“Jeśli mój głos nie liczy się w szkole, dlaczego miałby się liczyć poza nią?”

jeśli mój głos nie liczy się w szkole

O zaangażowaniu społecznym młodzieży z San Antonio.

Aż 63 proc. wyborców w wieku 18-29 lat nie zagłosowało w pierwszej turze tegorocznych wyborów samorządowych. W Stanach Zjednoczonych z zaangażowaniem młodych nie jest lepiej. Na tydzień przed wyborami w Polsce i na miesiąc przed wyborami do kongresu amerykańskiego spotkaliśmy się z Młodzieżową Radą Miasta San Antonio w stanie Texas. Wygląda na to, że z Teksańczykami mamy więcej wspólnego, niż mogłoby nam się wydawać.

O wrażliwości społecznej Polaków i Polek przed 30 rokiem życia mówi się nie tylko w kontekście wyborów. Zdaniem obrońców porządku demokratycznego w Polsce młodzieży próżno szukać też na demonstracjach. W obrazie tym rozmywa się jednak szereg inicjatyw podejmowanych przez młodych. Stowarzyszanie się w ramach młodzieżowych rad jest jednym z takich działań, o którym jednak rzadko się słyszy. Warto zastanowić się też, dlaczego młodzi, jeśli już, wybierają na przykład tę formę działania oraz dlaczego podejmują aktywność społeczną rzadziej niż byśmy chcieli.


Od lewej: Audrey Herrera, Genesis M. Ruiz, Robbie A. Rodriguez.

Na tydzień przed wyborami w Polsce i na miesiąc przed wyborami do kongresu amerykańskiego spotkaliśmy się z Młodzieżową Radą Miasta San Antonio w stanie Texas. Rada powstała w 1991 roku i obecnie składa się z 22 uczniów liceów. Każdy z dziesięciu okręgów rady miasta reprezentuje dwójka radnych, a dwoje reprezentantów nominuje burmistrz. W rozmowie z nami udział wzięli Genesis M. Ruiz z Liceum Sidney Lanier, Audrey Herrera z International School of  the Americas oraz Robbie A. Rodriguez z Central Catholic High School.

Jędrzej Godlewski, Fundacja Wspomagania Wsi: Co jest dla was istotne?

Genesis: Chcę, żeby głos nastolatków się liczył. Uwielbiam też angażować się w różne inicjatywy. Nawet te małe.

Robbie: Lubię spotykać się z młodymi ludźmi. Uczniowie pierwszych klas liceum są pełni energii. Potrafią zainspirować. Uwielbiam to. Po szkole udzielam korepetycji z matematyki.

Audrey: Ja też pomagam innym w matmie. Z przyjaciółmi chodzę na różne wydarzenia, jak pokaz filmów w parku. Jestem też członkinią młodzieżowej rady miasta. Planowanie obrad zajmuje mi dużo czasu. Radzie poświęcam piętnaście godzin tygodniowo.


Audrey Herrera w trakcie obrad młodzieżowej rady miasta.

Co wywołuje w was największe emocje?

Robbie: Dzieciakom brakuje pewności siebie, żeby prosić nauczycieli o pomoc. Wciąż pokutuje przekonanie, że to w pewnym sensie przyznanie się do porażki, powód do wstydu i okazja do wystawienia złej oceny. W rzeczywistości zadawanie pytań to dobry pomysł. Dzięki temu nauczyciel zwraca na nas uwagę, co zachęca do kontaktu z nim lub z nią.

Dzieciaki bardziej ufają sobie nawzajem niż dorosłym?

Robbie: Oczywiście. Częściej proszę o pomóc kolegów i koleżanki, niż nauczycieli. To dlatego, że w szkole obowiązuje ścisła struktura, która nie obowiązuje nas – dzieciaki. Dzięki temu łatwiej jest nam się dogadać. Ludzie w liceum mają podobne problemy. Każdy zastanawia się, jak ułożyć sobie życie.

Dorośli wywierają na nas presję. Chcą, żebyśmy określili, czym będziemy się zajmować przez resztę życia. Po czterech latach liceum można jeszcze wziąć rok przerwy, ale co później?

Genesis: Zgadzam się. Czuję, że jeśli nie podejmę decyzji o swojej przyszłości, czeka mnie banicja.

Audrey: Moim zdaniem młodzi mają za mało możliwości lub nie wiedzą, że mogą zaangażować się w działania samorządu lub rady szkoły. Bardzo często spośród moich znajomych tylko ja wykazuję inicjatywę. Przychodzę na spotkania z dorosłymi, ale przecież nie reprezentuję całej młodzieży z San Antonio. Inni też powinni się pojawiać. Chodzi też o tarcie między dorosłymi a młodzieżą. Długo nie mogliśmy ustalić godzin zebrań. Miasto chciało spotykać się w dni pracujące o godz. 13:00. Wtedy przecież jesteśmy w szkole! Urzędnicy miejscy i szkolni radni zapominają, że my również jesteśmy stroną, która powinna podejmować decyzje dotyczącej całej społeczności. Nas też one dotyczą.

Dlaczego postanowiliście dołączyć do młodzieżowej rady miasta?

Genesis: Zawsze miałam coś do powiedzenia, ale brakowało mi okazji do zabrania głosu. To kwestia pewności siebie. Czuję, że jeśli zadam złe pytanie, niewłaściwie się wypowiem lub źle postąpię, mój głos przestanie się liczyć. Wyobraź sobie, jak w takim razie czuje się reszta dzieciaków w mieście i w całych Stanach Zjednoczonych. Nie chcą używać głosu, który mają od urodzenia.


Genesis M. Ruiz i Robbie A. Rodriguez na zebraniu młodzieżowej rady miasta.

Robbie: W szkole nikt z moim zdaniem się nie liczy, ale obrady rady miasta co innego. Wiem, że dorosłych obchodzi moje zdanie i słuchają moich rad. O to chodzi w zebraniach młodzieżowej rady miasta. Przychodzimy, rozmawiamy. Dorośli słuchają mnie i czasem robią notatki. Nie chwalę się kolegom i koleżankom, że od czterech lat jestem młodym radnym. Nikt nie wie, co robię w sobotnie poranki. Mówię tylko, że mam sprawy do załatwienia. Czuję się przez to jak Superman <śmiech>.

Audrey: Wstąpiłam do młodzieżowej rady miasta, żeby poznać młodych ludzi, którzy jak ja, z pasją podchodzą do spraw młodzieży, ale często mają też zupełnie inne poglądy od moich. Zaangażowanie społeczne jest bardzo ważne. Nigdy nie czułam się częścią społeczności San Antonio. Kiedyś marzyłam, że jak tylko skończę liceum, na zawsze wyjadę z miasta. Domyślam się, że wiele osób tego chce, choć wolałabym, żeby było inaczej. Dlatego jestem w radzie – żeby każdy poczuł, że jest częścią społeczności San Antonio.

Nie oczekuję, że ludzie będą tu mieszkać do śmierci, ale jeśli jest się mieszkańcem, powinno się być zadowolonym ze swojego otoczenia.

Czy głos młodych się liczy?

Robbie: Dwudziestokilkulatków tak, ale młodszych ludzi nie. Dlatego tak wielu z nich czuje się częścią społeczności. Wydaje im się, że nie mają nic do powiedzenia w kwestiach publicznych, bo ich życie nie ma dla innych wartości.

Genesis: Starsi nieraz pytają – Co jest z tą młodzieżą? Na co ja odpowiadam pytaniem – Czego uczycie młodych? Że trzeba pełnić określoną rolę społeczną. Że każdy musi postępować w standardowy sposób. Że nie czeka nas nic lepszego, innego. Od nas nie oczekuje się ambicji. Dorośli wyznaczają młodym ścieżkę, którą mają podążać. Jeśli obierzesz inną drogę, twój wysiłek nie zostanie dostrzeżony.


Steve Magadance, dyrektor International School of Americas.

Robbie: Nauczyciel powinien zarażać pasją, pewnością siebie. Do tej pory spotkałem tylko jedną taką osobę, a powinno być ich więcej. Po każdych zajęciach powinienem móc podejść do nauczyciela i pogratulować mu lub jej świetnych zajęć, ale nie mam ku temu okazji. Po prostu siedzę na lekcjach.

Wydaje wam się, że decyzje dotyczące przyszłości są nieodwołalne?

Genesis: Tak, boję się, że nie będzie powrotu. Jak można podejmować decyzje dotyczące reszty życia, jeśli nie ma się okazji do sprawdzenia, w czym jest się mocnym? Mówią ci, że masz biec w przyszłość, chociaż z ledwością pełzniesz.

Audrey: Ciekawy fakt dotyczący zaangażowania społecznego młodych w San Antonio: Statystycznie przeciętnym mieszkańcem miasta jest młoda latynoska, ale na wyborach najczęściej pojawiają się starsi, biali mężczyźni. To nie ma sensu.

Nasze pokolenie nie głosuje. Mam na myśli uprawnionych do głosowania, ale młodsi też nie są zainteresowani wyborami. Głos młodych w szkole ma małą wartość.

Choć to też zależy od szkoły. Czasem dorośli pozwalają uczniom na podejmowanie mniej istotnych decyzji. Włączają ich w sprawy szkolne, ale mimo to nie przywiązują wagi do zdania młodych w istotnych kwestiach. Dzięki młodzieżowej radzie miasta nawiązałam kontakty z radnymi. Wcześniej w ogóle ich nie znałam. Jak można oczekiwać, że nasz głos będzie się liczył, jeśli nie wiemy, z kim mamy rozmawiać?

Skąd tak niska frekwencja na wyborach?

Audrey: Utarło się, że głos młodych nie ma znaczenia. Jeśli wylądujesz w szkole, w której twoje zdanie się nie liczy, dlaczego miałby się liczyć poza nią? Nie dorastamy w przekonaniu, że nasze potrzeby są godne uwagi. Jeśli uda nam się zmienić u młodych ten sposób myślenia…

Jeśli od początku kształcenia młodzież będzie czuć, że jej głos ma znaczenie i należy włączać go w proces podejmowania decyzji, frekwencja na wyborach wzrośnie.

Genesis: Dostrzegam też problem rasowy. Wielu moich krewnych uważa, że nie ma sensu stawiać sobie ambitnych celów, bo o ich losie i tak decyduje kolor skóry. Albo to, jak mówią po angielsku i jakich słów używają. Czasem trudno znaleźć mi w tym języku odpowiedni wyraz. W domu mówimy po hiszpańsku, ale to mama nauczyła mnie angielskiego. Przedstawicieli mojej grupy etnicznej przekonuje się, że nie muszą głosować, bo ich zdanie i tak się nie liczy. Zagłosujesz – źle, nie zagłosujesz – źle. Ludzie boją się chodzić na wybory. Trudno to wytłumaczyć.

Które problemy młodzieży wymagają natychmiastowej interwencji?

Audrey: Największym problemem w San Antonio jest poruszanie się po mieście. Brakuje nam chodników. Jeśli nie ma się samochodu, trudno jest się gdziekolwiek dostać. Na auta stać bogatych. Jeśli masz za mało pieniędzy, wiele okazji do rozwoju przeleci ci koło nosa. Chociażby dlatego, że nie dojedziesz do szkoły. Mnie podwieźć mogła tylko mama, która robiła to na trzy godziny przed rozpoczęciem lekcji, żeby sama mogła zdążyć do pracy. Po szkole długo czekałam na jej przyjazd, przez co nie mogłam brać udziału w aktywnościach pozaszkolnych. Należy też zająć się kwestiami sprawiedliwości społecznej, jak napastowanie seksualne – fizyczne i słowne. W mojej szkole się o tym nie mówi, chociaż wiadomo, że takie sytuacje mają miejsce. Nikt nie został ukarany, jest więc przyzwolenie.


Młodzi radni przedstawiają problemy młodzieży z San Antonio w trakcie posiedzenia młodzieżowej rady miasta.

