Rozmawiam z dr Ireną Dziewońską – emerytowaną lekarką, która 5 miesięcy temu podjęła decyzję o wyprowadzeniu się z własnego mieszkania do Domu Lekarza Seniora w Warszawie, przy ulicy Wołoskiej. Rozmawiamy o powodach tej decyzji, o życiu w takiej placówce, o możliwościach bycia niezależnym i aktywnym seniorem w instytucji opiekuńczej.
Dr Irena Dziewońska.
Monika Mazurczak-Kaczmaryk: Jesteś osobą samodzielną. Choć masz już emeryturę, nadal jesteś aktywna zawodowo i pracujesz. Masz rodzinę, przyjaciół i plany, które realizujesz. Skąd u Ciebie taka myśl a wraz z nią decyzja, aby zamieszkać w domu seniora?
POWÓD PIERWSZY – ŚWIADOMOŚĆ SIEBIE
Dr Irena Dziewońska: Uważam, że takie decyzje należy podejmować i realizować póki człowiek jest w pełni władz umysłowych i fizycznych, po to, by mógł urządzić sobie życie tak, jakby chciał.
Po drugie, już 22 lata jestem sama. Nie mam męża, partnera. A moi najbliżsi przyjaciele zaczęli się „wykruszać”.
Poza tym mam trudności w poruszaniu się. Marnie chodzę od jakichś 5 lat, dalsze wędrówki są mało dla mnie możliwe.
POWÓD DRUGI – SAMOTNOŚĆ I OBCOŚĆ
Z tego domu, w którym mieszkałam w centrum Warszawy, większość lokatorów się wyprowadziła. Została tam jedna rodzina, z którą utrzymywałam kontakt. Natomiast wprowadziło się mnóstwo młodych ludzi. Nie wiem, czy to taka moda, nie chciałabym tego krytykować, ale teraz nie mówi się „dzień dobry”, „do widzenia”, nie zagaduje się do ludzi, nie przytrzymuje drzwi, gdy się przechodzi, nie rozmawia. Wszystko jest tak na „odczepnego”. Prawdopodobnie dlatego, że wszyscy bardzo się spieszą.
Dlatego w pewnym momencie, nadchodząca sobota i niedziela były dla mnie takim stresem, że kombinowałam tylko, co zrobić, do kogo wyjść, aby móc z kimś pogadać. To taki stan, w którym myślisz: jesteś sama przez sobotę i niedzielę, telefon nie zadzwoni, kot nie zapiszczy, pies nie zaszczeka, siedzisz sama i wgapiasz się w to, co się dzieje na Ukrainie. I ta moja samotność się pogłębiała. Zdecydowałam, że nie chcę być sama.
POWÓD TRZECI – WYBUCH WOJNY W UKRAINIE I PAMIĘĆ POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
Muszę powiedzieć, że jeszcze Ukraina zaważyła na mojej decyzji. To był dla mnie ogromny stres, bo pamiętam powstanie warszawskie. Wybuch wojny w Ukrainie był takim stresem, że budziłam się o 3 w nocy, włączałam telewizor i patrzyłam, co się tam dzieje. Mam takie powidoki w głowie związane z powstaniem warszawskim. Rok 1944, sierpień. Mam 5 lat, jest zimno, pada deszcz. Już wyszliśmy z powstania warszawskiego, uciekliśmy z rodzicami do Tarczyna. I pamiętam, jak stoimy twarzami odwróceni w kierunku jakiejś straszliwej łuny nad Warszawą. I ta łuna mnie prześladuje przez całe życie, ona mnie budzi w nocy. Może to głupie co mówię ….
Doświadczyć przez małe dziecko takiego strachu o życie i zniszczenia to przecież trauma na całe życie …
To wszystko razem spowodowało moją decyzję. Poza tym od 10 lat bywałam w domu seniora, odwiedzając moją kuzynkę Zosię, która była lekarzem. Kiedyś u mnie pracowała, prowadziła mój gabinet lekarski. Po pewnym czasie doszła do wniosku, że nie chce mieszkać sama, ponieważ jej mąż umarł, a dzieci nie mieli. Przeniosła się do Domu Seniora Lekarza. Jestem z Nią bardzo zaprzyjaźniona. Odwiedzałam ją systematycznie. To była jedna z przyczyn, dla których się zdecydowałam przenieść właśnie tutaj, bo to miejsce już znałam. Mieszkają tu lekarze z całej Polski.
POWÓD CZWARTY – FINANSE
Pobyt w tym Domu Seniora jest na niesłychanie dobrych warunkach finansowych.
