Dzisiejsze KGW i ich wyzwania

Kopia – Szablon testowy dla webinarów (962 x 541 px)zaja2CdX2MIN236X

Rozmowa z Karoliną Suską – członkinią Rady Kobiet przy Ministerstwie Rolnictwa, twórczynią fanpage’a „Kobiety na Wsi by Karolina Suska”.

Magdalena Gromek-Kowalczyk: Karolino, kilka dni temu zostałaś członkinią Rady Kobiet przy Ministerstwie Rolnictwa. Co skłoniło Cię do kandydowania?

Karolina Suska: Od wielu lat działam na rzecz rozwoju obszarów wiejskich. Często o sobie mówię, że jestem ambasadorką kobiet wiejskich. Chcę, by nasz głos był lepiej słyszany. Chcę pokazywać, że fakt mieszkania na wsi nie musi nas wcale ograniczać, a może nam dawać wiele możliwości do podejmowania działań.

Jakie konkretne kwestie chciałabyś poruszyć jako członkini Rady?

Chciałabym zająć się m.in. ujednoliceniem przepisów dotyczących rozliczania kół gospodyń wiejskich w lokalnych oddziałach ARiMR. Obecnie każdy powiatowy oddział Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa inaczej interpretuje możliwość rozliczania środków, także tych przeznaczonych na cele statutowe. Na przykład jedna agencja akceptuje koszty przejazdu na wizyty studyjne, a inna już nie. Mam poczucie, że kołom trzeba pomagać – informować je i szkolić, aby nie utonęły w biurokracji, która często zniechęca do działania.

Innym problemem jest brak umiejętności w zakresie prowadzenia projektów, pozyskiwania zewnętrznych środków i ich rozliczania. Tylko około 30% kół próbuje sięgać po fundusze, inne niż te z ARiMR. Widzę ogromną potrzebę edukacji i szkoleń w tym zakresie. Utwierdza mnie w tym też fakt, że np. na 247 przyznanych grantów w konkursie NOWEFIO 2025, tylko trzy trafią do kół z terenu całej Polski.

W tym roku minie osiem lat od uchwalenia Ustawy o kołach gospodyń wiejskich. Wtedy były zakładane masowo, a każde liczyło po 30-40 osób. Jak się zmieniły przez ten czas?

Z moich obserwacji wynika, że na początku koła powstawały często bez konkretnej wizji i planu działania. W pomysłach „do zrobienia” dominowało gotowanie i folklor, ale ta formuła już się wyczerpuje i zmienia. Z 30-40 osób zapisanych do kół, aktywnie działa już tylko kilka lub kilkanaście. Nie uważam jednak, że to problem, to raczej oczywistość, gdyż organizacja społeczna to dynamiczny organizm – jedni angażują się bardziej, inni mniej, niektórzy prawie wcale. Ważne, by społeczność lokalna wiedziała, że koło nie jest zamknięte tylko na członkinie i członków, że jeśli ktoś chce, to może dołączyć na różnym etapie działalności.

W moim Klubie Kobiet Aktywnych, który założyłam 11 lat temu, nie ma stałej liczby członkiń. Są młode kobiety, które robią sobie przerwę w działaniu i seniorki, które po latach aktywności decydują się wycofać z aktywności. Nie wywieramy presji, że musisz. Jeśli ktoś chce wrócić – zawsze zapraszamy!

Często inne kobiece grupy pytają mnie: „Nie boisz się, że wszystkie Panie odejdą z klubu?”. Nie, nie boję się. Jeśli tak się stanie, to znaczy, że już wystarczy i zamykamy działalność. Co z tego wspólnego czasu wzięłyśmy, to nasze. Ale teraz działamy, bo mamy chęci i energię. Myślę, że stabilności sprzyja też dobra atmosfera, oparta na życzliwości i braku presji.

W pracy z KGW lubię zadawać pytanie: „Po co?”. To pytanie skłania członkinie do refleksji nad sensem istnienia ich koła. Te, które potrafią odpowiedzieć na to pytanie, wyróżniają się – diagnozują problemy wsi i faktycznie przyczyniają się do pozytywnych zmian, ale wiele jest też kół, które nie zna jeszcze odpowiedzi na to pytanie.

KGW pomogły też wielu kobietom wyjść z cienia. Niektóre odważyły się kandydować na sołtyski.

