Rozmowa z Aleksandrą Muzińską (www.dlaodmiany.org.pl).
Magdalena Gromek-Kowalczyk: Aleksandro, spotkałyśmy się prawie rok temu podczas spotkania w Marózie. Twój warsztat dotyczący osób LGBT+ cieszył się dużą popularnością i zapamiętałam go szczególnie ze względu na miłą, życzliwą atmosferę, którą na nim stworzyłaś. Jedna z uczestniczek tego warsztatu powiedziała, że została wysłana przez sąsiadkę, której dorosłe już dziecko jest homoseksualne. Sąsiadka wstydziła się przyjść, a chciała wiedzieć więcej. W ich wsi panuje zmowa milczenia, nad tą kobietą wisi piętno, mimo że jej dorosły już syn wyjechał. Pamiętasz ten warsztat i tę sytuacje?
Aleksandra Muzińska
Aleksandra Muzińska: Pamiętam ten warsztat, tę smutną sytuację. Znam takich rodziców, ale na szczęście nie tylko takich. Znam rodziców dla których homoseksualność dzieci nie jest żadnym tematem, problemem. To kochający, wspierający rodzice, więc w zwykłych codziennych rozmowach nie kryją się z homoseksualnością swoich dzieci. Są po ich stronie.
Ale jest drugi biegun – to poczucie wstydu, złości, żalu. Podczas tegorocznej Parady Równości w Warszawie (25 czerwca – przyp.MGK) zorganizowane zostało Miasteczko Równości, gdzie rozstawione były różne stoiska organizacji pozarządowych. W odległości kilku metrów od stoiska Funduszu dla Odmiany stał mężczyzna w średnim wieku, który przyglądał się nam, ale nie podchodził. Podeszłam sama, zaczęłam rozmawiać. Okazało, że urodził się i wychował na wsi. Tata zaakceptował, że syn jest gejem, ale mama nie. Poprosiła syna, by wyjechał ze wsi. I on wyjechał, zaczął się tułać od wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka za pracą. Stracił dom, nie mógł wrócić do rodzinnej wsi. To była bardzo poruszająca rozmowa o wypchnięciu ze społeczności, o bezdomności. „U mnie na wsi to byłoby absolutnie niemożliwe” – powiedział kiedy rozmawialiśmy o działaniach Funduszu dla Odmiany.
MGK: Można uznać, że ludzie na wsi są mniej życzliwi osobom homoseksualnym?
AM: Wieś wsi nierówna i miasto miastu nierówne. Z wyników badań dotyczących życzliwości dla osób LGBT+, które przeprowadziliśmy niedawno w Funduszu wynika, że odsetek osób życzliwych osobom LGBT+ jest taki sam tu i tu i wynosi 43% ogółu polskiego społeczeństwa.
MGK: 43%? Sądziłam, że taki będą stanowić osoby nieżyczliwe.
AM: Hejterów jest 19%, zaś biernych/niezdecydowanych 38%. I to są naprawdę zaskakujące i bardzo dobre wyniki. Nie ma tu większej różnicy między wsią a miastem. Co ciekawe, odsetek hejterów jest na podobnym poziomie, co w innych demokratycznych krajach. Różnice między wsią a miastem w Polsce widzimy w formie tej życzliwości czy zaangażowania. W miastach ludzie chętniej pójdą na marsz równości, wywieszą tęczową flagę. To szybki, prosty aktywizm, oparty na symbolice i niewymagający zaangażowania w relacje, rozmowy. Wieś stroni od takich aktywności, za to jest mocna w obszarze relacji właśnie. Tu rozmowa, dialog, bezpośrednie wsparcie osób LGBT+ jest dużym atutem.
