W pierwszej połowie lat 2000. w polskiej telewizji publicznej regularnie oglądałam program publicystyczny, w którym kobiety zajmujące się nauką, polityką, przedsiębiorczością rozmawiały o ówczesnej rzeczywistości. Pamiętam, że temperatura tych dialogów wydawała mi się niezwykle wysoka. Uczestniczki potrafiły być względem siebie niemiłe lub nawet lekceważące, uprawiać wycieczki osobiste. Ale zapamiętałam również, że te dyskusje o Polsce były bardzo merytoryczne, na wysokim poziomie.
Gdy dziś słucham, lub rzadziej – oglądam rozmowy polityków z dziennikarzami lub nieopatrznie zajrzę na Twittera – widzę, że tamte rozmowy sprzed prawie dwóch dekad były szczytem wzajemnej kultury i politycznej ogłady. Spory obecnych polityków są w przeważającej mierze poza granicą dobrego smaku. Do codziennych rytuałów należy obrzucanie się epitetami, wzajemne obrażanie, przekrzykiwanie się. Nawet na oficjalnych stronach partii politycznych możemy znaleźć treści niemerytoryczne, szkalujące przeciwników politycznych w zupełnie nieparlamentarny sposób.
Niestety, słaba kultura rozmowy, którą obserwujemy w polityce przenosi się na grunt prywatny, rodzinny. Świąteczne obiady w gronie rodziny stały się już przysłowiowym źródłem nieporozumień, a niejednokrotnie awantur. Wiele osób deklaruje, że już nie rozmawia ze swoimi bliskimi o swoich poglądach, wartościach, przekonaniach religijnych, żeby uniknąć kłótni. Kiedy odkrywamy różnice w wartościach nie potrafimy o nich porozmawiać. Potrafimy również bardzo ostro lub nieprzyjemnie zareagować na tę odmienność w poglądach bliskich – przyjaciół, znajomych, rodziny.
Upadek kultury rozmowy
Przyczyny tego dramatycznego obniżenia kultury rozmawiania są na pewno bardzo złożone. Niektórzy będą twierdzić, że przykład płynie ‘z góry’ – sami politycy obrzucając się wyzwiskami i antagonizując przeciwników dają nam negatywny przykład. Na pewno. A może źródła tkwią w polskiej szkole, w której dominuje ‘wykładowy’ styl nauczania. Nie sprzyja on jasnemu przedstawianiu swoich opinii, argumentowaniu, odróżnianiu ocen od argumentów, ani słuchaniu opinii innych. To również może być przyczyna.
Na ile do obniżenia kultury rozmowy dokładają swoje przysłowiowe trzy grosze media, które promują sensacyjne i nieeleganckie treści i sprawiają, że nasz język staje się pełen inwektyw i epitetów? Niektórzy twierdzą, że do nieumiejętności rozmowy przyczynia się również rozwój nowych technologii, dzięki którym rozmawiamy na odległość, bez obrazu, anonimowo, ukryci za awatarami. To z kolei sprawia, że nasza komunikacja staje się coraz uboższa. Przestaje być nastawiona na drugiego człowieka – na wysłuchanie go i próbę zrozumienia. Konkluzja zmierza w jedną stronę. Straciliśmy umiejętność rozmowy w jej podstawowym wymiarze – słuchania i bycia słuchanym.
Jak to naprawić? Jak wrócić do stanu, w którym język służył porozumieniu, wymianie myśli, budowaniu relacji z innymi, a nie dzielił? Wbrew temu, co nas otacza – rozmowa nie jest niemożliwa, wymaga wiele wysiłku, ale pod koniec dnia zawsze się opłaci.
Warunki dobrej rozmowy
Rozmowa, komunikacja, dyskusja. Mają wspólny mianownik. Ich głównym celem jest porozumienie. Jest to prawda bardzo prosta i jeszcze bardziej zapomniana w dzisiejszych realiach rozmowy o polityce. Nie rozmawiamy po to, aby znaleźć punkty rozbieżne. Wg. słownika języka polskiego rozmowa to wymiana myśli za pomocą słów. Jej celem jest porozumienie – poznanie rozmówcy, drugiego człowieka. Nawiązanie relacji. Jak zatem rozmawiać, aby być usłyszanym i usłyszeć innych? Jak przywrócić pierwotny sens komunikacji czyli porozumienie?
