Rozmowa z Moniką Słotwińską-Łychotą, psycholożką, kierowniczką programów szkoleniowych w Fundacji Wspomagania Wsi.
Monika Słotwińska-Łychota w Fundacji Wspomagania Wsi, październik 2022 r. Fot. Klara Malecka
MGK: Moniko, od kilkunastu lat spotykasz się ze społecznikami w ramach spotkań organizowanych przez Fundację Wspomagania Wsi. Często przyjeżdżają z pytaniem „czemu ludzie nie chcą się angażować?”, „co zrobić, by zmotywować mieszkańców do działania?”. Jak Ty to widzisz?
MSŁ: to prawda, to jedno z największych wyzwań osób aktywnych w swoich społecznościach. Od frustracji i pytań „jak mieszkańców zmotywować, zaangażować?” do wypalenia liderki/lidera jest krótka droga. Warsztaty w Łowiczu rozpoczynamy przedstawieniem siebie, swojej społecznej działalności. Kiedy słyszę „ja zrobiłam…”, „ja wykonałem…”, „dzięki mnie…” to już wiem, że za chwilę ta osoba powie, że problemem jest, że ludzie w stowarzyszeniu, KGW, nieformalnej grupie oraz zwyczajni mieszkańcy miejscowości nie chcą, lub słabo angażują się w działania społeczne.
Często też taka osoba mówi o swoim zmęczeniu, mniejszej energii, niektórzy wprost o wypaleniu.
MGK: jaki widzisz tu związek?
MSŁ: bardzo często są to osoby, które biorą na siebie dużo zadań, stanowczo za dużo. Bardzo często wymyślają i organizują daną inicjatywę, wydarzenie np. organizację dożynek, dzień kobiet, dzień dziecka czy sprzątanie wsi od A do Z.
Są jak lokomotywa, która ciągnie wszystko – od zaplanowania po zrobienie.
Kiedy inni członkowie stowarzyszenia lub grupy widzą, że jedna osoba chce kierować wszystkim i robi wszystko, to wycofują się. To naturalne – oszczędzamy energię, nie chcemy „wchodzić w paradę” liderowi, machniemy ręką „on sam najlepiej to zrobi”, nie chcemy narażać się na konflikt. A potem coraz rzadziej przychodzimy na zebrania, spotkania. A kiedy jeszcze taki lider – „lokomotywa” chce robić wszystko sam i do tego przydziela innym zadania, to w ludziach rodzi się bunt. Nikt nie chce być w wojsku i słuchać rozkazów. Ludzie angażują się społecznie z różnych motywacji, ale jedną z nich, według mnie kluczową jest to, że widzą w tym sens i radość. Poza tym lubią się spotykać z innymi i wspólnie coś robić. Jeśli atmosfera jest napięta, to nie ma miejsca na dobrze spędzony czas. Osoba aktywna powoli zostaje z coraz mniejszą grupą angażujących się mieszkańców.
MGK: to przejdźmy teraz do tego umęczonego, sfrustrowanego lidera/liderki. Co on/ona może zrobić w takiej sytuacji?
MSŁ: może, a właściwie powinna wykonać krok w tył, odpuścić, dać przestrzeń innym. Według mnie założenie, że lider to osoba, która wymyśla inicjatywy, zarządza, rozdziela zadania i motywuje ludzi to błąd. Lider to osoba modelująca przestrzeń społeczną, a nie zarządzająca nią. Lider ponadto nie powinien motywować, a umiejętnie angażować mieszkańców, ze świadomością, że wszystkich na pewno nie zaangażuje, bo wszędzie jest grupa osób, którzy nie widzą się w działaniach społecznych. I to także jest w porządku.
MGK: jak zatem w praktyce działanie lidera powinno wyglądać?
MSŁ: przede wszystkim warto iść na spotkanie z ludźmi z otwartą głową, bez gotowego planu działania. Zapytać ludzi o ich potrzeby, pomysły, zapytać co według nich jest w tym momencie warte zrobienia w miejscowości. Zapytać, kto co chciałby wziąć na siebie, zrobić, jakie zadanie/działanie najbardziej mu pasuje. I nie wymagać od ludzi deklaracji już na pierwszym zebraniu, ale dać czas na sprawdzenie kalendarza w domu, porozmawianie z rodziną.
