System monitoringu rzek w Polsce jest nietransparentny, niedofinansowany a pomiary jakości wody prowadzone są zbyt rzadko.
Katastrofa na Odrze zmusza do postawienia sobie pytania, czy polskie rzeki są czyste i czy ich stan jest kontrolowany? Przyjrzyjmy się zatem instytucjom i procedurom.
Kto odpowiada za monitoring wód w Polsce?
Od chwili wykrycia i upublicznienia pierwszych oznak, że na Odrze mamy problem, pojawiły się pytania o to, kto powinien wykryć zanieczyszczenie i jakie działania powinny zostać uruchomione.
To państwo jest odpowiedzialne za prowadzenie stałego monitoringu stanu wód powierzchniowych. Wynika to z Ustawy Prawo Wodne (Dz. U. z 2020 r. poz. 310), gdzie znajdziemy wszystkie regulacje dotyczące wód powierzchniowych, podziemnych i innych. To opasły dokument i bardzo rozbudowany, dlatego odpowiedź znajdziemy dopiero w Art. 349 ust. 2 i 3.
Ust.2. Badania i oceny stanu wód powierzchniowych, stanu wód podziemnych, stanu środowiska wód morskich oraz stanu wód obszarów chronionych dokonuje się w ramach państwowego monitoringu środowiska.
Ust.3. Właściwy organ Inspekcji Ochrony Środowiska wykonuje badania wód powierzchniowych w zakresie elementów biologicznych, fizykochemicznych oraz chemicznych…[1]
Wymóg ten jest realizowany zgodnie z ustawą o Inspekcji Ochrony Środowiska (Dz. U. z 2020 r. poz. 995, z późn. zm.) przez Głównego Inspektora Ochrony Środowiska.
Gdzie Główny Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzi pomiary?
Pomiary dokonywane są dla tzw. jednolitych części wód powierzchniowych (jcwp). Takim jcwp jest np. jezioro. Rzeki, szczególnie te większe, to już kilka, kilkanaście jednolitych części. Dla celów diagnostycznych wyznaczone są reprezentatywne punkty pomiarowo-kontrolne.
Monitoring stanu wód obrazuje serwis GIOŚ INSPIRE[2]
Skoro badania wody prowadzone są w …reprezentatywnych punktach pomiarowo-kontrolnych”…, to gdzież są te punkty? Na mapie GIOŚ INSPIRE ich nie ma.
A jeśli ich nie ma w internecie, to nie można zobaczyć wyników pomiarów. Inaczej sprawa wygląda w przypadku monitoringu stanów i przepływów realizowanych przez IMiGW PIB, które łatwo można sprawdzić w sieci.
Niezawodny we wszystkich sprawach „wujaszek google” też ich nie zna. Zna oczywiście ustawy „Prawo Wodne” i „O Ochronie Środowiska”, ale lokalizacji ppk nie zna. Punkty te ukryły się częściowo w innej nazwie „reperowe punkty pomiarowo-kontrolne”, o których już wspominałem.
Dopiero przeszukiwanie stron wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska pozwoliło na poznanie właściwych lokalizacji ppk dla niektórych województw. Część z nich ma nawet status punktów reperowych. Jednak informacja na stronach WIOŚ’ów jest podawana niespójnie – różnie dla różnych stron, co powoduje duże problemy z ustaleniem ich lokalizacji.
W jaki sposób Główny Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzi pomiary?
Większość badań jakości wody prowadzona jest w długich interwałach. W punktach pomiarowych niektóre parametry badane są raz w roku inne raz na kwartał. Badając jakość wody, zgodnie z zasadą najgorszy wynik decyduje, ogólna ocena określana jest na podstawie wartości najsłabszego parametru. Nie daje to żadnej możliwości oceny chwilowych, albo gwałtownych zmian jakości wody.
Oczywiście są miejsca, gdzie badania wykonywane są częściej. Są to tzw. reperowe punkty pomiarowo-kontrolne. Jest ich jednak za mało i są zbyt rozrzucone, by móc na bieżąco określać stan jakościowy wody. W roku 2016 na rzekach było 20 punktów reperowych w całym kraju.
Kto decyduje o zrzutach ścieków?
Za jakość wody odpowiada w dużej mierze człowiek, a właściwie to, co do niej odprowadza. Co, gdzie i w jakiej ilości można zrzucić decyduje Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. To ta instytucja wydaje pozwolenia wodno-prawne określające parametry ścieków, które mogą być odprowadzane do rzek.
Jakość ścieków określana jest na podstawie operatu wodno-prawnego, który niekoniecznie musi uwzględniać zmieniające się warunki hydrologiczne rzeki. Długotrwała susza połączona z wysokimi temperaturami powietrza, prowadząca do znaczącego obniżenia ilości wody w rzece, powinna spowodować analogiczne obniżenie ilości ścieków odprowadzanych do rzeki.
Wody Polskie są niekoniecznie bezpośrednio odpowiedzialne za obecną (sierpień 2022) tragedię na Odrze, ale w swoich dokumentach powinny uwzględniać fakt, że rzeka jest organizmem żywym i zmiennym.
Odwołajmy się ponownie do Art. 132 Ustawy Prawo Wodne. W punktach 2 i 4 jest wymóg określenia jakości wody odbiornika ścieków, ale brakuje wyraźnego powiązania ze stanem wody w odbiorniku. W warunkach suszy może się okazać, że stężenie ścieków będzie wyższe niż dopuszczalne. W trzeciej dekadzie XXI wieku nie powinno być zgody na zrzut ścieków komunalnych lub przemysłowych o parametrach jakości niższych niż odbiornik. Ścieki odprowadzane do środowiska muszą być oczyszczone. Potrzeba obniżenia kosztów nie może być stawiana na równi z naturą.
System monitoringu rzek jest niedofinansowany
Jednocześnie widać jak na dłoni niedofinansowanie instytucji kontrolnych. Problemy z wodą wyraźnie umykają z widoku rządzącym. W codziennych komunikatach o stanie Odry widzimy mrówczą pracę aktywistów Polskiego Związku Wędkarskiego, osobiście zainteresowanych stanem wód i brak reakcji instytucji państwowych – szczególnie w pierwszych tygodniach katastrofy.
To nie tylko GIOŚ, ale też np. Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach, który początkowo odmówił badania pierwszych śniętych ryb, ze względu na brak możliwości ich przeprowadzenia[3]. Ryby zostały zutylizowane, czyli spalone, a mogły być zachowane do późniejszych badań. Ostatecznie PIWet PIB (Państwowy Instytut Weterynaryjny -Państwowy Instytut Badawczy) przeprowadził badania, jak to napisał w komunikacie „… w zakresie działania Instytutu …”[4].
Jak wspomniałem wcześniej, nie są prowadzone żadne systematyczne badania jakości pozwalające na określenie dobowych zmian parametrów wody. Badania (codzienne) na Odrze prowadzone są przez GIOŚ dopiero od dnia, w którym wypłynęła ryba, czyli od 28 lipca 2022 r.[5]
Jak szybko zauważymy, nie ma żadnych systematycznych badań jakości wód powierzchniowych.
Poza tym woda wodzie nierówna. Monitoring stanu jakościowego wody w rejonie ujęć jest prowadzony przez ich właścicieli. To samo dotyczy wód wykorzystywanych jako kąpieliska. Te badania są prowadzone na bieżąco, wszak chodzi o zdrowie ludzi. No i oczywiście czuwa nad nim czujne oko Sanepidu.
Jeśli nastąpi jakiekolwiek skażenie wody w rzekach, musimy liczyć tylko na wędkarzy lub lokalnych aktywistów i ich reakcję na zagrożenie.
Dzień, w którym wypłynęła ryba
Jak w większości przypadków na styku człowiek – natura, system działa dopóki nie nastąpi katastrofa. Zwykle dzieje się tak, gdy wystąpi kilka czynników równocześnie.
- Susza, wody mało, woda ciepła to dobre środowisko dla rozwoju mikroorganizmów.
- Ścieki płyną, bo mogą – jak mówi pozwolenie wodnoprawne.
- Jakość wody systematycznie się pogarsza.
- GIOŚ nie jest w stanie wychwycić problemu zawczasu, ponieważ nie ma narzędzi.
- Wędkarze alarmują – ktoś nam truje ryby.
- Raj dla polityków, jak zwykle lecą głowy urzędników, o to najłatwiej.
- Rzeka płynie, tylko bez ryb.
Jak pokazały ostatnie wydarzenia nad Odrą, konieczne jest stworzenie transparentnego systemu opartego na szybkim przepływie informacji między instytucjami. Konieczne jest też dopuszczenie innych instytucji (naukowych i społecznych) do prowadzenia badań oraz wglądu w wyniki już prowadzonych pomiarów. Wczesna identyfikacja zagrożenia i skrócenie drogi decyzyjnej pozwoli na szybszą reakcję właściwych władz i zmniejszy ciśnienie politykom nad brzegami rzek.
***
Przypisy
[1] DU Nr 258#3618.indd (dziennikustaw.gov.pl)
[2] https://inspire.gios.gov.pl/portal/
[3] https://wyborcza.pl/7,177851,28797832,wedkarze-chcieli-oddac-ryby-do-badania-juz-pod-koniec-lipca.html?disableRedirects=true
[4] https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8522177,sniete-ryby-odra-skazenie-panstwowy-instytut-weterynaryjny.html
[5] https://www.gios.gov.pl/pl/aktualnosci/899-badania-probek-stan-odry-sie-poprawia
Warto obejrzeć: