Co wspólnego mają ze sobą: odmalowanie przystanku autobusowego i Fundusz dla Odmiany zorientowany na poszerzanie wiedzy o osobach LGBT? Odpowiedzi „nic” udzielą tylko ci, którzy nie znają Krysi z Wygnanki, a na to nie możemy pozwolić.
W całej Polsce są cztery wsie o nazwie Wygnanka, z czego trzy położone w woj. lubelskim. Tej, w której mieszka Krysia i 114 innych osób, często nie ma nawet na mapie, a już na pewno na rozkładach jazdy komunikacji zbiorowej. Jeszcze przed dotarciem na miejsce jest za to rządowy sms: „Uwaga! Zakaz przebywania w strefie buforowej przyległej do granicy z Białorusią. Stosuj się do poleceń służb. Bądź czujny i informuj o podejrzanych osobach”.
Z altanki na podwórku Krysi w linii prostej do granicy polsko-białoruskiej jest 6 km. Wśród zieleni, z widokiem na staw (Krysia lubi w nim wędkować, zarybia głównie karpiami i amurami) i las w oddali, przy kawie i ciastkach rozmawiamy o tym, jak sytuacje mogą zdarzyć się przypadkiem i wpłynąć na nasze życie.
Zaginione w dziejach
Krysia od skończenia studiów (filologia polska i pedagogika społeczna na UMCS w Lublinie) pracuje w szkole. Najpierw we Włodawie (30 km od Wygnanki), teraz w Sosnówce, siedzibie gminy (6 km). Uczy się tam ok. 150 uczniów i uczennic z siedmiu lub ośmiu miejscowości. Oprócz tego w Wisznicach (20 km) jest terapeutką zajęciową. Ale to dopiero początek listy jej aktywności – 6 lat temu zainicjowała powstanie Koła Gospodyń Wiejskich w Wygnance, a 3 miesiące temu zaczęła drugą kadencję radnej gminy.
– Śmieję się, że byłam bezkonkurencyjna, bo startowałam jako jedyna kandydatka. Kontrkandydatkę miałam w wyborach na pierwszą kadencję, w tych nie. To była fajna kadencja, może nikt nie chciał mi stawać na drodze do dalszych działań – zastanawia się.
Do samorządu, jak mówi, trafiła z przekory, żeby obrócić relację z poprzednim przełożonym. Chwilę po tym zaprosiła wygnańskie kobiety do założonego przez siebie koła gospodyń wiejskich. Żeby mogło się ukonstytuować, potrzebowała 10 osób. Od pierwszego spotkania liczba oficjalnych członkiń wynosi 23.
– Czyli weszłyśmy wszystkie. Na pierwszej imprezie integracyjnej jedna powiedziała: „Boże, baby, a jak ktoś nas oplotkuje we wsi?”, na co druga jej odpowiedziała: „A kto ma nas oplotkować, jak tu wszystkie jesteśmy?” – wspomina Krysia ze śmiechem. – Mam babki do tańca i różańca. Te starsze bardzo się ucieszyły, bo kiedyś koło było, ale „zaginęło w dziejach”.
Pisanie i grill
Opowieść o swojej aktywności Krysia zaczyna, mówiąc po prostu „zaczęłam pisać projekty” i nie widzi w tym nic nadzwyczajnego.
– Jestem polonistką – argumentuje.
– Ale pisanie projektów to nie jest literatura – odpowiadam.
– Nie jest, ale w biednych czasach studenckich dorabiało się przy pisaniu różnych prac. Ogólnie mam dość lekkie pióro i w miarę szeroką wiedzę ogólną, z której mogłam coś tam zaczerpnąć – precyzuje.
Malowanie przystanku autobusowego w Wygnance. Fot.: Facebook KGW w Wygnance.
Pierwszym namacalnym dowodem na istnienie i działalność wygnańskiego koła gospodyń był grill zakupiony dzięki środkom z Lubelskich Lokalnych Mikrodotacji FIO 2019. Tak ruszyła lawina projektów i grantów, dzięki której KGW tworzyło Wygnankę lepszym miejscem do życia, a mieszkańcy i mieszkanki integrowali się na kolejnych imprezach rodzinnych, które zwykle towarzyszyły nowym realizacjom.
– Nam nie potrzeba dużych miast, nam trzeba dobrej przestrzeni do życia – mówi Krysia.
Najważniejszy przystanek
Gdyby chcieć wskazać jeden przełomowy moment w tej historii, nikt nie będzie miał wątpliwości, że był nim stary przystanek autobusowy.
– Zawsze marzyłam, żeby go odnowić na zasadzie muralu. Żeby był piękny, kolorowy – opowiada Krysia.
To, że trafiła na Fundusz dla Odmiany, nazywa przypadkiem, zwłaszcza że nabór wniosków kończył się tego samego dnia. Ale ponieważ formularz był prosty, wypełniła go, uzupełniając również odpowiedź na pytanie, co myśli o społeczności LGBTQ+. Wniosek przeszedł, Krysia przeszła szkolenia (głównie wokół tematyki LGBTQ+), ale tęcza na przystanku nie przeszła.
– Drugą silną organizacją jest u nas koło różańcowe. Trudno, żeby te składy się nie przenikały, jak na wsi mamy 20 bab. Pojawił się zgrzyt – wspomina Krysia. – Zadzwoniłam do Funduszu dla Odmiany i powiedziałam, że jednak nie wyjdą te działania, i usłyszałam: „A to namalujcie sobie na tym przystanku, co chcecie”.