KS: Tak, często to właśnie one są wizjonerkami zmian w lokalnych społecznościach. Zostają sołtyskami, radnymi. Rozmawiają o potrzebach, angażują mieszkańców, budują partnerstwa i łączą ludzi wokół wspólnego celu. Trzeba jednak uważać, by nie brać na siebie za dużo i nie wypalić się. Ważne są szkolenia dotyczące dzielenia się odpowiedzialnością, aby organizacja nie zależała tylko od jednej liderki, by ludzie mieli poczucie, że te koła są też ich.

Czasem jednak liderka obawia się, że jeśli nie zainicjuje działania, nic się nie wydarzy.

KS: To naturalny strach, ale nieuzasadniony. Jestem zwolenniczką ewolucji, a nie rewolucji. Trzeba dać innym szansę, aby przejęli część obowiązków. Czasem wystarczy zrobić krok w tył i stworzyć przestrzeń dla nowych osób, a wtedy efekty mogą nas pozytywnie zaskoczyć. Dla mnie są to zawsze historie o zaufaniu i braniu odpowiedzialności.

W KGW, jak i w innych organizacjach, nie brakuje konfliktów.

Konflikt jest naturalnym elementem procesu w pracy grupowej. Może prowadzić do rozpadu, ale też być szansą na rozwój. Kluczowe jest spokojne podejście i umiejętność zarządzania kryzysami, aby ludzie nie rozchodzili się w różne strony bez omówienia tego co się wydarzyło. Z takich umiejętności też trzeba szkolić organizacje.

Koła gospodyń nadal funkcjonują w stereotypach. Coraz częściej słyszę, że mają dość „obstawiania stoisk” na lokalnych wydarzeniach.

To przykład tego, czego nie powinno się robić. Wiele kół przyzwyczaiło lokalne władze do tego, że zapewniają kulinarną obsługę wszystkich wydarzeń. W efekcie czują się jak kucharki na usługach gminy, a ich frustracja z każdą kolejną ugotowaną zupą rośnie. Bo przecież nie po to zakłada się KGW.

Koła powinny działać na rzecz rozwoju lokalnych społeczności, dawać członkiniom i członkom możliwość uczestnictwa, edukować, integrować i tworzyć przestrzeń do spędzania czasu w sposób wartościowy. Nie chodzi o to, by tylko brać, ale także dawać od siebie. Rozumiem, że trzeba też ugotować, ale nie powinno być to najważniejszym filarem działalności koła. Ważna jest równowaga. I nie liczy się liczba wydarzeń, ale ich jakość. Można zorganizować tylko dwa wydarzenia w roku i to też jest w porządku. Nie trzeba działać w ciągłym pośpiechu, z licznikiem w ręku, kto zrobił więcej.

Oprócz kwestii formalnych, co jeszcze budzi napięcia wokół KGW?

Niestety, często zamiast współpracy pojawia się rywalizacja. Koła konkurują o to, który wieniec dożynkowy jest najpiękniejszy czy która potrawa zdobędzie nagrodę. A przecież to tylko kwestia gustu oraz czynników, na które nie zawsze mamy wpływ.

Zawsze gratuluję lokalnym społecznościom, które tworzą swoje fora gminne, czy powiatowe i szukają pola do dialogu. Czasem dogadują się, kto czym się zajmuje w danym roku. Takie organizacje uzupełniają się, a nie zwalczają się wzajemnie i jest to z ogromną korzyścią dla wszystkich mieszkańców.

Bardzo dziękuję za rozmowę!

Karolina Suska: działaczka na rzecz rozwoju obszarów wiejskich, członkini Rady Kobiet przy Ministerstwie Rolnictwa, laureatka plebiscytu „16 Liderek Równości” w województwie lubelskim. Twórczyni fanpage’a „Kobiety na Wsi by Karolina Suska”. Ambasadorka EPALE Polska. Od lat angażuje się w inicjatywy wspierające kobiety na wsi, promując ich aktywność społeczną, edukację i przedsiębiorczość. Jest także założycielką Klubu Kobiet Aktywnych, gdzie buduje przestrzeń do wspólnego działania, dzielenia się doświadczeniami i rozwijania lokalnych inicjatyw.

„Kobiety na Wsi by Karolina Suska”

Autor: Magdalena Gromek-Kowalczyk
O autorze: w Fundacji Wspomagania Wsi od 2010 r.  Absolwentka wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, międzynarodowych studiów Development Cooperation Policy and Management oraz Szkoły Trenerów NVC.
Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Miejscowości do 30 tyś. mieszkańców
14.02.2025
- 31.03.2025
Cała Polska
15.03.2025
- 15.05.2025
Miejscowości do 30 tyś. mieszkańców
14.02.2025
- 31.03.2025
Cała Polska
15.03.2025
- 15.05.2025

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!