Zwolnić tempo, nie spieszyć się.
Często liderzy widzą cel, np. chcą posprzątać wieś. Chcą to zrobić szybko, sprawnie, bez zbędnych „ceregieli”- no bo tu nie ma nic skomplikowanego. Ale po drodze mogą stracić sprzymierzeńców, bo podejdą to tego zadaniowo, w trybie „wojskowym”.
I może okazać się, że taki lider przyjdzie na sprzątanie wsi sam, a reszta się wymiga, bo wspólna praca w takiej atmosferze niewielu odpowiada.
Lider powinien pamiętać, że ludzie angażują się w działania z różnych powodów i mogą to robić w różny sposób. Dla jednych jest to chęć spożytkowania energii, dla innych potrzeba spotkania się z ludźmi, wyjście z domu, praca na rzecz wspólnego dobra, podzielenie się z innymi wiedzą, umiejętnościami. Są także osoby, które na spotkaniach milczą, bo taką mają naturę, co nie znaczy, że nie potrafią być aktywne. Warto je zapytać w kuluarach co sądzą o danym pomyśle, bo często ich obserwacje są bardzo trafne. Na spotkanie może przyjść krytykant, osoba widząca wszystko w czarnych barwach. I przy takiej osobie też warto zrobić krok w tył, nie złościć się, nabrać dystansu, posłuchać, zapytać „gdzie widzisz niebezpieczeństwo?”, bo uwagi takiej osoby mogą nam wskazać obszary ryzyka, których sami nie dostrzegliśmy. Czasem na spotkanie przyjdzie osoba, która nie wnosi nic oprócz dobrego humoru. Rozbawia towarzystwo, a lider może się złościć, że „przyszedł, pośmiał się i poszedł”. Ale rola takiej osoby jest nieoceniona, bo ona wprowadziła fantastyczną atmosferę.
A w działaniach społecznych chodzi przecież o to, żeby mieć z nich radość i przyjemność.
Warto wiedzieć, że są także mieszańcy, którzy nie lubią tłumu, hałasu, nie przyjdą na dożynki, ale mają potrzebę włączenia się w społeczne działania. Oni mogą działać inaczej – poprzez pożyczenie sprzętu, może mają jakieś umiejętności, np. upieką świetne ciasta, zrobią ładne zdjęcia, napiszą relację na naszą stronę internetową. Jak mówi jedna z naszych trenerek: „ludzie są różne”. Dobry lider, szczególnie ten dbający by się nie wypalić, wie to, dostrzega w ludziach ich potencjał i tworzy dobrą, spokojną atmosferę wokół wspólnych działań.
To moim zdaniem jest właśnie „modelowanie”.
MGK: a jakaś rada dla lidera, który jest już na skraju wytrzymałości, który chce odejść?
MSŁ: znowu proponuję krok w tył. Zwolnienie tempa. Czyli nie planujmy pięciu spotkań, ale dwa. Na tych spotkaniach więcej słuchajmy, zostawmy przestrzeń do mówienia innym. Czasem lider boi się, że jeśli odpuści to już nic we wsi się nie będzie działo. Jeśli będzie taka potrzeba to będzie się działo, zapewniam.
I świętujmy wspólnie wszystko na co zapracowaliśmy, co nam się wspólnie udało. Po skończeniu wymagającego projektu spotkajmy się w innym terminie, tylko po to by razem posiedzieć przy ognisku, przy stole – po prostu świętować. Właśnie wtedy zacieśniają się nasze społeczne więzi. I na koniec – zwracajmy uwagę na język.
Czyli nie „ja zrobiłam, ja zrobiłem”, ale „my to zrobiliśmy”..
MGK: dziękuję za rozmowę!
MSŁ: ja również!
***
Monika Słotwińska-Łychota – z wykształcenia psycholożka, kierowniczka programów szkoleniowych w Fundacji Wspomagania Wsi.
***
Jak uaktywniać lokalną społeczność? Jak do niej docierać i umożliwiać dotarcie innym? Jak budować gminne partnerstwa i współpracę między aktywnymi osobami w regionie? Jakie wyzwania wiążą się z pracą w małych społecznościach i jak sobie z nimi radzić? Zobacz krótki PORADNIK.