Pod sejmowe głosowanie ma dziś trafić projekt ustawy planistycznej wraz z poprawkami przegłosowanymi niedawno przez senatorów opozycji.
Poprawki uzależniają budowę ferm przemysłowych od objęcia terenu miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Zdaniem senatorów opozycji, taki zapis dawałby realną decyzyjność samorządom i mieszkańcom wsi w zakresie polityki przestrzennej. Poprawki o tej samej treści, zgłoszone na komisji sejmowej przez posłankę Hannę Gil-Piątek, zostały wcześniej zablokowane w Sejmie przez polityków PiS, Konfederacji i Kukiz’15. Dziś wracają do Sejmu.
Przypomnijmy, że podobny zapis reguluje lokowanie sklepów wielkopowierzchniowych. Nie jest więc niczym nowym i raczej przywraca ład w miejsce planistycznego chaosu tzw. WZ-tek (Warunków zabudowy) umożliwiających dziś dużym inwestorom i koncernom hodowlanym lokowanie ferm w pobliżu zabudowy mieszkalnej, obiektów użyteczności publicznej i obszarów cennych przyrodniczo. Regulujące nieograniczoną ekspansję ferm przemysłowych poprawki są odpowiedzią na setki protestów wiejskich przeciwko zagrażającym zdrowiu i środowisku instalacjom do chowu i hodowli zwierząt.
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi konsekwentnie ignoruje zagrożenia za strony ferm zgłaszane od lat przez mieszkańców wsi. Wiceminister Ciecióra kwestionuje nawet istnienie w Polsce zagłębi ferm przemysłowych. Broniąc hodowlanego status quo Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi sięga po raz kolejny po argument „bezpieczeństwa żywnościowego” i twierdzi, że wobec agresji Rosji musimy ocenić konsekwencje wprowadzenia ustawy odległościowej, która ograniczałaby lokowanie przemysłowych ferm.
Jak komentuje Bartosz Zając z Otwartych Klatek (Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym):
Jak możemy bronić przemysłu drobiarskiego sięgając po argument o bezpieczeństwie żywnościowym w sytuacji, w której ponad połowa wyprodukowanego mięsa trafia dziś na eksport, a koszty odszkodowań i zarządzania kryzysowego wywołane grypą ptaków zbliżają się do zysków z eksportu? A to tylko jeden z ukrytych kosztów przemysłowej produkcji drobiu.”
O problemie koncentracji ferm, ryzyku powstania kolejnego zagłębia takich instalacji na Lubelszczyźnie, a także o protestach społeczności wiejskich mogliśmy wczoraj usłyszeć podczas gorącej dyskusji na Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi (link do wideo z posiedzenia).
W obradach komisji wzięła udział strona społeczna – liderki i liderzy protestów przeciwko budowie gigantycznych ferm drobiu w powiecie bialskim, przedstawiciele stowarzyszenia Otwarte Klatki, Fundacji Dobre Sąsiedztwo, samorządowcy, a także przedstawiciele firmy Wipasz, której plany inwestycyjne zakładają powstanie na Lubelszczyźnie zagłębia przemysłowych kurników.
***
Wybrane cytaty z posiedzenia:
Liderki protestów
Anna Dejneka (liderka protestu w Kodniu, pow. bialski)
Boimy się o nasze miejscowości. Mamy gospodarstwa ekologiczne, prowadzimy różnego rodzaju działalność ekologiczną, a także hotele. Jesteśmy za rozwojem wsi, ale nie przemysłu. Pojechaliśmy do miejscowości, gdzie już działają fermy inwestora i rozmawialiśmy z mieszkańcami, wszyscy do nas mówili „nie dajcie się wrobić w to, bo jeżeli my płaczemy, to wy też będziecie płakać”. Polska wieś nie zasługuje na to, żeby ją zaorać. A niestety takie koncerny zaorają polskiego indywidualnego rolnika. Mały rolnik, który będzie miał 2-3 kurniki niestety zostanie wchłonięty przez taką firmę.
Grzegorz Strzałkowski – Fundacja Dobre Sąsiedztwo
Odniosę się do słów pana ministra. Sukces polski w hodowli drobiu jest oczywisty. Ale jeżeli byśmy zlikwidowali regulacje przy imporcie odpadów, również odnieślibyśmy gigantyczny sukces w ich imporcie. Tak samo ponosząc przy tym koszty środowiskowe. To dzieje się w tej chwili z przemysłową hodowlą zwierząt. W tym zakresie nie ma w Polsce żadnych regulacji poza planami zagospodarowania przestrzennego.”
Bartosz Zając – Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym
Liderka jednego z protestów na Lubelszczyźnie bardzo trafnie określiła rzekomy sukces polskiego drobiarstwa, o którym wspomina minister Ciecióra – My jesteśmy po prostu kurnikiem Europy, ze wszystkimi ukrytymi kosztami z tym związanymi. Brakuje przepisów, które oddałyby głos mieszkańcom wsi i prawa decydowania o swoim sąsiedztwie.
***
Źródło: Zespół Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym
Fot. Paweł Kula, galeria Sejmu RP