Rozmawiamy z panią Joanną Lupas-Rutkowską, która działa w gminie Dubiecko, jest członkinią KGW w Nienadowej oraz współpracuje z Domem Ukraińskim w Przemyślu. Rozmawiamy na temat pomocy, która udzielana jest osobom uciekającym z Ukrainy przed wojną.
Pani Joanna zaczęła współpracę z Domem Ukraińskim w Przemyślu już dużo wcześniej. Sama na terenie Podkarpacia mieszka od 11 lat, pochodzi z Łodzi – miasta wielokulturowego. Tereny Podkarpacia w dawnych czasach były miejscem życia Polaków, Rusinów i Ukraińców. Była ciekawa, jakie są pozostałości kultury ukraińskiej na tych terenach. To był impuls, który skutkował wizytą w Domu Ukraińskim w Przemyślu i nawiązaniu pierwszych kontaktów. Kolejnym etapem była realizacja projektu „Nasi dalecy i bliscy sąsiedzi”. Celem tych działań było przełamanie stereotypów i niechęci wobec Ukraińców.
– Żebyśmy się zbliżyli i zaczęli rozmawiać, żeby pokonać tę niechęć i te zastane, nie zawsze słuszne poglądy. Przede wszystkim zależało mi na tym, żeby te kontakty się odnowiły i zaistniała płaszczyzna do rozmowy – to był mój główny cel.
Na co powinniśmy zwracać uwagę w relacjach z osobami uciekającymi z Ukrainy do Polski?
Przede wszystkim musi zniknąć taki podziałowy zaimek my-wy, nasza kultura – wasza kultura, bo to samo można inaczej mówić. Nie musi być takiego podziału. To są drobiazgi, ale to jest bardzo ważne.
Również ważne jest działanie w partnerstwie, czyli nie my robimy coś dla ciebie, tylko zróbmy to razem. Oni muszą się poczuć włączeni w to, co się dzieje, włączeni do akcji pomocowej.
Nie może być tak, że ja zrobię spotkanie na cześć Ukrainy, nie – zróbmy to razem, to jest szalenie ważne.
Ważne jest też poznanie ich samych. Warto, żeby opowiedzieli coś o sobie, o swoim mieście. Skąd pochodzisz, jak wygląda twój dom, co robiłeś u siebie? Poznawanie siebie nawzajem.
Mam nadzieję, że w szkole też pojawi się więcej wiedzy o Ukrainie. Na pewno ucieszy dzieciaka, że jego kolega wie, jakie miasto jest stolicą Ukrainy. To są takie proste rzeczy, ale bardzo istotne. To trzeba uświadamiać wielu ludziom pracującym na wsi. To jest tak samo ważne jak to, że im dajemy jeść i spać. To jest nieraz nawet ważniejsze, żeby oni poczuli się ważni, równi nam.
Szkoła to jest takie wspaniałe miejsce, zwłaszcza na wsiach – źródło wiedzy i kultury, które powinno promieniować. Widzę dużo do zrobienia w tym temacie przez ośrodki kultury i przez szkoły.
Reakcja na wojnę w Ukrainie to był organizatorski ruch oddolny, a jak to było u Państwa na samym początku po 24 lutego?
Na początku był chaos. Masa bezradnych, poszukujących ludzi. W pomoc włączyło się bardzo wiele organizacji lokalnych i okolicznych kół gospodyń wiejskich. Wszystko szybko zaczęło systematycznie funkcjonować. Dopiero później włączyły się samorządy. Niektóre z nich pytały kobiety z KGW o to, co mają robić, bo nie za bardzo sobie radzili. Warto wspomnieć, że reakcja na zaistniałą sytuację była szybka ze strony starostwa powiatowego.
Doskonale zorganizowała się również nasza gmina. Zbiórki darów, wożenie jedzenia – wszystko to odbywało się w GOK-u. Organizacyjnie to wszystko się dobrze udało. Również chciałabym pochwalić moje koleżanki z KGW. Na spotkanie wielkanocne panie piekły ciasta i starały się jakoś umilić przybyszom z Ukrainy ten świąteczny dzień, w tym trudnym czasie. Wszystko to odbyło się bardzo spontanicznie i nadal trwa.
Nadal do Polski codziennie wjeżdża około 20 tyś. osób z Ukrainy. Czy jest to widoczne u Państwa? Czy codziennie pojawiają się nowi ludzie?
Z tego co słyszałam ostatnio, tyle samo osób przyjeżdża, ile wyjeżdża. Wyjeżdżają duże grupy z powrotem do Ukrainy. Niektórzy ludzie wracają już do swoich domów.
Ale trzeba przyznać, że w tej chwili jest dużo spokojniej. W Domu Ukraińskim w Przemyślu są organizowane noclegi na dwie doby dla nowoprzybyłych osób z Ukrainy i tam są cały czas pełne sale. Przemyśl jest zapchany w całości, więc staramy się organizować pobyty tym ludziom gdzieś w głębi Polski.
Początkowy zapał, ta energia – czy wyczerpuje się teraz?
Pomoc jest mniej intensywna w tej chwili. Zapał się wyczerpuje. Szczególnie źle tutaj działają mechanizmy powtarzania plotek i stosowania stereotypów. Uważam, że trzeba o tym ludziom mówić, żeby walczyć nimi. Ale nie było jeszcze czasu i okazji, aby usiąść i o tym wszystkim porozmawiać. Funkcjonują pewne niedopowiedzenia i plotki, które trzeba omówić i wyjaśnić, żeby to sobie uświadomić nawzajem. Chodzi o to, żeby ta pomoc nie wygasła. Ta pierwsza chwila była wspaniała, ale czas mija i są duże obciążenia. Staramy się wykorzystać to dobre serce, które zostało okazane Ukraińcom, żeby rozmawiać głębiej na ten temat, bo to jest problem, zwłaszcza na Podkarpaciu.
Biorąc pod uwagę pani doświadczenie, gdyby to od pani zależało, to co powinno się ludziom mówić w obecnej sytuacji? Dzieciom w szkole, w gazetach i innych mediach. Jaki komunikat, tak w kilku punktach, nasz rząd powinien przesłać do polskich obywateli, do rodzin, do nauczycieli? Jak one powinny brzmieć?
Najważniejsze, żebyśmy byli przyzwoitymi ludźmi, czyli apelowanie do ludzi, żebyśmy zachowywali się przyzwoicie. Myślę, że Ministerstwo Edukacji powinno organizować spotkania z nauczycielami. Żeby ktoś przyjechał do gminy, jakiś mądry człowiek, wziął nauczycieli i dyrektorów i żeby z nimi porozmawiał, wytłumaczył, przypomniał, zwrócił uwagę na te niepotrzebne błędy, które są popełniane, które mogą się zdarzać, czy się zdarzają.
Co jest bardzo ważne – przydałoby się więcej wyważonego komentarza do tego, co się dzieje na Ukrainie.
Powinno być więcej rozmów z ludźmi. Piszmy o tym, że to jest naturalne, to jest potrzebne, że nigdy nie wiadomo, co kogo może spotkać. Żeby te nasze emocje nie były tak silne. Potrzeba więcej wyważenia, pokazywania tych ludzi – nie martyrologii. Mamy w Polsce skłonność do tworzenia takiej otoczki wokół sprawy. A to trzeba mówić normalnie i bezpośrednio.
Uważam, że również powinno być więcej działań kościoła. Akurat tak się składa, że w mojej wsi jest bardzo pozytywny oddźwięk ze strony kościoła. Do nas na przykład przyjeżdżał ksiądz z Ukrainy i wraz z naszym księdzem wspólnie odprawiali nabożeństwa.
Czy ta wojna zmieniła stosunek do Ukraińców jako do narodu?
Obawiam się że nie. W rodzinie ukraińskiej są troszeczkę inne relacje między mężczyzną a kobietą. Mężczyźni są bardziej wymagający wobec kobiet, wobec żon. To pojawia się bardzo często w rozmowach z Polkami, które są gospodyniami goszczącymi. One są tym zbulwersowane i same na siłę chcą to zmieniać. Ale z drugiej strony nastoletni chłopcy są bardzo odpowiedzialni. Przyjeżdża rodzina z nastoletnim chłopcem i rodzina się na nim opiera. Syn zapewnia opiekę swojej rodzinie. 16-17 latkowie bardzo się poczuwają do takiego obowiązku pomocy matce i całej rodzinie. To jest wyraźnie widoczne w wielu sytuacjach.
Czy między Polakami i Ukraińcami rodzą się przyjaźnie?
Na pewno rodzą się sympatie. Jeśli się żyje we wspólnym domu, jest to zupełnie naturalne. Trzeba wykorzystać ten moment, kiedy mamy ze sobą taką bliskość. Najlepiej to robić poprzez poznanie kultury. Kiedy siedzimy i śpiewamy razem, kiedy uczymy się nawzajem od siebie. Takie zbliżenie by wiele dało.
Nie można negować ich historii i tego, co w tej historii jest dla nich ważne. Oczywiście chodzi o to, żeby ta relacja między nami była równorzędna, żeby to była wymiana. Ale to są trudne rzeczy i my się ich dopiero uczymy. Ważne jest, żeby jak najwięcej organizować takich warsztatów, webinarów o naszych relacjach.
Czego brakuje najbardziej w tej chwili? Gdyby jakieś osoby chciały wesprzeć Dom Ukraiński, to co powinny teraz robić, aby pomagać? Wysyłać rzeczy czy wpłacać pieniądze?
Najbardziej brakuje pracy i mieszkań. Osoby, które tam trafiają, mają dwie doby – tyle mogą pozostać w ośrodku. W tym czasie robi się wszystko, żeby znaleźć im miejsce zamieszkania. Czasami ludzie wracają do ośrodka, bo gdzieś ich nie przyjęto lub warunki były karygodne. Niestety czasami się tak zdarza.
Ludzie ci dostają telefony, karty, dostęp do Internetu. Otrzymują też pomoc zdrowotną, zakwaterowanie i wyżywienie. Jestem pełna szacunku dla zdolności organizacyjnych tej organizacji. Ta akcja pomocowa, którą robi Dom Ukraiński w Przemyślu jest rewelacyjna. Patrzę z wielką przyjemnością, jak to jest wszystko zorganizowane.
Darów jest sporo więc najlepiej wysyłać pieniądze. Musimy pamiętać, że trzeba utrzymać tych ludzi, którzy przyjeżdżają. Za to trzeba płacić i to jest teraz najważniejsze. Dom Ukraiński organizuje zbiórki dla tych, którzy są pozbawieni własnych środków.
Warto wesprzeć
Dom Ukraiński w Przemyślu