Wielkanoc w Trójwsi Beskidzkiej – tradycje, które przetrwały wieki

484917213_1171217471117595_6254233729462198318_n

Zbliżająca się Wielkanoc 2025 to doskonały moment, by przypomnieć sobie o bogatych tradycjach związanych z obchodami Triduum Paschalnego i świąt wielkanocnych w Trójwsi Beskidzkiej. Te wyjątkowe zwyczaje, kultywowane przez górali beskidzkich, stanowią fascynującą mieszankę wierzeń chrześcijańskich i dawnych obrzędów ludowych.

Wielki Tydzień – czas przygotowań

Wielki Tydzień w domach górali to czas intensywnych przygotowań. Jak wspomina etnograf Małgorzata Kiereś: – W dawnej tradycji w domach bielono ściany na biało, aby godnie przyjąć Chwalebne Zmartwychwstanie Jezusa. Od Wielkiego Czwartku zawiązywano dzwony, nastaje czas ciszy, która trwa do rezurekcji.

W tym czasie dzwony zastępowały drewniane klekotki. Szczególnie ciekawy zwyczaj związany z klekotkami można było zaobserwować w Jabłonkowie, gdzie grupa chłopców wyposażona w te instrumenty obchodziła kościół i rynek, oznajmiając godziny. Odwiedzali również miejscowych sklepikarzy, skandując rytmicznie: „De-cie-bóm-bó-nów”, za co otrzymywali drobne upominki.

Misterium Beskidzkie, zespół Istebna. Pieśni wielkopostne, pełne emocji i duchowej treści, pomagają wejść w atmosferę Wielkiego Tygodnia, skłaniając do przemyśleń nad własnym życiem i duchowością. Fot. Daniel Franek

Triduum Paschalne

Nazwa „Triduum Paschalne” jest stosunkowo nowa w codziennym języku górali. Dawniej mówiono po prostu o Wielgim Sztworku, Wielgim Piątku i Wielgij Sobocie. W Wielki Czwartek w kościołach katolickich odprawiano uroczystą mszę nawiązującą do Ostatniej Wieczerzy. – W niektórych parafiach kapłan mył nogi dwunastu wybranym wiernym, a dawniej nawet dzieci myły nogi swoim rodzicom – opowiada Małgorzata Kiereś.

Wielki Piątek był dniem szczególnym zarówno dla katolików, jak i ewangelików. Dla tych drugich stanowił jedno z najważniejszych świąt w roku, obok Bożego Narodzenia.

– Ten żałobny dzień, pamiątkę śmierci Jezusa, spędzali ewangelicy na wyjątkowej ciszy i domowym skupieniu. Obowiązywał całkowity zakaz pracy w domu, w obejściu czy w polu – wyjaśnia Małgorzata Kiereś. – A na nabożeństwo ubierali się w ciemne kolory. Nabożeństwa trwały około dwóch godzin, czytano całą Pasję Męki i śmierci Jezusa.

Jednym z najbardziej charakterystycznych zwyczajów Wielkiego Piątku było poranne mycie się w zimnej wodzie z potoku. Wierzono, że zapewni to zdrowie na cały rok. „Człowiek je rzyśki przez cały rok” – zgodnie twierdzili informatorzy etnografki. Ważne było, aby po umyciu się nie obcierać. To był akt oczyszczenia i zdrowia. Wodę z potoka przynosili też do domu dla chorych i dla zwierząt. Często dodawali do niej sól i dopiero taką podawali zwierzętom w stajni. Mycie musiało nastąpić przed wschodem słońca lub o wschodzie – zawsze bardzo wcześnie rano.

Brzmi jak magia? W pewnym sensie tak! Wierzono, że woda w Wielki Piątek nabiera specjalnych właściwości. Niektórzy twierdzili nawet, że w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek woda w rzekach zmienia się w wino, ale mógł tego doświadczyć tylko całkowicie niewinny człowiek.

Do dziska w Istebnej w placu u Michałka kany je kadłubek z wodóm, chodzóm sie myć wsziecy ludzie nie jyny z naszigo placu. Wdycki czakómy do północy, a po północy lecimy się oszluchać, my do dziśka wierzimy, że to je prowda, o tej wodzie, ta woda mo wielkucnóm moc – wspomina jedna z mieszkanek Istebnej.

W Wielką Sobotę po rozwiązaniu dzwonów gospodynie szły do ogrodu i trzęsły drzewkami, wierząc, że będą dobrze owocować. Gospodynie z Wisły-Jawornika, wyznania ewangelickiego, do dziś wieszają na drzewa wydmuszki z jajek, z których piekły wielkanocne ciasta.

Z Wielką Sobotą związany jest też zwyczaj święcenia pokarmów, choć jak zauważa Małgorzata Kiereś: – U górali beskidzkich tego obszaru nie stanowił przez długie lata żadnego ważnego zwyczaju. Pojawienie się go w tak bardzo rozbudowanej formie nastąpiło głównie w czasach współczesnych.

W Wielką Sobotę wieczorem odbywała się rezurekcja, którą poprzedzało palenie Judasza. – Z tego symbolicznego ognia górale zawsze zabierali do domu kawałek spalonego drewna, wierząc, że w ten sposób zabezpieczają swój dom przed pożarem – opowiada etnografka. Podczas nabożeństwa święcono wodę chrzcielną, a po mszy odbywała się procesja – najczęściej obchodzono kościół trzy razy.

