Kaucja oczyści Polskę? Rozmowa z Dominikiem Dobrowolskim

d. dobrowolski 5zaja2CdX

Już jutro, 22 kwietnia będziemy obchodzili Dzień Ziemi. Jest to święto, które ma na celu zwrócenie uwagi na problemy związane z ochroną środowiska naturalnego, wezwanie polityków i liderów do podjęcia działań na jego rzecz i promowanie działań,mających na celu ochronę naszej planety. Z tej okazji publikujemy rozmowę z ekologiem Dominikiem Dobrowolskim, który od ponad 30 lat działa na rzecz ochrony i czystości środowiska.

Przemysław Chrzanowski, Witryna Wiejska: Sprzątamy nasze wsie, czyścimy rzeki, sortujemy, odzyskujemy… Robimy to bardzo chętnie, a potem okazujemy zadowolenie, bo udało się nam ocalić kawałek planety. Czy jednak w teatrze gospodarowania odpadami nie jesteśmy przypadkiem marionetkami, którymi bawią się wielcy koncernowi gracze?

Dominik Dobrowolski.

Dominik Dobrowolski, ekolog, podróżnik: – Wiele akcji ekologicznych w Polsce była dotąd często sponsorowana przez korporacje i lobbystów, którzy blokowali wprowadzenie systemu kaucyjnego. To greenwashing w czystej postaci, „ekościema” polegająca na wywoływaniu u klientów poszukujących towarów wytworzonych zgodnie z zasadami ekologii i ochrony środowiska wrażenia, że produkt lub przedsiębiorstwo go wytwarzające są w zgodzie z naturą i ekologią.

Wielkie koncerny od popularnych słodkich napojów, powszechnie znanych jogurtów, markowych słodyczy, czy produktów kosmetycznych na zachodzie Europy od lat płacą ogromne sumy w ramach rozszerzonej odpowiedzialności recyklingowej. W Austrii, czy Niemczech za tonę wprowadzonych na rynek opakowań plastikowych trzeba zapłacić 600 euro. Przeznacza się to na selektywną zbiórkę odpadów, ich oczyszczanie i przetwarzanie. W Polsce wspomniane koncerny za tonę wprowadzonych do obiegu opakowań płacą zaledwie… 15 euro.

Producenci niejako przełożyli odpowiedzialność za śmieci na konsumentów. Uznali, że skoro my zanieczyszczamy środowisko, to teraz mamy po sobie posprzątać. Oni natomiast wspaniałomyślnie wyłożą pieniądze na jedną czy drugą akcję ekologiczną i dadzą wszystkim sygnał, że są w porządku. Tego rodzaju wsparcie to tzw. „zielone mydlenie oczu”, które ma przysłonić fakt blokowania wprowadzenia rozwiązań systemowych.

Jak ten system funkcjonuje w Europie Zachodniej?

– W całej Europie, gdzie funkcjonuje system kaucyjny, to przede wszystkim producenci odpowiadają za wprowadzenie potencjalnych śmieci do obiegu. Tak jest w Niemczech, Danii, Finlandii, Szwecji, na Litwie, Łotwie, czy w Estonii, gdzie systemem kaucyjnym objęte są butelki plastikowe, butelki szklane, czy puszki aluminiowe. Mają swoją wartość, dlatego nie trafiają do środowiska, konsument przynosi je tam z powrotem do sklepu. Za tak działający system płacą tamtejsi producenci.

Na szczęście należymy do Unii Europejskiej i zaczynają nas obowiązywać dyrektywy ekologiczne, rozporządzenia unijne, które wskazują kierunek rozwoju i poziomy efektów ekologicznych, jakie musimy osiągnąć jako państwo, będące w strukturach UE. Jednym z nich jest poziom recyklingu opakowań. Przy systemie opłat w wysokości wspomnianych 15 euro od tony, nie ma najmniejszych szans, abyśmy uzyskali poziom 50-70 procent recyklingu tworzyw sztucznych i materiałów opakowaniowych.

Obecnie jesteśmy na etapie przyciśnięcia do muru.

– Unia zaczyna od nas wymagać osiągnięcia wysokich poziomów recyklingu. Rządzący powoli zdają sobie sprawę, że bez wprowadzenia systemu kaucyjnego nigdy nie podołamy tym wyzwaniom. W konsekwencji UE nakładać będzie na nas olbrzymie kary rzędu miliona euro dziennie za jeden procent nieuzyskanego poziomu recyklingu. Warto przypomnieć, że prace nad wspomnianym projektem kaucyjnym zainicjowano już w 2019 roku, ale dopiero pod presją NGO-sów i oddolnych nacisków organizacji proekologicznych, rząd na jesieni zeszłego roku przedstawił projekt ustawy. Obecnie wiadomo, że prace legislacyjne są zaawansowane. (W parlamencie zakończone zostały prace nad systemem dotyczącym plastiku jednorazowego użytku. Teraz czas na system kaucyjny, który uzupełni to rozwiązanie. System będzie wdrażany z półtorarocznym odroczeniem – przyp. red.).

Czy ktoś tu może jeszcze spowodować, że wprowadzenie systemu kaucyjnego się nie powiedzie?

