Agnieszka Makowska, właścicielka Zielonej Rzodkiewki.

Magdalena Gromek-Kowalczyk: Agnieszko, właśnie mija pierwszy sezon Twojej działalności w ramach RWSu. Opowiedz proszę co to jest, na czym polega RWS?
Agnieszka Makowska: RWS to alternatywna droga sprzedaży płodów rolnych przez rolnika. To partnerstwo zawarte między grupą osób a rolnikiem. Jest to zazwyczaj roczna umowa, zawierana późną jesienią lub wczesną zimą. Rolnik umawia się z grupą osób na uprawę warzyw, owoców i dostarczanie ich w określonym czasie. Opowiem na moim przykładzie. Tej zimy zawarłam umowę z 10 osobami na dostarczenie 24 paczek z warzywami od maja do połowy listopada. Jedna paczka to był koszt 40 złotych. Osoby należące do RWSu zapłaciły za całość z góry, jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Większość osób opłaciła paczki w 3 w ratach.

Początek sezonu w Zielonej Rzodkiewce.

MGK: Te osoby obdarzyły Cię dużym zaufaniem, prawda?
AM: Tak, RWS opiera się na wspólnym zaufaniu, szacunku, także wyrozumiałości z obu stron. Od początku mówię co mogę uprawiać, jakie będą koszty, co moja gleba jest w stanie „urodzić”. Moje gospodarstwo nie jest duże. Uprawiam warzywa na 30 arach, w tym są dodatkowo tunele foliowe – około 300 m². Nie uprawiam też wszystkich warzyw, czasami posiłkuję się współpracą z sąsiadami. Mam szczęście, że w moim rejonie są aż dwa gospodarstwa ekologiczne. Z jednego z nich brałam do paczek np. ekologiczne ziemniaki.

Członkinie naszego RWSu – w większości mamy małych dzieci, od początku pytały także o owoce. Ja sama mam w gospodarstwie tylko śliwki, dlatego tutaj także współpracowałam z sąsiadami. Owoce nie wchodziły w skład RWSowych paczek, ale można było je zamawiać jako dodatkowe produkty. W ten sposób latem w ramach RWSu była możliwość domówienia truskawek, a później także ekologicznych winogron, gruszek i jabłek.

Oczywiście zimą nie jestem w stanie ustalić bardzo dokładnie jakie warzywa znajdą się w każdej z 24 paczek. I zobowiązać się, że tu nie będzie żadnych odstępstw. Czasami jest też tak, że jakieś warzywo po prostu nie wyjdzie, a któregoś będzie w nadmiarze. Czasami się tak zdarza, zwłaszcza jeśli produkuje się w systemie rolnictwa ekologicznego. W trakcie sezonu to także ja ustalam skład paczki, komponując ją z dostępnych w moim ogrodzie warzyw. Osoby które wchodzą w RWS muszą więc zaufać rolnikowi.

Na pewno dla konsumenta jest to dość duże wyzwanie – nie ma wpływu na ostateczny skład paczki, musi przestawić swoją kuchnię na 100% sezonowości i wykazać się w tej kuchni dużą kreatywnością, kiedy np. latem co tydzień w paczce ląduje kilogram cukinii albo jakieś warzywo, które nie jest naszym ulubionym. Wiem od niektórych RWSowieczek, że dzięki temu „przymusowi”, albo może lepiej powiedzieć „niespodziance”, nauczyły się jeść ogórki, kalarepkę, pojawiły się u nich w domu sałaty, których wcześniej unikały ze względu na zanieczyszczenia pestycydami i aztonami. Ale to także wyzwanie dla mnie.

Ze swojej strony bardzo staram się by paczki były różnorodne, warte swojej ceny. RWS to na pewno nie są typowe relacje sprzedawca-konsument. Za kilka miesięcy otwieramy nowy sezon i osoby, które były ze mną w tegorocznym RWSie są nadal chętne na współpracę. To najlepszy dowód, że ten model dobrze działa.

Ogród Agnieszki Makowskiej w letnim sezonie.

MGK: jakie warzywa uprawiasz? Co wkładasz do paczek?
AM: Paczka jest odzwierciedleniem sezonu. A ogród jest bardzo różnorodny. Jest dużo zielonych warzyw liściastych: sałaty, bazylii, szpinaku, kopru. Mamy ogórki, pomidory, paprykę, dynie, rzodkiewki. Najbardziej lubię jesień. Dorastają pasternaki, selery pory, brokuły, kapusta pekińska, kalarepki. I oczywiście rośnie nasz produkt firmowy, czyli zielona rzodkiewka, której nasiona przywiozłam z Azji Centralnej, kiedy tam pracowałam. Dodatkowo robimy przetwory, np. ocet jabłkowy, powidła z węgierek, kimchi, chutney z cukinii, czyli warzywny sos. To także czasami dołączam do paczek.

