O troskach współczesnego rodzica

MOKA

O rodzicach słyszymy zwykle dużo, głównie w mediach i zwykle źle. Dowiadujemy się najczęściej, że są nieodpowiedzialni, roszczeniowi, nadużywają alkoholu, używają wobec swoich dzieci przemocy, a nawet potrafią zabić.

I tak tworzy się w naszej świadomości negatywny obraz współczesnego rodzica. Dziś, jak chyba nigdy wcześniej, rodzice są pod ogromną presją oczekiwań  – i swoich i innych. Jesteśmy w czołówce światowego rankingu rodzicielskiego wypalenia[1].

Cała rzesza rodziców z miast, miasteczek i wsi, bez względu na stan posiadania, czy klasę społeczną, stara się być najlepszymi opiekunami dla swoich dzieci, albo po prostu – dobrymi rodzicami. Ci bohaterowie codzienności nie potrzebują co prawda medialnego rozgłosu, lecz odrobiny nadziei, że uda im się stworzyć dobry, szczęśliwy i bezpieczny dom w tym nieszczęśliwym, niespokojnym i szybko zmieniającym się świecie.

Bo jak szybko świat się zmienia, widzimy codziennie. Rozwój nauki i technologii przyspieszył tak gwałtownie, że dziś ciągle musimy uczyć się czegoś nowego, co jest niezbędne nie tylko dla wygody, ale do przetrwania. Nowe przyzwyczajenia i umiejętności musimy wymieniać na nowsze, a przyszłości nie potrafimy już sobie nawet wyobrazić – tak bardzo będzie inna od obecnej. Dlatego też łatwiej nam stracić pewność siebie, tak ważną w byciu rodzicami. Przyglądamy się bacznie i z niepokojem naszym dzieciom, jak sobie radzą w tym zmieniającym się otoczeniu? Czy nadążają z aktualizacją „własnych systemów przystosowawczych”?

Kiedyś rodzicielstwo było powtórzeniem pewnego rytuału, przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Przeszłość dorosłych była bowiem przyszłością dzieci, a model wychowawczy oparty na posłuszeństwie nie był bardzo skomplikowany i nie dawał zbyt wielu powodów do dylematów i rozterek. Dzieci przypatrywały się rodzicom, a kiedy dorastały i zakładały własne rodziny, wiedziały z obserwacji, jak wejść w rolę matki lub ojca i jak wprowadzać swoje dzieci w świat, który przypominał bardzo ten ich, z własnego dzieciństwa.

Współcześnie – jak opisała już w latach 60 XX wieku socjolożka Margaret Mead w książce „Kultura i tożsamość” – jesteśmy świadkami tego, jak proces przekazu kulturowego od starszego pokolenia do młodszego zmienił kierunek.

Starsza generacja musi nie tylko uznać niezależność młodszych, ale też uczyć się od nich nowych zachowań, jakie narzuca przyspieszony rytm życia. Bo dzieci żyją w świecie, o którym starsi nie mają pojęcia. I to dzieci zaczynają uczyć nas dorosłych tej nowej rzeczywistości. Biegle posługując się komputerem, urządzeniami elektronicznymi, Internetem, czy aplikacjami, korzystając z mediów społecznościowych i gier on-line podróżują swobodnie po świecie bez nas. Dzięki temu wiedzą o nim więcej niż my w ich wieku. A nawiązanie kontaktu z rówieśnikami z krajów Afryki, Chin, czy Ameryki jest dla nich tak proste, jak dla nas naklejenie znaczka na list i wrzucenie go do skrzynki. Nie mają barier językowych, a te fizyczne przekraczają dzięki – chciałoby się rzec – naturalnej umiejętności posługiwania się technologiami informacyjno-komunikacyjnymi.

Ci cyfrowi tubylcy, którzy z łatwością poznają najodleglejsze zakątki globu, z wszystkimi jego blaskami i cieniami, pozbawiają nas jednej z odwiecznych, rodzicielskich ról – roli wprowadzania ich w świat. Bo one w tym świecie są o krok przed nami, one w ten świat wprowadzają się same. Więc gdzie jest nasza rola? Czy nie mamy czasem wrażenia, że ktoś nam to rodzicielskie berło wytrącił już dawno z dłoni?

Jaki zatem powinien być współczesny rodzic, by jak najlepiej pomóc dziecku przeżyć szczęśliwe dzieciństwo i dorosnąć do zmieniającego się świata? Czy wystarczy po prostu być przy dziecku, towarzyszyć mu, opiekować się nim, by wchodziło w świat w dobrym zdrowiu, poczuciu własnej wartości, pewności siebie? A jeśli sami tracimy pewność siebie, to czy możemy pewnością natchnąć nasze dzieci? To niewątpliwe dylematy współczesnych matek i ojców.

Jesteśmy z pewnością bardziej – niż nasi rodzice – świadomi, że dobra i bezpieczna więź z naszymi dziećmi ma ogromny wpływ na ich życie. Większość z nas zastanawia się i szuka nowego podejścia do dzieci, opartego bardziej na relacji z dzieckiem niż posłuszeństwie. Dlatego dziś po pierwsze rozmawiamy z dziećmi, traktujemy je poważnie i podmiotowo, słuchamy tego, co mają nam do powiedzenia, staramy się nie ukrywać ani emocji ani potrzeb, lecz je nazywać i rozumieć, ustalamy z dziećmi osobiste granice, pokazujemy swoje granice i staramy się towarzyszyć im w drodze. Zresztą lepiej znamy etapy tego rozwoju, a wiedząc więcej możemy przygotować się na nieuchronne kryzysy rozwojowe i wyzwania dorastania.

Jednak bez względu na to, czy uda nam się pokonać własną niepewność, pożegnać się z dawną rolą „wszystko wiedzącego” przewodnika i przyjąć rolę uważnego słuchacza i obserwatora, jedno zadanie rodzicielskie pozostaje ciągle aktualne. Jest nim umiejętność odkrywania i doceniania w naszym dziecku jego osobowości i indywidualności. Nawet jeśli nie zrobimy w tym zakresie wystarczająco wiele – dziecko i tak rozwinie w pewnym momencie swoją indywidualność. Cudownie, jeśli uda nam się ją dostrzec i docenić, bo właśnie to rodzicielskie zachowanie da mu poczucie pewności siebie i własnej wartości w tym zmiennym i niepewnym świecie.

***

Wszystkim zatroskanym i dzielnym rodzicom polecam cztery mądre książki, które zawierają sporą dawkę wiedzy o etapach rozwoju małego człowieka, a także pomagają zrozumieć, jak budować właściwą relację ze swoim dzieckiem.

  1. ROZWÓJ PSYCHICZNY DZIECKA OD 0 DO 10 LAT. PORADNIK DLA RODZICÓW, PSYCHOLOGÓW I LEKARZY. Autorzy: Frances L.Ilg, Louise Bates Ames Sidney m. Baker.
  2. ZAMIAST WYCHOWANIA, O SILE RELACJI Z DZIECKIEM, JESPER JUUL
  3. MÓW, SŁUCHAJ I ZROZUM. Zadbaj o poczucie własnej wartości swojego dziecka. Petra Krantz Lindgren.
  4. WIĘŹ DAJE SIŁĘ, Evelin Kirkilionis

 

[1] https://fundusz.org/blog/wypalenie-rodzicielskie-problem-indywidualistow/

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!