MGK: Trzeci odcinek „Kolorów nadziei”, cyklu Waszych krótkich reportaży, dotyczy dziewczyn w spektrum autyzmu. Jego bohaterką jest Ewa/Ef Furgał z Fundacji Dziewczyny w Spektrum, która sama o sobie mówi, że ma ponad 40 lat, a nadal ma trudność z jednoznacznym określeniem swojej tożsamości płciowej. O autyzmie mówi się coraz więcej, w przedszkolach organizuje się z specjalny dzień poświęcony autyzmowi, kiedy wszyscy przychodzą ubrani na niebiesko. Ale dopiero z tego odcinka dowiedziałam się, że większość dziewczynek w spektrum to osoby homoseksualne albo osoby mające problem z jednoznacznym określeniem swojej tożsamości płciowej. Ewa Furgał mówi „[…] wtedy myślałam, że jedynym rozwiązaniem jest samobójstwo”. To także wstrząsające wyznanie, szczególnie, że w Polsce wskaźnik samobójstw dzieci i młodzieży jest na drugim miejscu na tle krajów Unii, zaś wskaźnik samobójstw mężczyzn najwyższy w UE. Jak oceniasz stan psychiczny i sytuację osób LGBT+ w Polsce, a szczególnie tych mieszkających w mniejszych miejscowościach?
Badania Kampanii Przeciw Homofobii mówią, że ¾ nastolatków z grupy LGBT+ ma myśli samobójcze. Wiele osób podejmuje takie próby, wiele z nich jest „udanych”. Wiemy tylko o garstce, tam gdzie media samobójstwa nagłośniły: Dominik, Kacper, Michał. To są sytuacje, które nigdy w Polsce nie powinny się wydarzyć. Tu nakładają się różne kryzysy – kryzys polskiej psychiatrii dziecięcej, nieświadomość, nieuważność, niewiedza rodziców i systemowa homo- oraz transfobia niestety.
Sytuacje, kiedy ważne osoby w państwie publicznie szydzą z całych grup społecznych, tym samym otwierają drzwi kampanii nienawiści. Stąd już o krok od fizycznej przemocy. Mnóstwo dzieci narażonych jest na brak systemu wsparcia, nie tylko tych homoseksualnych. Ale dodatkowo homofobia, hejt, przemoc, wyśmiewanie wrzuca te dzieci w sytuację, z której nie widzą dla siebie ratunku.
MGK: Skąd ta homofobia? Przecież homoseksualnością, transpłciowością nie można się zarazić?
AM: Nie, nie można. To po prostu argument, za którym stoi brak wiedzy. Nauka jest zgodna: homoseksualna orientacja czy transpłciowość to naturalne warianty rozwoju człowieka. Homoseksualność, transpłciowość to nie są schorzenia, zaburzenia ani choroby. Z badań wynika, że w każdym społeczeństwie średnio od 5 do 10 procent populacji to osoby LGBT+. Czyli w Polsce jest ok. 2 milionów gejów, lesbijek, osób bi- i transpłciowych.
Fałszywe jest przekonanie, że to jakaś moda, sposób na życie, albo fanaberia w stylu „dziś będę dziewczyną, a jutro chłopakiem”. Tranzycja, czyli korekta płci to proces, który może mieć różne wymiary: od prośby wyrażonej do otoczenia, by używać imienia czy zaimków, z jakimi dana osoba się utożsamia, przez zmianę ubioru, fryzury, interwencję hormonalną, operacje chirurgiczne, czy zmianę danych w dowodzie. Nikt dla fanaberii, mody nie poddaje się takim operacjom. Za tym stoi po prostu potrzeba życia w zgodzie ze sobą, pragnienie uzgodnienia ciała, danych czy ekspresji z tym, kim naprawdę jesteśmy.
MGK: Sceptyk powie: „no dobrze, ale po co od razu się z tym obnosić? Po co te parady? Trzymać się za rękę mogą w domu, nie muszą promować swojej homoseksualności”. Co wtedy odpowiadasz?
