Fundusz sołecki, z mozołem wywalczone w konkursach granty, dotacje, „wychodzone” dofinasowania to źródła, z których małe społeczności lokalne inwestują w rozbudowę swojej infrastruktury. Nowe altany, place zabaw, wiaty, tablice informacyjne okazują się być jednak łakomym kąskiem dla wandali. To prawdziwa zmora sołectw i gmin. Jak można zapobiegać niszczeniu wspólnego mienia? Czy to w ogóle możliwe?
– Stworzyliśmy boisko sportowe nieopodal placu zabaw. Z mozołem przygotowaliśmy nawierzchnię, wyrównaliśmy ją, usunęliśmy kamienie, a na koniec zasialiśmy trawę. Kiedy pojawiły się pierwsze źdźbła, wpadli młodzi ludzie i samochodem zryli teren pieczołowicie wypielęgnowanego obiektu. Wniwecz obrócili wielomiesięczną pracę ludzi, którzy pracowali tu w czynie społecznym – wspomina Mariusz Wilman sołtys wsi Czaple Stare w gminie Kluczbork.
Mariusz Wilman i Tymoteusz Drebschok.
– Krótko potem zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach nowa lampa solarna zamontowana na placu zabaw. To był sygnał, że musimy zacząć działać w kierunku ochrony naszego mienia. Zadecydowaliśmy, że podejmiemy wszelkie starania o zamontowanie monitoringu w newralgicznych miejscach. Mamy nadzieję, że to odstraszy potencjalnych wandali i złodziei.
– Trzeba przy tym pamiętać, by w widocznych miejscach zamontować tabliczki informujące o tym, że dany obiekt jest objęty monitoringiem. Już sama ta informacja bywa na tyle dosadnym komunikatem, że wandale dwa razy się zastanowią nim cokolwiek uszkodzą. W mojej wsi monitoring został zainstalowany na zrewitalizowanej sali wiejskiej. Jako że inwestycja pochłonęła masę środków finansowych, nie chcieliśmy niepotrzebnych malunków na świeżutkiej elewacji. W naszym przypadku nie było problemów z pozyskaniem pieniędzy na montaż systemu wizyjnego, ponieważ stanowił on element całościowej inwestycji, sfinansowanej w większości z funduszy europejskich – opowiada Krzysztof Rojowski, sołtys wsi Krasków w gminie Kluczbork.
Krzysztof Rojowski.
Tymoteusz Drebschok, sołtys wsi Krzyżowice w gminie Olszanka musiał stawić czoła… snajperowi, który ostrzelał jego tablicę ogłoszeń sołeckich. Sprawca użył do tego broni pneumatycznej, która z impetem miota plastikowymi kulkami. Oprócz tego zbito w ten sposób jedną z ulicznych latarni.
– O sprawie poinformowałem niezwłocznie policję. Dochodzenie nie przyniosło jednak oczekiwanych efektów, a po kilku miesiącach strzelec ponownie się uaktywnił. Znów „oberwała” moja tablica. Tym razem jednak sprawę nagłośniłem w mediach społecznościowych. Nakreśliłem strefę zagrożenia, obfotografowałem okolice z drona i zaznaczyłem ryzykowne miejsca. Wyczuwalne jest teraz społeczne napięcie, sąsiedzi snują podejrzenia, wszyscy wykazują się czujnością. Wytypowany został sprawca, a sprawę ponownie oddaliśmy w ręce policji – opowiada Tymoteusz Drebschok.
– Media społecznościowe dobrze zadziałały także w sprawie wspomnianego boiska. Kiedy tylko zorientowałem się, że ktoś je brutalnie zdemolował, natychmiast sięgnąłem po telefon i wykonałem kilka fotek. Wstawiłem je na Facebooka ze stosownym komentarzem, po czym winowajca skruszony sam przyznał się do winy – potwierdza siłę social mediów w walce z wandalami Mariusz Wilman.
Aby uniknąć znaczących szkód przede wszystkim należy nie tylko montować kamery monitoringu, ale przede wszystkim inwestować w produkty o zwiększonej trwałości. Ponadto w przypadku dewastacji, ograniczyć udostępnianie obiektów, jeśli nie ma zapewnionej opieki pracownika.
Andrzej Chmielewski.
– Powstają więc często na przykład betonowe meble miejskie, zamiast drewnianych, ażurowych. Ważne jest również planowanie umiejscowienia elementów wspólnej infrastruktury. Dewastacje rzadziej będą się zdarzały, jeśli miejsce jest uczęszczane. Obiekty na uboczu to większa pokusa dla wandali. Dobrze jest tak planować przestrzeń publiczną, by „żyła” przez cały dzień, była cały czas pod okiem mieszkańców. Pożądane jest więc łączenie funkcji, np. skwer rekreacyjny obok usług, kawiarni, instytucji itd. – tłumaczy Andrzej Chmielewski, zastępca wójta gminy Pruszcz Gdański.
