W wielu polskich gminach odbywają się obecnie wybory sołeckie. Rzecz dotyczy tych samorządów, które nie zdecydowały się na wydłużenie kadencji obecnych sołtysów. Standardem jest to, że nowego włodarza sołectwa demokratycznie wybiera się na neutralnym gruncie. Komfortowe warunki zapewniają świetlice wiejskie, remizy, domy kultury, szkoły. A co w sytuacji kiedy w wiosce nie ma takiego miejsca? Tu wybory odbywają się w… domu sołtysa.
W gminie Lelis to zjawisko trwa całe dekady, więc nosi znamiona lokalnej tradycji. Przed czterema laty w wyborach uczestniczył Kamil Stepnowski, dziś radny gminy, a jednocześnie sołtys wsi Aleksandrowo. Wówczas przeprowadzał ankietę, stanowiącą materiał badawczy do pracy magisterskiej. Mimo że od tamtego czasu minęła cała kadencja, młody samorządowiec potwierdza, że nic w wyborczej materii się nie zmieniło.
– To jest jak wizyta księdza. W reprezentatywnym pokoju pod oknem stoi wielki stół. Zasiadają za nim wójt, urzędnik, który wszystko protokołuje oraz sołtys, czyli gospodarz tego miejsca. Naprzeciwko na krzesłach, jakie w domu tylko są, zajmują miejsca przybyli mieszkańcy. Czasami to prawdziwy tłum. Ludzie siedzą nie tylko we wspomnianym pokoju, ale i na korytarzach, w sąsiednim pokoju, w kuchni, czy pod drzwiami do łazienki. Zwykle nie słychać co mówi wójt, bo jego głos nie przenika przez ściany – opowiada Kamil Stepnowski.
Podczas domowego zebrania jest oczywiście urna, do której wrzuca się karty do głosowania. Problemem jest natomiast ich wypełnienie przy zachowaniu względnej tajności.
– To kompletnie niemożliwe. Mieszkańcy siedzą jeden na drugim, jest ciaśniej niż w kościelnej ławce. Każdy swobodnie może pozaglądać do karty siedzącego w pobliżu sąsiada. Ale po co się silić na jakieś tajemnice. Przecież od samego progu czuć ziemniaczki, czuć świeżo smażone schabowe. Wiadomo, że będzie jedzone i pite po udanych wyborach. Więc jak w takich warunkach oddać głos na kogoś innego niż na obecnie „panującego” sołtysa, a zarazem sprytnego fundatora powyborczej biesiady? – retorycznie pyta Kamil Stepnowski.
Jak wspomina nasz rozmówca, taki scenariusz sprawdził się w trzech sołectwach. Wyjątkiem były wybory w małej wiosce Szkwa.
– Spodziewaliśmy się, że pójdzie szybko. W poprzednich wyborach głosowało zaledwie kilku mieszkańców, ku naszemu zaskoczeniu w domu sołtysa stawiło się aż 26 osób uprawnionych do głosowania. Większość z nich poparło kontrkandydata, toteż po zebraniu wszystkich wyproszono. Gospodarz kompletnie się tego nie spodziewał, zapachy dochodzące z kuchni zdradzały, że nie tak to miało wyglądać. Wyborcy musieli obejść się smakiem.
W tym roku sytuacja jest podobna, aczkolwiek w dwóch przypadkach sołtysi nie zdecydowali się na kolejne kadencje. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by wybory odbyły się u nich w domach. Jak informuje Kamil Stepnowski, w miejscowości Kurpiewskie uprawnionych do głosowania w styczniowych wyborach było 210 mieszkańców, a w domowym zebraniu wzięły udział aż 83 osoby. – Nie mam pojęcia gdzie ich pomieszczono – zastanawia się sołtys Aleksandrowa.
– Znam tych ludzi i wiem, że mógłbym uczestniczyć w wyborczych spotkaniach. Nie robię tego, ponieważ mając wiedzę na temat organizacyjnych niedociągnięć, nie czułbym się tam dobrze. To prawda, nie mamy zbyt wielu świetlic, ale przecież gmina mogłaby na ten czas postarać się o jakiś namiot, na krótki czas można by zorganizować nawet ogrzewanie. Ludzie wolą takie rozwiązanie niż głosować na pokojach u sołtysa. Zresztą na wsi ludzie całymi rodzinami są czasem skłóceni i ich noga nigdy nie postanie w nietolerowanym środowisku. Dlatego tak ważne jest, by zebranie wiejskie miało miejsce na neutralnym gruncie. W jednej z miejscowości mieszkańcy postanowili, że swojego sołtysa będą wybierać w… wiacie umiejscowionej na placu wiejskim. Wolą takie rozwiązanie niż wycieczkę do świetlicy w sąsiedniej wsi.