AM: Odpowiadam, że żaden ruch praw człowieka nie wywalczył niczego siedzeniem w domu na kanapie. Za argumentem „po co się obnosić” stoi zresztą ukryta homofobia. Osoba taka mówi nam: toleruję was, ale nie chcę na was patrzeć. Wyrażam zgodę na wasze istnienie, o ile nie będziecie chodzić po ulicy. To żadne wsparcie i żadna akceptacja. Pytam też taką osobę, czy chciałaby pojechać na karnawał w Rio. 99% osób opowiada, że tak. Wtedy pytam czym karnawał, z mocną ekspresją cielesności, zabawy i tańca różni się od Parady? A to różni się tym, że nie nazywa się Paradą Równości. Tyle. Na marginesie dodam, że w wielu paradach i marszach w Polsce szłam i gołe ciała mogłabym policzyć na palcach obu rąk. Nasze tęczowe marsze to z reguły miłe pikniki rodzinne. Dla młodej osoby LGBT+ w małego miasta marsz równości jest często jedyną okazją w roku, by w sposób bezpieczny i normalny przejść przez ulice swojego miasta z ukochaną osobą za rękę. Poczuć się, że wreszcie jest się u siebie. A co do argumentu o promowaniu homoseksualności… no cóż… zapytam – jaką strategię promocyjną musiałabym zastosować by zmienić twoją orientację? Wystarczy zadać sobie to pytanie w głowie.
MGK: W czwartym odcinku „Kolorów nadziei” poznajemy Marię Jaszczyk, emerytowaną nauczycielkę, wiejską liderkę z maleńkiej popegeerowskiej wioski Nowiny, która mówi: „Fundusz dla Odmiany zmienił moje patrzenie na świat”. Opowiesz o Funduszu dla Odmiany oraz o projektach, szczególnie tych na obszarach wiejskich?
AM: Każdy projekt zostaje w moim sercu. Kiedy zakładaliśmy Fundusz w 2019 roku, marzyliśmy by docierać głównie do małych miast i wsi. W dużych miastach ta zmiana postaw wobec osób LGBT+ już nastąpiła, ale w metropoliach mieszka zaledwie 20% Polek i Polaków. Żadna organizacja LGBT+ nie ma możliwości działania w każdym regionie, ale wiedziałyśmy, że jest wiele osób poza dużymi miastami, które są gotowe na zaangażowanie. Te osoby są ambasadorami naszych spraw. Dajemy im to co potrzebne – naszą obecność, wiedzę, wsparcie, a w ramach grantów – pieniądze na działania.
Okazało się, że wsparcie, poczucie, że nie są sami jest dla tych osób najważniejsze. W naszych badaniach zapytałyśmy osoby życzliwe osobom LGBT+, ile jest ich zdaniem osób takich jak one. Odpowiadali, że pewnie 5-10%. Wiemy już, że jest ich czterokrotnie więcej. Ale ta samoocena mówi wiele o poczuciu samotności i strachu przed wszechobecną homofobią.
Nasze projekty na obszarach wiejskich nie są spektakularne. To głównie spotkania, rozmowy, wspólne warsztaty. Nie jadę tam z założeniem, że będę kogoś uczyć, pouczać. Spotykamy się z kobietami z KGW, ze strażakami, z ludźmi z tzw. stref wolnych od LGBT. Jedną z naszych liderek jest właśnie Maria Jaszczyk, która zmieniła swoje spojrzenie na osoby LGBT+ dopiero w wieku 60 lat, kiedy okazało się, że jej przyjaciel jest gejem.
Bardzo cenne dla nas było spotkanie we wsi Wygnanka na pograniczu Podlasia i Lubelszczyzny, w dość jednolitej społeczności, głosującej niekoniecznie na partie polityczne życzliwe LGBT+. Rozmawiałyśmy o wszystkim – o migrantach na granicy, o aborcji, o Kościele Katolickim, o wykluczeniu transportowym. Słowem – o problemach wsi, położonych z dala od dużych aglomeracji. Wyjeżdżając z Wygnanki usłyszałam „dobrze że przyjechaliście, bo opowiadają o was straszne głupoty w TVP”.
Do tej pory udzieliliśmy ponad 40 grantów. Jesienią ruszamy z kolejnymi konkursami. Zapraszam, szczególnie liderki i liderów z małych miejscowości.