Żyłam – że tak powiem – „rozrzutnie”. I została mi taka suma pieniędzy, która prawdopodobnie nie była w stanie pokryć moich, nawet minimalnych potrzeb, np. żeby zatrudnić kogoś, kto by mi pomagał w domu, kogoś, kto by ze mną zamieszkał. Bo już miałam takie historie, że kilka razy się przewróciłam w domu. Ta perspektywa konieczności drugiej osoby, jako opieki nade mną, była dla mnie niemożliwa ze względów finansowych. Bo policzyłam sobie, że opłacenie opieki nade mną z utrzymaniem takiej osoby, z wyżywieniem, to byłoby 7-8.000 złotych, z pokryciem gazu, prądu, itd. Suma summarum, z bieżących pieniędzy nie miałabym kasy na moje koszty.
Każdy mieszkaniec Domu Lekarza Seniora płaci 70 procent wartości swojej emerytury. W tym mam zapewnione wszystko: wyżywienie, sprzątanie, pranie, życzliwą opiekę, swój własny pokój z telewizorem, radiem, komputerem, drukarką. I nie mam tego poczucia, że jestem sama, bo kiedy mnie dopada coś takiego, to zawsze mogę pójść do drugiego pokoju, zapukać do kogoś, zapytać się, czy nie przeszkadzam, wypić herbatę, a potem spokojnie położyć się spać.
PRACOWAĆ I MIESZKAĆ W DOMU SENIORA
Jak się odnajdujesz i czujesz w Domu Seniora? Czy jesteś w miarę niezależna?
Tu nie mam żadnych ograniczeń. Mogę wyjechać nawet do Honolulu, tylko muszę napisać, że wyjeżdżam tego dnia oraz dokąd i kiedy wracam. Oni są tacy mili i życzliwi, że nie raz miałam telefon rano, czy ja jestem, bo portier nie zauważył, jak wchodziłam wieczorem.
Generalnie ta moja decyzja nie jest sprawą skomplikowaną! To jest proste rozumowanie. Poza tym nie boję się śmieszności, że ktoś będzie się śmiał, myślał, że ja jestem niedołężna, że mam Alzheimera, czy coś innego. Ja się tutaj dobrze czuję i to jest najważniejsze.
Oczywiście, ale to jest też Twoja odwaga! Bo chyba niewiele osób czujących się samotnie stać na takie myślenie i decyzję. Najczęściej to chyba ludzie starsi znajdują się w domach seniora z powodu ewidentnej niesprawności, choroby, czy też decyzji rodziny, która już nie może się nimi zaopiekować.
No właśnie, bo najczęściej jest to decyzja rodziny. Widziałam wiele razy takie sytuacje, kiedy rodzina przywoziła do domu starszego człowieka, a on płakał tydzień, że rodzina go wypchnęła. Czyli to nie były na ogół decyzje tych starszych osób.
To co mówisz o motywach swojej decyzji jest dość wyjątkowe. To raczej rzadkie zjawisko w społeczeństwie polskim, by osoba starsza i niezależna z własnej woli i chęci przenosiła się do domu seniora.
FIŃSKI MODEL ZŁOTEGO WIEKU
Pewną rolę w tej mojej decyzji odegrało to, że ja 7 lat spędziłam w Finlandii, i że ten kraj jest mi bardzo bliski. W Finlandii nie ma takich wątpliwości. Tam jest to normalna rzecz! W pewnym momencie człowiek idzie do domu seniora, a one są tam wszędzie. Nikt z tego powodu nie robi problemu. To są samodzielne decyzje, wyłączając oczywiście chorych, np. na Alzheimera, kiedy już przestajesz panować nad sytuacją. Ale dla osób trzeźwo myślących, to nie jest nic strasznego.
Miałam takich przyjaciół w Finlandii, którzy w pewnym momencie doszli do takiego punktu w życiu, że codzienne czynności sprawiały im trudność. To byli ludzie bardzo zamożni, wykształceni, nie mieli dzieci. I poszli do domu seniora, który był prowadzony w Finlandii przez Szwedów, w środku jednego z większych miast tj. Tampere.
Wygląda to mniej więcej tak: mieszkasz w normalnym budynku z klatką schodową, windą. Na drzwiach widnieje twoje nazwisko, masz swoje mieszkanie z kuchnią z łazienką, z balkonem itd. Na parterze tego budynku jest restauracja, kawiarnia, gabinet lekarski, przychodnia. Masz możliwość zadzwonienia do restauracji na parterze, by przynieśli ci obiad do mieszkania. Na dole jest sauna. Prowadzisz najnormalniejszy tryb życia.