Po pierwsze – intencja
Zacznijmy od nastawienia. Że rozmowa będzie dobra. Rzadko kiedy wchodzimy w rozmowę z celem zniszczenia przeciwnika, pokonania go na argumenty (to są cechy debaty). Zazwyczaj wchodzimy w rozmowę, bo jesteśmy ciekawi, chcemy się czego dowiedzieć, coś o sobie opowiedzieć. Zaczynając rozmowę poświęćmy chwilę na określenie kilku warunków, tak, żeby była satysfakcjonująca dla obu stron. To bywa trudne, bo w tryb rozmowy o polityce, wartościach wchodzimy, chcąc nie chcąc, przy rodzinnych obiadach lub wypoczywając we własnym ogrodzie. Warto jednak uchwycić ten moment, kiedy rozmowa o ważnych światopoglądowych kwestiach się zaczyna i sprecyzować ogólne warunki rozmowy. Jeśli nie zdążymy tego zrobić od razu, możemy spróbować zatrzymać się w tym momencie, w którym zaczynamy się czuć niekomfortowo.
Słuchanie i bycie słuchanym
Rozmowa jest wtedy kiedy obie strony mówią. Gdy jedna ze stron mówi, druga słucha. Daje się wypowiedzieć do końca swojemu rozmówcy. Nie przerywa, nawet gdy to, co mówi rozmówca wydaje nam się niewłaściwe, niezgodne z naszą wiedzą lub stanem faktycznym. Jeśli ktoś nam przerywa bezwiednie – odczekajmy chwilę aż skończy i poprośmy o wysłuchanie nas. Siła prośby – ‘proszę, abyś słuchał do końca tego co mówię, bo jest to dla mnie ważne’ potrafi być naprawdę duża.
Zadawanie pytań
Dopytujmy, gdy coś jest niejasne. Określajmy pojęcia, którymi się posługujemy. Pytajmy, gdy nie jesteśmy pewni intencji drugiej strony. Bardzo często jest tak, że tymi samymi określeniami, definicjami opisujemy nieco różne rzeczy. Doprecyzowujmy. Podobnie z intencjami – jeśli mamy przeczucie, że ktoś próbuje nas ukłuć, doprowadzić do kłótni – spróbujmy zadać bez emocji pytanie – ‘Czy użyłeś tego sformułowania/ argumentu po to abym poczuł/a się źle? Bo tak się poczułam’.
Emocje – zmora rozmów wszelakich
Gdy rozmowa dotyka kwestii dla nas kluczowych – religijnych, dotyczących wartości, jej temperatura potrafi wzrosnąć w ciągu kilku chwil. W odpowiedzi na trudne argumenty pojawia się chęć zadania ciosu. Obrażenia kogoś. Zaatakowania. To częsty mechanizm obronny. Ktoś w odpowiedzi na nasze przekonania może argumentować ‘Jak możesz popierać takie nienowoczesne rozwiązania’ albo mocniej ‘Miałam Cię za osobę mądrzejszą’ i jeszcze silniej ‘Powinni Ci zabrać możliwość głosowania’. Jest to niezwykle trudne (choć dość przewidywalne z punktu widzenia sztuki dyskutowania), że prędzej, czy później ugodzony rozmówca może się uciekać do obrazy lub agresji. Opisał to świetnie filozof Artur Schopenchauer w malutkiej książeczce ‘Erystyka. Sztuka prowadzenia sporów’[1], która w zasadzie powinna być obowiązkową lekturą w trakcie edukacji średniej. Opisuje on sposoby jakich używamy w rozmowie, której celem jest pokonać przeciwnika.
Rozmowa, o której mówimy, czyli taka, w której szukamy porozumienia powinna unikać argumentów obrażających przeciwnika.
Gdy usłyszymy od naszego rozmówcy coś obraźliwego, weźmy głęboki oddech i zapytajmy, czy na pewno chciał powiedzieć, to co powiedział, bo w naszym odczuciu to nie było merytoryczne, a miało służyć wyprowadzeniu nas z równowagi. Jasno i wyraźnie komunikujmy, że to, co powiedział rozmówca było obraźliwe lub nas zabolało. Jeśli odpowiemy w tym samym tonie – jestem prawie pewna, że koniec rozmowy nastąpi bardzo szybko. Kontrolowanie emocji to trudna sztuka. Czasem nawet warto zastosować technikę przerwy. Jeśli rozmówca powiedział coś co nas obraża, boli, jest argumentem ad personam dajmy sobie chwilę. Nie odpowiadajmy od razu. Poczekajmy 3 lub 4 oddechy zanim odpowiemy. Takie proste techniki oddechowe naprawdę działają.
