Bańka informacyjna, prywatność i nasze dane

Bańka informacyjna, prywatność i nasze dane

Bańka, czyli wybór 'odpowiednich’ dla nas informacji, jest niebezpieczna, bo nie jesteśmy jej świadomi. Jak się bronić przed tą przyprawiająca o ból głowy rzeczywistością, w której przestajemy być właścicielami własnych zdjęć i podłączamy się do systemu, który śledzi nasz każdy krok i podpowiada nam wyselekcjonowane, niekoniecznie obiektywne treści?

 

Sprawdzam!

Po pierwsze i najważniejsze – korzystajmy z różnych źródeł. Możemy lubić dany portal i sposób, w jaki informacje są na nim prezentowane (układ kolumn, grafiki, nawigację), publikujących tam publicystów. Zgadzać się z ich poglądami i szukać potwierdzenia własnych opinii. Podobnie jak w realnym życiu – lubimy się otaczać ludźmi, którzy są podobni do nas, tak i w internecie- szukamy treści, które są nam bliskie. I dlatego warto, raz na jakiś czas szukając wiadomości z interesującej nas dziedziny – skorzystać z innych portali, do których na co dzień byśmy nie zajrzeli. Zobaczmy jak myślą i mówią inne opcje, nawet jeśli jest to trudne i przeczy naszym poglądom. Przyjrzyjmy się innym argumentom. Dołączmy do grup w mediach społecznościowych, które prezentują odmienny punkt widzenia, może i sprzeczny z naszymi poglądami. Nawet na chwilę. Takie zróżnicowanie utrudni algorytmom przyporządkowanie nas do określonego światopoglądu i pomoże wyrobić krytyczne myślenie.

 

Fakty, emocje i klikabajty

Krytyczne myślenie polega również na sprawdzaniu faktów. Bardzo często bulwersujemy się czymś, co zobaczyliśmy na Facebooku czy w wiadomościach. Komentujemy, podajemy szybko informację dalej. Nasi znajomi o podobnych poglądach podają ją następnym znajomym i tak niesprawdzony fakt rośnie do rangi prawdy. Sami nadmuchujemy bańkę sensacji. Dobrze, gdy informacja jest prawdziwa, ale czasem zdarza się, że jest po prostu zmyślona. Tworzy się rzeczywistość fake newsów – czyli fałszywych wiadomości, która przekłamuje rzeczywistość. Dobrym przykładem jest uśmiercenie Tiny Turner w 2017r. Informację o tym rzekomym fakcie upowszechniły dziesiątki znanych mediów i serwisów społecznościowych na całym świecie. Wokalistka ma się nieźle do dziś.

Współczesne treści są robione tak, aby były klikalne (koncerny mediowe nie ukrywają, że pomiarem sukcesu jest tak zwany klikabajt – czyli to ile razy dany news zostanie kliknięty). To sprawia, że niekoniecznie liczy się obiektywny przekaz, ale to ile razy użytkownicy go obejrzą. Już nawet prognozy pogody podawane są w taki sposób, jakby zaraz miał nastąpić koniec świata, a tymczasem nadchodzi tylko kilkudniowe ochłodzenie 🙂 Zanim podamy dalej coś, co brzmi oburzająco, czy sensacyjnie – sprawdźmy, czy na pewno ten fakt wszędzie wygląda tak samo.

 

Wikipedia – świat niepełnych danych

Wikipedia, czyli największa internetowa encyklopedia, to medium, które zawsze pojawia się w pierwszej dziesiątce wyszukiwań. Jest tworzona społecznie, przez samych użytkowników [1] Dzięki wysokiej pozycji w wyszukiwarkach – większość z korzystających (nie tylko młodzież i dzieci) wierzy w kompletność publikowanych na jej łamach informacji. A tymczasem jest tam mnóstwo nieścisłości i luk, nieskończonych haseł. Czasami złośliwi wkładają jakieś nonsensy. Pojawiają się też dezinformacje. Warto o tym pamiętać i weryfikować hasła na przykład na portalach specjalistycznych w danej dziedzinie.

