Piotr Subotkiewicz, Witryna Wiejska: Proszę, opowiedz kilka słów o sobie. Jak to się stało, że zostałaś sołtyską? Czy wcześniej, zanim to się stało, angażowałaś się w życie lokalnej społeczności?
Martyna Murawska, Sołtyska Rogozina: Tak, zanim zostałam sołtyską, już organizowałam różne wydarzenia artystyczne i społeczne w naszej miejscowości. Zawsze lubiłam działać na rzecz ludzi i dla mnie było to czymś naturalnym, że dzielę się swoimi pasjami. Wybory na sołtysa były dla mnie wyzwaniem, patrząc z perspektywy osoby bez doświadczenia samorządowego. Jednak mieszkańcy zdecydowali się zaufać właśnie mnie. Myślę, że kluczowe było to, że ujrzeli we mnie osobę otwartą i godną zaufania. Ja zresztą podkreśliłam na zebraniu wyborczym, że niezależnie od końcowego wyniku, będę kontynuować swoje zamiary i nadal angażować się w życie lokalne. I tego po prostu się trzymam.
Czyli zaufanie mieszkańców było ważniejsze niż doświadczenie?
Tak sądzę. Mieszkańcy wiedzą, że jestem zaangażowana i zależy mi na naszej wsi. Nawet przy zbieraniu podatków zauważyłam coś ciekawego – wiele osób przyznało, że wcześniej nie miały zwyczaju, by wpłacać podatki u sołtysa, a zdecydowali się przyjść do mnie na dyżur podatkowy. Mówili, że chcą w ten sposób okazać swoje wsparcie i wierzą, że zrobię z tego coś dobrego dla naszej społeczności. Wielu mieszkańców okazało mi ogromne zaufanie. Podczas spotkania rozmawialiśmy o sprawach zarówno lokalnych, jak i bardzo prywatnych, co odczytuję jako wyraźny sygnał, że to zaufanie jest na wysokim poziomie. Cieszę się, że mieszkańcy widzą we mnie człowieka godnego powierzenia swoich codziennych trosk.
To bardzo budujące! A co udało Ci się osiągnąć przez pierwsze miesiące na stanowisku?
Przede wszystkim poprawiłam przepływ informacji w naszej miejscowości. Informacje są teraz dostępne on-line, na tablicach ogłoszeń i przekazywane pocztą pantoflową. I pomimo, że tablice ogłoszeń nie cieszą się dużą popularnością w dobie wszechobecnego internetu, to często dostaję wiadomości, że ktoś o czymś przeczytał właśnie z tablicy. Bardzo mnie to cieszy. Nie można zapomnieć, że to nadal ważny kanał przepływu informacji choćby dla osób starszych. Mieszkańcy zaczęli bardziej angażować się w życie wsi, bo wiedzą, co się dzieje. Regularnie odbywają się również dyżury dla mieszkańców, które odbywamy wspólnie z radnymi i radą sołecką. Rozmawiamy wtedy o bieżących sprawach, wysłuchujemy potrzeb i staramy się znaleźć rozwiązanie. Cieszy mnie również otwartość władz gminy do tych rozmów i jestem pewna, że przełoży się to na realne efekty.
Jakie największe wyzwania stoją przed Tobą jako sołtyską?
Myślę, że nie będę tutaj oryginalna, bo ten problem dotyka bardzo wielu miejscowości. Największym problemem w naszej wsi jest infrastruktura drogowa – brakuje kompleksowo zrobionych dróg. W ubiegłych latach środki z funduszu sołeckiego często były przeznaczane na poprawianie stanu drogi, na położenie asfaltu, zbudowanie chodnika. Lecz to nadal za mało. Jak wiemy, budowanie i dbanie o stan dróg to twarde zadanie gminy. Jestem przekonana o dobrej woli i chęci lokalnych władz do poprawy tej sytuacji. I wierzę, że sukcesywnie będzie się to zmieniać.
Jak wygląda współpraca z innymi organizacjami we wsi?
W naszej wsi mamy dwa stowarzyszenia, koło gospodyń wiejskich oraz ochotniczą straż pożarną. Przez pewien czas współtworzyłam niektóre z naszych organizacji i wiem, jak ważnym aspektem jest działalność pozarządowa. Nasze organizacje realizują wiele projektów i inicjatyw. Odkąd zostałam sołtyską, widzę dużą chęć współpracy ze strony naszej OSP. W lutym chociażby byłam inicjatorką pokazu udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej, co spotkało się z aprobatą ze strony strażaków-ochotników, a jeden z nich wziął aktywny udział w tym pokazie. Z kolei jedno z naszych stowarzyszeń obchodziło swój jubileusz istnienia, na którym byłam gościem. Bardzo doceniam takie gesty i jestem pewna, że możemy wszyscy liczyć na wzajemną pomoc. Łączy nas przecież jeden cel – dobro wspólne. Dobrze układają się również relacje z naszym kościołem parafialnym. W styczniu zorganizowałam w nim koncert zimowy z udziałem kwartetu smyczkowego. Nasz ksiądz proboszcz wyraził aprobatę dla tego wydarzenia i bardzo wsparł je organizacyjnie. Jestem ogromnie wdzięczna za takie inicjatywy pomocy.