AM: Na swoim FB napisałaś „Historie odmieniania wsi dla osób LGBT+ są zawsze najbardziej poruszające. Kiedy opowiadamy światu o tym, czym zajmuje się Fundusz, ludzie przecierają oczy ze zdumienia. W miasteczku równości podczas warszawskiej Parady, w strefie NGO na Openerze, ludzie chcieli słuchać przede wszystkim o polskiej wsi. Będę z Wami szczera – nie zliczę ile osób popłakało się słuchając o pracy Marysi, Krysi czy Krzyśka”. Ludzie chcą słuchać o polskiej wsi. Dlaczego? Rozwiniesz ten temat?
AM: Ludzie w miastach mają dość ugruntowane, złe wyobrażenia o wsi. Myślą, że wieś jest konserwatywna, zamknięta i zacofana. Ale to przecież kompletny mit i jak pokazujemy ludziom, co się dzieje na wsiach, to przecierają oczy ze zdumienia. Inicjatywy takie jak nasze budzą podziw i zainteresowanie. Dostaję pytania: „Jak Was tam przyjmują, nie boicie się?”. My „rozpuszczamy” mity o polskiej wsi po prostu. Wieś wcale nie jest wykluczająca, bo ma swoje „supermoce”.
Relacje są ważne, głębokie i cenione. Czasem dostaję pytania czy te inicjatywy z Funduszu dla Odmiany przeprowadził ktoś, kto sprowadził się na wieś z miasta. Otóż nie. To zazwyczaj są ludzie urodzeni i wychowani na wsi, żyjący w niej całe życie, jak właśnie Maria Jaszczyk. Bliskie jest mi motto Szkoły Liderów o „zszywaniu Polski”. Czuję, że to właśnie w Funduszu robimy.
MGK: tym bardziej, że Polska rozrywana jest przez rosyjski aparat dezinformacji i propagandy. Rosyjscy trolle aktywni w sieci polaryzują Polaków nie tylko w kwestii szczepień, wojny w Ukrainie, ale również takich kwestii jak 5G czy społeczność LGBT właśnie. Czujesz/widzisz ten rosyjski hejt?
AM: Absolutnie tak. To jest potężna machina zasilana przez potężne pieniądze. I jest to element większego ogólnoświatowego ruchu, który dąży do tego, by uczynić z państw demokratycznych fundamentalistyczne autokracje. Rosja jest na tym polu szczególnie aktywna i mistrzowsko używa nowych technologii do wojny o nasze dusze. Dlatego dość dawno temu odpuściłam sobie dyskutowanie w komentarzach na Facebooku. Zrozumiałam, że szkoda mojej energii. Nie dość, że hejtera nie przekonam, to najpewniej dyskutuję albo ze sztuczną inteligencją albo opłaconym przez Kreml służbistą. Wolę włożyć tę energię w spotkanie z Kołem Gospodyń Wiejskich.
MGK: Wasz cykl krótkich reportaży nosi nazwę „Kolory nadziei”. Twoja Fundacja nosi nazwę Fundusz dla Odmiany. Rozumiem, że masz nadzieję na odmianę. Jaką odmianę? Jakiej przyszłości chciałabyś dla nas wszystkich?
AM: Nam się marzy, by każda osoba w Polsce, niezależnie gdzie mieszka, gdzie toczy się jej życie, czuła się u siebie. Poczucie „bycia u siebie” ma różne wymiary. Nie chcę, by ludzie musieli wyjeżdżać ze swoich społeczności ze względu na homoseksualność lub transpłciowość, by rozpadały się więzi rodzinne i przyjacielskie. Nie chcę by ktokolwiek musiał się ukrywać, bać się hejtu, przemocy. Chcę byśmy bezpiecznie czuli się w szkole, u lekarza i w pracy.
Pracując na rzecz społeczności LGBT+ pracujemy tak naprawdę na rzecz wszystkich grup mniejszościowych. Lub ujmując inaczej – pracujemy na rzecz różnorodności. Wszyscy w jakiś sposób różnimy się i jeśli nie chcemy się w naszym kraju pozabijać, a wszyscy jakoś tęsknimy za poczuciem wspólnoty, to musimy pogrzebać w pokładach naszej życzliwości i empatii.