Robert Niedzwiecki do niedawna był sołtysem pobliskiej Obierwi, zna sytuację i ma jasno sprecyzowane zdanie na temat podobnych praktyk.
– To przykład na to, że czas się zatrzymał w kliku miejscowościach i ludzie dalej spotykają się w ważnej sprawie w domu sołtysa. Pamiętam czasy gdy telefon, a nawet telewizor to tylko u włodarza wsi. Na takie zebranie zazwyczaj przychodzi tylko rodzina, kuzyni i dobrzy znajomi lub sąsiedzi. Większość nie czuje się komfortowo i nie korzysta z prawa wyborczego. Bywa też tak, że jak już sołectwo dorobiło się placu wiejskiego z wiatą, to wybory organizuje się pod chmurką. Czy w styczniu lub w lutym jest to możliwe!? Tak, jest możliwe w gminie Lelis.
Takie zachowanie powinno już dawno odejść do lamusa. W każdej miejscowości, nawet najmniejszej lub w jej okolicy znaleźć można dzisiaj agroturystykę, lokal gastronomiczny lub salę do wynajęcia. Zwyczajowo zwycięzca i tak zaprasza na „małe co nieco”, więc to rozwiązanie wręcz doskonałe. Koszt nieduży, który na pewno nie obciąży zbytnio budżetu gminy, a warunki godne do oddania głosu. Wypadałoby, aby w tych wyborach także została spełniona podstawowa zasada wyborcza czyli zasada tajności głosowania. To jedna z zasad prawa wyborczego, zaliczana do przymiotników wyborczych. Polega na tym, że głosowanie odbywa się w sposób anonimowy i żadna z osób trzecich nie ma prawa poznać głosu wyborcy.
– Przed laty, gdy w mojej macierzystej gminie (Grodzisk Mazowiecki, powiat grodziski, Mazowsze), nie w każdej wsi była świetlica wiejska, wybory sołeckie organizowano w sąsiednim sołectwie, urzędzie gminy lub autobusie, który wynajmowany był przez gminę w tym celu. Nigdy w prywatnym domu!
Niestety wybory sołtysów i członków rad sołeckich nie odbywają się na podstawie kodeksu wyborczego, dlatego może dochodzić do takich kuriozalnych sytuacji. Zdarza się to rzadko, potwierdza zaściankowość gminy i brak znajomości podstawowych reguł demokracji.
Zasady organizacji wyborów sołtysa i członków rady sołeckiej opisane są w statucie każdego sołectwa. Jednak rzadko spotyka się zapisy wskazujące miejsce, w którym powinny odbywać się takie wybory, czy choćby zwykłe zebranie wiejskie. Smutne jest to, że opisana sytuacja dzieje się w sercu Polski na Mazowszu, za przyzwoleniem sołtysów i mieszkańców nieświadomych niestosowności takich praktyk – komentuje Grażyna Jałgos-Dębska, wiceprezeska Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów, prezeska Stowarzyszenia Sołtysi Mazowsza.
– Bacznie przyglądajmy się zatem procedurom wyborczym w sołectwach pod kątem przestrzegania zasad demokratycznych wyborów, mimo iż nie wynikają one z kodeksu wyborczego, a jedynie ze statutów sołeckich. Zadbajmy także o to, by nowelizowane aktualnie w wielu gminach w Polsce statuty sołeckie zawierały informacje o tym, gdzie zwoływane powinno być zebranie wiejskie, w tym także zebranie podczas, którego mieszkańcy dokonują wyboru sołtysa i członków rady sołeckiej – doradza Grażyna Jałgos-Dębska.
***
O komentarz do sprawy poprosiliśmy Urząd Gminy Lelis. Drogą mailową skierowaliśmy do wójta pana Stefana Prusika dwa pytania:
- Czy gmina podjęła kroki zmierzające do tego, by nie organizować wyborów sołeckich w prywatnych domach sołtysów?
- Jakie alternatywne rozwiązania w tym kontekście gmina może zaproponować mieszkańcom miejscowości, w których nie ma neutralnych obiektów, zapewniających warunki do przeprowadzenia wyborów zgodnie z obowiązującymi przepisami?
Do dziś nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi.