Chutor Gorajec: Oaza spokoju na Roztoczu – wywiad z Mariną Sestasvili-Piotrowską

CHG

Marina Sestasvili-Piotrowska i jej mąż Marcin znaleźli swoje miejsce na ziemi w malowniczym Gorajcu na Roztoczu. Jak doszło do tego, że zamienili opuszczoną szkołę w tętniące życiem gospodarstwo agroturystyczne? O ich przygodzie, wyzwaniach oraz sukcesach opowiedziała nam Marina w wywiadzie dla Witryny Wiejskiej. Dowiedzcie się, jak powstało Chutor Gorajec, co przyciąga tu gości oraz jak rodził się słynny festiwal Folkowisko. Zapraszamy do lektury!

Przemysław Chrzanowski, Witryna Wiejska: Jak to się stało, że swoje miejsce na Ziemi znaleźliście w Gorajcu?


Wesele Mariny i Marcina.

Marina Sestasvili-Piotrowska, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego Chutor Gorajec: – To, że jesteśmy w Gorajcu, nie jest efektem wyraźnie przemyślanej, wcześniejszej koncepcji. Po prostu, kiedy kończyliśmy studia, zaczęliśmy poważnie myśleć o tym, by zamieszkać gdzieś na terenach wiejskich. Za cel obraliśmy sobie praktycznie całe Roztocze, ponieważ mój mąż Marcin pochodzi z Tomaszowa Lubelskiego, więc było naturalne, że najpierw chcieliśmy rozejrzeć się w tej okolicy. Początkowo skupiliśmy się na zwiedzaniu, ale przy okazji rozglądaliśmy się za jakimś drewnianym domkiem, który moglibyśmy kupić i w nim zamieszkać. W dalszej perspektywie chcieliśmy postawić kolejny domek, w którym moglibyśmy przyjmować gości. To był taki czas, kiedy Marcin wyjeżdżał już do pracy w Irlandii, więc były pewne oszczędności. Kiedy jednak trafialiśmy na godne uwagi oferty, okazywało się, że nie specjalnie nas na cokolwiek stać.

Zabytkowa cerkiew w Gorajcu.

W końcu trafiliśmy do Gorajca, żeby zobaczyć zabytkową cerkiewkę, i kiedy tak ją oglądaliśmy, zauważyliśmy naprzeciwko starą szkołę, tzw. tysiąclatkę. Zwróciliśmy uwagę na ten opuszczony obiekt, ponieważ zarówno ja, jak i Marcin lubimy takie opuszczone miejsca. Kiedy się tam kręciliśmy, natknęliśmy się na mieszkańca, który zakomunikował nam, że szkoła jest na sprzedaż, a właściwie stoi na sprzedaż od 20 lat i nikt się nią nie interesuje. Właśnie po raz kolejny ogłoszono na nią przetarg, cenę ponownie obniżono, a my szybko policzyliśmy oszczędności . Okazało się, że mamy akurat tyle, żeby kupić tę szkołę.

Deskalia Arkadiusza Andrejkowa.

 

Jak wyglądały kolejne lata pracy nad remontem?

– Potem były długie lata pracy w Irlandii. Chcieliśmy zarobić na remont zakupionego obiektu. Bardzo dużo pomogli nam rodzice Marcina, którzy cały czas doglądali budowy. Trwało to bardzo długo, bo aż dziesięć lat, ale tak się dzieje, kiedy wszystko robi się własnymi siłami. Chociaż ja się śmieję, że u nas właściwie budowa nigdy się nie kończy – stale jest coś do zrobienia, do zbudowania, albo do naprawy. Trudno powiedzieć, żeby efekt był wcześniej przemyślaną koncepcją. Jest w tym trochę chaosu, ale liczy się fakt, że spełniliśmy swoje marzenie. Chcieliśmy mieszkać na wsi, chcieliśmy przyjmować u siebie gości, chcieliśmy, by był to nasz sposób na życie – i się udało.


Oryginalne wnętrza Chutoru Gorajec.

Kiedy pojawili się pierwsi goście?

Zaczęło się od naszych przyjaciół, którzy po raz pierwszy nas odwiedzili, kiedy zorganizowaliśmy nasze wesele. Wówczas nie było tutaj jeszcze elektryczności, wody i kanalizacji. A mimo to chcieli do nas wracać.

Zapewne ma to związek z rodzącym się wówczas festiwalem Folkowisko?

Dokładnie tak. Nasi przyjaciele zaczęli przyjeżdżać tutaj ze swoimi przyjaciółmi i tak narodziło się pokrótce Folkowisko. Podobnie zadziało się z naszą agroturystyką. Ludzie, którzy tutaj zaczęli przybywać, zainteresowali się nie tylko festiwalem, ale też naszym miejscem. Dziś wiem, że wszyscy nasi goście trafiają do nas za sprawą poczty pantoflowej. Ktoś usłyszał o nas od kuzynki, kolegi, koleżanki, którzy byli, odnieśli dobre wrażenie, a potem polecili Chutor Gorajec swoim znajomym.

Zajęcia grupowe w Chutorze.

Ponadto mamy w internecie swoją stronę, na której można dokonać rezerwacji, wybrać termin i zapoznać się z podstawowymi informacjami na temat naszej oferty. Staramy się dostosować do wymogów rynku agroturystycznego i otwieramy się na nowe osoby. Mogę jednak podkreślić, że filarem naszej działalności agroturystycznej są tak zwani turyści powracający.

Potańcówka przy muzyce na żywo.

Czym zaskarbiliście sobie zaufanie tych osób, które do was tak chętnie wracają?

– Mam taką informację zwrotną od naszych gości, że doceniają rodzinną, sympatyczną atmosferę. Goście doceniają luz, jaki im gwarantujemy – nie mamy restrykcyjnego regulaminu, który byłby pełen zakazów i wskazówek. Mamy przestrzeń, co z kolei podoba się rodzinom z dziećmi. Maluchy mogą poobcować z naturą i wyzbyć się nadmiaru swojej energii.

Zajęcia jogi pod sceną Folkowiska.

Dorośli natomiast cenią sobie święty spokój i oderwanie od świata. Tym bardziej, że ciężko z połączeniem telefonicznym i dostępem do sieci. Ja zawsze gościom mówię, że mogę podpowiedzieć, w których punktach naszego gospodarstwa absolutnie nie można liczyć na jakiekolwiek połączenie z internetem albo siecią telefoniczną. Ucieczka przed pracą i codziennymi kłopotami gwarantowana. Doceniają to przede wszystkim mieszkańcy miast i pracownicy korporacji, którzy potrzebują totalnego resetu. U nas wszędzie dookoła są pola, łąki, lasy. Spotkać można dzikie zwierzęta i delektować się błogim spokojem.

Podwórkowa scena Folkowiska.

Wspomnieliśmy już o Folkowisku i warto podkreślić, że jest taki doroczny moment, kiedy podwoje waszego gospodarstwa otwierają się dla… kilku tysięcy osób.

Festiwal rzeczywiście przyciąga do nas masę ludzi. Jego centralnym miejscem jest nasze podwórko. Ale od kilku lat Folkowiskiem żyje nie tylko Chutor Gorajec, ale cała wieś. I tak jak w przypadku naszej agroturystyki, ludzie doceniają bardzo rodzinny charakter tej imprezy.

Wiele powiedziałaś o gospodarstwie i jego historii, a czy poza nim potencjalny agroturysta znajdzie dla siebie coś interesującego?

– Jak najbardziej namawiam na eksplorację Gorajca. Szczególnie polecam Gorajecki Ekoszlak. Jeszcze będąc na terenie Chutoru, można dostrzec na łące naprzeciwko wysoką konstrukcję – czatownię ornitologiczną, stworzoną do obserwacji ptaków. Czatownia ma zadaszoną platformę, na której można wygodnie spędzić noc, aby o świcie podziwiać ptaki, sarny i koniki polskie. Przed rokiem na gorajeckich łąkach utworzono Zagrodę Pokazową Konika Polskiego, gdzie dwie klacze i dwa źrebaki mają przestrzeń między dużą a małą czatownią z portretem rysia Bohuna.


Zagroda Pokazowa Konika Polskiego.

Tuż obok czatowni znajduje się ścieżka sensoryczna, gdzie można sprawdzić swoją wrażliwość, chodząc boso po szyszkach i gałęziach. Ekoszlak prowadzi przez łąki i lasy, a na trasie znajdują się tablice informacyjne, hotele dla owadów oraz kolorowe figurki ptaków, owadów i zwierząt.

Na Ekoszlaku nie można pominąć pięknej gorajeckiej rzeki Gnojnik. Choć nazwa może nie brzmi zachęcająco, brodzenie w jej wodach w upalny dzień to czysta przyjemność. Wybierając się na Ekoszlak, warto zabrać smakołyki dla koników, takie jak jabłka lub marchewki. Wracając, można zebrać piękny bukiet z gorajeckich kwiatów i traw.

Czatownia ornitologiczna – obserwacja ptaków.

Dziś wielu właścicieli gospodarstw agroturystycznych oraz prowadzących biznes turystyczny na wschodzie kraju odczuwa skutki wojny w Ukrainie. Czy jest bezpiecznie?

– Jak najbardziej. Myślę, że warto to wyraźnie powiedzieć, że nic złego u nas się nie dzieje. Jest bezpiecznie i absolutnie nie ma się czego obawiać. Niezmiennie zapraszamy i namawiamy do odwiedzenia tej fantastycznej części Polski.

***

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!