– To projekt popierany ponadpartyjnie. Głosować za nim będą jednakowo posłowie z rządu i opozycji. Ponadto pozytywnie o tym projekcie mówi się w Senacie. Jego przyjęcie jest w mojej opinii już przesądzone. Szkoda tylko, że będzie to rozłożone w czasie, od momentu publikacji aktu prawnego do wejścia przepisów w życie minie wiele miesięcy. Mówi się, że najwcześniej system może ruszyć w roku 2025. Teraz najważniejsze, aby udało się zamknąć cały proces legislacji i głosowań przed wyborami. W przeciwnym razie znowu „będziemy w plecy” kolejne lata…

Kiedy wczytujemy się w informacje o projekcie, zwracamy uwagę na fakt, iż obowiązek odbioru pustych opakowań i odpadów opakowaniowych objętych systemem kaucyjnym dotyczyć ma jednostek handlu detalicznego o powierzchni handlowej powyżej 200 metrów kwadratowych.

– W takiej sytuacji duże sieci na tym skorzystają, ponieważ ktoś, kto przyjdzie zwrócić objęte kaucją opakowanie, od razu zrobi w tym miejscu zakupy. Małe sklepiki ewidentnie stracą część klientów. Miejmy nadzieję, że z tego pomysłu ustawodawca się wycofa. Dużo do zrobienia będą mieli także sami producenci, którzy będą musieli zunifikować opakowania i zadbać o to, by były łatwe w późniejszym recyklingu.

Na szczęście mamy się na kim wzorować, w Skandynawii system kaucyjny funkcjonuje ponad 30 lat. Oni przećwiczyli to na sobie dawno temu, uczyli się na błędach, których my dziś nie musimy już popełniać. Wszyscy wokół wiedzą, że to nie jest jedynie kwestia samej czystości środowiska, ale i dużej kasy. W naszym przypadku na rynek powrócą 2 miliony ton czystych surowców, których nie trzeba będzie od podstaw pozyskiwać. Złożą się na to opakowania, które dotąd nie trafiały do recyklingu. Mam tu na myśli między innymi popularne „małpki”, których rocznie sprzedaje się w Polsce okrągły miliard!

Tylko czy nabywca małpki z chęcią odniesie pustą buteleczkę do sklepu? A może podchmielona natura podpowie mu jednak, by wyrzucić ją gdziekolwiek?

– Odpowiem zadając pytanie: A czy zrobiłby to samo w Niemczech, Danii, albo w Szwecji? Nie zrobiłby, bo tam obowiązuje prawo, które surowo go za to rozliczy. Tylko egzekwowanie przepisów uchroni nas przed takim procederem. I tu nie chodzi o mentalność, a o przejrzysty system, który ułatwi obywatelom działanie. Trzeba ludziom pomóc w podejmowaniu mądrych decyzji. W przeciwnym razie będziemy mieli chaos taki jak dziś. Ludzie nadal będą wyrzucać opony do lasu zamiast pozostawiać je w PSZOK-ach, nie będą po sobie sprzątać organizując pikniki w plenerze. Dlaczego tak się nie dzieje na przykład za Odrą? Czy mentalność zmienia się równo z przebiegiem granic państwowych? Absolutnie nie! Powtórzę: to kwestia respektowania prawa i edukacji ekologicznej poprzez portfel.

Dobrym przykładem, który można tutaj przytoczyć są akumulatory samochodowe. W latach 70., czy 80. trafiały one nagminnie do środowiska. Dziś akumulatory funkcjonują w obiegu zamkniętym. Kiedy kupujemy nowy, mamy obowiązek pozostawić w sklepie zużytą baterię. Odpady te są potem odbierane przez specjalistyczne firmy, które zajmują się ich recyklingiem lub unieszkodliwieniem. Wszystko jest ewidencjonowane, a szkodliwe substancje nikomu już nie zagrożą. To pokazuje, że sprawnie działający system może w Polsce poprawnie funkcjonować. Teraz to samo wystarczy zrobić z opakowaniami przy udziale rozszerzonej odpowiedzialności recyklingowej biznesu. Światowe koncerny muszą traktować Polskę tak, jak inne europejskie kraje. Opłaty za zanieczyszczanie środowiska muszą być zrównane z tymi, jakie obowiązują na Zachodzie. I dopiero wtedy recykling w Polsce będzie się opłacał.

Wspomniałeś o roli organizacji pozarządowych, które od lat wywierają presję na rządzących w sprawie wprowadzenia systemu kaucyjnego. Czy miały one wpływ na kształt tego projektu?

– Mnóstwo organizacji się w to włączyło, ale liderem było tutaj Polskie Stowarzyszenie Zero Waste, które zagryzając zęby, współpracowało z rządem, by tą ustawę napisać i skonsultować ze wszystkimi partiami politycznymi. Jak widać, NGO-sy mogą odgrywać znaczącą rolę jeśli chodzi o konsultacje, opiniowanie i dzielenie się wiedzą. Mogą pomóc w tworzeniu dobrego prawa, a potem zaangażować się w działania strażnicze, by tego prawa przestrzegać.

***

Dominik Dobrowolski jest ekologiem i podróżnikiem, który od ponad 30 lat działa na rzecz ochrony i czystości środowiska. Jest inicjatorem takich ogólnopolskich akcji jak: „Recykling Rejs”, „Śmieci skrzydeł nie mają”, „EkoWalentynki” czy „Recykling daje owoce”. Od czterech lat wspólnie z bankiem Credit Agricole współtworzy kampanię edukacyjną #mniejplastiku i prowadzi wydarzenia w ramach Bałtyckiej, Górskiej i Wiślanej Odysei.

Fot. Archiwum Dominika Dobrowolskiego

***

Warto zajrzeć:

https://www.cycling-recycling.eu/

https://www.facebook.com/dominik.dobrowolski.eko

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!