Jak kobiety na obszarach wiejskich ograniczają bezdomność zwierząt? Rozmowa z Aldoną Sucharzewską ze Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Zwierząt Nasielsk.
Magdalena Gromek-Kowalczyk: Skąd Pani wie, ile gmina Nasielsk płaci za bezdomne psy?
Aldona Sucharzewska, Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Zwierząt Nasielsk: Każdy może sprawdzić ile jego gmina przeznaczyła środków publicznych na wyłapanie bezdomnych zwierząt i umieszczenie ich w schroniskach. Taki monitoring prowadzi Biuro Ochrony Zwierząt Fundacji dla Zwierząt ARGOS. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę www.boz.org.pl/monitor. Każdego roku pracownicy Biura pytają urzędników gmin o te wydatki. W 2021 roku moja gmina wydała na bezdomne zwierzęta 53 000 zł, w 2020 – 79 000, w 2019 – ponad 83 000 zł. Gminę zamieszkuje prawie 20 000 osób.
MGK: Co składa się na te kwoty?
AS: Odłowienie bezdomnego zwierzęcia i umieszczenie go w schronisku, zaczipowanie, wysterylizowanie, karmienie, utrzymanie go w nim. Tym zajmują się prywatne firmy, z którymi samorządy mają podpisane umowy.
MGK: Obserwuję działalność Waszego stowarzyszenia i widzę, że tych bezdomnych zwierząt wcale nie ubywa.
AS: Wręcz przeciwnie, porzucanych psów i kotów jest coraz więcej. Każdego roku w Polsce przybywa milion bezdomnych zwierząt. Jako stowarzyszenie zabezpieczamy takie zwierzęta, leczymy, sterylizujemy i próbujemy znaleźć im nowy dom. Ale nasze zasoby i finansowe i emocjonalne są na granicy wytrzymałości. Rozpoczynając działalność w 2017 roku oczami wyobraźni widziałyśmy naszą okolicę wolną od tego cierpienia bezdomności. A jest odwrotnie. Prawie codziennie dostajemy sygnał, że gdzieś w rowie, w polu, w mieście błąkają się porzucone zwierzęta, szczeniaki, kocięta. Trudno nam jest przejść obok takiego cierpienia. Te zwierzęta często są wygłodniałe, przerażone, okaleczone. Nie mamy zrozumienia dla takich sytuacji w cywilizowanym świecie jakim jest przecież Polska.
MGK: Gdzie upatrujecie największą przyczynę tej bezdomności zwierząt?
AS: Może w mentalności? Ludzie nie wierzą, że zwierzę cierpi, że je boli, że czuje strach? Gdyby powszechna była wiedza, że pies w swoim rozwoju osiąga dojrzałość trzyletniego dziecka i odczuwa empatię, przywiązanie, ma potrzebę bezpieczeństwa i bycia blisko człowieka, to nie wyrzucaliby ich z aut? Widzimy czasem wstrząsające filmiki, gdzie widać jak bardzo psy związane są ze swoimi opiekunami, nawet jeśli ci są wobec nich okrutni. Pies nad życie kocha swojego opiekuna i jest gotowy oddać za niego życie.
Druga przyczyna to pozwalanie na niekontrolowane rozmnażanie się zwierząt. Trudno jest nam patrzeć na ogłoszenia „oddam siedem słodkich kotków w dobre ręce”, bo wiemy, że potem znajdziemy je rozjechane na drodze, albo gdzieś w rowie. Ludzie nie biorą odpowiedzialności za rozmnażanie swoich zwierząt. Pokutują mity, że suczka „musi” chociaż raz w życiu urodzić. Nie musi.
No i pseudohodowle, rozmnażanie zwierząt dla zysku i bardzo łatwe kupno niby-rasowych psów napędzają bezdomność. To niebezpieczny proceder, bo często psy z takich pseudohodowli obciążone są wadami genetycznymi, mają zaburzenia zachowania i właściciele sobie z nimi kompletnie nie radzą. „Pseudohodowla” to brzmi jak firma, przedsiębiorstwo, ale to nie musi tak wyglądać. Człowiek ma niby-rasową suczkę, bez rodowodu, i idzie z nią „do chłopaka” tej samej niby-rasy. Szczeniaki sprzedaje za grosze. Jeśli to szczeniaki rasy uznawanej za agresywne, czyli np. pitt bulle czy rottwieliery, to nowi właściciele nawet nie zdają sobie sprawy, że igrają z ogniem. Pies z obciążeniami psychicznymi, za wcześnie odstawiony od matki, źle zaopiekowany to tykająca bomba. Według nas rozmnażanie zwierząt i ich sprzedaż powinny być prawnie zakazane, tak jak w innych krajach zachodnich. Jedyne hodowle psów, które można uznać za bezpieczne to te zrzeszone w Związku Kynologicznym w Polsce.
MGK: Według Was sterylizacja suk i kotek w Polsce powinna być obowiązkowa?
AS: Tak, sterylizacja suk, kotek na pewno ograniczyłyby liczbę bezdomnych zwierząt. W gabinecie weterynaryjnym sterylizacja suki kosztuje ok. 300 złotych. Wiele gmin w ramach programu Akcja Kastracja dopłaca właścicielom do tego zabiegu. W Polsce wciąż pokutują mity na ten temat, niektórzy uważają, że to okrutne, inni się może wstydzą. Zabieg sterylizacji odbywa się w znieczuleniu. Suki wysterylizowane są spokojniejsze, mniej chorują i dłużej żyją. Samce przestają się włóczyć, nie ganiają po wsiach. O wiele bardziej okrutne jest pozwalanie na niekontrolowane rozmnażanie tego cierpienia. Jedna kotka w ciągu roku może mieć kilkanaście kociąt. Przecież te koty trzeba nakarmić, regularnie odrobaczać. Inaczej ich życie jest nieustanną udręką, pełną chorób, głodu, zimna, śmierci pod kołami aut. To jest bardziej humanitarne?
MGK: Dodatkowo wiem, że nie wszyscy właściciele schronisk działają jak powinni. Nie wszystkie organizacje prozwierzęce są tak naprawdę po stronie zwierząt.
AS: Niestety, dla części właścicieli schronisk, organizacji im więcej bezdomnych zwierząt tym lepiej, bo „biznes się kręci”. Jeśli zabraknie bezdomnych zwierząt to przestanie się „kręcić”. Od dawna wiemy, że istnieje proceder wyrzucania ze schroniska tego samego psa kilka razy, i wyłapywanie go kilka razy. I wystawianie za niego faktury do gminy, po kilka razy. Po inwazji Rosji na Ukrainę z całej Polski docierały do nas informacje o nadużyciach. Wojna była zdecydowanie numerem jeden, więc nie zwracano uwagi na niezaczipowane psy wyrzucane ze schronisk przez ich właścicieli albo wyłapywanie 2-3 razy tego samego psa. I za to płacą obywatele, czyli my wszyscy. Można sobie łatwo policzyć ile nasze gminy mogłyby oszczędzić w skali kilku lat.
MGK: Od roku jeździcie po okolicznych gminach mobilnym gabinetem weterynaryjnym, tzw. sterylkobusem. Zatrzymujecie się przy wiejskich świetlicach, tam gdzie jest dostęp do prądu, bieżącej wody. Wcześniej zapisani mieszkańcy przychodzą ze swoimi zwierzętami do sterylizacji, którą przeprowadza lekarz weterynarii. Nie pobieracie za to opłat. Jaki jest społeczny odbiór takich akcji?
AS: Widzimy coraz większe zainteresowanie sterylizacją, chętnych jest coraz więcej. To naprawdę cieszy, bo pokazuje, że coś się zmienia. Obecnie mamy otwartą zbiórkę, z której opłacamy lekarza weterynarii, leki, opatrunki dla zwierząt sterylizowanych na obszarach wiejskich. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/sterylkobusstpopcierpieniu. I pamiętajmy – bez powszechnej kastracji psów i kotów nie ograniczymy bezdomności zwierząt, a pieniądze z naszych gminnych budżetów będą nadal wyciekać.
MGK: dziękuję za rozmowę!
AS: ja również!
***
Zobacz również:
Bez powszechnej kastracji psów i kotów nie ograniczymy bezdomności zwierząt