Wielkanoc

Wielkanoc to czas radości ze Zmartwychwstania. Wierzono, że w wielkanocny poranek słońce „tańczy” na znak radości. – Paweł Cieślar z Wisły opowiadał, że jego starzik wczas rano nawet kónia zaprzęgali i jechali jeszcze wczas rano na Czantorię, aby zobaczyć słońce jak wschodzi w Wielkanoc, bo skacze ono trzy razy, z radości że Jezus Zmartwychwstał – przytacza Małgorzata Kiereś.

Ciekawostką jest, że na tym pograniczu śniadanie wielkanocne nie należało do obowiązkowych posiłków spożywanych w gronie rodzinnym. W wielu domach go nawet nie było, poświęcone jajko spożywano indywidualnie. Dzielenie się jajkiem i składanie sobie życzeń to zwyczaj ostatnich lat. W większości rodzin znane było spożywanie jajecznicy.

Najważniejszy był wielkanocny obiad, podczas którego w rodzinach ewangelickich czytano kazanie z postylli Samuela Dambrowskiego – dodaje etnografka.

Śmiergusty – Poniedziałek Wielkanocny

Poniedziałek Wielkanocny to czas tzw. śmiergustów. Zaczynały się one zawsze nocą z Wielkanocy na Poniedziałek. Grupa 10-15 kawalerów wchodziła do domów, w których były panny na wydaniu.

Mimo zamkniętych drzwi, potrafili rozbić szyby, wyjąć okna i wyciągnąć dziewczęta, które oblewali kilkoma wiadrami wody. Był to wielki honor dla dziewczyny, jak ją chłopcy przyszli polać wodą w nocy! – opowiada z uśmiechem Małgorzata Kiereś.

Śmigus Dyngus, zespół Wisła. Zwyczaj tradycyjnie związany z Poniedziałkiem Wielkanocnym  podczas którego to kawalerowie oblewali wodą dziewczyny. Fot. Daniel Franek

 

Obowiązkowa była też obrzędowa chłosta. Kawalerowie nosili w rękach uplecione karwacze ze słodkiego drzewa lukrecji i smagali nimi po nogach dziewczyn, mówiąc: „Coby nożki nie bolały, coby nóżki nie chromały”.

Moiczek

Wyjątkowym zwyczajem Poniedziałku Wielkanocnego, znanym głównie w społeczności ewangelickiej Wisły i innych miejscowościach tego pogranicza, było chodzenie z moiczkiem.

W Poniedziałek Wielkanocny nie polewano wodą dziewczynek, które chodziły z goiczkiem, czyli moiczkiem. Nazywano je „goiczorki” lub „mojiczkule”. Były to najczęściej trzy dziewczynki z miejscowej biedoty – wyjaśnia Małgorzata Kiereś.

 

Dziewczynki ubierały się odświętnie, a środkowa trzymała moiczek – drzewko świerkowe ustrojone w wydmuszki i kolorowe wstążki, z zawieszonym dzwoneczkiem. Nie wchodziły do domów, ale śpiewały pod oknami: „Przyszłymy tu pod wasze okienko, coby was pocieszyć rozmiła gaździnko, moiczek zielóny, pieknie przystrojony…”

Za swój śpiew otrzymywały dary – kilka grejcarów na zeszyty, jajka, ciastka. Swoim przyjściem nie tylko witały wiosnę, ale też ogłaszały światu, że Pan Zmartwychwstał.

Symbolika wody i drzewa

W ludowej obrzędowości wiosennej najważniejsza była symbolika wody, ognia i drzewa. Woda miała właściwości oczyszczające i chroniła przed złem. Drzewo symbolizowało odradzające się życie. Te elementy łączyły się w wielkanocnych zwyczajach, tworząc bogatą tradycję ludową.

Choć wiele z tych pięknych zwyczajów zanika, są rodziny, które nadal kultywują tradycje – myją się w potoku w Wielki Piątek, palą Judasza, chodzą z moiczkiem. Jak podkreśla Małgorzata Kiereś, warto je pielęgnować, bo są częścią naszego dziedzictwa kulturowego. W tych zwyczajach łączy się sacrum z codziennością, tworząc unikalną atmosferę świąt w Trójwsi Beskidzkiej.

Tegoroczna Wielkanoc to doskonała okazja, by przypomnieć sobie o tych fascynujących tradycjach i może nawet spróbować niektóre z nich ożywić w naszych domach. Jak mówi Małgorzata Kiereś: – Te zwyczaje to nasze dziedzictwo, które warto pielęgnować i przekazywać kolejnym pokoleniom.

 

***

Małgorzata Kiereś (ur. 22 listopada 1956 w Cieszynie) to polska etnografka, muzealniczka i badaczka Śląska Cieszyńskiego. Związana z Muzeum Beskidzkim im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle, gdzie przez ponad 40 lat pełniła funkcję kierowniczki. Specjalizuje się w badaniach nad kulturą, obrzędowością, strojem ludowym, tradycjami religijnymi i sztuką ludową regionu. Jest autorką licznych publikacji naukowych i popularnonaukowych, scenariuszy wystaw oraz książek, m.in. o strojach górali wiślańskich i cieszyńskich. Aktywnie popularyzuje dziedzictwo kulturowe Beskidu Śląskiego, prowadzi warsztaty, konsultuje zespoły folklorystyczne i zasiada w jury konkursów folklorystycznych. Laureatka wielu nagród, w tym Nagrody im. Oskara Kolberga oraz tytułu „Perły Podbeskidzia”.

Fotografie – Daniel Franek

Daniel Franek, Okiem Fotoreportera

 

 

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!