Żyjemy jak w dobrej rodzinie

rdz1

Rozmawiam z Danutą Krawiec – mieszkanką Straszęcina w powiecie dębickim na Podkarpaciu i właścicielką agroturystyki. Tuż po wybuchu wojny w Ukrainie przyjęła pod swój dach niejedną uchodźczą rodzinę. Rozmawiamy o losach Ukraińców uciekających przed wojną i o tym, jak można im pomóc.

Monika Mazurczak-Kaczmaryk: Dowiedziałam się, że jest w Straszęcinie taka rodzina, która nie tylko dała uchodźcom z Ukrainy mieszkanie, ale pomaga im przetrwać ten trudny dla nich czas. Proszę opowiedzieć, jak to się zaczęło?


Pani Danuta Krawiec.

Danuta Krawiec: Wojna w Ukrainie zaczęła się 24 lutego, a już 27 rano w niedzielę miałam u siebie grupę 9 osób, w tym małżeństwo z dwójką dzieci: 16 latkiem i 3 latką. Dotarła też do nas młoda matka z dwiema córkami: 4 letnią i 3 tygodniową i dwie, kilkunastoletnie dziewczyny. One przyjechały do swojego ojca, który już od jakiegoś czasu mieszkał u nas w agroturystyce, bo pracował w Polsce. Tak szybko się u mnie znaleźli, bo mieli adres i wiedzieli, że ktoś tu już mieszka.

Byliśmy z mężem zaskoczeni wybuchem wojny i ich przyjazdem. Musieliśmy jakoś przeorganizować spanie w agroturystyce. Poprosiłam też o pomoc koleżankę, która miała wolno stojący dom i ona udostępniła go uchodźcom. Tam wyprowadził się od nas ojciec z dwoma córkami.

Pełna rodzina została u nas. To byli bardzo pracowici ludzie. Ojciec dzieci od razu poszedł do pracy na budowę. Jego 16 letni syn też zatrudnił się w szkółce sadowniczej u naszych znajomych, którzy byli z jego pracy bardzo zadowoleni. Jeździł tam 10 km na rowerze. Właściciel lokalnego sklepu w Straszęcinie dowoził im jedzenie, a oni tymi produktami zgodnie się dzielili ze wszystkimi. Święta Wielkanocne spędziliśmy razem z nimi.

Młoda matka z dwiema córeczkami także zamieszkała u nas. Przyjechała z jedną reklamówką rzeczy dla dzieci. I chciała jechać dalej, do Madrytu. Miała ze sobą hrywny na podróż. Mój mąż zawiózł te hrywny do kantoru, ale okazało się, że ukraińskie pieniądze nie miały już wartości, więc przywiózł je z powrotem. Ona od razu nas pytała, ile ma zapłacić nam za mieszkanie. Ja się dziwiłam, że uciekinierzy „spod bomb” tak myślą. Nie wzięliśmy od niej pieniędzy. Wraz z mężem pomogliśmy jej. Zawieźliśmy ją do Krakowa, do ambasady ukraińskiej, żeby wpisać tę malutką córeczkę do paszportu. Trzeba było ochrzcić dziecko, więc pojechaliśmy całą ekipą do cerkwi, do Rzeszowa. Kiedy wróciliśmy, mieliśmy u nas małe przyjęcie z okazji chrztu wraz z tortem przygotowanym przez mamę dziewczynek. Po czym już po miesiącu od przyjazdu do nas, miała jechać autokarem do Madrytu. Wszyscy odradzaliśmy jej tę podróż z tak małymi dziećmi. Opowiadałam o tym w miejscu mojej pracy koleżankom i kolegom. Chcieli się złożyć na bilet samolotowy dla niej. W końcu mój szef zasponsorował przelot, a myśmy kupili małe walizeczki do samolotu. Wraz z mężem zawieźliśmy ją z dziećmi na lotnisko i poleciała do Madrytu. Była tam w kilka godzin a nie w kilkanaście. Mamy do teraz stały kontakt. Wiem, że już jest z powrotem w Ukrainie, u swojej babci, która mieszka pod Lwowem.

Druga grupa uchodźców pojawiła się u nas w tym dniu, kiedy byliśmy w Rzeszowie na chrzcie dziewczynki z Ukrainy. Przyjechali do pana, który u mnie mieszkał. Zjawił się jego brat z dwiema córkami, a każda z nich miała po dwoje dzieci. Jedna – 3 i 8 letnie, a druga – 14 i 17 letnie. Powiedziałam im, że poszukam w gminie mieszkania dla nich. Ale po pierwszej nocy spędzonej u nas, dziewczyny powiedziały, że nigdzie się nie ruszą, bo tu jest bezpiecznie i ciepło. Pozsuwały sobie łóżka i bardzo chciały zostać, być przy ojcu. Więc poprosiłam innego lokatora – Polaka, żeby zamienił się na pokoje. Powiedziałam mu „Ja pomogę im, ale Ty pomóż mi”. On się przeniósł do innego pokoju. Te Ukrainki zostały u mnie do końca czerwca. Jedna była z małym chłopczykiem, więc nie mogła pójść do pracy. Ale ta druga była tak zacięta, tak intensywnie szukała pracy, że znalazła ją bardzo szybko, w ośrodku wypoczynkowym. Na dodatek firma zapewniła im mieszkanie, a córce dała zatrudnienie na sezon. Mąż tej Ukrainki był na wojnie i został poważnie ranny. Przeszedł wiele operacji, ale przeżył i przyjechał do Polski. Teraz mieszkają wspólnie. Mamy kontakt, wspieramy się, bywamy u siebie. Zdzwaniamy się, radzimy sobie. Pożyczyliśmy im nieodpłatnie samochód na miesiąc.