Czy uważasz, że funkcja sołtysa jest odpowiednio doceniana?
Jak wszyscy wiemy, sołtys działa społecznie – a jeśli dostaje dietę, to często nie jest ona na tyle wysoka, by pokryć wszystkie koszta, szczególnie w sytuacji organizowania wydarzeń. U nas mamy ten przywilej, że dieta jest, ale pamiętajmy, że jest jeszcze bardzo wiele gmin, w których się jej nie wyodrębnia. W każdym razie, nie o diety tu chodzi. Bycie sołtysem to przecież ważna misja i decydując się na pełnienie tej funkcji każdy ma świadomość z czym się to wiąże. Dobry sołtys powinien lubić ludzi i chcieć im pomagać. Największym docenieniem jest dobre słowo od sąsiada, gdy uda mi się wesprzeć go w jakiekolwiek ważnej dla niego sprawie.
Skąd czerpiesz wiedzę potrzebną do pełnienia tej funkcji?
Dwa miesiące po wyborach uczestniczyłam w kilkudniowym szkoleniu dla sołtysów pierwszej kadencji zorganizowanym przez Fundację Wspomagania Wsi w Otrębusach. Było to niezwykle cenne doświadczenie – poznałam innych sołtysów z całej Polski. Jechałam tam bardzo ciekawa ich historii i doświadczeń. Wymieniamy się informacjami do dziś. W wielu przypadkach związały się przyjacielskie relacje. Cieszę się, że takie inicjatywy są organizowane. Lokalnie również nikt do tej pory nie odmówił mi wsparcia i porady, gdy o to poprosiłam.
Co Cię motywuje do działania? Czy pasje mają tu znaczenie?
Zdecydowanie tak! Piszę wiersze, śpiewam amatorsko i organizuję koncerty – zarówno u nas w gminie, jak i poza nią. Nawet przebieram się za Marylę Rodowicz podczas występów! Moje pasje są mostem do kontaktu z ludźmi i inspirują mnie do dalszych działań. Tak naprawdę pasja jest fundamentem wszystkich inicjatyw, których się dotąd podjęłam. Cieszę się, że to, co robię społecznie dla ludzi, jest doceniane. Na przestrzeni kilku lat dwukrotnie otrzymałam tytuł Wolontariusza Roku przyznany przez Starostwo Powiatowe w Płocku i Fundację „Fundusz Lokalny Ziemi Płockiej – Młodzi Razem”. Doceniono mnie za pierwszym razem za działalność społeczną i charytatywną, za drugim – za działania w obszarze: kultura i sztuka. Odkąd pełnię funkcję sołtyski zainicjowałam w Rogozinie 5 różnych wydarzeń: bal dla dzieci jesienią, choinkę ze św. Mikołajem, koncert zimowy, pokaz udzielania pierwszej pomocy, a ostatnio rodzinne warsztaty wielkanocne. Zainteresowania nie brakuje, a ono jest najlepszą motywacją do działania.
Jakie masz największe marzenie związane z działalnością jako sołtyska?
Chciałabym po prostu, żeby dobrze nam się żyło w Rogozinie. Nasza wieś jest coraz większa i bardziej zintegrowana dzięki różnym inicjatywom. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze bardziej zaktywizować mieszkańców i tworzyć miejsce pełne życia, w którym każdy będzie czuł się usatysfakcjonowany. A kulturowo – może akustyczny koncert Maryli Rodowicz? Kto wie.
To ambitne plany! A jak wygląda integracja mieszkańców napływowych? Wspomniałaś o rozrastającym się osiedlu.
Rzeczywiście nasza miejscowość stale się rozrasta – wielu nowych mieszkańców pochodzi z pobliskiego Płocka. Staramy się ich integrować poprzez różne wydarzenia kulturalne i społeczne. Nie wszyscy korzystają z tych możliwości, ale mam nadzieję, że z czasem będzie ich coraz więcej.
Na koniec chciałem zapytać: co chciałabyś zmienić lub poprawić w swojej miejscowości?
Tak, jak wspomniałam – lepsza infrastruktura drogowa to priorytet. Chciałabym też jeszcze bardziej zintegrować mieszkańców poprzez wydarzenia kulturalne oraz edukacyjne. Mam nadzieję, że wiele wydarzeń lokalnych wpisało się już na stałe w kalendarz i takich propozycji nie będzie brakowało, zarówno ode mnie, jak i naszych lokalnych organizacji.
Dziękuję za rozmowę! Życzę powodzenia w realizacji wszystkich planów!
Dziękuję serdecznie! Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się osiągnąć wiele dobrego dla naszej społeczności!