Unikamy kwantyfikatorów– zawsze, wszyscy, każdy, nikt, nigdy
Bardzo często, chcąc podkreślić argument używamy określeń ‘Ty nigdy nie słuchasz’, ‘Każdy członek tej partii to złodziej’, ‘Nikt rozsądny nie głosuje na tę partię’, ‘Takie rozwiązanie popierają tylko głupcy’. Kwantyfikatory mają podkreślić siłę naszych argumentów, a w istocie ją osłabiają, bo w każdej partii, grupie znajdą się osoby, które wyłamują się z tych reguł. Lepiej powiedzieć ‘Nie jestem pewien, czy zrozumiałeś/łaś, co mam na myśli/czy słuchałeś moich argumentów’, ‘Wydaje mi się, że do głosowania na tę partię większą tendencję maja osoby o niższym wykształceniu’, ‘Nie rozumiem, dlaczego niektórzy oddają głos na tę partię’.
Wartości
Zaskakująco rzadko uświadamiamy sobie, że za naszym światopoglądem i wynikającymi z niego przekonaniami politycznymi leżą różne wartości. To jakie mamy zapatrywania dotyczące konkretnych rozwiązań gospodarczych, społecznych, zdrowotnych wynika z tego, w co w istocie wierzymy.
Przykład, który to dobrze obrazuje to kwestia aborcji. Jeżeli wierzymy, że życie ludzkie zaczyna się od momentu poczęcia to raczej nie będziemy zwolennikami rozwiązań aborcyjnych. Z drugiej strony, jeśli wierzymy, że życie zaczyna się po narodzinach/ po wykształceniu się organów w życiu płodowym – będziemy zapewne gdzie indziej lokować kompromis aborcyjny. Ale poglądy w kwestii aborcji mogą być znacznie bardziej skomplikowane. Możemy nie być ludźmi wierzącymi, a widzieć wartość w samym potencjale ludzkiego życia i być przeciwnikami aborcji właśnie ze względu na prawo płodu do urodzenia i realizacji jako jednostki ludzkiej. Zwolennicy takiej tezy postulują utrzymanie ciąży, nawet wynikającej z gwałtu i oddanie dziecka na wychowanie innym, jeśli jego wychowanie będzie traumą dla matki. Wśród zwolenników aborcji dominuje również cała gama postaw – od takich, które wspierają aborcję do bardzo późna, po takich, którzy dopuszczają ją tylko w wyniku zagrożenia życia matki, gwałtu leżącego u podstawy zapłodnienia, ale już nie chorób genetycznych wykrytych w życiu płodowym.
Podobnie z kwestią wspierania różnych grup społecznych, które z racji na choroby, wiek, niski status materialny. Jak ułożyć system wsparcia dla osób starszych? Dla dzieci? Dla rodzin wielodzietnych? Dla osób z niepełnosprawnościami, dla osób ubogich lub bezdomnych? Tutaj też w zależności od naszych bazowych wartości – tego, czy bardziej wierzymy w solidarność społeczną, czy w to, że każdy powinien zasługiwać na taką egzystencję, na ile ma talentów, umiejętności i pracowitości. Z trzeciej strony będą zwolennicy wspomagania grup skrajnie wykluczonych, ale i możliwości pracy do jak najpóźniejszego wieku. Albo płacenia takich samych podatków, niezależnie od wysokości zarobków, ale udzielania świadczeń na wysokim poziomie zależnym osobom z niepełnosprawnościami. Za zróżnicowaniem tych poglądów stoją wartości, w które na poziomie podstawowym wierzymy. Ujawnienie ich na samym początku rozmowy czasem jest bardzo orzeźwiające i może stanowić prawdziwy przełom w dalszej dyskusji.
Czy rozmowy można się uczyć?
Oczywiście. Nigdy nie jest za późno na naukę rozmowy. Bardzo polecam inicjatywy Fundacji Nowej Wspólnoty, która organizuje bezpłatne dialogi, w trakcie których uczy jak ze sobą dobrze rozmawiać na trudne, bieżące tematy. W dialogach może wziąć udział każdy, również on-line, wystarczy się zgłosić do Fundacji. Warto przeczytać wspomnianą książkę Schopenchauera, żeby zrozumieć mechanizmy, jakimi świadomie lub nie posługujemy się w trakcie rozmów z innymi.
Przede wszystkim jednak, zaczynając rozmowę pamiętajmy, że nie służy ona wzajemnemu paleniu mostów, a pogłębieniu relacji. Możemy się różnić. Miejmy w sobie zgodę na to, że między bliskimi, w rodzinie w gronie przyjaciół ze studiów możemy reprezentować różne wartości, poglądy religie. Warto je poznać. Traktujmy je z ciekawością i szacunkiem, zgodnie z zasadą wzajemności – czyli tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani przez innych.
[1]Podlinkowana wersja jest wersją skróconą.