– Kolejna metoda, długofalowa, to oczywiście edukacja. Wiemy, że jest to nasze, wspólne, ale nadal mam wrażenie, że ta świadomość jest przez niektóre osoby wypierana. Zdarzają się mieszkańcy, którzy aktywnie przeciwstawiają się wandalizmom, ale nie każdy ma odwagę cywilną. Zdarzają się też tacy, którzy społecznie naprawiają i odtwarzają niektóre z obiektów. Zazwyczaj jednak robią to służby samorządowe lub sołtysi wraz z zaangażowanymi mieszkańcami.
Tutaj ważnym przyczynkiem są wspólne akcje społeczne – oczywiste jest, że własnoręcznie wykonany element jest czymś, z czym później się identyfikujemy. Dlatego staramy się włączać mieszkańców w niektóre inwestycje. Na przykład urządzamy obecnie park w Straszynie i planujemy zaprosić mieszkańców do wykonania niektórych nasadzeń.
Kolejnym pomysłem na chuligańskie wybryki to starania o utożsamianie się z obiektami. Jako przykład podam ozdabianie wiat przystankowych zdjęciami z najbliższego otoczenia. Dzięki temu zabiegowi obserwujemy znaczne obniżenie częstości zniszczeń – dzieli się swymi spostrzeżeniami Andrzej Chmielewski.
Karolina Orłowska.
Karolina Orłowska, sołtyska wsi Brzezia Łąka w gminie Długołęka, wyszła z założenia, że ludzie gdzieś muszą się spotykać. Tymczasem dzieciaki były w jej wsi przeganiane z przystanku, czy spod świetlicy.
– Poprzednia sołtyska pokrzykiwała na nich, zabraniała gromadzić się w tych miejscach, co jeszcze bardziej zaogniało patową sytuację. Ja zaprosiłam wszystkich do altany i zakomunikowałam, że to jest ich miejsce. Podpowiedziałam, że to właśnie tutaj mają się spotykać, a nie po przystankach. Pokazałam, gdzie jest kosz na śmieci i umówiłam się z nimi, że będą dbać o porządek i niczego nie zniszczą. Uświadomiłam im, że w pewnym sensie jest to ich punkt spotkań i że muszą o niego troszczyć się jak o swoje podwórko. Poskutkowało – z dumą podkreśla Karolina Orłowska.
– Ważny zatem jest właściwy kontakt z młodymi ludźmi i przekonanie ich do współodpowiedzialności za sołeckie mienie.
– W ostatnim czasie w naszej miejscowości został zbudowany park im. Kuby Witkowskiego. Inwestycja była kosztowna, wyłożono na to zadanie okrągłe 400 tys. złotych. Aby odstraszyć potencjalnych wandali zainstalowano… atrapy kamer. Okazuje się, że takie rozwiązanie również przynosi oczekiwany skutek. Poza tym, tak jak w przypadku wspomnianej altany, zakomunikowałam młodzieży, że jeżeli będą dbać o wyposażenie parku, po prostu będą je mieć. Jeśli zniszczą parkową infrastrukturę, nikt jej już nie przywróci do pełnej świetności.
Efekt tego dialogu jest taki, że w ostatnich tygodniach ósmoklasiści montowali parkowe kosze, pomagali składać i instalować ławki. Między innymi to właśnie dzięki nim to miejsce jest cudne. Identyfikują się z nim, a ich współudział w tworzeniu wspólnej przestrzeni z pewnością przyczyni się do zachowania parkowej infrastruktury na długie lata – z nadzieją w głosie mówi Karolina Orłowska.
Wandalizm jest kłopotliwy i kosztowny dla sołectw i samorządów (zwłaszcza, że naprawy są dokonywane najczęściej z wydatków bieżących).
Bohaterowie tekstu, uczestnicy spotkania sołtysów w Orzechowie.
– Uświadamianie mieszkańców to długa i niełatwa droga, ale ważna i konieczna. Wymaga użycia mechanizmów partycypacyjnych (budżet obywatelski, fundusz sołecki, konsultacje, akcje społeczne) oraz dużego zaangażowania lokalnych społeczników, liderów i animatorów – podsumowuje Andrzej Chmielewski, zastępca wójta gminy Pruszcz Gdański.
Przemysław Chrzanowski
Fot. Autor, Facebook