Do tego domu jest przystawiony inny budynek, w którym są już pokoje z łazienkami, z aneksem kuchennym i połączone korytarzem, na którym jest dyżurka pielęgniarek.
Ci moi przyjaciele mieszkali samodzielnie w takim domu, dopóki on nie umarł, a ona nie zachorowała. Wówczas ona została przeniesiona do tej drugiej części budynku i mieszkała w pokoju. Ale zawsze mogła wyjść na zewnątrz. Kiedyś poszła z nami do restauracji. Musiała się tylko zameldować w dyżurce, że wychodzi.
Jednak te skandynawskie modele opieki nad seniorami są krytykowane. Mówi się, że ludzie są tam traktowani chłodno, że czują się w tych domach samotni, niepotrzebni, zapomniani.
RELACJE MIĘDZYLUDZKIE
To zależy od człowieka. Nie znam Szwecji, ale Finlandia jest bardzo specyficzna. Te więzi między ludźmi są tam marne. Kiedyś jechałam z koleżanką Finką przez pewną miejscowość i nagle ona wskazuje na dom i mówi, że tu mieszka jej matka. To ja mówię do niej: Wstąpmy do twojej mamy, zerwijmy jakieś kwiatki i pójdźmy do niej! A ona na to: Ja nie mogę, ja muszę mamę uprzedzić, że do niej jadę.
To są zupełnie inne relacje niż u nas na przykład. I to są cechy narodowe. Oni tacy są. Nie ma demonstrowania uczuć, nikt o tobie nic nie wie. W pracy rozmawia się głównie o tym, co się robiło w weekend. Bo to są luteranie – jedną z najważniejszych wartości w ich życiu jest praca. Spotkania towarzyskie odbywają rzadko i muszą być zapowiedziane. Moje koleżanki w pracy rozmawiały przede wszystkim o tym, co robiły pożytecznego w weekend. Ja też się próbowałam do tego przystosować, bo musiałam o czymś z nimi rozmawiać. A pewnego poranka, dowiaduje się, że któraś z tych dziewczyn – lekarka anestezjolog – popełniła samobójstwo.
Być może moja decyzja była też spowodowana tym, że „nasiąknęłam” fińską mentalnością. Jestem już 5. miesiąc tutaj. Nie miałam ani jednego momentu, w którym bym żałowała tej decyzji. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że mogę mieszkać ze swoimi dziećmi. Zresztą wiem, jak to jest. Dwa lata opiekowałam się mężem i dwa lata – ojcem i wiem, co to znaczy zajmować się osobą leżącą, niesamodzielną. Nikt z rodziny nie będzie musiał zmieniać mi pampersów.
Chciałam cię zapytać, czy czujesz się tutaj bezpiecznie?
Tak. Choć na noc zamykam się w pokoju na klucz, tak na wszelki wypadek, żeby ktoś mi nie wszedł do pokoju, bo byłoby mi niemiło.
Jakie są warunki w Domu Lekarza Seniora? Czy można tu wieść autonomiczne, niezależne życie? Wiem, że Ty nadal pracujesz?
Absolutnie tak! Ja stąd wychodzę do pracy.
Tu jest jeden wielki minus. To jest stary dom. Wszystkie pokoje są maleńkie z ubikacjami, i do tych „ubików” niektórzy wstawili sobie prowizoryczne brodziki. Tylko 8 pomieszczeń jest z łazienkami. Te łazienki są dodatkowo płatne. Drugi problem – jest teraz mniej niż dawniej lekarzy pracujących tutaj, ale to problem całego kraju, nie tylko tego miejsca. Zresztą leczyć lekarza jest bardzo ciężko, bo lekarze się strasznie mądrzą.
Czy możesz sobie urządzić pokój, tak jak chcesz? Masz np. swoje meble?
Tak mam część swoich mebli, a część stąd. Mam też duży balkon i mam nadzieję, że w lecie będę z niego korzystała. Ten Dom Lekarza Seniora jest położony w Warszawie koło szpitala na Wołoskiej w pięknym parku. Są tu niezwykle uprzejme pielęgniarki, portier, wszyscy się uśmiechają, nie robią żadnych awantur. Co prawda, ja mam taką naturę, że jak się z kimś nie zgadzam w pewnych sprawach, to po prostu się nie odzywam. Nie jestem konfliktowa.
Czy możesz kogoś zaprosić do siebie?
Oczywiście! Mogą być odwiedziny, a nawet jest taki pokój, gdzie możesz kogoś zaprosić na nocowanie. Płacisz za to niewiele. Bo przecież są tu emerytowani lekarze z różnych stron Polski i zawsze ktoś może przyjechać ich odwiedzić.
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę!