Palmy aż do nieba? Tylko na Kurpiach!

palmy

Idą święta. Pierwszym ich zwiastunem są palmy wielkanocne, które wierni przygotowują na pamiątkę wjazdu Jezusa do Jerozolimy i święcą je w świątyniach podczas uroczystości Niedzieli Palmowej. Jest takie miejsce na mapie Polski, gdzie tworzy się prawdziwe dzieła palmowe. To tryskające kolorowym folklorem Kurpie!


Pani Elżbieta Cieloszczyk.

Przemysław Chrzanowski, Witryna Wiejska: Palmy kurpiowskie towarzyszą pani przez całe życie, jak je pani zapamiętała z dzieciństwa?

Elżbieta Cieloszczyk: – Jestem rodowitą Kurpianką i pamiętam od dziecka, że tradycja kręcenia palm wielkanocnych była u nas zawsze żywa. Oczywiście wyglądały one zupełnie inaczej niż teraz, bo znacząco zmieniły się komponenty, z których się je tworzy. Moja babcia zaczynała przygotowania do kręcenia palm ze trzy tygodnie przed Wielkanocą. Szła do ogrodu i wycinała odpowiednio proste i długie pędy porzeczkowe, albo gałązki bzu. Następnie wstawiała je do wody, a kiedy zaczęły pojawiać się listki zabierała się za przyozdabianie gałązek wcześniej uplecionymi kwiatami i motywami roślinnymi z bibuły. Połączenie kolorowych  ozdób z żywymi listkami symbolizowało odrodzenie się natury po wielu miesiącach zimowego uśpienia.

W Polsce tradycja święcenia palm wielkanocnych znana jest od średniowiecza. Bywa, że są one  palone podczas celebry wielkosobotniej, a popiół z nich wykorzystywany jest w Środę Popielcową do posypywania głów wiernych. Czy na Kurpiach jest tak samo?

– Nie, u nas po poświęceniu nikt palm nie pali. Wkłada się je natomiast za ramę świętego obrazu. Należy je trzymać cały rok, ponieważ zgodnie z wierzeniami palmy wielkanocne chronią przed złem i chorobami. Dzięki nim nic niepokojącego w domostwie nie powinno się wydarzyć.

Dzisiejsze palmy kurpiowskie są bardzo bogato zdobione, a eksplozja barw powoduje, że ze zdumienia szerzej otwieramy oczy. Czy od zawsze wasze palmy wyglądały tak efektownie?

– Palemki robiło się w każdym domu, ale nie wszędzie był dobrobyt, co miało wpływ na jakość i wgląd przygotowanego rękodzieła. Jeśli gospodarze byli majętni, stać ich było na odpowiednie materiały i różnokolorowe bibuły. Z reguły jednak klepało się biedę, stąd i palemki raczej były skromne. Każda z pań dbała jednak wówczas o to, by pracować na żywych gałązkach. Wspomniane przeze mnie młode pędy musiały zazielenić się naturalnymi listkami, co nadawało bardzo radosny charakter wielkanocnym dziełom.

Bardzo popularne w Polsce są obecnie konkursy na najpiękniejsze palmy, ale to rywalizacja na Kurpiach ma najdłuższą, bo półwieczną tradycję. Czy kiedykolwiek stawała pani w szranki tego konkursu?

– Rzeczywiście nasze okolice słyną z najpiękniejszych i bodaj najwyższych palm wielkanocnych. Palmy kurpiowskie osiągają kilkumetrowe rozmiary, można je podziwiać m.in. w gminie Łyse. Ja osobiście nie startowałam w takiej rywalizacji, natomiast kilkukrotnie brałam udział w przygotowaniu palm konkursowych jako członkini naszego zespołu śpiewaczego. To lokalna tradycja, w którą angażują się już dzieci i młodzież szkolna. Staramy się przekazywać młodemu pokoleniu wiedzę na temat technik kręcenia palm oraz przygotowywania bibułowych ozdób.

Proces tworzenia konkursowych dzieł jest bardzo złożony i czasochłonny. Kiedy należy zabrać się za przygotowanie pierwszych komponentów?

