Bez wyzwolenia się z własnej skorupki, nic się nie uda. Rozmowa z Markiem Pietrzakiem, sołtysem wsi Gołogóra

Marek Pietrzak przyjechał do Gołogóry (gm. Polanów, woj. zachodniopomorskie) z Łodzi i został wybrany sołtysem. Opowiada o swoich działaniach, projektach, przeszkodach i sukcesach.

Czy mógłbyś opowiedzieć coś o sobie? Co sprawiło, że zacząłeś działać społecznie?

Urodziłem się w Łodzi ponad kopę lat temu. Od 2000 roku przyjeżdżałem do Gołogóry, skąd pochodzi moja partnerka. Od siedmiu lat mieszkam już tu na stałe. Zostałem bardzo dobrze przyjęty. Potraktowano mnie jak swojego i nie mam takiego poczucia, że jestem tu obcy. Zawodowo jestem związany z technologiami internetowymi. W Łodzi miałem kilka sklepów komputerowych oraz pracowałem dla dużej firmy internetowej. Skąd u mnie chęć działania społecznego? Może z tego, że kiedy w Polsce panował komunizm, to ja czułem się obywatelem świata. W związku z moją ówczesną działalnością -pracą akustyka – mogłem podróżować z zespołami i kabaretami. Jeździłem do krajów bloku wschodniego, ale również trafiały się wyjazdy do RFN- u. Stąd było we mnie mocno zakorzenione poczucie wolności.


Marek Pietrzak, sołtys wsi Gołogóra.

W Polsce po 1989 roku zaczęliśmy kształtować społeczeństwo obywatelskie, poczułem wielką ulgę. Natomiast w tej chwili czuję, że przez ostatnie 7 lat to wszystko jest mi odbierane. Niektórzy uważają, że żyje się lepiej, a ja faktycznie w głębi duszy czuję się niewolnikiem, bo widzę wokół wiele rzeczy, które są przeciwne moim przekonaniom.

 

Jak wyglądał pierwszy projekt, który przeprowadziłeś?

W latach dwutysięcznych było tu dużo młodzieży. Działała fajna świetlica, ale i tak większość osób spotykała się na przystanku.

Skrzyknąłem mieszkańców i w ramach programu „Działaj Lokalnie” stworzyliśmy wiatę z miejscem na ognisko. Tytuł tego projektu brzmiał „Kącik nadziei młodych”. Założenie było takie, żeby zaangażować w działania młodych ludzi. To oni grali pierwsze skrzypce – budowali pod naszym nadzorem, a później dostali klucze. Było wiele obaw szczególnie ze strony starszych ludzi, że obiekt zostanie zdemolowany. Okazało się, że skoro młodzież przy tym pracowała, to szanuje swoją pracę. Nic nie zostało zniszczone. Wiata stała się miejscem spotkań mieszkańców i działa do dziś.

Następnie, z budżetu obywatelskiego zorganizowaliśmy zewnętrzną siłownię wiejską, która bardzo dobrze funkcjonuje. Podczas pandemii udało nam się zorganizować projekt ze Społecznika – kupiliśmy ławeczki i zrobiliśmy nasadzenia wokół stawu.

 

W jaki sposób realizujecie projekty, czy macie jakieś stowarzyszenie?

Większość rzeczy robimy jako grupy nieformalne. Wiadomo, że w środowisku wiejskim wszystko odbywa się na zasadzie rozmów. Jeśli masz jakiś pomysł i jest on jest fajny, to po prostu go realizujemy, czyli szukamy jakichś programów, żeby można było go sfinansować i to działa.

Co do stowarzyszenia to mam mieszane uczucia. Proces decyzyjny jest w tym przypadku czasochłonny. Kiedy przyjechałem tu pierwszy raz, to założyłem Stowarzyszenie Aktywna Gołogóra. Był zapał. Organizowaliśmy różne imprezy, m. in. dożynki. W tym czasie przyjeżdżałem do Gołogóry tylko dwa, trzy razy w roku. Kiedy mnie nie było, wszystko zaczęło siadać, uciekać i w końcu się rozsypało.

Później kiedy już tu zamieszkałem w 2018 roku, powstawały u nas koła gospodyń wiejskich. Pomyślałem sobie, że to będzie koło zamachowe do funduszy dla sołectwa. Jako sołectwo nie możemy występować o fundusze, a KGW może to robić. Rzeczywiście, koło udało się założyć. Zorganizowaliśmy wspólnie kilka imprez m. in. „Spotkania kulinarne dla sąsiadów” – bardzo fajne wydarzenie, które niestety przerwała pandemia. W spotkaniu wzięło udział przeszło 80 osób i do rana dobrze się bawiliśmy.

Po jakimś czasie większość osób z KGW zaczęła organizować działania głównie dla własnych potrzeb a nie dla lokalnej społeczności. Wtedy poczułem pewną niezręczność, bo jako sołtys powinienem działać dla wszystkich, dla całej społeczności, a nie dla wybranej grupy i w rezultacie wyłączyłem się z tego. Zrezygnowałem z funkcji, którą tam pełniłem.

Koło żyje dalej swoim życiem, ale wioska jako taka nie ma z tego dużych korzyści. Być może jest to też jakaś moja wina, bo nie zapanowałem nad tym, ale takie jest życie. Nie wszystkie projekty wychodzą. Ale wydaje mi się, że może uratowałem kilka innych KGW, przekazując im wskazówki, wynikające z mojego doświadczenia. Tamci ludzie zrozumieli, że koło jest częścią wioski – nie działa tylko dla siebie.

 

Kto twoim zdaniem wprowadza zmiany na wsi?

Z tego co zauważyłem, to większość zmian wprowadzanych w wioskach, takich jak nasza, powstaje z  inicjatywy osób, które przyjeżdżają. Osoby z zewnątrz mają inną perspektywę. Wiem to z własnego doświadczenia. Kiedy tu przyjechałem, byłem bardzo aktywny. Jeździłem, oglądałem – wszystko było dla mnie ciekawe. Ostatnio nawet nie chodzę do lasu, chociaż sam mieszkam prawie w lesie.

 

Czy w Gołogórze korzystacie z funduszu sołeckiego?

Niestety nie. Prośby o jego wyodrębnienie są cały czas odrzucane. Argumenty przeciwko funduszowi są różnego rodzaju. Sołtysi obawiają się, że jeśli będziemy mieli budżet sołecki, to sami będziemy za wszystko płacić. Rozumiem poniekąd pogląd burmistrza – łatwiej wydaje się więcej pieniędzy na jeden konkretny projekt, niż rozmienia tę kwotę na drobne. Łatwej jest wybudować świetlicę w jednej z miejscowości, bo tam na pewno ludzie będą z tego zadowoleni, ale już pozostali mieszkańcy gminy nie do końca.

Niestety nadal pośród moich włodarzy są jakieś opory, co do wyodrębnienia funduszu sołeckiego. W pewnym sensie to rozumiem. W środowisku, gdzie decyzje podejmuje się odgórnie, światli sołtysi są w pewnym sensie zagrożeniem, bo decydenci muszą liczyć się z ich zdaniem. Myślę, że kropla drąży skałę i w końcu mi się to uda. Może już w  przyszłym roku fundusz sołecki zostanie u nas wyodrębniony.

 

Wyodrębnienie funduszu sołeckiego może być pierwszym krokiem do poważniejszych działań – do powstania strategii rozwoju wsi.

Już mam opracowane podstawowe elementy strategii rozwoju naszej wsi. Jestem też po rozmowach z niektórymi mieszkańcami. W sierpniu planujemy kolejne spotkanie wiejskie, gdzie chciałbym je przedstawić mieszkańcom.

Chciałbym zacząć organizować spotkania z mieszkańcami na zoomie, ponieważ po pandemii z takimi spotkaniami w realnym świecie jest ciężko. Przedtem więcej osób na nie przychodziło. W tej chwili przez pandemię trochę się ludzie do tego przyzwyczaili i wyizolowali się. Kiedyś, żeby się czegoś dowiedzieć na temat życia innych ludzi, trzeba było wyjść na ławeczkę, porozmawiać popytać. W tej chwili to już jest niepotrzebne – po wejściu na Facebooka wszystko widać.

 

Mógłbyś powiedzieć, co to jest właściwie strategia rozwoju wsi?

Taka strategia zajmuje się głównie określeniem kierunku, w jakim powinniśmy się rozwijać, w jakim powinniśmy podążać. Pierwszą rzeczą jest zrobienie inwentaryzacji tego, co posiadamy, zarówno jeśli chodzi o infrastrukturę, jak i kapitał ludzki i społeczny.

To jest w pewnym sensie powrót do korzeni a jednocześnie spojrzenie w przyszłość. Co zrobić, żeby nam wspólnie żyło się tu lepiej? Zachęcić ludzi do refleksji, że żyjemy we wspólnocie, i że od tego nie da się oddalić, bo i tak sąsiada zawsze będziemy mieli z jednej i z drugiej strony. Łatwiej się żyje, jeśli stosunki sąsiedzkie są dobre niż wtedy, kiedy wszystko jest zaognione.

Przede wszystkim chodzi o to, żeby nakłonić ludzi do rozmów. Jestem zdania, że wszelkiego rodzaju konflikty można rozwiązać za pomocą rozmów. Tylko trzeba rozmawiać i trzeba się wyzbyć poczucia przemilczania. Myślimy często o wielu rzeczach, ale nic na ten temat nie mówimy. Często, ktoś usłyszy coś od kogoś i to staje się jakimś argumentem, ale to nie musi być argument prawdziwy. Może to być jakaś plotka, która gdzieś funkcjonuje. W środowiskach wiejskich plotka była i jest podstawowym elementem komunikacji i to nie jest dobra sytuacja. Często mówię ludziom, że nie rozmawiajmy o kimś, kogo z nami nie ma. Rozmawiamy razem z nim. Porozmawiajmy wspólnie i w ten sposób może znajdziemy jakieś rozwiązanie. Dobrze obrazuje to anegdota mówiąca, że gdyby wszyscy przyszli na zebranie wiejskie, to nie byłoby o czym rozmawiać.

Wracając do strategii, to główną metodą jej powstawania jest właśnie rozmowa, gdzie określamy nasze zasoby i omawiamy nasze możliwości. Później to trzeba wszystko spisać, wtedy nasze ustalenia się nie rozmywają.
W naszym przypadku wszystkie elementy infrastruktury już są, więc nie mielibyśmy nawet o co wnioskować.

Kiedy jednak patrzę na działania innych sołtysów z innych środowisk, to się okazuje, że nawet w takim świecie, gdzie wszystko jest, można zorganizować następne elementy.

Może przydałby się basen albo wesołe miasteczko, ale są to raczej tematy nie do zrealizowania. Za to mamy świetlicę, plac zabaw, który będziemy rewitalizować, bo w tej chwili jest wyłączony z użytku.

W Gołogórze nie ma w tej chwili wielu dzieci, które mogłyby korzystać z takiego placu. W wiosce jest ich tylko sześcioro, ale taka infrastruktura powinna być. Po pierwsze jest zachętą dla kolejnych pokoleń. Po wtóre – przyjeżdżają tu często na weekendy dzieci byłych naszych mieszkańców. Na pewno jakiś nowy plac zabaw powinien powstać.

 

Czyli strategia rozwoju wsi jest pewną ideą, wokół której można później pracować.

Tak, powstają pewne zręby jakichś konkretnych tematów, które są do zrealizowania. No i łatwiej wtedy zachęcić innych do działania, bo skoro mamy już coś konkretnego zaplanowane, ludzie sami o tym decydowali, to trudniej będzie się z tego wycofać.

Jeśli ktoś przejechał tu 10 lat temu, to teraz zauważy olbrzymi postęp. Place, drzewka, ciągle powstaje nowa infrastruktura, tylko dla mnie, to nie ma nic wspólnego z demokracją. Te wszystkie decyzje, które są podejmowane, powstają u góry – u włodarzy. Cały czas toczę z nimi jakiś konflikt. Zawsze się jakoś porozumiewamy, ale jest różnica zdań. Ja uważam, że podstawą demokracji jest społeczeństwo obywatelskie i wszystkie decyzje powinny być podejmowane oddolnie – o wszystkim powinni decydować ludzie – mieszkańcy.

Problem jest taki, że ludzie czasami sami nie wiedzą, czego mogliby chcieć. Bo ten element pomysłowości, decyzyjności został uśpiony poprzez działanie władz, które narzucają pomysły i rozwiązania. Skoro wszystko mamy zaplanowane, to po co mamy myśleć o czymś innym, nowym. Tworzy się stagnacja i niewiara we własne siły i możliwości.

 

Mówiłeś, że  pozyskujecie środki od różnych organizacji, na przykład w ramach programu Działaj Lokalnie, czy programów Towarzystwa Inicjatyw Twórczych 'ę’. A czy macie jakieś kontakty z lokalnym biznesem, czy pozyskujecie od nich środki na działania społeczne? Czy lokalni biznesmeni włączają się jakoś w wasze działania na rzecz społeczności?

Kiedy istniała jeszcze moja firma, to inwestowała jakieś środki w projekty. Obecnie, niestety w naszej okolicy nie mamy jakiegoś konkretnego środowiska biznesowego. Przez jakiś okres mieliśmy wsparcie  od firmy Emitel. Na naszym terenie stoi duża antena Emitela. To jest taki punkt orientacyjny, duża, ponad 200 metrowa antena telewizyjna, którą widać z daleka. Po tym poznaje się, że to jest Gołogóra. Właśnie z Emitela przez jakiś okres dostawaliśmy wsparcie dla naszych projektów, m. in. zafundowali paczki dla dzieci na gwiazdkę. Niestety od 3 lat ten kontakt się urwał, od kiedy w firmie zmienił się zarząd.

Oprócz tego nie ma tu żadnego przemysłu, jedynie drobne przedsięwzięcia typu sklep. Oczywiście przy okazji różnych imprez korzystamy z takiego sponsoringu – dostajemy napoje czy jakieś produkty spożywcze.
Firmy w tej chwili też borykają się z problemami, aby móc funkcjonować.  W tej chwili wszyscy mają bardzo ograniczone środki. Własne dlatego występujemy o środki do fundacji.

Oczywiście działając w ramach stowarzyszenia wszystko jest łatwiejsze. Jako sołectwo musimy współpracować z jakąś organizacją wspierającą. Musimy zawsze taką znaleźć, żeby przez nią otrzymać i rozliczyć fundusze na projekt. Natomiast, łatwiej się zarządza w takiej małej grupie nieformalnej. Proces decyzyjny zajmuje mniej czasu.

Mam w zanadrzu pomysł na organizację stowarzyszenia zwykłego Klubu Przyjaciół Gołogóry. Już jesteśmy po rozmowach z mieszkańcami, wielu z nich ten pomysł się podoba. Jeśli ono powstanie, to będziemy mogli przez nie rozliczać nasze dotacje na lokalne projekty. Stowarzyszenie zwykłe ma to do siebie, że nie ma osobowości prawnej i nie wszystkie instytucje współpracują z takimi stowarzyszeniami. Ale w takim wypadku proces decyzyjny jest mniej skomplikowany.

Jeśli stowarzyszenie zajmuje się jakimś jednym tematem, to wtedy jest łatwiej, wtedy wszyscy mają ten sam wspólny cel. W takim środowisku jak nasze, gdy każdy ma inny cel – nie jest to łatwe.

Te grupy nieformalne, w ramach których działamy zawsze działają w podobnym składzie. W 80% są to te same osoby, które to robią. W moim przypadku grupy nieformalne się sprawdzają i dopóki to będzie mogło w jakiś sposób funkcjonować, przynosić korzyść społeczności, będę to ciągnął.

 

Co w tej chwili robicie i co planujecie na przyszłość?

W ostatnim czasie skupiliśmy się na projekcie Towarzystwa Inicjatyw twórczych 'ę’. Chcemy zorganizować serię spotkań z mieszkańcami, głównie z seniorami, po to żeby uzyskać od nich wiedzę, jak Gołogóra wyglądała w czasach, kiedy oni tu przyjechali. Mało już jest ludzi, którzy przyjechali tu po wojnie i jeszcze żyją.

Musimy zdawać sobie z tego sprawę, że historia takich miejscowości jak Gołogóra zaczyna się w 1945 roku. Wszyscy mieszkańcy to ludzie napływowi. Wygląda to zupełnie inaczej niż na przykład w środkowej Polsce, gdzie mieszkańcy żyją z dziada pradziada.

Wiele obiektów, które zastano tutaj po przyjeździe, do dzisiaj funkcjonuje, ale zmieniło swoje przeznaczenie. Na przykład szkoła, która tu jeszcze funkcjonowała w latach 60. w tej chwili jest w rękach prywatnych. W budynku, w którym kiedyś była hydrofornia, obecnie mieści się kościół.
W ramach projektu chcielibyśmy te wszystkie budynki zewidencjonować. Projekt nosi tytuł „Interaktywny przewodnik po sołectwie Gołogóra”.

Chcemy na każdym takim budynku umieścić informację, co tutaj było przedtem. Do tego celu chcemy użyć QR kodów, które będą kierowały do strony internetowej. Na stronie sołectwa chcemy wydzielić miejsce, gdzie ten interaktywny przewodnik będzie opublikowany.

 

Czyli projekt jest skierowany do turystów?

Projekt jest skierowany głównie do turystów, ale każdy projekt, który realizujemy ma swój cel a celem tego projektu jest przede wszystkim pobudzenie mieszkańców do rozmów i do działania.

Zaprosimy do projektu 18 seniorów, z którymi będziemy przeprowadzali wywiady dokumentowane zarówno w formie wideo jak i audio. Założenie jest takie, żeby ten przewodnik powstał na podstawie rozmów z mieszkańcami.

Planujemy przeprowadzić 4 spotkania. Do udziału w nich zaprosimy też młode osoby, które będą mogły spytać się naszych seniorów o interesujące ich rzeczy. Ten cel – działanie międzypokoleniowe jest najważniejszy w naszym projekcie.

Efektem tej inicjatywy będzie powstanie interaktywnego przewodnika. Skorzystają z niego i mieszkańcy i turyści. Drugim efektem projektu będzie poszerzenie kompetencji cyfrowych seniorów poprzez poznanie technologii QR kodów, która jest szeroko wykorzystywana, jakkolwiek mało znana pośród naszych mieszkańców. Temat spodobał się również naszym włodarzom. Instytucją wspierającą jest nasz Polanowski Ośrodek Kultury.

Do konkursu zgłoszono ponad 200 projektów. Z nich wybrano 24, wśród nich jest też nasz projekt. Z tych 24 – 21 będzie realizowanych. Mam nadzieję, że nasz będzie wśród nich. Natomiast temat jest na tyle nośny i tak już się w niego zaangażowaliśmy, że nawet, odpukać, jeśli nie dostaniemy tych środków i tak będziemy go realizować.

Przewodnik możemy opublikować na moim serwerze. Z technicznego punktu widzenia nie będzie problemów, natomiast pieniądze by się na pewno przydały na przykład na spotkania z ludźmi.

W tej chwili wszystko dużo kosztuje i zorganizowanie nawet jednego spotkania wymaga jakichś środków. Oczywiście często robimy takie spotkania koszykowe, gdzie każdy coś przynosi ze sobą, ale wydaje mi się, że skoro zapraszamy ludzi, to powinniśmy ich ugościć.

 

Jaka pomoc jest najbardziej potrzebna dla takiego sołectwa jak wasze ze strony większych organizacji?

Dla mnie najważniejszą rzeczą w tej chwili jest edukacja sołtysów. Dzięki współpracy z Fundacją Wspomagania Wsi czy z Fundacją Batorego poznałem bardzo wielu fajnych ludzi, inspirujące środowiska i zrzeszenia sołtysów.

U nas pomimo tego, że działa Stowarzyszenie Sołtysów, to organizuje ono głównie wycieczki i inne tego typu aktywności. Ja staram się ich nakłonić do inwestowania w wiedzę. Idzie to wolno, ale do przodu. Jest już kilku sołtysów z naszej gminy, którzy rozumieją, że konkretna wiedza i korzystanie z doświadczeń innych przynoszą efekty.

Pomocne na pewno są właśnie takie działania, jak trzydniowe spotkanie, w ramach programu Towarzystwa Inicjatyw Twórczych ę, kiedy to opiekunowie wybranych projektów zostali zaproszeni do Warszawy. Mieliśmy tam możliwość porozmawiać między sobą o naszych projektach. Odbyły się również warsztaty szkoleniowe z elementami marketingu. Uczono nas, w jaki sposób informować ludzi, w jaki sposób realizować pewne rzeczy, zwracano również uwagę na aspekty formalne prowadzenia projektów, jakie muszą być spełnione, żeby projekt uzyskał wsparcie. To były bardzo fajne 3 dni. Poznałem wiele ciekawych osób, z którymi mogłem się porozumieć i podzielić doświadczeniami.

 

Czyli dobrą pomocą byłaby organizacja takich spotkań z elementami edukacyjnymi.

Podobnie wyglądało spotkanie sołtysów w Smardzewicach, które organizowała Fundacja Wspomagania Wsi, jak również Spotkanie Organizacji Działających na Obszarach Wiejskich, które w tym roku odbyło się w Starych Jabłonkach. Wszystkie spotkania były podobne do siebie – bardzo pozytywne.

Można spotkać się z grupą ludzi, która zorientowana jest na konkretne tematy. Tam pośród grupy sołtysów wszyscy mamy jakieś konkretne spojrzenie i własne doświadczenia. Cały czas korzystam z tych doświadczeń, z rozmów z tymi ludźmi. Cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt, głównie za pomocą mediów społecznościowych. Grupa funkcjonuje na Facebooku, każdy pokazuje, co się dzieje w różnych sołectwach.

Dla mnie to jest również o tyle cenne, że mogę pokazać naszym ludziom, że nie musi być stagnacji, że można robić pewne rzeczy inaczej i że można czerpać pełnymi garściami z doświadczeń innych. Również podczas rozmów z burmistrzem, czy z osobami decyzyjnymi, kiedy namawiam, aby na przykład zorganizować u nas spotkania szkoleniowe dla sołtysów. Sam ich doświadczyłem, więc mogę z pełną odpowiedzialnością je rekomendować.

Potrzebne są również warsztaty. Korzystałem z wielu różnego rodzaju szkoleń, ale na ogół były to szkolenia, gdzie uczestnik siedzi i słucha. Natomiast od momentu, kiedy pojawiłem się na warsztatach w Łowiczu i zacząłem funkcjonować w tamtejszym systemie, bardzo mnie to przekonało do tego typu działalności i trzymam się tego rękami i nogami. Również polecam każdemu tę formę szkoleń warsztatowych, bo tylko w ten sposób można przełamując własne opory – rozwinąć się.

Szkolenia mają to do siebie, że owszem przyjmujemy wiedzę do siebie, ale nie mając możliwości doświadczenia na sobie pewnych rzeczy, nie rozwijamy się. Mamy pewne swoje ograniczenia. W przypadku działań warsztatowych, pracując w grupie jesteśmy zmuszeni do tego, żeby przełamywać własne opory. W taki sposób się otwieramy i pokonujemy te bariery.

Ja bardzo lubię takie doświadczenia, kiedy na początku czegoś nie potrafię i normalnie bym tego nie zrealizował, ale w grupie nie wypada się schować, czy uciec, człowiek przełamuje się i robi to. Ta energia grupy pomaga w rozwoju i przełamywaniu własnych ograniczeń. Nawet same rozmowy, czy wystąpienia publiczne powodują, że człowiek swobodnie się wypowiada – bez stresu.

Ja sam organizowałem szkolenia dla 200, 300 osób dla mojej firmy, ale dopiero w Łowiczu osiągnąłem to, że mogę rozmawiać z różnymi ludźmi, już bez żadnej tremy czy blokady wewnętrznej. Oczywiście element takiego stresu zawsze występuje, nie ucieknie się od tego, ale zauważyłem, że nawet sam występując publicznie przed większą grupą, nie widzę tej grupy. Mogę normalnie rozmawiać, koncentruję się na jednej osobie i rozmawiam tak, jak z tobą w tej chwili.

To nieocenione doświadczenia, bez których trudno byłoby funkcjonować. Działania takie, jak warsztaty w Łowiczu wspierają zarówno rozwój osobisty jak i liderski.

Mam olbrzymi nierozwiązany problem. Mam tutaj ludzi, którzy mogliby wspomóc rozwój społeczności – fajni, młodzi, inteligentni. Namawiam ich, żeby pojechali ze mną do Łowicza, ale osoby te są tak zamknięte w sobie, że nie decydują się na taki wyjazd i przełamanie tych barier. Kompleksy powodują to, że ludzie są bardzo pozamykani.

Winię za to decydentów, którzy sami chcą o wszystkim decydować, wszystko ludziom dać i w ten sposób zabijają inicjatywę lokalną.

 

Czyli tym, co przeszkadza jest narzucanie koncepcji i sposobu działania z góry?