Odnowiony przystanek autobusowy w Wygnance. Fot.: Facebook KGW w Wygnance.
Więc namalowały łąkę i bociana, choć w świadomości mieszkańców i mieszkanek i tak jest tęczowy. W międzyczasie również większość koła wzięła udział w spotkaniu z Olą i Grześkiem, osobami ze społeczności LGBTQ+.
– Później znaleźli się też ludzie spoza koła, którzy komentowali w nieładny sposób, że z kim my się zadajemy, skąd mamy pieniądze. Ale większość poradziła sobie z tym, że ktoś przyjechał do małej wsi mówić o LGBTQ+ – mówi.
Opowiada również anegdotę podsumowującą konflikt.
– Była jakaś uroczysta msza, na której zgromadziliśmy się prawie wszyscy, niedługo po pomalowaniu przystanku. Ksiądz do mnie podszedł i zapytał, czy mogłabym przyjść po mszy. I oczywiście wszyscy to widzieli. Na kazaniu mówił, jacy mieszkańcy Wygnanki są zgrani i że mamy najpiękniejszy przystanek na świecie. Całą mszę myślałam, że odpowiem za „niechrześcijańskie kontakty”, ale okazało się, że ksiądz chciał zapytać, czy nie trzeba pomóc rodzinie ucznia, który niedawno się poparzył. O tle odmalowania przystanku nawet nie wspomniał.
Krysia dodaje, że w kąśliwych komentarzach osób sceptycznie nastawionych nie brakowało doszukiwania się drugiego dna.
– Mam 43 lata i jestem sama. Postrzega się mnie tu jako starą pannę, która może nie bez powodu zainteresowała się taką tematyką. Ale nie jestem lesbijką – zaznacza.
Jak mówi, najważniejsza jest zmiana mentalności, a tę u mieszkańców i mieszkanek Wygnanki wyraźnie dostrzega.
– Ale u osób nieprzekonanych to nie działa tak, że dziś mają spotkanie z kimś LGBTQ+, a jutro idą na marsz równości. Trzeba je oswajać małymi krokami i wtedy to zaprocentuje. Nie wszyscy będą o tym głośno i otwarcie mówić, co zupełnie rozumiem. Może nie staną się od razu osobami zaprzyjaźnionymi, ale sojuszniczymi już są.
19 krzyży, 7 odnowionych
– Dla przeciwwagi w następnym projekcie odnowiliśmy krzyże na wsi – śmieje się Krysia.
Jest „religijna, ale bez przesady” i do krzyży ma szacunek. Właśnie na nich się oparła, myśląc o uatrakcyjnieniu szlaku przez Wygnankę.
– Jak jest mała miejscowość, nie ma rewelacyjnych historii, to żeby przyciągnąć, zaciekawić, trzeba załapać się jej mocnej strony. I tak wyszło mi, że mamy bardzo dużo krzyży – opowiada Krysia.
Co prawda środki z Aktywnej Lubelszczyzny wystarczyły tylko na 3 z 19, ale społeczność wygnańska zaangażowała się w prace tak bardzo – „ktoś przyniósł farbę, ktoś przyniósł drewno, a ktoś 100 zł” – że finalnie wspólnymi siłami udało się odświeżyć 7.
Witacz przy wjeździe do Wygnanki. Fot.: Facebook KGW w Wygnance.
Kolejnym integracyjnym i podnoszącym walory turystyczne Wygnanki był projekt stawiania witaczy przy wjazdach do wsi. A ponieważ wiedzie przez nią szlak rowerowy, wykorzystano do tego stare jednoślady i zrobiono z nich kwietniki.
– Przy tym projekcie pytali mnie, czy postawię witacze za 600 zł, to są przecież takie drogie rzeczy. Powiedziałam: „Postawię” (śmiech). I to też było na zasadzie: jeden dał deskę, drugi wykuł napis za darmo, trzeci pomalował. I tak wspólną pracą udało się zrobić kolejną fajną rzecz.
Przyszłość pełna spotkań
Krysia wzdycha „O boże”, kiedy pytam, co jeszcze jest do zrobienia w Wygnance. I od razu mówi:
– Marzy mi się świetlica z prawdziwego zdarzenia. W sensie fizycznym jako budynek, ale też jako miejsce spotkań. To teraz mój cel, którego oczywiście nie osiągnę sama, bo tu nie chodzi o kilka tysięcy, a przynajmniej kilkadziesiąt.
Jak zaznacza, pomysłów na zmiany w Wygnance znalazłaby setki, ale wylicza kilka: chciałaby poprawić infrastrukturę drogową, zorganizować rozrywki dla dzieci, najlepiej ekologiczne i leśne, a z dorosłymi sprawić, żeby Wygnanka była atrakcyjna turystycznie. Rozmyśla też, czy w przyszłości nie spróbować swoich sił jako wójtka, ale na ten moment jeszcze nie wie, czy pięcie się samorządową ścieżką jest dla niej.
Spośród kolejnych działań nie wyklucza również wymyślenia kolejnej sposobności, by pielęgnować wygnańskie ziarenko otwartości na LGBTQ+, ale w tej materii nie ma konkretnych planów.
– Tematyka LGBTQ+ nigdy nie była na liście moich priorytetów. Projekt wyszedł przypadkiem, z czego się bardzo cieszę, bo naprawdę dużo mi dał. Ale w działaniach nie chcę iść jedną ścieżką. Zresztą może więcej zrobiłam rozmową z osobami LGBTQ+ , krzyżami i rowerami, bo zasiałam ziarenko – mówi Krysia.
***