działać wspólnie. Pokazujemy, że razem można wprowadzać zmiany i że to właśnie dialog jest kluczowy. Trzeba stworzyć warunki do rozmowy, być otwartym na różne głosy i wykorzystywać wspólną wiedzę mieszkańców.

 

Dlaczego w książce pojawiają się właśnie te historie? Z tego co wiem w trakcie trwania programu, współpracowaliście z kilkudziesięcioma gminami.

Wybraliśmy pięć historii, które ilustrują pewne problemy występujące na polskiej wsi. Choć mieliśmy do czynienia z dziesiątkami przypadków, te opisane w książce są reprezentatywne i wzorcowe. Wybraliśmy je również dlatego, że rezultaty działań były ciekawe lub dobrze ilustrowały dany proces.

Ilustracja książki, autor: Marek Klara.

Czy w książce znajdziemy sposób na sukces – regułę, która rozwiąże podobne problemy w innych gminach?

Nie ma tu przepisu na sukces, bo każda sytuacja jest inna. Sukces w takich procesach polega na tym, że samorząd decyduje się oddać część decyzji mieszkańcom, którzy mogą zgłaszać swoje uwagi i wnioski, a potem są one uwzględniane w rozwiązaniach. To nie jest typowe zachowanie, ale warte naśladowania. Chodzi o to, by mieszkańcy byli świadomi swoich praw i możliwości, a samorządy chciały ich angażować.

Czy organizowanie takich konsultacji jest korzystne dla samorządów? Nie prościej byłoby podjąć decyzję w gronie urzędników. Przecież podczas demokratycznych wyborów mieszkańcy wybierają swoich przedstawicieli i później oczekują od nich podejmowania różnych decyzji.

Udział ludzi w konsultacjach nie jest przeciwko samorządowi – wręcz przeciwnie, ułatwia jego pracę i pozwala korzystać z zasobów społeczności. Dobrze zaprojektowane konsultacje prowadzą do uzgodnionych rozwiązań, za które odpowiedzialność jest współdzielona. To ważny argument dla samorządów, by angażować mieszkańców.

Warto jednak pamiętać, że konsultacje nie są przepisem na rozwiązanie wszystkich problemów. Wynik konsultacji nie jest wiążący dla władz, ale stanowi ważną wskazówkę i pozwala lepiej zrozumieć potrzeby społeczności. Budowanie kultury dialogu wymaga czasu, wyczucia i wzajemnego zaufania.

Nie są wiążące, ale zbliżają urzędników z mieszkańcami, bo przecież samorząd to my. W przypadku tych pięciu historii to hasło zostało potwierdzone.

Na podstawie wielu lat doświadczeń mogę powiedzieć, że odpowiedzi na globalne wyzwania najlepiej szukać na poziomie lokalnym, dopasowując je do specyfiki danego miejsca. Największym zasobem każdej gminy są ludzie, którzy chcą współpracować – warto to pielęgnować. Konsultacje i wspólne działania budują więzi między mieszkańcami i urzędem, a także pomagają radzić sobie z błędami i trudnościami.


Ilustracja książki, autorka: Monika Kida.

Prowadziłeś program „Nasza Przestrzeń” przez wiele lat. Jaką widzisz różnicę w podejściu ludzi do problemów partycypacji w różnych projektach – od czasu, gdy zaczynałeś, czyli powiedzmy 10–12 lat temu, w porównaniu z dzisiejszymi realiami? Czy coś się zmieniło?

Tak, zmiany są ogromne. Oczywiście, w każdej społeczności wygląda to trochę inaczej, bo każda jest inna. Pewnych rzeczy się uczymy i z nami zostają, inne z czasem zapominamy. Z partycypacją jest podobnie – w niektórych samorządach przez pewien czas rzeczywiście funkcjonowało wspólne podejmowanie decyzji i wypracowywanie najlepszych rozwiązań. Jednak potem zmienia się władza i nowi decydenci nadają inny ton – czasem nie chcą już prowadzić pogłębionych procesów partycypacyjnych. Wtedy następuje pewien regres. Mam wrażenie, że często robimy dwa kroki do przodu, a potem jeden do tyłu.

Generalnie jednak uważam, że jest lepiej niż było – samorządy coraz częściej i chętniej sięgają po narzędzia partycypacyjne.

 

Czy program „Nasza przestrzeń” będzie kontynuowany?

Planujemy kontynuację programu w nowej formule – książka będzie pretekstem do spotkań z mieszkańcami i rozmów o lokalnych problemach, bez obietnicy szybkich rozwiązań, za to z nastawieniem na dialog i wspólne szukanie dróg wyjścia. Każdy, kto chciałby zorganizować takie spotkanie, może napisać na adres Fundacji. Zachęcamy do czytania książki, kontaktu i wspólnego działania na rzecz naszych społeczności.

 

Zdjęcie otwierające – Ilustracja książki, autorka: Joanna Stebel.

 

POBIERZ KSIĄŻKĘ

„Od pałaców po kurniki. Pięć gminnych historii z klimatem w tle”

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!