– Już na jesieni, kiedy opadną liście, należy rozejrzeć się za odpowiednim kijem. Musi być porządny i prosty. Wycina się go odpowiednio wcześnie, by zdążył przeschnąć, wtedy zyskuje twardość i nie ugina się pod ciężarem zaplecionych ozdób. Poza tym kwiaty nie przesuwają się, a cała konstrukcja jest stabilna.  Ale tak na poważnie wszystko zaczyna się zwykle w okolicach uroczystości Trzech Króli. Kobiety spotykają się najpierw po to, by przygotować ogólny zaryśnik (szkic – przyp. red.). Wtedy można już określić, ile i jakich kwiatów będziemy potrzebować. Potem gospodynie dzielą się robotą. Jedna ma do zrobienia listki, druga kwiaty w określonym kolorze, a jeszcze inna ozdobne tasiemki. Kiedy wszystkie elementy są wykonane, kobiety umawiają się na budowanie konkursowej palmy. To bardzo mozolna praca, wymagająca ogromnej precyzji. Trzeba się tu wykazać nie lada dokładnością i cierpliwością.

A propos dokładności – ozdoby, które wychodzą spod pani ręki, są tak idealne, że trudno je odróżnić od prawdziwych kwiatów. Jak pani to robi?

– Perfekcję nabywa się latami. Po dwóch dekadach w tym rzemiośle mam wypracowane metody obróbki materiałów, z których wykonuję kwiaty. Na początku uczymy się techniki, ale potem wykorzystujemy swe zdolności manualne. Kiedy palce są już dostatecznie wyrobione, jesteśmy w stanie odwzorować każdy motyw roślinny. Osobiście staram się dbać o detale, każdą część kwiatka dokładnie odmierzam, idealnie formuję wszystkie płatki, troszczę się o estetykę, nie pozwalam sobie na pozostawienie niedoróbek. To proces bardzo żmudny, w zależności od posiadanych predyspozycji dojście do perfekcji może trwać, jak zaznaczyłam, całymi latami. Nie wolno się jednak zniechęcać, pięknie wykonane palmy z pewnością  wynagrodzą poświęcenie.

Ważną rzeczą jest w tym kontekście podglądanie natury…

– Dokładnie tak. My tu na Kurpiach zawsze żyliśmy bardzo skromnie, ale za to byliśmy blisko związani z naturą. Przyroda z jednej strony pomagała nam przetrwać, z drugiej od wieków stanowiła inspirację do naszych działań rękodzielniczych. Stąd te kolory i bogactwo wzorów, które w nasze życie wprowadzają optymizm i radość. Region kurpiowski znany jest z niezwykle żywych barw nie tylko w rękodzielnictwie, ale i strojach ludowych. Dominują intensywne odcienie czerwieni, zieleni i koloru niebieskiego. Jak mówią na Kurpiach stroje musiały wyglądać „fest”.

Czy wytwarzanie palm wielkanocnych to pani sezonowy biznes?

– Z tego to by się chleba nie najadł…  Ale być może kiedyś się to zmieni, tym bardziej, że niedawno otworzyłam zagrodę edukacyjną, gdzie między innymi uczę kręcenia kurpiowskich palm wielkanocnych. Poza tym można do mnie wpaść, aby poznać tajniki wytwarzania kwiatów oraz innych ozdób tradycyjnie związanych z naszym regionem. Kolorowy folklor jest także obecny w niewielkiej izbie regionalnej, jaką udało mi się urządzić w moim obejściu. Do tego celu posłużyła powojenna stodoła, w której zgromadziłam sporo eksponatów kojarzących się z wiejskim życiem na Kurpiach. W założeniu jest to miejsce, w którym odbywać się będą moje florystyczne warsztaty.

Pani twórczość jest dziś rozpoznawalna w sieci. Jak udało się pani dotrzeć do internautek w całej Polsce?

– To za sprawą mediów społecznościowych i grupy, którą utworzyłam przed pięciu laty na Facebooku (Kręcimy na patyku razem – grupa zakręconych rękodzielników – przyp. red.). Dzięki niej kobiety z całej Polski wzajemnie się inspirują, pokazują nowe wzory, chwalą się efektami kręcenia swoich palm. Dziś kurpiowskie inspiracje widoczne są podczas Niedzieli Palmowej w każdym zakątku naszego kraju. Dodam tylko, że dzięki wspomnianej grupie, palmy kręci ze mną obecnie ponad 12 tys. osób! Jestem dumna, że dzięki temu folklor kurpiowski trafił w do serc tak ogromnej rzeszy internautów.

***

Fot. Archiwum prywatne Elżbiety Cieloszczyk

Warto zajrzeć:

https://www.facebook.com/napatykuzakrecone/

https://www.facebook.com/groups/107251153481728/?ref=share_group_link

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!