 

Wyszukiwarki

W przekuciu bańki pomaga również korzystanie z różnych przeglądarek internetowych – są takie, które nie śledzą naszych ruchów! – oraz wyłączenie personalizacji wyszukiwań. Instrukcja jak to zrobić w najpopularniejszych przeglądarkach, opowiemy w trzeciej części artykułu. Zanim zaczniemy się bronić – jeszcze kilka słów o tym, jak korporacje przechwytują nasze dane.

 

Rejestracja i przekazywanie danych

W poprzednim artykule wspomniałam o problemie naszych danych przy dołączaniu do mediów społecznościowych. Dane przekazujemy również rejestrując się do sklepów, na platformy zakupowe. Teoretycznie nasze dane są chronione. Ale internet śledzi nas w znacznie bardziej zaawansowany sposób. Większość wyszukiwarek ma włączoną z definicji funkcję śledzenia wyników naszych wyszukiwań, kliknięć, czasu, który spędzamy na konkretnych stronach. Włączając lokalizację w mapach zgadzamy się automatycznie na to, żeby korporacje wiedziały, gdzie jesteśmy. Instalując aplikacje (dietetyczne, sportowe) przekazujemy dane dotyczące własnego zdrowia. Smartfony mają bardzo wiele funkcji geolokalizacyjnych, np. w latarce. Aplikacje (np. konto Google), które instalujemy, żądają dostępu do naszych kontaktów, nagrań i zdjęć. W momencie potrzeby – zgadzamy się na ten dostęp, a potem zapominamy o tym, na co udzieliliśmy zgody.

Większość z nas nie jest świadoma jak szeroko korporacje wykorzystują nasze dane. O ile mamy mgliste pojęcie o tym, że wyraziliśmy jakieś zgody zakładając konto na FB lub na Allegro, to o wbudowanych w urządzenia, systemy operacyjne smartfonów i komputerów, lub aplikacje mechanizmach pozyskiwania danych po prostu nie wiemy (bo nie mieliśmy głowy do czytania regulaminów instalując takie aplikacje lub programy). Dodatkowo firmy w ramach jednej grupy kapitałowej mogą wymieniać się tymi danymi. Albo najzwyczajniej w świecie je sprzedawać. Co jest nielegalne, ale dość częste.

 

Ile są warte nasze dane?

Możemy pomyśleć, że nie są wiele warte. Możemy myśleć, że nie będąc celebrytami, nie mamy wartości dla mediów i koncernów. Tymczasem nasze dane w internecie mają ogromną wartość marketingową. Jaką? Zależy, jak szczegółowe. Przykładowo, bazę adresów e-mail można kupić w przedziale od kilku do kilkudziesięciu groszy za 1 osobę (rekord), dane osób zainteresowanych kupnem samochodu nawet za kilkadziesiąt złotych za rekord, a informacje o potencjalnych kredytobiorcach nawet za 100 złotych za rekord. Nic dziwnego, że korporacje starają się pozyskać ich od nas jak najwięcej, rożnymi sposobami (np. obserwując nasze grupy zainteresowań na FB oraz podążając za naszymi klikami w informacje), o których nie do końca przejrzyście nas informują.

Na koniec – serdecznie polecam obejrzenie filmu Dylemat społeczny (The social dilemma), który ukazuje jak podporządkowujemy swoje życie mediom społecznościowym.


[1]. Wikipedia nie jest jednak zupełną samowolką. Mimo, że dodawać i edytować hasła może każdy, to nowy wpis lub aktualizacja już istniejącego weryfikowane są przez międzynarodowe grono redaktorów i samych użytkowników. W Polsce status redaktorów ma w tej chwili ponad 3 tys. osób.

***

Tekst: Anna Radziejowska

Facebook
Twitter
Email

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!

Najnowsze wydarzenia

Newsletter

Co miesiąc najlepsze teksty WW w Twojej skrzynce!