Lasowiacka kuchnia z sercem

kuchnia z sercemzajawka3zajawka3

Joanna Sadecka-Kurnik od kilku miesięcy prowadzi popularny program kulinarny w internecie. Za cel obrała sobie spopularyzowanie tradycyjnej kuchni lasowiackiej.

Przemysław Chrzanowski: Nigdy wcześniej nie podejrzewałaś, że staniesz się kucharką? I to kucharką popularną?

Joanna Sadecka-Kurnik: – To stało się… nieopatrznie. Przez ostatnie lata prowadziłam gospodarstwo agroturystyczne z ukierunkowaniem ekologicznym. Mieliśmy kuchnię wegetariańską, którą starałam się zgłębiać między innymi na potrzeby naszego małego biznesu. Wsiąkłam w to na całego, okazało się, że gotowanie całkiem nieźle mi wychodzi, co potwierdzali nasi goście. „Dobre Miejsce” było bardzo kameralne, do tego bardzo stawialiśmy na szeroko pojęty związek z lokalnością. Stąd moje poszukiwania miejscowych produktów oraz ich wytwórców w okolicy. Z wykształcenia jestem kulturoznawcą i poza czynnikiem kulinarnym istotna była tutaj moja ciekawość. Oboje z mężem nie pochodzimy z Alfredówki, przybyliśmy tu z miasta. Nie znaliśmy zatem dziedzictwa regionu, w którym teraz żyjemy, wszystko dopiero teraz odkrywamy, a wśród lokalnych niespodzianek są również fantastyczne smaki.

Skąd wziął się pomysł na „Kuchnię z sercem”?

– Pomysł nagrywania filmowych audycji o tutejszych kulinariach pojawił się jako pokłosie mojej współpracy z UM w Rzeszowie. Wpisałam się w dość popularny cykl pod nazwą Obiady Czwartkowe, w którym popularyzuje się kuchnię podkarpacką. Od początku zależało mi, by poświęcić uwagę kuchni Puszczy Sandomierskiej, ponieważ jest to region bardzo niezauważalny i jeszcze nieturystyczny. Wszyscy kochamy Bieszczady, popularne staje się Roztocze w części podkarpackiej. Nierozpoznany jest natomiast niezwykle atrakcyjny region od Sandomierza, przez Tarnobrzeg, widły Wisły i Sanu, po okolice Kolbuszowej. To tereny historycznie zamieszkiwane przez Lasowiaków, grupę etnograficzną o niesamowitym bogactwie kulturowym. W swoich krótkich filmach staram się pokazać przekrój określonych sezonów i ich związek z jadłospisem lasowiackim. To kuchnia chłopska, a wiec bazująca na tym, co akurat jest dostępne w lesie, w polu, czy ogrodzie.

Czy twoje zamiłowanie do kuchni wegetariańskiej zostało tu wystawione na próbę?

– Absolutnie nie! Kuchnia chłopska jest prosta i uboga, a co z tym idzie pozbawiona mięsa. Bardzo niewielu ludzi, żyjących niegdyś na wsi miało do niego dostęp. Menu Lasowiaków opierało się zatem głównie na ziemniakach i kapuście, do tego chętnie sięgano po rośliny strączkowe z fasolą wrzawską w roli głównej (uprawia się ją na terenie kilku sołectw w trzech gminach w województwie podkarpackim: Gorzyce w powiecie tarnobrzeskim oraz Zaleszany i Radomyśl nad Sanem w powiecie stalowowolskim – przyp. red.). Do kompletu było jeszcze mleko i wszystko, co dało się z niego wytworzyć. Ponadto Lasowiacy chętnie sięgali po oleje roślinne tłoczone na zimno, co mocno jest obecne także w dzisiejszych trendach kulinarnych. Szalenie powszechny był tutaj przede wszystkim olej lniany. Naturalnym elementem miejscowej diety były rośliny dziko żyjące, mówię tu przede wszystkim o ziołach i runie leśnym, którego owoców było tu pod dostatkiem.

Czy wszystkie potrawy, które pojawiają się w „Kuchni z sercem” od dawna są wpisane w twoje domowe menu? Czy bywasz debiutantką w kuchni lasowiackiej?

– Oczywiście niektóre potrawy powstają po raz pierwszy, ale wydawały mi się na tyle obowiązkowymi pozycjami w lokalnym jadłospisie, że nie mogło ich zabraknąć w programie. Poza tym staram się być kreatywna nawet w przypadku dań dobrze mi znanych, chcę je tak przygotować i pokazać, by były atrakcyjne dla moich widzów. Jestem orędowniczką wprowadzania drobnych innowacji w kuchni, nawet w odniesieniu do tradycyjnych przepisów. Cieszę się, że ludzie to doceniają. To nie lada komplement, kiedy w komentarzach czytam, że moi widzowie inspirują się tym, jak gotuję.

„Kuchnia z sercem” to duże wyzwanie techniczne, kto prócz Ciebie stoi za tym projektem?

– Pracujemy w trójkę. Moją rolą jest przygotowanie odcinka od strony kulinarnej, sama zapewniam część merytoryczną, a potem gotuję przed kamerami. Kompletnie nie znam się na technikaliach, stąd wsparcie ze strony mojego męża Marcina oraz kolegi Łukasza Nobisa, który zajmuje się montażem, animacjami, napisami – czyli wszystkim tym, o czym nie mam bladego pojęcia. Wszystkie odcinki powstają w „Dobrym Miejscu”, podstawową scenerię stanowi nasza prywatna kuchnia. Ponadto kręciliśmy na przydomowym tarasie oraz w otoczeniu drzew na leśnej alejce.

Wspominasz o „Dobrym Miejscu”. Zapewne jego przewodni slogan eko-wege-slow materializuje się w „Kuchni z sercem”.

– Dobre Miejsce nie jest już gospodarstwem agroturystycznym, jest po prostu małym gospodarstwem rolnym. Docelowo zamierzamy na niewielką skalę produkować ekologiczną żywność. Sam program jest dla mnie miłą kontynuacją czegoś, co robiłam przez wiele lat. Z jednej strony kulinaria, z drugiej promocja regionu, którą dotychczas uprawiałam chałupniczo. Wraz z mężem byliśmy dwuosobowym biurem turystycznym, po naszej stronie było zapewnienie atrakcyjnego pobytu naszym gościom. Musieliśmy reagować na ich upodobania, odpowiadać na pytania dotyczące historii i kultury regionu, czy nawet kalendarza imprez lokalnych. Bardzo często goście przybywali do nas, wiedząc tylko to gdzie będą spali. Rozmowy o tym, co oferuje okolica były wpisane w naszą codzienność. Bardzo się cieszę, że teraz mogę o tym wszystkim opowiadać przed kamerą. To ogromna satysfakcja móc podzielić się swymi kulinarnymi doświadczeniami z szerokim gronem odbiorców.

***

Program jest dostępny od czerwca i potrwa w obecnej formule do końca roku. Filmy można oglądać na facebooku woj. podkarpackiego (https://www.facebook.com/podkarpackie.przestrzen.otwarta). Ukazują się one po dwa w miesiącu w czwartki.

Fot. Marcin Kurnik

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!