Trzecia historia, to historia matki i dwóch synów. Nieopodal w Straszęcinie, w szkole mieszkała grupa młodzieży ukraińskiej, która trenowała na basenie. Musieli opuścić szkołę pod koniec czerwca. Jedna z opiekunek chciała zostać z dziećmi w Polsce. I przyszła do nas z 6 latkiem i 13 latkiem. Chciała, żeby jej starszy syn – pływak mógł się dalej rozwijać. Zaraz rozglądała się za pracą. I znalazła sobie taką dorywczą robotę przy uprawie truskawek i ogórków. Wstawała wcześnie rano, zostawiała śpiących jeszcze chłopców i szła na 3-4 godziny do pracy. Wracała, robiła im śniadanie i opiekowała się nimi. I w końcu znalazła pracę przy taśmie w firmie. To ciężka praca, 8 godzin na stojąco. Ale pracuje tam nadal, a chłopców zapisała do szkoły. Przyjechała do niej mama, żeby jej pomóc przy dzieciach. A ten pływak ma 13 lat, jeździ 4 km rowerem na basen. Pływa i zajmuje dobre miejsca, złapał kontakt z grupą pływaków.

Jak się układały relacje między waszymi rodzinami?

Muszę przyznać, że nie zdarzyło mi się z uchodźcami nic przykrego. Wydaje mi się, że otoczyliśmy ich opieką, pomogliśmy załatwić wiele spraw, np. wyrabianie peseli, kont bankowych. Mój mąż był „etatowym” kierowcą, dowoził, przewoził, doradzał. Moja córka kiedyś stwierdziła: „mamo, Ty im dajesz samo dobro, to oni odwdzięczają się samym dobrem”.

Od żadnych nie brałam pieniędzy. Co prawda, jak było można złożyć wniosek o dofinansowanie do zakwaterowania uchodźców, to skorzystałam z tej możliwości. I czułam się w obowiązku dać im ziemniaki, owoce, warzywa. To, co miałam w gospodarstwie, w ogrodzie było wspólne i tak jest do tej pory, choć dopłaty skończyły się już w lecie.

Tak więc, od czasu wybuchu wojny mieliśmy już u nas jedne chrzciny i osiem imprez urodzinowych, bo Ukraińcy bardzo celebrują to wydarzenie. Oczywiście były też torty urodzinowe.

Chciałam też zaznaczyć, że na początku, kiedy pojawili się u nas uchodźcy, sąsiedzi przynosili pod nasz dom paczki z ubraniami.

Czy jest jeszcze więcej uchodźców z Ukrainy w Straszęcinie?

Jest jeszcze jedna dziewczyna z dziećmi, której gospodarze zaproponowali mieszkanie. Znaleźli się przez Internet. Kiedy brali dopłaty, to mieszkała u nich, ale kiedy się skończyły, to kazali jej odejść. Potem koleżanka proponowała jej wolnostojący dom, ale trzeba było go ogrzewać itd. Ona ma dwoje dzieci mniejszych, 3 latkę i 6 latka. Dostała się do fajnej rodziny. W tym domu jest starsza babcia, która się troszkę zapomina. Dlatego ma na nią zerkać, a czasem dokarmić. Jest jej tam dobrze, bo jest ciepło, nie musi palić.

Czy Święta Bożego Narodzenia spędzicie razem z uchodźcami z Ukrainy, którzy mieszkają u Was?

Organizujemy Święta w domu, ja i moja koleżanka, u której też mieszka rodzina z Ukrainy. Ja zapraszam Ukraińców do siebie, już o tym wiedzą. Zresztą będziemy przygotowywać potrawy wspólnie. Mówię do nich: mnie nie przeszkadza, że zrobicie ruskie pierogi, ja chętnie je spróbuję.

Tak zresztą jest od dawna, jak oni gotują, to przynoszą na małym talerzyku do nas, do spróbowania. My też nie pozostajemy dłużni. Latem częściej jedliśmy razem, w altanie. Jak Tania dostała pierwszą wypłatę to „kuricę zwariła” i zaprosiła nas na próbowanie. My żyjemy jak w rodzinie, ba – jak w dobrej rodzinie.

Dziękuję za rozmowę!

***

W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia spotkała rodzinę Krawców ze Straszęcina miła niespodzianka. Przyjechało do nich starsze małżeństwo z Ukrainy – Olga i Dymitrow, których córki i czworo wnucząt znalazło schronienie w ich rodzinie w marcu tego roku. Przy drzwiach zaśpiewali Kolendy po ukraińsku. Gospodarze swoim zwyczajem zaprosili niespodziewanych gości do stołu. Wówczas Olga wyraziła uroczyste podziękowanie dla Polaków, którzy pomagają Ukraińcom.

 

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!