Jak można rozwiązać problemy, o których powiedziałaś?

Audrey: W maju 2018 roku zorganizowaliśmy pierwszy szczyt młodzieży w mieście San Antonio. Zaprosiliśmy lokalne organizacje młodzieżowe i te działające na rzecz młodych. Na spotkanie przybyło kilkaset osób. Szczyt został zorganizowany i przeprowadzony przez młodych, dla młodych. Zaprosiliśmy burmistrza i przedstawiliśmy mu listę problemów, z jakimi boryka się młodzież w San Antonio. Słuchał naszych prezentacji, a później je komentował. W przyszłym roku chcemy zorganizować kolejny szczyt. Tym razem większy.

Robbie: Mam nadzieję, że uda nam się wynająć większy lokal <śmiech>.

Audrey: Najpierw porozmawialiśmy z młodzieżą i stworzyliśmy listę problemów (jak kwestie związane z transportem, zdrowiem oraz przemocą i wykorzystywaniem seksualnym – przyp.). Tydzień później zaprezentowaliśmy ją radnym oraz burmistrzowi. Wtedy poproszono nas o zaproponowanie strategii rozwiązania tych problemów. Obecnie pracujemy nad propozycjami działań.


Radni miasta San Antonio pracują z młodszymi kolegami.

Czy wasza praca przynosi efekty?

Audrey: Jednym z naszych największych sukcesów jest złagodzenie skutków złamania tzw. godziny policyjnej dla nieletnich (w San Antonio osoby poniżej 17 roku życia nie mogą poruszać się po mieście bez opieki w godz. 23:00 – 06:00, a w godz. 09:00 – 14:00 od poniedziałku do piątku nie mogą przebywać same poza szkołą – przyp.). Wcześniej groziły za to konkretne konsekwencje prawne (wykroczenie klasy C – najniższe w trzystopniowej skali oraz mandat w wysokości 500 dolarów – przyp.), które prowadziły do kryminalizacji młodzieży z rodzin o niższych dochodach.

Oznajmiliśmy radnym, że naszym zdaniem te zapisy prawne są nieskuteczne. Spotkaliśmy się i rozmawialiśmy, jak je zmienić. Udało się. Obecnie zamiast otrzymania mandatu, nastolatek zostaje zaproszony na rozmowę, podczas której dochodzi się, dlaczego był tam gdzie nie powinien być. Widać, że rządzący wolą zmienić prawo na lepsze, niż robić z młodych kryminalistów przed ukończeniem 18 roku życia. Jeśli tak wcześnie wejdą w konflikt z prawem, czy później będzie im na czymkolwiek zależeć?

Co powiedzielibyście polskiej młodzieży?

Genesis: Nie bójcie się wyrażać własne zdanie. Pomyłka to nie koniec świata. Uczymy się na błędach.

Robbie: Nie przestawajcie działać. Może wam się wydawać, że idziecie złą drogą, ale być może to jedyny właściwy wybór. Trochę jak z ćwiczeniami fizycznymi. Pierwszego dnia jest do bani, ale z czasem idzie coraz lepiej. Nie poddawajcie się i wierzcie we własne siły.

Audrey: Opinia każdego z was ma znaczenie. Uwierzcie w siebie i innych. Jeśli chcecie się w coś zaangażować, wciągnijcie znajomych. Słuchajcie ludzi. Każdy ma do opowiedzenia ciekawą historię, z której można się wiele nauczyć. To też sposób na efektywniejsze działanie na rzecz innych ludzi. Nie myślcie, że jesteście skazani na samotność w działaniu. Z pewnością wokół jest wielu młodych i dorosłych, którzy chcą wam pomóc.

***

Wywiad powstał podczas wizyty Jędrzeja Godlewskiego z Fundacji Wspomagania Wsi w Stanach Zjednoczonych w roku 2018 zorganizowanej przez Departament Stanu USA w ramach programu International Visitor Leadership Program dla organizacji społecznych działających na rzecz młodzieży.

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!