Jedna z pierwszych paczek przygotowanych dla odbiorców przez Agnieszkę Makowską.

MGK: Kim są osoby, które weszły z Tobą do RWS?

AM: To głównie młode kobiety, mamy. To osoby, którym zależy na tym, by żywność była zdrowa, bez zbędnych nawozów, pestycydów, produkowana z szacunkiem dla środowiska, świeża. Zgodnie z Deklaracją Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność łączy nas troska o glebę, wodę. Żywność wytwarzana jest w takiej skali, by uwzględnić dobrostan rolnika, godne warunki jego pracy.

Bierzemy pod uwagę zasobność gleby, lokalne uwarunkowanie środowiskowe, bez eksploatacji gleby do granic możliwości. RWS to relacje oparte o dzielenie odpowiedzialności, ryzyka i korzyści. Oczywiście, rolnik robi co w jego mocy, by plony były jak najlepsze, ale zdarzają się nieprzewidziane sytuacje, np. grad . Nie ukrywam, że w ciągu tego pierwszego roku zdarzały mi się momenty dużego stresu.

Np. w kwietniu wiedziałam, że warzywa nie zdążą wyrosnąć do maja. Raz zachorowałam i nie dałam rady spakować paczek. Wtedy doświadczyłam dużej wyrozumiałości i wsparcia od swojej grupy. Trzeba przygotować się na pytania od RWS-owiczów, stały kontakt z nimi. Trzeba to lubić. Nie każdy odnajdzie się w RWSie, zdecydowanie. Trzeba to bardzo dobrze przemyśleć.

Zielona rzodkiewka – firmowy produkt gospodarstwa Agnieszki Makowskiej.

MGK: Jak i gdzie Twoja grupa odbiera swoje paczki?

AM: Moje gospodarstwo znajduje się około 100 kilometrów od Warszawy. Tam też umawiam się z osobami z RWS na odbiór paczek, w konkretnym terminie, o konkretnej porze.

 MGK: Czy z Twojego puntu widzenia da się dziś żyć z niewielkiego gospodarstwa produkującego zdrowe warzywa?

AM: Według mnie gospodarstwa ekologiczne mają swoją przyszłość i widzę w nich duży potencjał. Moja działalność jest mała, ale jestem też w zupełnie innej sytuacji. W wieku 45 lat zdecydowałam, że zrealizuję swoje marzenie, czyli zamieszkam na wsi. Kupiliśmy z mężem gospodarstwo ze starym siedliskiem, domem, które wymaga jeszcze wielu nakładów pracy.

Uprawa ziemi wydała mi się naturalnym sposobem na życie tutaj. Ani razu nie żałowałam tej decyzji. Bardzo cieszy mnie uprawa warzyw. Uprawy udają się, mimo naturalnych metod uprawy. RWS jest częścią mojej działalności zawodowej. Dostarczam także warzywa do kooperatyw w Warszawie i nieodległym Płocku. Ponadto działam w Koalicji Żywa Ziemia.


MGK: Zanim zdecydowaliście się na zakup gospodarstwa przeszłaś dwuletni kurs rolnika ekologicznego, prawda?

AM: Tak, w 2016 roku dostałam się na dwuletni kurs rolnika w Ekologicznym Uniwersytecie Ludowym w Grzybowie. W trakcie kursu miałam praktyki u gospodarzy, m.in. w gospodarstwie Ekorab w województwie świętokrzyskim, potem także we wspaniałym gospodarstwie warzywnym w Miniewiczach na Podlasiu. Zależało mi by naprawdę wejść w wieś, poznać ją, poznać prawdziwą pracę na roli.

Po kursie w Grzybowie i praktykach byłam zdecydowana na własne gospodarstwo. Perspektywa powrotu do miasta była ogromnie przytłaczająca, byłam bardzo zdeterminowana. Pojawiła się możliwość pozostania w Grzybowie. Przez 3 lata uprawiałam kawałek pola, który udostępnili mi twórcy EULu, Ewa i Peter Stratenwerth. To nie był „przydomowy ogródek”. Uprawę tej ziemi już wtedy potraktowałam jak swoją dodatkową pracę. A po tych kilku latach wreszcie kupiłam własne gospodarstwo, które zresztą znajduje się rzut beretem od Grzybowa.

Czuję, że takie osoby jak ja tworzą wartość dodaną na wsi. Pokazujemy innym rolnikom nowe ścieżki zbytu dla upraw, innowacyjne rozwiązania w rolnictwie. Wierzę, że można produkować żywność z poszanowaniem środowiska naturalnego, gleby. Myślę wręcz, że w obliczu katastrofy klimatycznej jest to konieczne dla naszego ludzkiego przetrwania.

MGK: Dziękuję za rozmowę!

AM: Ja również!

***

Fot.: Źródło: https://www.facebook.com/kooperatywadobrze

Więcej o RWS: https://wspierajrolnictwo.pl