Publikujemy drugą część wywiadu z aktywistką klimatyczną, Dominiką Lasotą. W obliczu trwającej wojny w Ukrainie kwestia szybkiej transformacji energetycznej, staje się jeszcze pilniejsza.
Krystian Połomski, Fundacja Wspomagania Wsi: Czym jest globalne ocieplenie klimatu i jakie są jego przejawy?
Dominika Lasota: Proponowałabym, aby zamiast słów „globalne ocieplenie” używać „kryzys klimatyczny”, ponieważ to z czym mamy do czynienia, to bardzo szybko postępujące i nasilające się zmiany klimatu. Globalna średnia temperatura rośnie. W tym momencie wzrosła o 1,3 °C w porównaniu z okresem sprzed rewolucji przemysłowej, czyli sprzed 200 lat.
Ten wzrost temperatury może wydawać się niewielki, jednak ta różnica powoduje, że cały system, którym jest klimat, całkowicie się destabilizuje. Jest cieplej w różnych częściach świata, ale nie jest dzięki temu lepiej. Mamy do czynienia z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi np. z suszami w pewnych częściach świata, a z kolei mrozami w innych, z pożarami na północy Syberii, bądź Kanady.
Przez emisje z gospodarek, które trafiły do atmosfery i ją podgrzały, zmieniają się nasze warunki życia na Ziemi w kierunku, który jest dla nas niebezpieczny. Dlatego mówimy o kryzysie, bo to jest sytuacja, która jest niebezpieczna dla nas i musimy działać.
Czy to jest istotny problem dla Twojego pokolenia, bo nagłośnieniem tego problemu zajęli się głównie młodzi ludzie?
Zajęliśmy się tym, ponieważ coraz więcej byliśmy w stanie dowiedzieć się na ten temat m.in. z Internetu, gdzie te prawdziwe informacje o kryzysie klimatycznym są dostępne. Zaczęliśmy w oddolny sposób pozyskiwać informacje, sprawdzać je, analizować i reagować.
Od połowy XX wieku wiadomo było, że zmiana klimatu ma miejsce, a wywołują ją emisje z używania paliw kopalnych takich jak węgiel bądź ropa naftowa. W latach 70. XX wieku firmy paliwowe z USA i Europy dobrze wiedziały, że wypompowując ropę bądź wydobywając węgiel, a następnie spalając je, doprowadzają do zmian klimatu. Ta prawda była jednak niewygodna i o tym się nie mówiło.
Prowadzone były też różnego rodzaju kampanie, aby przykryć tego skutki. Nawet teraz w szkołach nie uczymy się o klimacie w kontekście zmian klimatycznych. Nie uczymy się skąd ten kryzys klimatyczny bierze się, jakie działania go powodują, jakie gałęzie gospodarki się do niego przyczyniają.
Moi dziadkowie, rodzice nie mieli tej świadomości, bo nie mieli dostępu do tych informacji. Moje pokolenie go ma. Dlatego młodzi ludzie, jak już zdobyli dostęp do tych informacji, zaczęli reagować i masowo protestować.
To nie jest problem młodych ludzi. Nie tylko my się tym przejmujemy. Mówimy o zjawisku, o którym całe środowisko naukowców stwierdza, że nie ma czasu na zwłokę. To nie jest tak, że „młodzi histeryzują”. Po prostu zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji – patrzymy tej prawdzie w oczy. Ostatnio w Polsce były przeprowadzone badania społeczne nt. kryzysu klimatycznego i 70% Polek i Polaków uważa, że obecny rząd nie robi wystarczająco dużo w tej kwestii. To oznacza, że ogromna rzesza ludzi się tym problemem przejmuje.
Jaka byłaby Twoja odpowiedź dla osób, które negują kryzys klimatyczny?
Mamy kilka specyficznych postaw związanych z negacją kryzysu klimatycznego.
Jest grupa tzw. „denialistów klimatycznych” – są to osoby, które podważają to zjawisko. Uważają, że tego nie ma, to się nie dzieje, to nieprawda. Te osoby często powołują się na prace pseudonaukowców, których badania zostały sfinansowane przez przemysł paliwowy. Oni zazwyczaj mówią, że zmiany klimatu były od zawsze i od zawsze zmieniał się klimat na Ziemi. Tak klimat zmieniał się, ale to było na przestrzeni tysięcy lat. A tu jest mowa a o wywróceniu wszystkiego do góry nogami w ciągu 100 lat!
Druga grupa to osoby, które wprawdzie nie negują występowania kryzysu klimatycznego, ale nie popierają działań na rzecz jego zatrzymania. Często te osoby mówią, może byśmy coś zmienili, ale rozłóżmy to najlepiej w czasie. Tak, chciałabym to rozłożyć w czasie! Byłoby super, gdyby ta transformacja mogła zadziać się na przestrzeni następnych 30 lat! Tylko, żeby uporać się z kryzysem klimatycznym mamy 8 lat. Odwlekanie w czasie jest jednym z przejawów negowania pilności działań wobec kryzysu klimatycznego.
Trzecia grupa, to osoby „uwiązane” do wzrostu gospodarczego. Oczywiście gospodarka musi działać, aby zaspokoić nasze podstawowe potrzeby. Natomiast nie może działać w sposób, który sprowadza na nas coraz większe niebezpieczeństwo. Tak się dzieje, jeżeli jest ona oparta na węglu. Musimy zrezygnować z tej podstawy, jaką jest węgiel, ropa naftowa, gaz ziemny i przetransformować gospodarkę na czyste tory. Nie powinniśmy rozwijać gospodarki, która jest tylko nastawiona na wzrost wskaźnika PKB. Musimy również zwrócić uwagę na stabilność klimatu i zaspokajanie podstawowych potrzeb ludzi.
To może wyjaśnij jeszcze dlaczego mamy 8 lat, a nie np. 25?
Taki okres czasu wyznaczył Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC). Jest to międzynarodowe grono osób skupiające m.in. kilkanaście tysięcy naukowców, ekspertów od zmian klimatu. W 2018 roku IPCC wydał raport nt. stanu zmiany klimatu. Stwierdzono w nim, że jeżeli chcemy utrzymać ocieplenie na poziomie względnie bezpiecznym i stabilnym (bo już nie mówimy do powrotu do stanu sprzed), którym jest to 1,5 °C to w drastyczny sposób musimy obniżyć emisję do końca 2030 roku. Jeśli to się nie wydarzy i nie zatrzymamy wzrostu temperatury, to uruchomimy inne procesy zmian na Ziemi, których już nie zatrzymamy.
Kto jest odpowiedzialny za kryzys klimatyczny?
Bardzo często marketingowcy, media, politycy próbują nam wmówić, że to my wszyscy jesteśmy za niego odpowiedzialni. Z całym szacunkiem, ale nie jestem prezesem największej elektrowni węglowej w Polsce i nie mam wpływu na to, żeby ją zamknąć. Natomiast próbuje mi się wmówić, że ode mnie zależy ten kryzys i najlepiej już teraz powinnam zamknąć się w swoim pokoju i nie korzystać z żadnych zasobów! W międzyczasie prezes tej elektrowni niczego nie musi zmieniać. Wmawia nam się, że musimy podjąć pewne działania np. oszczędzać wodę, segregować odpady, nie jeździć autem…
Mam nieustające poczucie winy z tego powodu…
Dokładnie o to chodzi, żebyśmy byli przekonani, że to od nas zależy. Musimy na to spojrzeć w odpowiedniej skali. To jest jak najbardziej słuszne, że będziemy zużywali mniej wody, będziemy jedli mniej mięsa albo w ogóle i prowadzili bardziej proekologiczny styl życia. Jednak to ile jesteśmy w stanie obniżyć emisję poprzez takie jednostkowe wybory, to jest może dwa procent! Dlatego trzeba sobie zdać sprawę, kto w tym kryzysie ponosi największą odpowiedzialność. Największą odpowiedzialność ponosi przemysł paliw kopalnych.
W Polsce są to takie firmy, jak Polska Grupa Energetyczna (odpowiedzialna za kopalnie węglowe, elektrownie), Orlen (związany z ropą), wszelkiego rodzaju firmy związane z gazem ziemnym. Ogromną odpowiedzialność ponoszą też politycy, rządy regulujące działania gospodarek. Osoby te mogłyby usiąść przy stole i już dzisiaj zadecydować, że do 2030 roku zamykamy i transformujemy np. cały przemysł górniczy.
One mają taką możliwość, ale tego nie robią. Nie wszyscy jesteśmy odpowiedzialni w ten sam sposób za kryzys. Są tacy, którzy odpowiadają za to bardziej i są większymi „trucicielami”, niż zwykli ludzie. Jeszcze raz – kim są Ci gracze? To politycy mający wpływ na podejmowanie decyzji i na wprowadzanie zmian systemowych oraz firmy wypuszczające do atmosfery paliwa kopalne.
Jak wygląda walka z kryzysem klimatycznym na poziomie międzynarodowym?
Kryzys klimatyczny jest ważnym tematem rozmów międzynarodowych. Jeśli chodzi o Organizację Nardów Zjednoczonych, to przed pandemią Covid-19, był to temat numer jeden. Z perspektywy ONZ-u podejmowane są różne działania m.in. organizowane są „szczyty klimatyczne”. Ostatni taki zjazd odbył się w listopadzie ubiegłego roku (2021) w Glasgow, w Szkocji. Uwaga mediów z całego świata była skupiona na tym co tam się dzieje.
Rzeczywiście zjechali się wszyscy, którzy mają w tej sprawie coś do powiedzenia. Tylko to był już 26 szczyt klimatyczny, na którym te wszystkie rządy starały się rozwiązać kryzys. Od 26 lat tzw. światowi przywódcy próbują uporać się z tym problemem. Chyba mogę pokusić się o stwierdzenie, że trochę im to nie idzie. Pomimo tego, że ukazują się niezliczone raporty, ludzie oddolnie mobilizują się tworząc ruchy klimatyczne takie jak choćby Fridays for Future, a miliony osób protestują na ulicach żądając podjęcia działań – to kiedy dochodzi do podejmowania decyzji na szczeblu rządów, organizacji międzynarodowych i globalnych firm (wszyscy zapewniają nas, że leży im na sercu rozwiązanie tego kryzysu), to niestety nie przeradza się to w realne działania.
W czasie trwania szczytu BBC opublikował dane mówiące, że największy procent uczestników stanowią lobbyści przemysłu paliwowego. Oni tam byli, aby lobbować u polityków, pić z nimi wino, chodzić na kolacje i powstrzymywać wszelkie działania.
Politycy są przez nich przekonywani i zgadzają się, żeby kontynuować wydobycie ropy naftowej, budowę nowych rurociągów, inwestowanie w kopalnie i wydobycie węgla oraz przeciąganie na ile się da odchodzenia od tego przemysłu.
Politycy nie podejmują adekwatnych działań wobec kryzysu klimatycznego, pomimo tego, że ludzie otwarcie ich żądają. Często, jako obywatele i obywatelki pokładamy zbyt dużą nadzieję w globalnych instytucjach, powołanych do rozwiązania danego problemu.
W przypadku kryzysu klimatycznego mamy do czynienia z systemem naczyń połączonych. Wszyscy jesteśmy w tym kryzysie i każdy z nas ma swoją w nim rolę do odegrania. Politycy – w kontekście podejmowania decyzji, wprowadzania zmian systemowych, a zwykli ludzie – jak ja, czy Ty, możemy się przejmować i kupować te ekologiczne produkty, ale też możemy apelować do polityków i naciskać na nich oraz dopominać się o zmianę systemową.
To skoro mamy już zaadresowany ten problem, to jakie najpilniejsze działania powinny być podjęte na poziomie globalnym, żeby zatrzymać ten kryzys?
Konkretne działania i ustalenia, które powinny być przyjęte na szczycie w Glasgow, to zamkniecie przemysłu paliw kopalnych – węgla, ropy naftowej, gazu ziemnego i zaprzestanie ich spalania.
Czy chcesz powiedzieć, że już nie możemy sobie na to pozwolić?
Jeżeli zależy nam na zapewnieniu bezpiecznych i stabilnych warunków życia na Ziemi, w tym zabezpieczeniu ekosystemów, bioróżnorodności od których jesteśmy zależni, to nie ma przyszłości dla przemysłu paliw kopalnych.
To byłaby pierwsza ważna decyzja – zatrzymanie nowych inwestycji, budowy nowych rurociągów, otwierania nowych kopalń, wydobywania węgla. Wiadomo, że w każdym z tych przemysłów pracują ludzie zarabiający na utrzymanie swoich rodzin. Dlatego musimy tak przeprowadzić tę transformację, aby odbyło się to sprawiedliwie, czyli musimy zapewnić tym wszystkim ludziom odpowiednie miejsca pracy w innych sektorach.
Według naukowców, to powinno wydarzyć się do 2030 roku. Poza zmianami w przemyśle wydobywczym i paliw kopalnych musimy obniżyć poziom emisji całej gospodarki i wprowadzić zmiany w kolejnych przemysłach np. w transporcie.
W perspektywie globalnej już teraz widać, jak bardzo kryzys klimatyczny dotyka ludzi. Ocieplenie klimatu o 1,5 °C (jeśli uda się je zatrzymać na tej granicy) nadal będzie oznaczało pożary, powodzie, susze i ekstremalne zjawiska pogodowe w różnych częściach świata. Musimy zatem rozszerzyć tę sprawiedliwość poza sferę gospodarki i transformacji przemysłu. Trzeba będzie zapewnić środki na rekompensaty za szkody dla społeczeństw i krajów, które już teraz mierzą się ze skutkami kryzysu wywołanego w dużej mierze przez kraje globalnej północy.
Jest to wizja takiej całościowej zmiany obecnego, globalnego kapitalizmu. To wszystko będzie wymagało szeregu zmian w całej gospodarce np. rolnictwo jest obecnie bardzo zasobochłonne, wymiana handlowa też jest napędzana dzięki ropie naftowej. Zmniejszenie emisji będzie wymagało szeregu innowacji…
Kryzys klimatyczny jest tak wielkim wyzwaniem, wymaga przemyślenia priorytetów dla naszego społeczeństwa. Dominuje taki sposób myślenia o nieskończonym rozwoju. Musimy być coraz lepsi, gospodarka musi rosnąć, należy kupować więcej i więcej, aby wszystko było jak najnowsze, błyszczące i innowacyjne. Tylko odnoszę wrażenie, że ten rozwój nigdzie się nie zatrzymuje, dlatego kończymy w takiej sytuacji jak teraz – jeszcze bardziej napędzamy gospodarkę, jeszcze więcej zużywamy surowców, jeszcze więcej produkujemy wykorzystując ludzi z innych części świata. Te czasy wymagają od nas zastanowienia się, co jest naprawdę ważne i myślenia o tym, w jaki sposób będziemy zaspokajali nasze podstawowe potrzeby.
A jakie byłyby najpilniejsze działania do podjęcia w Polsce, żeby zatrzymać ten kryzys?
Pierwsza rzecz, to odejście od węgla i górnictwa. To jest priorytetowa kwestia. Według naukowców Polska musi odejść do 2030 roku od węgla, a następnie do 2035 od gazu i najlepiej później jeszcze od kolejnych paliw. Oczywiście powinno się to odbyć w sprawiedliwy sposób, czyli taki który będzie dobry dla ludzi i bezpieczny. Druga rzecz, to obniżenie emisji – zaplanowanie tego działania w oparciu o to, co na ten temat mówi nauka. Niestety propozycje obniżenia emisji składane przez Ministerstwo Klimatu, nie są zgodne ze stanem wiedzy naukowej. Trzecia rzecz, to edukacja klimatyczna całego naszego społeczeństwa, nie tylko młodych ludzi, bo Ci akurat w tej kwestii wiedzą najwięcej. Jest to potrzebne, aby zmiany systemowe, które będą wprowadzali politycy spotkały się z szerszym zrozumieniem i wsparciem.
Jak podzielić się kosztami tych zmian? Kto powinien za to zapłacić?
To jest bardzo ważna kwestia. Polska jest w stanie uzyskać na tę transformację dostęp do pieniędzy, aby nie obarczać kosztami tej zmiany zwykłych ludzi. W Unii Europejskiej jest specjalny, ogromny fundusz na sprawiedliwą transformację gospodarek.
Jest jednak pewien warunek, aby otrzymać pieniądze z tego funduszu, należy przedstawić plan transformacji gospodarki odpowiadający na kryzys klimatyczny. Rząd jednak ucieka od jasnych deklaracji w tej kwestii, nie chce deklarować, że będzie odchodził od węgla, więc nie otrzymamy tych pieniędzy. Potrzebna jest tutaj wola polityczna. Często politycy mówią „nie stać nas” na sprawiedliwą transformację energetyczną.
Sejm, a później Prezydent z wielką łatwością przyjęli ustawę o dofinansowaniu ze środków publicznych górnictwa, które jest nierentowne i upadnie, w kwocie 31 mld zł. To jest paradoks. Politycy mówią, że nie mamy pieniędzy na bezpieczeństwo, na sprawiedliwą transformację energetyczną, a następnie z wielką łatwością rzucają wór pieniędzy na przemysł, który nie ma przyszłości. To mówienie o braku pieniędzy jest w tym momencie już niewiarygodne. Otóż mamy pieniądze, ale potrzebna jest wola polityczna, żeby wydać je w dobry sposób.
Nie obawiasz się, że kryzys klimatyczny zostanie upolityczniony tj. będzie służył do dzielenia społeczeństwa, do takiego powiedziałbym „jątrzenia”?
Jest taka obawa, że politycy spróbują zbudować konflikt tam, gdzie go nie ma. Warto jednak przypomnieć te badania – ponad 70% Polek i Polaków jest mocno zaniepokojona kryzysem klimatycznym. To pokazuje, że my się boimy tego kryzysu i oczekujemy realnych działań. Kwestie klimatyczne nie wywołują, aż takich podziałów politycznych w naszym społeczeństwie, to może być coś co może nas jednoczyć i łączyć.
Kwestii, które dzielą Polki i Polaków jest niezliczona ilość, ale tu chodzi o naszą przyszłość, o nasze być albo nie być, to może być wyzwanie, aby przejść ponad podziałami. Jeżeli scena polityczna wykorzysta klimat do zbijania kapitału politycznego, to będzie chyba przede wszystkim przykre i takie wręcz dystopijne, bo to może być ich ostatnia potyczka przed nieodwracalnym już kryzysem.
Dominika Lasota: studentka zaangażowana w kwestie kryzysu klimatycznego, działaczka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
To, jak wygląda polska, szara rzeczywistość, nie jest na stałe i można to zmienić