To bardzo przeszkadza. To potrafi zabić inicjatywę na długi czas, nawet na pokolenia. Te osoby dla mnie są stracone i bardzo ciężko jest je pobudzić do działań. Szczególnie moich rówieśników, którzy jeszcze nie działają, a młodszym trzeba pokazać, jak to wszystko wygląda.

Wy jako organizacja też doskonale zdajecie sobie sprawę, że jest to problem. Wydawałoby się, że organizując takie fajne inicjatywy nabór na nie będzie bardzo prosty, ale bardzo często okazuje się, że nawet te 16 osób, które przyjeżdżają na warsztaty do Łowicza, niejednokrotnie ciężko jest zwerbować.

Jest jeszcze jedno zagrożenie, o którym chciałem powiedzieć. Wśród ludzi, którzy już jakoś funkcjonują w tych trybikach, jest większa chęć codziennej współpracy z tymi aktywnymi, niż powrót  do siebie i ciągnięcie za uszy tych, którzy jeszcze tego nie doświadczyli.

Sam się często nad tym zastanawiam, czy jest sens tych ludzi wyłapywać? Wolę czasami tę swoją energię spożytkować na kontakty z ludźmi nowo poznanymi, na rozmowy o działaniach, niż zastanawiać się nad tymi ludźmi, którzy tutaj są i nie chcą się zaangażować.

Z drugiej strony daje sobie za chwilę po łapach, bo przecież ja tu mieszkam i muszę jakoś funkcjonować. Nigdy nie mówię, że będę tu zawsze, bo ja już mieszkałem w wielu miejscach i zawsze czułem się dobrze. Dla mnie aklimatyzacja to jest kwestia jednego, dwóch dni. Wszędzie znajduję się dosyć dobrze. Mieszkałem już w wielu dużych miastach. Wioska jako miejsce zamieszkania dla mnie jest nowością.

Najgorzej zawsze znosiłem takie małe miejscowości, jak na przykład Polanów, zawsze wydawało mi się, że zupełnie nie ma tam żadnych perspektyw. Podobnie myślałem o Uniejowie czy Poddębicach, a w tej chwili to są prawie metropolie. Od kiedy tam wypłynęły ciepłe źródła, to się okazało, że zarówno Uniejów, jak i Poddębice żyją sobie jak pączki w maśle. Karpacz też wydawał mi się kiedyś taką dziurą, a w tej chwili, te wszystkie miejscowości są kurortami.

 

Jest to dowód na to, że warto budować przyszłość w oparciu o zasoby lokalne.

Wszędzie jest możliwość tego typu działań. Podobnie jest u nas. Nasza miejscowość położona jest na górze. W okolicy najwyższe miejsce – 233 metry nazywa się Góra Złocień. Dlatego nazwaliśmy nasz okręg polanowski – górami północy i tak się przyjęło. Aby do nas dotrzeć, należy wspiąć się od drogi ponad 200 metrów. Niedaleko jest również nad morze. Widzę bardzo duży potencjał do rozwoju turystyki, bo mamy bardzo fajne tereny i trasy do chodzenia czy jeżdżenia. Ale czasami zastanawiam się czy to jest to, czego chcę, bo za chwilę pojawiają się tabuny turystów i ten spokój, który tu znalazłem, zaraz mi się skończy.

 

To jest właśnie dusza społecznika. Przyjeżdżasz gdzieś, gdzie się nic nie dzieje i rozkręcasz sytuację. Kiedy już to się stanie, wyjeżdżasz w inne miejsce, bo szukasz tego pola do działania. Chyba nie przypadkiem znalazłeś się w tym miejscu, które nie miało jakichś dużych ambicji. Zauważyłeś swoją rolę i swoje miejsce do działania. To być może jest jakiś podświadomy wybór. Twój wybór – idziesz tam, gdzie możesz coś zmienić.

Masz rację, tak działa podświadomość. Może tak być, że wchodzisz w jakieś miejsce i widzisz możliwości danego miejsca a nie jego przekleństwa. Później powstają piękne projekty, dużo działań, ale bez tego pierwszego kroku, bez tego wyzwolenia się z własnej skorupki, nic się nie uda.

 

Warto zajrzeć:

https://www.gologora.pl/pl/solectwo/solectwo-gologora

https://www.facebook.com/gologora

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!