Wtedy będzie nam lepiej, jakość naszego życia, poczucie bezpieczeństwa będą wyższe. Hejtu dziś w Polsce nie brakuje, na wielu polach. Ale hejter też może paść ofiarą hejtu. A dziecko hejtera może urodzić się transpłciowe. Społeczności empatyczne, współpracujące, życzliwe sobie wzajemnie to społeczności silne, bezpieczne. Chyba wszystkim nam chodzi o to, by w takich społecznościach żyć?
MGK: polecisz kontakty, organizacje, może grupy w social mediach, gdzie młodzi ludzi – geje, lesbijki bądź osoby niepewne swojej tożsamości płciowej, oraz ich rodzice mogą otrzymać fachową wiedzę, wsparcie?
AM: To może zacznijmy od sytuacji kryzysowych. Bardzo polecam całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę: 116 111. Zapewniam, że osoby LGBT+ znajdą tam fachową pomoc. Dla rodziców zaś Fundacja przygotowała telefon: 800 100 100.
Osobom transpłciowym i niebinarnym polecam kontakt z Fundacją Trans-Fuzja czy nieformalną Grupą Nieustającej Pomocy. Na Facebooku funkcjonuje bardzo dużo grup samopomocowych. Jedna z nich jest grupa dla rodziców osób transpłciowych, którą założyła Ewelina Negowetti. Grupa jest zamknięta, ale wystarczy skontaktować się z Eweliną i poprosić o dołączenie.
Wszystkim osobom LGBT+ polecam kontakt z najbliższą lokalną grupą lub organizacją LGBT+, to nieocenione źródło informacji na temat wspierających terapeutów, lekarzy, nauczycieli. Niektóre organizacje, dzięki wsparciu samorządów lub darczyńców prowadzą wsparcie psychologiczne dla osób w kryzysie. Poza tym internet – ostatnie lata to wręcz wysyp różnych tęczowych inicjatyw, gdzie każda osoba znajdzie coś dla siebie. Ważne jedynie, by te informacje weryfikować. W sieci niestety nie brak też stron jawnie homo- czy transfobicznych.
Pamiętajcie proszę, że całe to wsparcie – jak zresztą w wielu innych obszarach – organizowane jest siłą aktywistów i aktywistek, bez wielkich budżetów, w sposób improwizowany, przy dramatycznej nieobecności państwa. A to znaczy, że jest go wciąż za mało, że osoby organizujące są nierzadko przemęczone i w tych partyzanckich warunkach musimy sobie radzić. Ale to się zmieni. Tylko musimy jeszcze trochę wytrzymać.
MGK: Dziękuję za rozmowę!
AM: Również dziękuję!
Aleksandra Muzińska -, współzałożycielka Funduszu Dla Odmiany, była współprzewodnicząca Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza.
Aleksandra sama o sobie: „Jako warszawianka wychowana w przyjaznym i akceptującym otoczeniu korzystam z pewnego zestawu przywilejów. Co prawda nie mogę wziąć ślubu z moją partnerką. Mam też silne poczucie, że nasza miłość i wzajemne zobowiązanie nie są widziane przez społeczeństwo. Jednak wspólnota rodzinna, przyjacielska i sąsiedzka robi wiele, aby chronić mnie przed homofobią każdego dnia.
Lata aktywizmu i spotkań z naszą społecznością uświadomiły mi, że my, osoby LGBT+, funkcjonujemy w różnych warunkach i dążymy do zmiany często w bardzo różnych od siebie wspólnotach. Jestem pełna podziwu dla wszystkich osób, które bez względu na osobistą – czasem bardzo trudną – sytuację, z odwagą i entuzjazmem angażują się w pracę na rzecz akceptacji osób LGBT+. Wiem, że w tej pracy brakuje wam często pieniędzy i wsparcia. Nasz Fundusz to zmieni”
Zapraszamy na https://www.facebook.com/funduszdlaodmiany, tu znajdziecie serię dokumentalną „Kolory nadziei”.